Za nami dziewięć spotkań, do których doszło w środowy wieczór. W meczu na szczycie czwartej ligi, Aqua Volley okazała się mocniejsza od MysterElektroRockets. Ponadto w meczu na przełamanie pomiędzy Bossmanem a AiP to gracze Jakuba Kłobuckiego cieszyli się ze zwycięstwa. Zapraszamy na podsumowanie!
Aqua Volley – MysterElektroRockets 2-1 (12-21; 21-17; 21-17)
Mecz pomiędzy Aqua Volley a MysterElektroRockets był anonsowany jako absolutny hit czwartoligowych zmagań. Naprzeciw siebie zmierzyły się bowiem ekipy, które są uznawane za kandydatów do podium rozgrywek. Choć spotkanie rozpoczęło się od wyrównanej gry obu ekip (6-6), to z każdą kolejną wymianą, zarysowywała się przewaga teamu Pawła Urbaniaka (10-7). Warto przy tym podkreślić, że jak na czwartą ligę to oglądało się to wybornie. Tak czy siak, po atakach Igora Sikory czy Sebastiana Pietrasa, team z Karczemek objął prowadzenie 17-11 i po chwili cieszył się z wygranej seta do 12. Wówczas uznaliśmy, że może jednak niepotrzebnie pompowaliśmy balonik? Drugi set rywalizacji to zmiana wajchy w drugą stronę. Od początku seta Aqua Volley prezentowała bardzo dobrą siatkówkę i po dwóch blokach Kuby Szybko, Aqua objęła prowadzenie 13-8! W dalszej części seta Aqua kiwała na potęgę i co rusz zdobywała w ten sposób punkty. Przewaga teamu Mateusza Drężka była już na tyle pokaźna, że team ‘Rakiet’ nie był w stanie odwrócić losów rywalizacji (21-17). Ostatni set rozpoczął się od wyrównanej gry, w której nie brakowało sporej kontrowersji sędziowskiej (7-6). Ta nie wpłynęła jednak negatywnie na mental drużyny Aqua Volley, która chwilę po tym zbudowała sobie sześciopunktową zaliczkę. Choć po kilku punktach Marka Bobkowskiego, MER zniwelowali nieco stratę to ‘karty zostały już rozdane’. Ostatecznie po atakach skrzydłowych (Chomik – Maliszewski), czwarta siła poprzedniego sezonu wygrała spotkanie 2-1! Brawo!
ACTIVNI Gdańsk – TKKF Orlen 2-1 (21-9; 19-21; 21-14)
Przemodelowana ekipa ACTIVNYCH wróciła na parkiety Inter Marine SL3 jako ostatnia z ekip czwartej ligi, która jak do tej pory nie rozegrała jeszcze spotkania w obecnym sezonie. Rywalem drużyny Artura Kurkowskiego w środowy wieczór była ekipa TKKF Orlen, która w debiucie mierzyła się MysterElektroRockets i wspomniane spotkanie przegrała w stosunku 0-3. Biorąc pod uwagę okoliczności, ACTIVNI Gdańsk zdawali się być absolutnym faworytem do tryumfu i to takiego za komplet punktów. Łatka faworyta od początku spotkania im przesadnie nie przeszkadzała. Już po chwili od pierwszego gwizdka sędziego, kilkoma mocnymi atakami popisał się debiutujący w rozgrywkach SL3 – Mateusz Woźniak (10-4). Z czasem przewaga doświadczonej drużyny zrobiła się jeszcze większa, na co wpływ miała również spora niedokładność po stronie Orlenu (18-7 i po chwili 21-9). Po tak dużej dysproporcji byliśmy niemal przekonani, że w drugim secie zobaczymy kopiuj-wklej tego, co działo się w pierwszej odsłonie. Ku zaskoczeniu stało się jednak zupełnie inaczej. Na półmetku środkowego seta, po skutecznym ataku świetnie dysponowanego Krzysztofa Wasilewskiego, TKKF Orlen objął prowadzenie 10-6. Determinacja ACTIVNYCH sprawiła, że w dalszej części zdołali oni doprowadzić do wyrównania po 16 i kiedy wydawało się, że ‘opanowali już sytuację’ – TKKF Orlen ruszył z kolejną falą ataków, która przyniosła im premierowy punkt w Inter Marine SL3 (21-19). Ostatni set to przewaga ACTIVNYCH, którzy po sekwencji ataku oraz bloku Miłosza Kitowskiego, objęli prowadzenie 10-6. Dalsza część seta okazała się już czystą formalnością, po której ACTIVNI mogą cieszyć się (mamy spore wątpliwości) z dwóch punktów w meczu.
