MATCHDAY #4

Za nami pierwszy tydzień rozgrywek. W czwartkowy wieczór po raz kolejny kapitalną formę zaprezentowali gracze Staltest Pomorze, którzy pokonali już drugą drużynę, która co dla zasady miała powalczyć o podium rozgrywek. Ponadto w pierwszej lidze dobrą formę pokazały ekipy Bossmana oraz Speednetu, które wygrały swoje spotkania. Zapraszamy na podsumowanie!

Kruk Volley – ACTIVNI Gdańsk 0-3 (16-21; 16-21; 12-21)

Po środowej porażce ze Speednetem, ‘Kruki’ przystępowały do kolejnego spotkania w ramach rozgrywek Siatkarskiej Ligi Trójmiasta. Rywalem zespołu Kuby Florczaka była trzecia siła poprzedniego sezonu – ACTIVNI Gdańsk. W zapowiedziach przedmeczowych zauważyliśmy, że w stosunku do poprzedniego sezonu, ACTIVNI raczej się osłabili niż wzmocnili. Po wczorajszym spotkaniu już tacy pewni nie jesteśmy. Dział skautingu pod batutą Roberta Skwiercza po raz kolejny wynalazł prawdziwą perełkę, którą z pewnością jest Kacper Kwiatkowski. W swoim debiucie w SL3, zawodnik ten zdobył aż 15 punktów i był jedną z najjaśniejszych postaci pierwszego tygodnia rozgrywek. Jeśli chodzi o samo spotkanie to nie mieliśmy w nim większych zaskoczeń. To co wyróżniało ACTIVNYCH na plus to zdecydowanie wyższa ‘kultura gry’. Brak błędów połączony z kilkoma atakami wspomnianego MVP spotkania sprawiły, że ACTIVNI objęli prowadzenie 11-6 i nie mieli problemów z tym by dowieźć prowadzenie do końca (21-16). Druga odsłona zapowiadała się bardzo ciekawie. Na półmetku seta ACTIVNI mieli przewagę zaledwie jednego punktu (9-8). Kiedy trzeba było, wiadomo kto wykonał robotę, po której zespół Artura Kurkowskiego objął prowadzenie 16-11 i po chwili cieszył się z wygrania meczu (21-16). Ostatnia odsłona to zdecydowana przewaga faworyzowanej drużyny, która rozpoczęła seta od prowadzenia…5-0. Świetny początek ustalił w tej partii ‘zasady gry’. ‘Kruki’ choć się starały to nie były w stanie zbliżyć się do swoich przeciwników. ACTIVNI byli dla swoich rywali niczym malunki ptaków na ekranach akustycznych przy drogach ekspresowych. Swoją obecnością skutecznie odstraszali ‘Kruki’ od wszelkich prób odwrócenia losów seta. Finał był taki, że po jednostronnym widowisku, ACTIVNI wygrali partię do 12, a cały mecz w stosunku 3-0.

Speednet – Old Boys 2-1 (15-21; 21-15; 21-18)

Przez kilka poprzednich sezonów przyzwyczailiśmy się do sytuacji, w której Speednet podawał na kolejne edycje w zasadzie ten sam skład. Sytuacja zmieniała się przed obecną edycją, w której ze Speednetu odeszło kilku zawodników, którzy przez lata byli ‘frontmanami’ drużyny. Dodatkowo jeszcze nigdy zespół ‘Programistów’ nie miał tak wąskiej kadry jak obecnie. Składając to wszystko do kupy uznaliśmy, że niesieni na fali po awansie, gracze Old Boys mają nieco większe szanse na zwycięstwo. Pierwszy set rywalizacji układał się dla ‘Dziadków’ idealnie. Choć zawody rozpoczęły się od wyrównanej walki obu drużyn (11-11), to prawdziwym game-changerem był Sebastian Konarzewski, który w środkowej fazie seta zdemolował rywali kapitalną zagrywką (15-11). Przewagi, którą Old Boys wypracowali, Speednet nie zdołał już odrobić (21-15). Środkowa partia to inne oblicze Speednetu, który udowodnił, że plotki o ich sportowej śmierci zdają się być przesadzone. Po dobrej grze, ‘Programiści’ wyszli w połowie seta na prowadzenie 11-7 i od tego momentu aż do końca trzymali rywala na bezpieczny dystans. Na nieco większe emocje przyszło nam poczekać do finałowej partii, która decydowała o zwycięstwie w meczu. Chwilę po półmetku seta, Speednet objął prowadzenie 14-11. Był to moment, w którym lider Old Boys – Jakub Wilkowski wrócił na parkiet pomimo urazu barku. Piszemy o tym, ponieważ po kilku atakach prawoskrzydłowego, Old Boys zdołali po tym zniwelować straty do jednego oczka (16-15). Na ataki wspomnianego gracza w bardzo dobry sposób odpowiedział atakujący Speednetu – Wojciech Grzyb. Po kilku atakach byłego reprezentanta Polski, Speednet wygrał partię 21-18, a całe spotkanie 2-1.

