Za nami czwartkowa seria gier, po której kilka z drużyn zakończyło zmagania w sezonie Jesień’21. W pierwszej lidze, po imponującym zwycięstwie z będącą na fali ekipą Sprężystokopytnych, utrzymanie zapewniła sobie drużyna AVOCADO friends. To sprawiło z kolei, że ‘Niebieskich’ w tabeli przeskoczyła ekipa Epo-Project. Zapraszamy na podsumowanie
Bombardierzy – Craftvena 2-1 (21-15; 16-21; 21-10)
W ostatnim meczu ligowym w sezonie Jesień’21 obie drużyny musiały grać w osłabionym składzie. Z pewnością na taki stan rzeczy wpłynęło to, że wielu graczy, w związku ze świętem, zaplanowało sobie urlopy. W zapowiedzi przedmeczowej wskazywaliśmy, że to Bombardierzy będą faworytem spotkania. Już w pierwszym secie, drużyna nieobecnego w czwartkowy wieczór – Dawida Piankowskiego pokazała, która z ekip jest faworytem spotkania. Chwilę po pierwszym gwizdku sędziego, Bombardierzy objęli prowadzenie 6-2. Kilkupunktowa przewaga wypracowana na początku seta pozwoliła Bombardierom trzymać swoich rywali na bezpieczny dystans i spokojnie wygrać do 15. Losy rywalizacji zmieniły się w drugiej odsłonie. W drużynie Craftveny coraz lepiej wyglądała współpraca rozgrywającego – Krzysztofa Lewandowskiego z kolegami z drużyny. To zaowocowało tym, że to ‘Rzemieślnicy’ szybko objęli prowadzenie w secie 6-1, a następnie przez większość partii kontrolowali poczynania na boisku. O zwycięstwie w meczu musiał zadecydować trzeci set. Do niego, drużyna Bombardierów przystąpiła w osłabionym składzie, na co wpływ miała kontuzja Rafała Wróblewskiego odniesiona pod koniec drugiej partii. Mimo tych przeciwności losu to właśnie mikstowy skład był stroną dominującą. Kiedy po ataku Krzysztofa Górznego, Bombardierzy objęli prowadzenie 10-4 stało się jasne, że krzywda im się w czwartkowy wieczór już nie stanie. Ostatecznie Bombardierzy po raz trzeci z rzędu ogrywają swoich przeciwników 2-1. Co ciekawe, tradycja dotycząca tego, że w bezpośrednim starciu obu drużyn dochodzi do podziału punktów została zachowana.
Sprężystokopytni & Kitku – AVOCADO friends 0-3 (17-21; 16-21; 14-21)
Ostatnie dni nie mogły się ułożyć lepiej dla Sprężystokopytnych & Kitku. Przypomnijmy, że ostatnie dwa spotkania ‘Niebieskich’ zakończyły się ich pewnymi wygranymi za komplet punktów. Szczególnie ważnym wydarzeniem było spotkanie z Epo-Project, po którym drużyna Kacpra Goszczyńskiego uciekła ze strefy spadkowej. W czwartkowy wieczór, Sprężystokopytni mieli również szansę na to, by uciec z miejsca barażowego. Wszystko, co musieli zrobić to wygrać za komplet punktów z AVOCADO. Przyznamy, że taki scenariusz wydawał nam się bardzo prawdopodobny. Wszystko za sprawą tego, że ‘Niebiescy’ byli ewidentnie na fali. Avocado friends z kolei przystępowało do spotkania po porażce z Volley Gdańsk. Gdy zebraliśmy to do kupy wychodziło na to, że to Sprężystokopytni mogą wygrać mecz. Zupełnie inny plan na wieczór mieli ‘Weganie’. Mimo tego, po wyrównanym początku (6-6) to Sprężystokopytni & Kitku wyszli na dość znaczące prowadzenie (13-8). Pomimo pięciopunktowego prowadzenia w stosunkowo późnej fazie seta, w ich grze coś się zacięło. Chwilę słabości rywali błyskawicznie wykorzystali ‘Weganie’, którzy po kilku punktach Miłosza Bazylińskiego czy Oleksandra Chapovskiya doprowadzili do stanu 16-16, a następnie objęli prowadzenie i wygrali partię do 17. Z pewnością wypuszczenie zwycięstwa z rąk, bo tak trzeba określić to, co wydarzyło się w pierwszej odsłonie, nie podziałało dobrze na drużyna Kacpra Goszczyńskiego. W efekcie tego w drugiej, a następnie w trzeciej partii, nie byli w stanie nawiązać równorzędnej walki z ‘Weganami’, dzięki czemu ci drudzy zapewnili sobie utrzymanie w elicie. Brawo!