Sharks – Only Spikes 2-1 (21-16; 18-21; 21-14)
Nie będziemy nikogo czarować. Po dwóch pierwszych spotkaniach ekipy Only Spikes w sezonie Wiosna’25 nie wierzyliśmy, że przeciw dobrze dysponowanej ekipie Sharksów, team Patryka Łabędzia ma szansę na korzystny rezultat. Warto podkreślić również fakt, o którym nie wspomnieliśmy w zapowiedziach, a mianowicie to, że aktualnym rozgrywającym Sharksów jest Jakub Pisowacki, który w poprzedniej kampanii bronił barw swoich środowych rywali. Bez wątpienia, obie strony miały sobie coś do udowodnienia. Lepiej mecz rozpoczęły ‘Rekiny’, które po bloku Yaroslava Abramovycha objęli prowadzenie 10-6. Choć ‘Żółci’ nie odpuszczali to nie byli w stanie zniwelować strat z pierwszej części seta i wymiany ‘punkt za punkt’ nie mogły przynieść im efektu w postaci pierwszego oczka w sezonie (21-16). Środkowa odsłona wyglądała dość podobnie. Team zza naszej wschodniej granicy dość szybko zbudował sobie przewagę, po której prowadził 10-7. Chwilę później kilkoma skutecznymi atakami popisał się kapitan ‘Żółtych’, po których na tablicy wyników mieliśmy remis 14-14. Dalsza część seta to kontynuacja dobrze grających ‘Kanarków’, którzy wygrali do 18, czym zepsuli typowanie niejednemu ekspertowi (w tym nam). Decydująca o zwycięstwie partia to set, w którym po raz kolejny ‘Sharksi’ weszli ‘z buta’ (8-4), przy czym po raz kolejny nie uniknęli momentu rozprężenia (9-9). Kiedy zanosiło się na emocjonującą końcówkę, Sharksi podkręcili tempo i po chwili zdobyli…osiem punktów z rzędu. Finalnie w końcówce Only Spikes zdobyli kilka punktów, ale o wygranej nie mogło być już mowy (21-14). Mimo to było to z pewnością najlepsze spotkanie drużyny Patryka Łabędzia w obecnym sezonie. Czujemy, że od tego momentu będzie tylko lepiej.
Wolves Volley – Oliwa Team 0-3 (12-21; 12-21; 17-21)
Po dwóch porażkach na inaugurację, Oliwa Team się wreszcie przełamała. Dodatkowo wzięła udany rewanż za dość niespodziewaną porażkę z poprzedniego sezonu, w którym ‘Wataha’ wygrała w stosunku 2-1. Początek środowego spotkania to wyrównana gra obu drużyn, która zwiastowała nam niezłe emocje. Warto zaznaczyć, że początek spotkania obfitował w sporą dawkę chaosu, w którym obie drużyny popełniały błędy czy to w zagrywce czy ataku (7-7). Do pewnego momentu seta Wolves Volley radzili sobie całkiem nieźle w przyjęciu. Mieli natomiast problemy ze skończeniem ataku (12-9). Moment, w którym siadło im przyjęcie był wyrokiem dla drużyny. W dalszej części Oliwa zdemolowała rywala do 12. Jeśli sympatycy ‘Watahy’ liczyli na to, że gra ich drużyny poprawi się w drugim secie to mogli czuć się zawiedzeni. Grająca ‘swoje zawody’ drużyna Oliwy nie miała problemów z tym by zdominować rywala. Po ataku najlepszego gracza meczu – Jakuba Jeżewskiego, Oliwa objęła prowadzenie 10-6, co wyraźnie osłabiło morale drużyny. W dalszej części dysproporcja pomiędzy drużynami zamiast się zmniejszać to powiększała. Finał był taki, że po raz kolejny team Adama Wyrzykowskiego wygrał seta do 12. Ostatni set to kontynuacja Oliwy, którą chciałoby się oglądać w każdym meczu. Warto zwrócić uwagę, że w odróżnieniu od rywali, Oliwa wyglądała dobrze w przyjęciu, a w konsekwencji nie mieli problemu z wyprowadzeniem bardzo silnych ataków (14-9). Choć była to bez wątpienia najlepsza partia Wolves Volley, to w konfrontacji z tak mocną Oliwą – nie mieli oni szans na korzystny wynik (21-17).