Hapag Lloyd – Kraken 0-3 (14-21; 12-21; 14-21)

Po inauguracyjnym spotkaniu z Portem Gdańsk, ekipa Hapag-Lloyd przystępowała do drugiego spotkania w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta. Już przed meczem było wiadomo, że dla ‘Logistyków’ nie będzie to łatwa przeprawa. Z drugiej strony po ich debiutanckim występie podkreślaliśmy, że z całą pewnością u ‘Pomarańczowych’ dostrzegamy fundamenty, na których można budować. Czwartkowa konfrontacja tylko potwierdziła te słowa. Mimo, że Hapag nie wszedł w spotkanie w wymarzony sposób (5-10) to z czasem po atakach Sebastiana Lipskiego oraz Michała Kądzieli, doprowadzili do wyrównania po 10. Druga część seta to przewaga Krakena, który po kilku atakach nowego zawodnika w SL3 – Volodymyra Krolenko, objął prowadzenie 18-13 i po chwili cieszył się z pierwszego punktu w sezonie. Środkowa partia to odsłona, w której Kraken dość dobrze wyeksponował swoje atuty i szybko objął prowadzenie 11-6. Tuż po ataku Aleksandra Trushyna, Hapag zdecydował się na wzięcie czasu. Po przerwie oblicze spotkania nie uległo jednak zmianie i finalnie, Kraken wygrał tę partię do 12. Ostatnia odsłona rozpoczęła się od lawiny ataków Krakena, który wyszedł na prowadzenie…10-1! Kiedy zapowiadało się na klasyczny ligowy wpier*ol, Hapag zdołał wyjść z beznadziejnego położenia i finalnie w drugiej części zdobył więcej punktów od swoich rywali. Ostatecznie udało im się ugrać 14 oczek i biorąc pod uwagę etap, na którym jest drużyna – wystawiamy im czwóreczkę w skali szkolnej. Jeśli chodzi o Kraken to czas na prawdziwą weryfikację dopiero nadejdzie. W czwartek spełnili swój obowiązek.

Staltest Pomorze – Hydra Volleyball Team 2-1 (21-15; 17-21; 21-12)

Kapitalne spotkanie na początku tygodnia nie było dziełem przypadku. Mówimy tu rzecz jasna o formie Staltestu, który od początku obecnego sezonu błyszczy. W jeden tydzień gracze Arkadiusza Kozłowskiego opędzlowali zarówno Szach-Mat, jak i Hydrę Volleyball Team. Wspólnym mianownikiem dwóch wspomnianych drużyn jest to, że w powszechnej opinii są one uznawane za faworytów do podium rozgrywek. Początek rywalizacji zaczął się kapitalnie dla Staltestu. Trzeba przyznać, że w dużej mierze przyczynili się do tego sami gracze Hydry, którzy wyszli na zawody zelektryzowani i od pierwszego gwizdka psuli mnóstwo zagrywek oraz ataków (11-4). W dalszej części seta Hydra się nieco ogarnęła, ale dobrze dysponowany team Arka Kozłowskiego nie dał sobie zrobić krzywdy. Ostatecznie partia ta zakończyła się dwoma atakami Jakuba Klimczaka, które przypieczętowały zwycięstwo w secie. Środkowa odsłona to zwrot akcji i zupełnie inna twarz Hydry. Po ataku Filipa Ziółkowskiego ‘Bestia’ wyszła na dwupunktowe prowadzenie (10-8), które z czasem urosło do czterech oczek i zapewniło ‘Bestii’ zwycięstwo w secie. O zwycięstwie w meczu decydowała trzecia partia. Po kilku atakach Mateusza Batyry, Staltest objął prowadzenie 8-3 i set ten zaczął przypominać premierową odsłonę. Po chwili okazało się jednak, że partia ta była dla Hydry jeszcze bardziej bolesna i finalnie zakończyła się konkrentym laniem do 12. Prawdę mówiąc nie to w kontekście Hydry jest najbardziej niepokojące. To co uderzało to brak życia, do którego się przyzwyczailiśmy. Na tym meczu w zasadzie niewiele się działo. Leje nas Staltest? Ok, trudno. Może kiedyś wygramy. A Staltest? Tak jak wspominaliśmy, początek sezonu wygląda naprawdę kozacko. W kolejnym tygodniu następne trudne wyzwanie, którym będzie rywalizacja z inną niepokonaną drużyną – Złomowcem Gdańsk.

