MATCHDAY #4

Za nami czwarty dzień meczowy. Największą niespodzianką poniedziałkowej serii gier była wygrana Speednetu 2 z powracającą na parkiety SL3 – drużyną Letniego Mentala. W pierwszoligowym hicie Szach-Mat ograł 3-0 Volley Gdańsk. Zapraszamy na podsumowanie.

DNV S*M*A*S*H – Niepokonani PKO Bank Polski 0-3 (8-21; 16-21; 11-21)

Pierwszym meczem trzecioligowym w poniedziałkowy wieczór była rywalizacja DNV S*M*A*S*H z Niepokonanymi PKO Bank Polski. Dość wyraźnym faworytem w ocenie Redakcji na to spotkanie byli ‘Bankowcy’. Gracze nieobecnej tego wieczoru Joanny Drewczyńskiej rozpoczęli mecz w wymarzony przez siebie sposób. Nie minęła nawet chwila, a po atakach aktywnego Marcina Palucha czy Tomasza Remera prowadzili już (8-1). Z czasem przewaga ta urosła do stanu 13-3 i zachodziły uzasadnione obawy o to, czy skończy się prawdziwym pogromem. W drugiej części seta DNV zdołało nieznacznie poprawić swoją sytuację i ostatecznie PKO wygrało partię do… 8. Druga odsłona rywalizacji nie była na szczęście aż tak jednostronnym pojedynkiem. Na początku drugiej odsłony aktywny był Vitalii Lukashenko, po którego atakach na tablicy wyników widniało 5-5. Niestety – wyrównana walka trwała tylko do stanu 10-10. Po chwili drużyna DNV zaczęła popełniać dużą liczbę błędów, w efekcie których ich rywale wyszli na czteropunktowe prowadzenie. Tak wypracowana zaliczka pozwoliła ‘Bankowcom’ na spokojną wygraną seta. Finalny cios wyprowadził Radosław Byszuk. Ostatni set rozpoczął się od remisu (5-5). Po dwóch atakach z rzędu Marcelego Kłosowskiego gracze PKO wyszli na prowadzenie (9-5). Po chwili ‘Bankowcy’ zaliczyli serię pięciu punktów z rzędu, dzięki czemu, podobnie jak to miało miejsce w pierwszym secie, wygrali wysoko (21-11).

MPS Volley – Volley Kiełpino 2-1 (21-9; 21-19; 16-21)

Miało być gładko i przyjemnie. Mecz z Volley Kiełpino miał być zaledwie przystawką do głównych spotkań, na które z niecierpliwością czekali gracze MPS. Faworyzowana drużyna MPS pięknie zagrała zaledwie w pierwszym secie. Później najwidoczniej uznali, że mecz wygra się sam. Niestety, tak to nie działa, o czym drużyna przekonała się w kolejnych setach. Co ciekawe i zastanawiające – ekipa MPS nie wyciągnęła żadnych wniosków z drugiego seta, kiedy ich wygrana była realnie zagrożona. Z drugiej strony, być może wyciągnęli taki, że grając kiepsko, koniec końców zwyciężą tak, jak miało to miejsce w drugiej odsłonie. Jako, że MPS jest nową drużyną w ligowej stawce słówko wprowadzenia. Jeśli Miłośnicy Piłki Siatkowej będą grali piach to będziemy o tym pisali wprost. Trzeba jednak być uczciwym. W pierwszym secie po kilku punktach Mateusza Behrendta oraz Grzegorza Dymińskiego gracze w białych koszulkach prowadzili 7-2. Dalej było coraz lepiej i można było odnieść wrażenie, że spotykają się ze sobą drużyny uprawiające inny sport. Finalnie partia zakończyła się zwycięstwem MPS-u do 9. Drugi set przez dłuższy moment również nie zwiastował kłopotów MPS. Po pewnym czasie MPS wyszedł na prowadzenie (15-10), ale dobra gra graczy z Kiełpina sprawiła, że mieliśmy wynik (17-17). W końcówce, dwa skuteczne ataki wykonał jednak Grzegorz Dymiński i to MPS cieszył się z wygrania drugiego seta. Ostatnia partia nie układała się dobrze dla faworyzowanej drużyny. Po ataku Roberta Sobisza, gracze z Kiełpina objęli prowadzenie 4-2, które utrzymywali do połowy seta (10-10). Po ataku oraz bloku duetu Sobisz-Pipka, Volley ponownie objął prowadzenie 15-13, którego nie oddał już do końca i w pełni zasłużenie cieszył się z jednego oczka.

