MATCHDAY #8

Za nami wtorkowa seria gier, w której świetną formę potwierdził obecny mistrz Siatkarskiej Ligi Trójmiasta – drużyna Merkury. Najwięcej działo się jednak w meczu drugiej ligi, w którym Zmieszani mierzyli się z Oliwą Team. Zapraszamy na podsumowanie!

Zmieszani – Oliwa Team 3-0 (29-27; 21-18; 23-21)

To był kawał dobrej – drugoligowej siatkówki. Sprawdziły się zatem nasze predykcje odnośnie tego, że będzie to wyrównane spotkanie. Jeśli chodzi o wynik to tu co prawda nie trafiliśmy, ale czy gdyby w meczu padł inny wynik to moglibyśmy mówić tu o niesprawiedliwości? Uważamy, że spotkanie mogło się równie dobrze zakończyć na korzyść Oliwy, która umówmy się – swoje szansę miała. Gdy spojrzymy na statystyki pomeczowe to zobaczymy, że Oliwa zdobyła aż o czternaście punktów więcej od swoich rywali. Dla drużyny z ‘serca Gdańska’ jest to jednak marne pocieszenie. To oznacza, że w ich grze było więcej niedokładności, nieporozumień czy wreszcie błędów. Te ostatnie kosztowały Oliwę brak jakiegokolwiek punktu. Pierwszy set rywalizacji lepiej rozpoczęli Zmieszani, którzy po zagrywce Macieja Grabana, objęli prowadzenie 13-9. Mimo czteropunktowego prowadzenia, Zmieszani nie zdołali ‘dowieźć’ zwycięstwa do końca, a przynajmniej – nie w normalny, spokojny sposób. Zamiast tego mieliśmy absolutny dreszczowiec i próbę nerwów. Od momentu, kiedy Oliwa doprowadziła do wyrównania po 18, aż do stanu 29-27 mieliśmy walkę punkt za punkt. Finalnie, po skutecznym bloku na środku siatki Michała Kocbucha, to Zmieszani cieszyli się z wygranej. Druga partia? A jakże – również emocjonująca. Ok, być może nie tak jak pierwsza, ale powiedzieć o tym secie, że był nudny – byłoby ogromnym nietaktem. Partia ta była dość podobna do pierwszej odsłony. Tu również Zmieszani objęli kilkupunktowe prowadzenie (9-5), które wraz z kolejnymi gwizdkami sędziego – trwonili. Finalnie, Oliwa zdołała doprowadzić do wyrównania po 18, ale w końcówce wydarzyło się to o czym napisaliśmy na początku tego podsumowania – trzy błędy, po których Zmieszani cieszyli się z drugiego punktu. Do rozegrania drużynom pozostał trzeci set. Tym razem to Oliwa zaczęła lepiej. Po ataku absolutnej gwiazdy drugiej ligi – Macieja Tyryłło ( J), Oliwa wyszła na prowadzenie 8-4. Swoje dołożył w tej części również świetną zagrywką Maciej Kucia (10-4). Na półmetku seta wydawało się, że Oliwa wygra choć jedną partię. Inny plan na ten wieczór mieli Zmieszani, którzy sobie znanym sposobem, zdołali wyszarpać wygraną w tej odsłonie.

Speednet 2 – Port Gdańsk 0-3 (7-21; 17-21; 17-21)

Mamy to. Po raz pierwszy w historii Siatkarskiej Ligi Trójmiasta, w bezpośredniej konfrontacji dwóch drużyn, jedna z nich dobiła do dziesięciu wygranych. Tak, to nie żart. Wtorkowe spotkanie było dziesiątym meczem obu drużyn w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta. We wtorek nie było sensacji – Port Gdańsk wygrywa kolejne spotkanie i staje się prawdziwą zmorą drużyny ‘Programistów’. W historii rywalizacji obu drużyn był jeden mecz, w którym Speednet o włos nie przerwałby fatalnej passy. Ostatecznie się nie udało. Piszemy o tym teraz, ponieważ od wspomnianego spotkania minęło mało czasu, a jednak dziś zdaje się, że dysproporcja pomiędzy drużynami jest większa. We wtorek, Speednet był zaledwie tłem dla swoich rywali, co dość dobrze obrazował pierwszy set. Ten rozpoczął się od prowadzenia ‘Portowców’ 9-4, ale im dłużej trwał, tym ‘Portowcy’ byli bardziej bezlitośni dla swoich rywali. Ostatecznie, na tablicy wyników mieliśmy wynik 21 do 7. Na całe szczęście – dla kondycji psychicznej graczy oraz trenera Speednetu – ‘Programiści’ w drugiej odsłonie wyglądali zdecydowanie lepiej. Mimo że set rozpoczął się identycznie jak pierwszy – od prowadzenia 9-4 ‘Portowców’, to z czasem Speednet prezentował się coraz lepiej. Po kilku błędach ‘Portowców’ oraz skutecznej zagrywce Andrzeja Iwaniuka, ‘Różowi’ zdołali zniwelować stratę do zaledwie dwóch oczek (14-16). To było jednak za mało, by ‘ugryźć’ swoich rywali, którzy wygrali do 17. Takim samym wynikiem zakończyła się również trzecia odsłona. Do pewnego momentu można było spodziewać się jednak bardzo wyrównanej partii (8-8). Kiedy jednak trzeba było – ‘Portowcy’ wrzucili drugi bieg i bez problemów osiągnęli swój cel.

