MATCHDAY #27

Za nami poniedziałkowa – arcyciekawa seria gier. Na szczycie drugiej ligi doszło do dwóch pojedynków, które skoczyły się wynikami innymi, niż wskazywaliśmy w zapowiedziach. Beneficjentami poniedziałkowych spotkań były Dziki Wejherowo oraz Hydra Volleyball Team. W trzeciej lidze z kolei doszło do spotkania, po którym przełamała się ekipa Speednet 2. Zapraszamy na podsumowanie poniedziałkowej serii gier!

Port Gdańsk – DNV 3-0 (21-11; 21-8; 21-16)

W zapowiedzi przedmeczowej pisaliśmy, że z ligowej czołówki, to właśnie ‘Portowcy’ mają najkorzystniejszy terminarz. Do końca sezonu, drużynie z doków zostały bowiem spotkania z dziewiątą, jedenastą oraz czternastą siłą obecnego sezonu. Mimo to, gracze w granatowych koszulkach mieli świadomość, że może ich czekać dość wymagające spotkanie. Przypomnijmy, że DNV w obecnym sezonie zdołał zdobyć punkt z ACTIVNYMI, którzy przez długi czas byli uznawani za głównego faworyta do wygrania ligi. Poniedziałkowe spotkanie rozpoczęło się od prowadzenia Portu (10-5). Z czasem przewaga ekipy Arkadiusza Sojko nie topniała i finalnie Port zakończył seta wygraną do 11. Jeszcze lepiej gracze w granatowych trykotach poradzili sobie w drugim secie.  Początek środkowej partii to prowadzenie Portu 6-0. Zaliczka wypracowana na samym początku wystarczyła graczom Portu do tego, by spokojnie kontrolować przebieg gry. Ostatni rozdział poniedziałkowego meczu był nieco ciekawszy. Mimo to, podobnie jak miało to miejsce w dwóch pierwszych setach, Port zdołał zbudować sobie kilkupunktową zaliczkę (10-6). W dalszej części seta, faworyzowana ekipa utrzymywała 4-5 punktową przewagę i spokojnie wygrała tę partię do 16. Podsumowując poniedziałkowe spotkanie trzeba napisać, że ‘Portowcy’ zrealizowali swój plan w 100%. Z pewnością, w poniedziałkowy wieczór spodziewali się oni trudniejszej przeprawy, ale kiedy tylko wyczuli, że rywal nie stawia większego oporu, to fakt ten wykorzystali. Dzięki wygranej za komplet punktów, drużyna Port Gdańsk wskakuje na drugie miejsce w ligowej tabeli. Trzeba przy tym uczciwie zauważyć, że cztery drużyny, które również walczą o medale mają o jedno rozegrane spotkanie mniej.

ZCP Volley Gdańsk – AVOCADO friends 3-0 (21-13; 21-17; 23-21)

Za nami kolejne spotkanie grupy mistrzowskiej. Mimo że liczyliśmy na nieco większe emocję, to jednak nie możemy wyzbyć się wrażenia jakbyśmy chwilę temu, byli świadkami sparingowej gierki. Kto wie, być może wpływ na taki odbiór ma fakt, że drużyna ‘Wegan’ musiała radzić sobie w sześciu graczy. Ba, w związku z problemami kadrowymi, w drużynie AVOCADO występowało jednocześnie dwóch nominalnych libero. W pierwszym secie, będąca w świetnej dyspozycji w ostatnim czasie – drużyna ZCP, wzięła się do pracy i błyskawicznie objęła prowadzenie (13-6). Tak duża zaliczka, przez tak klasową drużynę jaką jest ZCP nie mogła zostać roztrwoniona. Po chwili ZCP wygrało tę partię ‘bez historii’ do 13. Drugi set, na całe szczęście był już nieco ciekawszy. W pewnym momencie na tablicy wyników było 16-10 dla graczy Przemysława Wawera. Z czasem, srebrni medaliści drugiej ligi nieco przysnęli, dzięki czemu ‘Weganie’ zbliżyli się na dwa oczka (19-17). Wzięty przez ZCP w porę czas przyniósł oczekiwany skutek i po chwili było 2-0 dla trzeciej siły obecnego sezonu. Ostatnia partia, biorąc pod uwagę dwa pierwsze sety, rozpoczęła się dość niespodziewanie, bo od prowadzenia ‘Wegan’ (11-8). Po dłuższej chwili, drużynie ZCP udało się doprowadzić jednak do wyrównania (17-17). W końcówce byliśmy świadkami walki ‘łeb w łeb’. Ostatecznie, drużynie ZCP udało się uniknąć scenariusza z rundy zasadniczej, w której mecz zakończył się podziałem punktów. Dzięki trzem oczkom, ZCP Volley Gdańsk wciąż liczy się w walce o srebrne medale. 