Volley Gdańsk – Szach-Mat 0-3 (24-26; 18-21; 19-21)

W przedmeczowych zapowiedziach tak się rozpędziliśmy, że napisaliśmy że Volley to trzykrotny zdobywca tytułu mistrzowskiego oraz dwukrotny wicemistrz. Prawda jest taka, że w jednym sezonie zamiast srebrnych medali Volley miał brązowe. Nie zmienia to jednak postaci rzeczy, że gracze w ‘żółto-czarnych’ strojach pisali historię tej ligi. Obecnie, historia piszę się na naszych oczach na nowo. Kiedyś drużyny na myśl o spotkaniu z Volley Gdańsk, za przeproszeniem – srały w gacie. Obecnie pierwszoligowe drużyny nie mają respektu przed utytułowanym rywalem i, jak pokazał Szach-Mat są go w stanie ograć. Owszem, mecz był bardzo wyrównany. Owszem, przy odrobinie szczęścia równie dobrze to Volley mógłby wygrać spotkanie. Mawia się jednak, że szczęście sprzyja lepszym, a co do tego, że to ‘Szachiści’ byli w poniedziałek lepszą drużyną nie ma wątpliwości chyba nikt. Pierwszy set rywalizacji był bardzo wyrównany. Jako pierwszy na trzypunktowe prowadzenie, po ataku Karola Jelińskiego, wyszedł Szach-Mat (15-12). Mimo to, w końcówce to Volley Gdańsk stanął przed szansą wygrania seta, prowadząc (20-18). Ostatecznie tak się nie stało, bowiem blok dający drużynie tlen zanotował Dawid Kołodziej. Po chwili Szach-Mat zdołał przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Drugi set rozpoczął się od kilku błędów Volley, których z kolei unikali gracze w czarnych koszulkach (6-3). Trzypunktowe prowadzenie drużyna VG zdołała zniwelować dopiero przy stanie 14-14. Po chwili Szach-Mat ponownie wyszedł na prowadzenie, którego już nie oddał i wygrał drugiego seta. Ostatnia odsłona rywalizacji również nie zawiodła. Mimo, że w pewnym momencie Szach-Mat prowadził już 19-14 to po chwili na tablicy wyników było 19-19. Finalnie, szczęście w końcówce dopisało lepszym i gracze Dawida Kołodzieja cieszyli się z kompletu punktów.

BES-BLUM Kraken Team – Eko-Hurt 0-3 (15-21; 14-21; 7-21)

Przy okazji poprzedniego spotkania Eko-Hurtu pisaliśmy, że drużyna zaprezentowała się w taki sposób, że jeśli powtarzałaby to w kolejnych meczach to ponownie mielibyśmy materiał na zespół, który jest w stanie powalczyć o podium rozgrywek. Cóż, jesteśmy mądrzejsi o kolejny mecz, w którym ‘Hurtownicy’ zaprezentowali się świetnie, rozbijając swojego rywala. Owszem, rywal ten miał w poniedziałkowy wieczór swoje problemy. Na rozegraniu wystąpił nominalny libero, środkowy zagrał na przyjęciu. W drużynie debiutowało dwóch nowych graczy, ale do cholery. Eko-Hurt w jednym z setów rozbił ich do siedmiu. Co więcej, w trakcie całego spotkania nie było ani jednego momentu, w którym wydawać by się mogło, że Kraken jest w stanie zrobić swoim rywalom krzywdę. Jakkolwiek brutalnie nie zabrzmi to dla drużyny Ryszarda Nowaka. Rok, który minął od poprzedniego sezonu, w którym BES-BLUM występował pokazuje, jaki progres zanotowały inne drużyny. Podczas, gdy Kraken został w miejscu, pozostałe zespoły poszły do przodu. Nie chcemy rzecz jasna przekreślać BES-BLUM, jednak jeśli drużyna szybko nie poprawi swojej gry to może mieć problem z regularnym zdobywaniem punktów. Na koniec słówko o Eko-Hurcie. Zdaje się być oczywistym, że humory są wprost proporcjonalne do osiąganych wyników, jednak zdaje się, że gracze w białych koszulkach po koszmarnym poprzednim sezonie, odzyskali wreszcie radość z grania.