Allsix by Decathlon – BES-BLUM Nieloty 1-2 (11-21; 18-21; 22-20)
Mimo, że dwa tygodnie temu niemal wszyscy byli przekonani o tym, że Decathlon nie stawi się na meczu ci, pomimo powszechnie znanych problemów kadrowych się pojawili i co więcej, zagrali bardzo dobre spotkanie. Zanim jednak gracze z ulicy Kartuskiej się rozegrali, na parkiecie rządziła jedna drużyna – BES-BLUM Nieloty. Po wyrównanym początku 5-5 to Nieloty przejęły inicjatywę. Po chwili na tablicy wyników mieliśmy już 12-6 i w zasadzie emocje w pierwszej partii były już zakończone. Zdecydowanie ciekawiej zaczęło się robić od drugiego seta. Po wyrównanym początku (7-7) to Decathlon po dwóch blokach z rzędu Kamila Durnakowskiego wyszedł na trzypunktowe prowadzenie (10-7). Po chwili jednak Nieloty zdołały doprowadzić do wyrównania 13-13 i po chwili po skutecznym ataku oraz zagrywce Mateusza Polowca objęli prowadzenie 17-14. Trzypunktowa zaliczka wystarczyła do tego, by wygrać tę partię i w konsekwencji cały mecz. Taki wynik, o czym pisaliśmy już w zapowiedziach gwarantował Nielotom utrzymanie. To z kolei sprawiło, że ich koncentracja w trzecim secie nieco spadła. Nie ma co jednak umniejszać drużynie Allsix by Decathlon, która zagrała bardzo dobrą partię. Z perspektywy czasu, ekipa może żałować, że tak to się wszystko potoczyło. Gdyby nie problemy kadrowo-organizacyjne to z taką grą, jaką zaprezentowali w trzeciej odsłonie z Nielotami, mogliby się spokojnie utrzymać. Fakty są jednak takie, że po sezonie w drugiej lidze, Allsix by Decathlon spada do trzeciej.
Dziki Wejherowo – Prometheus 0-3 (20-22; 27-29; 19-21)
Dość niespodziewanie, spotkanie pomiędzy Dzikami Wejherowo a Prometheusem stało się najciekawszym meczem rozgrywanym w czwartkowy wieczór. Wystarczy szybki rzut okiem na rozkład punktów w poszczególnych setach, aby domyślić się, jak ciekawe widowisko oglądaliśmy. Do spotkania drużyna Prometheus przystępowała już w szerszym składzie niż miało to miejsce w środowy wieczór z Oliwą. Początek spotkania z Dzikami rozpoczął się idealnie dla ekipy zza Buga. Przewaga 7-1 wypracowana na początku seta zdawała się być wystarczającą do tego, by spokojnie wygrać tę partię. Z czasem jednak Dziki zaczęły konsekwentnie gonić swoich rywali i sztuka ta udała się po ataku niezawodnego Adama Śliwińskiego, po którym był remis po 16-16. Od tego momentu do samego końca mieliśmy wyrównaną walkę, którą na swoją korzyść, po walce na przewagi rozstrzygnęli gracze w niebieskich koszulkach. Drugi set przejdzie do historii najciekawszych partii w historii Siatkarskiej Ligi Trójmiasta. Wpływ na taki stan rzeczy ma gra na przewagi, która trwała do stanu 29-27 dla Prometheusa. Co ciekawe, w trakcie seta żadna z drużyn nie zdołała choćby na chwilę wypracować sobie trzypunktowej zaliczki. Ostatnia odsłona, a jakżeby inaczej, również była bardzo wyrównana i emocjonująca. Finalnie partię tę wygrali gracze Mykoli Pocheniuka i dzięki kompletowi oczek wskoczyli oni na ósme miejsce w ligowej tabeli, dzięki czemu perspektywa na obecny sezon jest już zupełnie inna.