Husaria MD Clean&Bud – Bayer Gdańsk 1-2 (21-14; 13-21; 15-21)

Nie bójmy się tego powiedzieć – dla ‘Aptekarzy’ miał to być ‘kolejny dzień w biurze’. Chyba nikt z obozu Bayera nie wyobrażał sobie innego scenariusza niż ten, w którym Husaria mogłaby ich pozbawić choćby jednego punktu. Nie wiemy czy tak było, możemy tylko domniemać, ale zastanawiamy się czy to co wydarzyło się w pierwszym secie było efektem przemotywowania czy jednak zlekceważenia przeciwnika? A może najzwyczajniej w świecie, różnica w poziomie sportowym pomiędzy drużynami nie jest wcale tak duża jak mogłoby się wydawać? Trudno o jednoznaczną odpowiedź. Faktem jest natomiast to, że Husaria rozpoczęła świetnie zawody. Dostrzegali to sami gracze Bayera, którzy w trakcie próbowali coś zmienić w swojej grze, by odwrócić losy pierwszej partii. Niestety dla nich – na nic się to zdało. Husaria była w tej części za mocna i najzwyczajniej w świecie – nie popełniała tylu błędów co drużyna ‘z Leverkusen’. Efekt był taki, że Husaria najpierw objęła prowadzenie 14-9, a kiedy przeciwnik ‘chwiał się na nogach’, wykonała kombinację przycisków, kończąc tę partię efektownym ‘Fatality’. Przed drugim setem, Bayer użył wreszcie magicznej wajchy w zwrotnicy. Od samego początku zobaczyliśmy zupełnie inną – lepszą drużynę. Oglądając to spotkanie z boku można się było zastanawiać czy to ci sami goście, którzy przed chwilą przebijali piłkę palcami wprost w antenkę, czy może inni – którzy przywdziali zielono-niebieskie stroje. Zupgradowana wersja Bayera, dość szybko objęła prowadzenie 6-1, po którym każdy domyślił się epilogu. Nie inaczej było w ostatnim secie. Gracze Jakuba Macieszy błyskawicznie wypracowali na początku zaliczkę, a następnie trzymali swego rywala na bezpieczny dystans i finalnie wygrali do 15, a cały mecz 2-1. Czy mogą być wobec tego w pełni ukontentowani? Cóż – raczej nie.

ACTIVNI Gdańsk – Port Gdańsk 1-2 (19-21; 16-21; 21-13)

Po ograniu Speednetu, przed ‘Portowcami’ było zdecydowanie trudniejsze zadanie. Drużyna ‘z doków’ miała rywalizować z ekipą ACTIVNYCH, z którą jak dotąd, jeszcze nigdy nie wygrała. Scorpionsi śpiewali kiedyś o wietrze zmian. O tym, że taki wiatr nadchodzi, wskazywaliśmy w prognozie przedmeczowej. Wspominaliśmy o tym kilkukrotnie, ale ACTIVNI w obecnym sezonie nie są w naszych oczach drużyną, która powalczy o awans do wyższej ligi. Jakkolwiek przykro to nie zabrzmi, obecnie bliżej jej do trzecioligowego przeciętniactwa. Mimo tej dość surowej tezy, ACTIVNI wzięli się do roboty od pierwszego gwizdka i to oni, po ataku Krzysztofa Pawlaka, objęli prowadzenie 8-4. Dalsza część seta to przebudzenie ospałej na początku, ekipy Portu Gdańsk (8-8). Od tego momentu, niemal do samego końca mieliśmy wyrównaną grę obu drużyn, która zaprowadziła nas do stanu po 19. Końcówka należała jednak do drużyny ‘z doków’, która wykorzystała błędy przeciwników i w konsekwencji, cieszyła się z pierwszego punktu. Druga odsłona nie była tak wyrównana. W środkowej partii to ‘Portowcy’ mieli inicjatywę od pierwszego do ostatniego gwizdka sędziego. W tym czasie, na tablicy wyników widniał wyniki (7-4; 12-9; 18-15 czy wreszcie 21-16). Na otarcie łez, ACTIVNYM pozostał ostatni ‘rozdział’ wtorkowej rywalizacji. Od początku, gracze Artura Kurkowskiego prezentowali się zdecydowanie lepiej niż wcześniej i w konsekwencji to oni objęli prowadzenie 12-8. W dalszej części seta, ‘Portowcy’ próbowali odrabiać stratę, ale koniec końców – ACTIVNI nie dali im już dojść do głosu. Finalnie zawody zakończyły się podziałem punktów, co uważamy za wynik, który jest w 100% sprawiedliwy.