ACTIVNI Gdańsk – Niepokonani PKO Bank Polski 3-0 (23-21; 25-23; 21-13)

Miał być spacerek no i był, ale taki, na który jesteście wyciągnięci prosto z łóżka na kacu. Pisząc całkiem serio do spotkania przystępowały drużyny, które są na nieco innym etapie. Podczas, gdy ACTIVNI Gdańsk znają smak rywalizacji na zdecydowanie wyższym poziomie, na który chcą wrócić, drużyna PKO Bank Polski ma obecnie czas na swobodne poruszanie się po trzecioligowych parkietach. Trzeba przyznać, że w ostatnim czasie ‘Niepokonani’ nie mają z tym najmniejszego problemu. Początek meczu to trzypunktowe prowadzenie faworyzowanej drużyny (10-7). Z czasem coraz śmielej radzić zaczęli sobie gracze z sektora bankowego, którzy determinacją doprowadzili do wyrównania (15-15). Wyrównana gra miała miejsce do samego końca seta, w którym byliśmy świadkami gry na przewagi. Finalnie, set po ataku Jarosława Szmigielskiego oraz zagrywce Artura Kurkowskiego padł łupem ACTIVNYCH. Drugi set, podobnie jak pierwszy nie zawiódł nawet najbardziej wymagających kibiców. Po wyrównanej pierwszej części seta, na trzypunktowe prowadzenie wyszli ACTIVNI (16-13). Prowadzenie to nie trwało zbyt długo, bowiem PKO po chwili wyrównało (16-16). W końcówce, przed szansą wygrania seta stanęli Niepokonani. Pechowo dla nich w kluczowych momentach zabrakło mieszanki doświadczenia oraz szczęścia i to ACTIVNI wygrali tego seta 25-23. Ostatnia odsłona nie przyniosła już porównywalnych emocji. Co tu dużo mówić, ACTIVNI zagrali tak, jak można było od nich tego oczekiwać w poprzednich setach. Podsumowując – Niepokonani PKO Bank Polski mimo przegranej mogą być dumni ze swojej postawy. Ich rywale – ACTIVNI Gdańsk z kolei dostrzegli chyba, że aby wygrywać mecze, trzeba się troszkę napocić. Nawet w trzeciej lidze.

Letni Mental – Speednet 2 1-2 (20-22; 19-21; 21-19)