Bombardierzy – Activni Gdańsk 0-3 (14-21; 14-21; 11-21)
Ligowe ostatki, dla obu drużyn przypadły na Dzień Niepodległości. Fakt ten postanowiło wykorzystać kilku kibiców Bombardierów, którzy zagrzewali swoją drużynę do tego stopnia, że więcej osób od tego, co dzieje się na samym parkiecie, obserwowało to, co dzieje się na trybunie. Skupiając się jednak na wydarzeniach sportowych to Bombardierzy do ostatniego spotkania w sezonie Jesień’21 przystąpili w pięcioro graczy. Wszystko za sprawą tego, że w końcówce meczu z Craftveną kontuzji kolana doznał Rafał Wróblewski. To z kolei sprawiło, że o wygraną z ACTIVNYMI zrobiło się jeszcze trudniej. Już na początku meczu, ACTIVNI zdołali wypracować sobie zaliczkę 6-1. Mimo tego, po chwili rywal wyrównał na 6-6, lecz był to krótkotrwały zryw. Po kilku skutecznych atakach Nazara Krutskevycha, ACTIVNI wyszli na prowadzenie 14-10 i nie forsując zbytnio tempa, dowieźli wygraną do końca. Drugi set rozpoczął się od prawdziwego show kapitana ACTIVNYCH, który po kapitalnej serii na zagrywce, wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie 8-2. Tak duża przewaga na początku seta zwiastowała, że nie będzie to zbyt wyrównana i emocjonująca potyczka. ACTIVNI, podobnie jak miało to miejsce w pierwszym secie, pewnie wygrali do 14. Jeszcze lepiej były drugoligowiec poradził sobie w trzecim secie. W pewnym momencie ACTIVNI prowadzili już (13-4) i w powietrzu unosił się charakterystyczny zapach ligowego wpier*olu. Finalnie, Bombardierzy zdołali uciułać kilka oczek więcej, przez co rozmiary porażki nie były aż tak dotkliwe.
BES-BLUM Kraken Team – Epo-Project 0-3 (14-21; 17-21; 11-21)
Pierwszoligowe szaleństwo w obecnym sezonie nie ma końca. Szczerze, to nie przypominamy sobie podobnych emocji na zakończenie sezonu. Mówimy tu rzecz jasna o grupie spadkowej. Jeszcze kilkanaście godzin temu pisaliśmy o tym, że do Żukowa wjechał kondukt pogrzebowy. Obecnie wygląda to tak, że ten pomylił chyba drogę, bowiem obecnie w Żukowie trwa… wesele. Jeśli dobrze kojarzymy to nieco ponad 2000 lat temu na świecie był gość, który również umarł, by po chwili zmartwychwstać. Epo-Project przez wiele osób było już skreślane i wytykane palcami jako ci, którzy za chwilę pierwszą ligę będą oglądać jedynie zza kotar, grając derby z Kiełpinem. Po czwartkowych spotkaniach sytuacja się zmieniła. Nie dość, że Epo-Project wygrało spotkanie i zdobyło przy tym komplet punktów to na dodatek, ich główny rywal w walce o utrzymanie – Sprężystokopytni & Kitku przegrał mecz z AVOCADO friends. Jako, że nic tak nie cieszy Polaka jak porażka bliźniego, w obozie Epo zapanował po czwartku ogromny entuzjazm. Obecnie sytuacja wygląda tak, że mają oni jeden punkt przewagi nad rywalem. Niestety dla siebie mają o wiele trudniejszych rywali, gdyż zmierzą się z AVOCADO. Sprężystokopytni & Kitku zmierzą się z kolei z… BES-BLUM Kraken Team. Co ciekawe w zapowiedzi przedmeczowej wskazywaliśmy na pierwszy mecz Krakena z Epo, w którym gracze z Żukowa stracili punkt, od czego zaczęły się ich problemy. Obecnie los Epo, ponownie leży w rękach graczy Ryszarda Nowaka.