Czerepachy Volley – Kraken 3-0 (21-19; 21-12; 21-18)
Po kapitalnym otwarciu sezonu, w którym Czerepachy zmiażdżyły Speednet 2 oraz BES Boys BLUM, team Dawida Gałki podchodził do trzeciego spotkania w sezonie Wiosna’25. Tym razem rywalem ‘Żółwi’ była ekipa Kraken, która na inaugurację również pokazała się ze świetnej strony rozbijając faworyzowaną Flotę Active Team w stosunku 3-0. Mimo dobrego startu Krakena, wyraźnym faworytem starcia była ekipa w zielonych barwach. Na początku spotkania team Dawida Gałki miał jednak spore problemy ze sforsowaniem zasieków rywala (8-8). W dalszej części seta ich sytuacja nie ulegała poprawie i patrząc na grę obu drużyn trudno było dostrzec różnice poziomów, o którym tyle się w ostatnim czasie mówiło (17-17). W końcówce sprawy w swoje ręce wziął MVP poprzedniego sezonu w trzeciej lidze – Kiril Bohdan, po którego atakach Czerepachy mogły cieszyć się z pierwszego seta. Środkowa odsłona to wreszcie gra, na którą kibice ‘Żółwi’ czekali. Po zauważalnych problemach w przyjęciu Krakena, Czerepachy rozpoczęły seta od prowadzenia 8-3. W dalszej części seta Kraken nie był w stanie zbliżyć się do poziomu, który prezentowali w pierwszym secie i w konsekwencji przegrali gładko do 12. Ostatni set rywalizacji to powrót do fajnej dla oka siatkówki po obu stronach siatki. Na półmetku seta Czerepachy prowadziły 11-9 i kwestia wygranej w tej partii pozostawała otwarta. Wyrównana gra trwała do stanu 16-16. W końcówce faworyzowany team podkręcił tempo i finalnie wygrali tę partię do 18, a cały mecz 3-0. To oznacza z kolei, że po trzech meczach mają na koncie 9 punktów i pozostają jednym z głównych faworytów w wyścigu prowadzącym do pierwszej ligi.
Flota Active Team – MPS Volley 2-1 (21-18; 18-21; 24-22)
Do środowego spotkania obie drużyny przystępowały w zupełnie innych nastrojach. Jeśli chodzi o Miłośników Piłki Siatkowej to były to nastroje kapitalne. Na inaugurację drużyna Jakuba Nowaka wygrała z Fuxem Pępowo za komplet punktów i w meczu prezentowała się tak, że z podobnej dyspozycji nie pamiętaliśmy ich od bardzo dawna. To dawało sympatykom MPS-u nadzieję, że w konfrontacji z faworyzowaną Flotą Active Team nie stoją na straconej pozycji. Pierwszy set rywalizacji rozpoczął się w wymarzony dla Floty sposób. Po kilku chwilach team Karoliny Kirszensztein prowadził 9-6. W dalszej części ich przewaga stawała się coraz większa i po punkcie powracającego na prawe skrzydło Przemka Malujdego, prowadzili już 17-12. Cztery punkty z rzędu MPS-u zachwiały nieco pewność siebie rywali (17-16), którzy w ostatecznym rozrachunku cieszyli się z wygranej pierwszego seta (21-18). Środkowa odsłona to zwrot akcji. Po dwóch atakach w aut Marka Józefowskiego, MPS objął prowadzenie 12-7. Z czasem oglądaliśmy scenariusz bardzo podobny do tego co w pierwszym secie, ale z lustrzanym odbiciem. Najpierw MPS powiększył przewagę (18-12), by następnie Flota ją zniwelowała, co finalnie im i tak nic nie dało (21-18). Ostatni set to roller-coaster sportowych emocji. Przez niemal całego seta kontrolę nad poczynaniami boiskowymi mieli gracze Karoliny Kirszensztein. W momencie, w którym prowadzili oni 18-12, sytuacja wydawała się klarowna. Komplikowanie sobie sytuacji jest jednak dość silnie zakorzenione w kodzie DNA Floty. Nieustępliwa ekipa MPS-u zaczęła sukcesywnie odrabiać straty, na co wpływ miała bardzo dobra gra w obronie oraz z kontry. Po kilku obronionych piłkach meczowych, MPS sam stanął przed szansą na wygranie meczu (21-20). W końcówce z dobrej strony pokazał się jednak środkowy Floty – Maciej Majewski, który walnie przyczynił się do tryumfu swojej drużyny (24-22).
BL Volley – Bayer Gdańsk 0-3 (12-21; 12-21; 16-21)
Choć podskórnie przeczuwaliśmy, że dość wyraźnym faworytem starcia pozostają gracze Bayer Gdańsk to jednak daliśmy sobie pewien margines błędu w postaci jednego oczka dla BL Volley. Wynikało to z dwóch spraw. Historycznie BL radził sobie z ‘Aptekarzami’ całkiem nieźle. Drugą kwestią było to, że w minionym tygodniu team Wojciecha Strychalskiego zaprezentował się naprawdę nieźle w meczu z Oliwą Team. Cóż. Może z nimi tak, ale z Bayerem byli oni bezzębni jak 95 letnia staruszka. Już po kilku pierwszych piłkach w meczu wiedzieliśmy co się kroi. Bayerowi nie przeszkodziło to, że w stosunku do ich pierwszego meczu dokonali sporo zmian. Ci, którzy zagrali w środę również stanęli na wysokości zadania. Po ataku powracającego do składu Adama Mazura, Bayer prowadził już 12-6, czym utorował sobie drogę do pierwszego punktu w meczu (21-12). W środkowej fazie meczu BL Volley nie grał ani trochę lepiej i ani trochę nie zagroził rozpędzonym rywalom. Choć zaczęło się obiecująco (8-8), to były to ‘miłe złego początki’. W drugiej części seta gracze w biało-pomarańczowych barwach mieli spory problem z precyzją oraz ominięciem rosłego bloku rywala (21-12). Zdecydowanie najlepiej gracze Wojciecha Strychalskiego zaprezentowali się w trzecim secie. Przez bardzo długie fragmenty prowadzili nawet wyrównaną grę z rywalem. Kiedy ważyły się jednak losy trzeciej odsłony – Bayer pokazał moc i po kilku chwilach cieszyli się z kompletu oczek oraz ‘żółtej koszulki lidera’.