Wynik spotkania Letniego Mentala ze Speednetem pretenduje do miana największej niespodzianki poniedziałkowej serii gier, a kto wie, czy nie całego sezonu Jesień’21. Jeszcze w zapowiedzi pisaliśmy o tym, że Mentaliści w naszych oczach wyrastają na jednego z największych faworytów do podium rozgrywek. Cóż, po spotkaniu ze Speednetem te dywagacje można co jedynie rozbić o kant dupy. Letni Mental przegrywa spotkanie ze Speednetem i trzeba uczciwie przyznać, że była to w pełni zasłużona wygrana ‘Programistów’. Jedyne, czego mogą żałować gracze w różowych koszulkach to tego, że nie ogolili swoich rywali 3-0. Początek meczu rozpoczął się od prowadzenia (6-1) faworyzowanej drużyny ‘Mentalistów’. Z czasem, Speednet zaczął mozolnie odbudowywać stratę. Po ataku Łukasza Anyszkiewicza, ‘Różowi’ przegrywali zaledwie jednym punktem (12-13). Mimo to, w końcówce to Mental miał rywala na widelcu. Po punktowym ataku Marcina Jacyno, Letni Mental prowadził już 20-17, jednak, jak się później okazało, wynik ten nie wystarczył do wygrania seta. Co ciekawe, gracze w niebieskich koszulkach stracili trzy punkty z rzędu po atakach czy to w aut czy w siatkę. Gdybyśmy mieli stanąć kiedykolwiek przed plutonem egzekucyjnym i poprosić o ostatnie życzenie – byłoby nim to, aby strzelali ‘Mentaliści’. Finalnie, pierwszy set zakończył się punktowym blokiem wspomnianego wcześniej Łukasza Anyszkiewicza. Drugi set rozpoczął się od prowadzenia ‘Programistów’ (5-1). Z czasem gra się bardzo wyrównała i druga część seta toczyła się punkt za punkt. W końcówce, przy stanie 18-18, różnicę zrobił Daniel Kamiński, który zdobył dla Speednetu dwa oczka, by po chwili jego drużyna cieszyła się z wygrania kolejnego seta. Ostatnia odsłona była od samego początku bardzo wyrównana. W drugiej części seta – Mentaliści zdołali wyjść na prowadzenie (17-11) i pomimo nerwowej końcówki wygrać seta do 19.

ZCP Volley Gdańsk – Gonito Volley 3-0 (21-18; 21-13; 21-14)

Wiadomo, że chcąc awansować – drużyna ZCP Volley Gdańsk powinna patrzeć wyłącznie na siebie. Tyle teoria. Praktyka jest taka, że ZCP przystępowało do spotkania z Gonito z wiedzą, że ich potencjalny rywal w walce o awans do wyższej klasy rozgrywkowej (MPS Volley) stracił punkt z drużyną Volley Kiełpino. Oznaczało to mniej więcej tyle, że ZCP będzie przed spotkaniem z Gonito dodatkowo zmobilizowane. Niekiedy w sporcie bywa jednak tak, że bodziec mobilizujący staje się paraliżujący. Czy tak było w tym przypadku? Pewnie nie dowiemy się tego nigdy. Uważamy jednak, że pierwszy set był wypadkową kilku zdarzeń. Jednym z nich była z pewnością dobra forma Gonito. Pierwszy set od samego początku był bardzo wyrównany i musimy Wam przyznać szczerze, że nie dało się za cholerę wyczuć jakiejś większej różnicy w jakości gry obu drużyn. Owszem, ta objawiła się w decydującym momencie seta, w którym Volley zdobyło trzy punkty i wygrało 21-18. Jeśli mamy być szczerzy – z emocji to by było tyle. Drugi set rozpoczął się od pięciopunktowego prowadzenia ZCP (7-2), które okazało się być wystarczające do tego, by spokojnie kontrolować przebieg gry. Kto wie, czy dorobek punktowy Gonito nie byłby lepszy, gdyby nie spora liczba zepsutych zagrywek. Trzeci set był wyrównany do połowy. Sytuacja zmieniła się mniej więcej w momencie, w którym na czystej siatce po genialnej sypie Jakuba Kłobuckiego skończył Daniel Koska (11-10). Od tego momentu Volley zdobył cztery punkty z rzędu, które ‘zabiły mecz’ i finalnie wygrał trzecie spotkanie, zdobywając przy tym komplet punktów.