BEemka Volley – Merkury 0-3 (11-21; 14-21; 11-21)

Ech, wystarczyło pochwalić BEemkę i co? Po meczu w szatni Redakcja żartowała, że ‘Zmotoryzowani’ tak mocno podniecili się poniedziałkowym – bardzo dobrym graniem, że takie lanie jak z Merkurym było dla nich karą. Notabene – ciekawe czemu podobne zjawisko nie występuje w drużynie Piotra Peplińskiego. Ilekroć bowiem chwalimy tę drużynę – ci w kolejnym spotkaniu grają jeszcze lepiej. Nie inaczej było i we wtorkowy wieczór. ‘Planetarni’ przystąpili do spotkania po trzech zwycięstwach, w których zdobyli komplet – dziewięciu punktów. Mecz z BEemką miał być kolejnym krokiem w kierunku obrony mistrzowskiego tytułu. Chłopaki w granatowych strojach chyba dość mocno wzięli sobie to do serca, bowiem zanim się zdążyliśmy połapać co się dzieje – na tablicy wyników było…12-2 dla Merkurego i dalsza część seta – nie miała już większego znaczenia. Finalnie partia ta zakończyła się wynikiem 21-11. Nieco lepiej, choć patrząc na przebieg meczu – dziwnie to brzmi, BEemka zaprezentowała się w środkowym fragmencie. Żebyśmy się jednak dobrze zrozumieli – nie to, że mieli oni jakiekolwiek szansę. Zachowując pewne proporcje, BEemka na tle Merkurego miała je takie, jak ‘Mini Majk’ w ‘stójce’ z Conorem McGregorem. Epilog? 21-14 i zmiana stron. BEemce pozostała walka o dobre imię w trzeciej części rozgrywki. Te zostało zszargane już na początku seta, kiedy czterokrotni mistrzowie SL3 objęli prowadzenie 10-4. Dalsza część spotkania to już historia, o której BEemka chciałaby jak najszybciej zapomnieć.

AVOCADO friends – Oliwa Team 1-2 (18-21; 21-18; 15-21)

Po jednym z największych dreszczowców spośród wszystkich 57 spotkań rozegranych w sezonie Wiosna’23, w którym Oliwa przegrała ze Zmieszanymi, drużyna Tomasza Kowalewskiego przystąpiła do drugiego spotkania zaplanowanego na wtorkowy wieczór. Tym razem rywalem Oliwy była ekipa, która kilka ostatnich sezonów spędziła w najwyższej klasie rozgrywkowej. Czasy się jednak zmieniły. Zmieniło się również AVOCADO friends, które obecnie jest ekipą, jak najbardziej do pobicia. Przed meczem wiedzieli to również gracze Oliwy, którzy za wszelką cenę chcieli zrehabilitować się za porażkę ze Zmieszanymi. W spotkanie lepiej weszli rozgrzani gracze Oliwy, którzy po jednym z ataków Jakuba Klimczaka, wysunęli się na prowadzenie 9-6. W dalszej części seta, ‘Weganie’ zdołali doprowadzić do wyrównania po 13, ale koniec końców – po ataku świetnie dysponowanego Macieja Tyryłło, to Oliwa cieszyła się z wygrania pierwszej odsłony (21-18). Środkowa partia – dla odmiany, rozpoczęła się zdecydowanie lepiej dla ‘Roślinożerców’. Po zagrywce Dominika Marlęgi, AVOCADO objęło prowadzenie 8-3 i przez dalszą część seta, nie dali już sobie zrobić krzywdy, wygrywając tym samym do 18. Decydująca o zwycięstwie, trzecia część spotkania rozpoczęła się lepiej dla Oliwy. Po skutecznej ‘zagrze’ jej kapitana – Tomasza Kowalewskiego, na tablicy wyników było 9-6 dla drużyny z ‘serca Gdańska’. W odwróceniu wyniku, drużynie ‘Roślinożercom’ z pewnością nie pomagał fakt, że bardzo dużo sił tracili na niekończące się kłótnie z sędzią prowadzącą zawody. W końcówce, po skutecznej zagrywce Dawida Karpińskiego nadzieję AVOCADO na korzystny wynik, zostały ostatecznie porzucone (18-14).

Start a Conversation

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.