Bossman Team – AIP 2-1 (18-21; 21-14; 21-19)
Środowy mecz miał być dla jednej z ekip idealną szansą na przełamanie. Do momentu rozpoczęcia spotkania, obie drużyny rozegrały sumarycznie cztery mecze, w których nie wygrały…ani razu. Nieco więcej szans na tryumf dawaliśmy Bossmanowi, ale nie wykluczaliśmy tego, że to AiP sięgnie po zwycięstwo. To właśnie team Adriana Ossowskiego wygrał pierwszą odsłonę, która mogła się podobać. Do stanu 13-13 oglądaliśmy dobre pierwszoligowe widowisko, w którym nie brakowało efektownej gry w obronie po obu stronach siatki. Walka ‘łeb w łeb’ trwała do stanu po 18, ale w końcówce więcej zimnej krwi zachowali brązowi medaliści poprzedniej edycji, którzy po atakach Mariusza Seroki oraz Jakuba Sulimy, mogli cieszyć się z pierwszego punktu w meczu (21-18). Środkowa odsłona rozpoczęła się od show w wykonaniu Mikołaja Lange. Po kilku punktach przyjmującego, Bossman objął prowadzenie 5-0. Choć z czasem team Adriana Ossowskiego zdołał doprowadzić do wyrównania po 10, to w drugiej części seta ich gra ewidentnie siadła. Słabszy moment błyskawicznie wykorzystali gracze Jakuba Kłobuckiego, którzy objęli wysokie prowadzenie 17-11 i po chwili doprowadzili do wyrównania w setach (21-14). Decydujący o pierwszej wygranej w sezonie set od początku układał się po myśli Bossmana, który objął prowadzenie 10-6, którego nie wypuścił już do końca (21-19).
Maritex – Kraken Team 3-0 (21-6; 21-19; 21-17)
Jeśli po pierwszym meczu Maritexu ktoś mógł mieć wątpliwości co do jakości drużyny ten rozwiał je na dobre po środowym starciu z Kraken Team. Warto zaznaczyć, że mówimy o tym samym Krakenie, który był w stanie postraszyć ostatnio Osadę Truso i finalnie wygrać z nimi seta. Na zespole Michała Pietrasika nie zrobiło to najmniejszego wrażenia, bo to w jaki agresywny i nachalny sposób rozpoczęli oni spotkanie, gracze Krakena zapamiętają na długi czas. Ależ to była presja. Ależ to było stłamszenie rywala. Pokaz mocy i dominacja. Maritexowi wychodziło w tej partii wszystko i śmiemy twierdzić, że w takim gazie, zatrzymać team w fioletowych strojach miałyby ekipy z drugiej ligi. Opis seta? Był to najwyższy wynik w trzeciej lidze w obecnym sezonie. Nad resztą lepiej spuścić zasłonę milczenia. Przed drugą partią było wiadomo, że Kraken równie słabo już nie zagra. Choć wynik 21-19 może nieco zmylić, to warto podkreślić to, że w naszym odczuciu ex-drugoligowiec miał seta pod kontrolą od samego początku, aż po końcówkę. Choć prowadzili oni już 20-16, to kilka ostatnich piłek w meczu sprawiło, że zrobiło się nieco nerwowo. Ostatecznie jeden z graczy Krakena popełnił błąd i drugi punkt w meczu zasilił konta Maritexu. Trzecia odsłona to kontynuacja bardzo dobrej gry nowego wicelidera. Po kilku punktach Stanisława Płochockiego oraz wprowadzonego Krzysztofa Lewandowskiego, Maritex objął prowadzenie 12-5. Z czasem zdjęli oni nieco nogę z gazu i finalnie wygrali tę partię do 17, a cały mecz 3-0. Wow, ależ tam jest teraz moc.
JTCNW! Maritex jaaaazdaaaa!
Kraken po wczorajszym dniu powienien zmienić nazwę na Krewetki
JTCNW !!!!!