Hydra TSS Gdańsk – Prometheus 2-1 (18-21; 21-17; 21-9)

Debiutującą w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta Hydrę TSS Gdańsk czekało na początek bardzo wymagające zadanie, jakim bez wątpienia był mecz z drużyną Prometheus. Wszystko za sprawą tego, że drużyna Mykoli Pocheniuka wielokrotnie udowodniła, że jest w stanie nawiązać równorzędną walkę nawet wtedy, kiedy ich rywal jest z teoretycznie wyższej półki. Tak też anonsowaliśmy poniedziałkowe spotkanie. W zapowiedzi przedmeczowej to właśnie drużynę Sławka Kudyby wskazywaliśmy jako tę, która ma większe szanse na zwycięstwo. Naszych rozważań zupełnie nie potwierdził pierwszy set. Ten rozpoczął się od wyrównanej walki punkt za punkt. Walka ta zaprowadziła nas do samej końcówki, w której gracze z Ukrainy zdołali wyjść na trzypunktowe prowadzenie (18-15). Straty w końcówce próbowali zniwelować jeszcze Mateusz Grabowski czy Kacper Wesołowski, ale finalnie to zawodnicy w niebieskich koszulkach cieszyli się z wygrania pierwszego seta. Drugi set rozpoczął się dla Prometheusa w wymarzony sposób (od prowadzenia 5-1). W drugiej części partii, po dwóch atakach z rzędu kapitana drużyny – Prometheus prowadził już (15-10) i zdawało się, że po chwili będzie cieszył się z wygranej meczu. Nieco inny plan na poniedziałkowy wieczór miał Daniel Gierszewski, który zdobył dla Hydry cztery punkty i walnie przyczynił się do odwrócenia losów spotkania. Ostatecznie Hydra wygrała tę partię do 17. Trzeci set był kontynuacją spadku formy Prometheusa. W trzeciej odsłonie gracze w niebieskich trykotach nie byli w stanie nawiązać równorzędnej walki z rozpędzoną maszyną w złotych strojach. Ostatecznie Hydra wygrała seta do 9, a cały mecz 2-1.

Trójmiejska Strefa Szkód – Speednet 1-2 (22-20; 20-22; 18-21)

Przed spotkaniem pisaliśmy o tym, że drużyna Mateusza Woźniaka ma ze Speednetem rachunki do wyrównania. W końcówce poprzedniego sezonu Trójmiejska Strefa Szkód (dawniej Tufi Team) miała szansę na wskoczenie rzutem na taśmę na podium rozgrywek. Po dotkliwej porażce ze Speednetem nie dość, że nie wskoczyli na podium to spadli na piąte miejsce. Poniedziałkowe spotkanie nie było ważne wyłącznie dla TSS-u. Ich rywale – Speednet z niecierpliwością oczekiwali na kolejny mecz w sezonie Jesień’21. Wszystko za sprawą tego, że chcieli jak najszybciej zapomnieć o porażce z Epo-Project. Poniedziałkowy mecz przeciwko Trójmiejskiej Strefie Szkód nie zaczął się dla ‘Różowych’ w wymarzony sposób. Po chwili od pierwszego gwizdka sędziego TSS prowadził (7-3), a następnie (12-7). Mimo, że Speednetowi nie szło, nie sposób im odmówić woli walki i chęci odwrócenia losów rywalizacji. Dzięki temu, w końcówce Speednet zdołał doprowadzić do wyrównania (20-20), ale na atak oraz blok Piotra Watusa, kończącego pierwszego seta nie byli w stanie nic poradzić. Drugi set, dla odmiany zdecydowanie lepiej rozpoczęli gracze Marka Ogonowskiego (5-1). Po chwili gra się wyrównała (7-7) i o wygranej, podobnie jak w pierwszym secie, zadecydowała końcówka. Po grze na przewagi, lepsi tym razem okazali się gracze Speednetu. Ostatnia odsłona rywalizacji należała do Speednetu. Gracze w różowych koszulkach wypracowali sobie sporą zaliczkę (15-10) i kontrolowali końcówkę partii. Podsumowując seta, nie sposób nie wspomnieć o Grzegorzu Gnatku, który zdobył dla swojej drużyny pięć bloków i niewykluczone, że będzie się śnił swoim rywalom po nocach.

One comment

Join the Conversation

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.