MPS Volley – Bossman Team 0-3 (19-21; 20-22; 13-21)

Dla obu drużyn czwartkowa potyczka była drugim meczem w sezonie Wiosna’24. W lepszych nastrojach do spotkania podchodziła ekipa MPS, która wygrała na inaugurację z AIP. Mimo to w naszych oczach faworytem konfrontacji była ekipa Bossman Team, która mimo porażki z Eko-Hurt, pokazała się z bardzo dobrej strony. Pierwsza odsłona to bardzo wyrównana walka, w której obie drużyny obrały nieco inną taktykę. Podczas gdy zespół Bossman rozkładał ataki w miarę równo to sypacz MPS-u postanowił w większym stopniu wykorzystać kapitalnie dysponowanego w pierwszym secie Karola Jarosińskiego. Co ciekawe i rzadko spotykane, wspomniany atakujący zdobył w pierwszym secie…11 punktów. Tak czy siak – obie taktyki zdawały się być dość skuteczne. Wyrównana walka zaprowadziła nas do stanu po 18. W końcówce szalenie istotnym blokiem poprawionym skutecznym atakiem popisał się Szymon Zalewski (20-18). Ostatecznie po ataku Mikołaja Lange, Bossman cieszył się po chwili z pierwszego punktu. Środkowa odsłona była równie emocjonująca, jeśli nie lepsza. Do końcówki seta wydawało się, że partię wygra ekipa MPS. Po dwóch atakach z rzędu Sebastiana Rydygera, MPS prowadził 19-16 i był już o włos od wygranej. Po chwili zespół Jakuba Nowaka popełnił kilka błędów, po których duet Lange&Kozłowski zapewnili Bossmanowi wygraną w meczu (22-20). Do rozegrania obu ekipom pozostał trzeci set, w którym z MPS-u ewidentnie zeszło już powietrze. Od samego początku Bossman przejął kontrolę nad poczynaniami boiskowymi i niesieni dopingiem oraz kapitalną atmosferą, wygrali partię do 13, a cały mecz 3-0.

BES Boys BLUM – Drużyna A 3-0 (21-9; 22-20; 21-19)

Po środowym meczu, w którym Drużyna A przegrała ze Speednetem bardzo chwaliliśmy tę drużynę. Mimo faktu, że rywal był w teorii zdecydowanie mocniejszy to team Karola Majkowskiego wyszedł na spotkanie bez jakichkolwiek kompleksów, co finalnie się opłaciło. Środowy wieczór pokazał dodatkowo, że choć BES Boys BLUM jest w obecnym sezonie bardzo mocny to wynik zawodów nie był bynajmniej przesądzony. W kontrze do tego, co właśnie napisaliśmy, Drużyna A zagrała w pierwszej odsłonie kiepsko i finalnie nie zdołała uciułać dziesięciu punktów. Środkowy set do pewnego momentu wyglądał podobnie. Mniej więcej w połowie partii po ataku Michała Kanki, ‘Chłopcy’ prowadzili już 13-8. W dalszej części seta przewaga BBB zaczęła sukcesywnie topnieć. Jeszcze do stanu 19-16 ich sytuacja wydawała się bezpieczna. Po chwili popełnili oni jednak kilka błędów w ataku i po chwili na tablicy wyników mieliśmy już po 20. Kiedy w obozie ‘Chłopców’ zrobiło się naprawdę gorąco, dwa ostatnie punkty w secie zdobył duet Bruchmann&Walczak (22-20). Na brak emocji nie narzekaliśmy również w ostatniej odsłonie, w której obie drużyny od samego początku walczyły ‘łeb w łeb’. Pod koniec seta, po jednym z ataków Mateusza Olszewskiego, Drużyna A stanęła przed sporą szansą na wygranie partii (17-15). Po chwili jednak, przyparta do muru faworyzowana ekipa zdołała odrobić straty i nieco później cieszyli się z kompletu punktów. Podsumowując spotkanie należy podkreślić jednak, że nie było to tak łatwe spotkanie, jak mogłoby się ‘Chłopcom’ wydawać. Jesteśmy przekonani, że Drużyna A napsuje innym rywalom sporo złej krwi. Na sam koniec słowa wsparcia dla Sergiusza Salamakhy, który w trakcie spotkania doznał kontuzji okolic kolana.

Start a Conversation

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.