Swooshers – Speednet 2 0-3 (12-21; 6-21; 9-21)

Nie opadł jeszcze kurz po ubiegłotygodniowej sytuacji, w której mecz pomiędzy Niepokonanymi PKO Bank Polski a Chilli Amigos, zakończył się walkowerem, a w poniedziałek o mały włos mielibyśmy ‘powtórkę z rozrywki’. Wszystko za sprawą problemów kadrowych Swooshersów oraz…braku znajomości regulaminu. Kilka minut przed rozpoczęciem spotkania w szeregach biało-czarnych było zaledwie dwóch graczy. Z czasem na parkiecie zaczęli pojawiać się kolejni zawodnicy, ale jeden z nich, jak się później okazało nie był wpisany na listę zawodników. Aby nowy gracz w Swooshersach ‘nie pocałował klamki’, gracze ostatniej siły ligi sondowali między sobą czy dopuścić do walkowera przy jednoczesnej grze sprawcy całego zamieszania. Ostatecznie, po długim namyśle Swooshers zagrało bez wspomnianego zawodnika. Już przed meczem było wiadomo, że to ‘Programiści’ są dość wyraźnym faworytem starcia. Od początku meczu, podopieczni Marka Ogonowskiego starali się to udowodnić i po nerwowym początku, ‘Programiści’ objęli prowadzenie 10-4. W końcówce, po ataku Piotra Przywieczerskiego, Speednet miał pierwszą piłkę setową (20-9). W samej końcówce, Swooshersom udało się zdobyć trzy oczka, przez co wynik nie był taki zły. Niestety dla ekipy Nike Poland, kolejne odsłony to dość wysokie porażki. Co ciekawe, ekipa Swooshers w wielu fragmentach wyglądała naprawdę dobrze. Obie drużyny popisywały się czasami długimi wymianami oraz efektownymi obronami. Kibice zgromadzeni na trybunach dość często to doceniali i oklaskiwali czy to swoich graczy czy przeciwników. Finalnie druga partia zakończyła się zwycięstwem Speednetu do 6. Ostatni set to potwierdzenie różnicy pomiędzy obiema drużynami. Po dobrej grze, Speednet cieszył się z wygrania trzeciego seta (21-9) i całego meczu 3-0. Ostatnio po komplet punktów, ekipa ‘Programistów’ sięgnęła 7 września 2020 r., kiedy pokonała Niepokonanych PKO Bank Polski. Dodatkowo, poniedziałkowy mecz zakończył się dziesiątym zwycięstwem ‘Programistów’ w historii Siatkarskiej Ligi Trójmiasta. Oby na kolejną ‘dyszkę’ nie trzeba było czekać tak długo.

BH Rent MiszMasz – Prometheus 0-3 (20-22; 17-21; 18-21)

Umówmy się – nawet gdyby BH Rent MiszMasz usilnie chciał powtórzyć wyniki z poprzedniego sezonu – to by się nie udało. Nie wiemy nawet jakim cudem, ale obecny sezon jest łudząco podobny do tego co widzieliśmy na jesień. Świetna passa na początku sezonu, a następnie wszystko w ryj. Ok, w poniedziałek MiszMasz zaprezentował się zdecydowanie lepiej niż w poprzednich spotkaniach, ale koniec końców – na ich kontach przybyło zero punktów. To z kolei oznacza, że na jeden mecz przed zakończeniem sezonu, ‘Hotelarze’ mają dwanaście oczek oraz jeden mecz do rozegrania. Czy wobec tego, MiszMasz jest nadal zagrożony spadkiem? W teorii tak. W praktyce z kolei jest to dość mało prawdopodobne. Powodów do optymizmu jednak nie ma zbyt dużo. Gracze Tomka Walaskowskiego w poniedziałkowy wieczór przegrali szóste spotkanie z rzędu. Względny spokój zawdzięczają temu, że ich rywale nie kwapią się zbytnio z próbą odmiany swojego losu. Czy w poniedziałkowy wieczór, MiszMasz mógł sięgnąć po punkty? Najbliżej realizacji celu było w pierwszym secie. Po ataku Ernesta Kurysta, MiszMasz prowadził w końcówce 19-18. Po chwili dwa punkty z rzędu zdobył jednak Yuriy Potiekhin i to Prometheus po chwili wygrał seta. W drugim i trzecim secie, Prometheus zdołał wypracować sobie kilkupunktową przewagę, dzięki czemu kontrolowali przebieg gry i nie mieli większych problemów z ograniem rywali. Finalnie mecz zakończył się wynikiem 3-0 dla graczy zza wschodniej granicy, dla której było to siódme zwycięstwo w sezonie Wiosna’22.

Dream Volley – Dziki Wejherowo 0-3 (19-21; 19-21; 13-21)

Jedno jest pewne. W poniedziałkowy wieczór, na boisku numer dwa byliśmy świadkami poziomu pierwszoligowego. Jeśli w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta znajdują się jeszcze tacy, którzy przebąkują o tym, jak drugoligowcy poradzą sobie w elicie – zapraszamy do obejrzenia spotkania na YouTube. To było prawdziwe święto siatkówki, w którym Dziki Wejherowo rozegrały najlepszy mecz w historii swoich występów. Co więcej, dzięki wygranej są już bardzo blisko tego, by awansować do elity. Jeśli by się tak stało, to Dziki Wejherowo stałyby się pierwszą drużyną, która pokonała drogę od trzeciej do pierwszej ligi. Wracając jednak do samego spotkania, mecz lepiej rozpoczęli ‘Marzyciele’ (9-7). Po chwili, dwoma blokami i atakiem popisał się Marcin Bryłkowski, po których to Dziki mogły cieszyć się z prowadzenia (15-11). Radość nie trwała jednak zbyt długo, bo po serii błędów graczy w niebieskich koszulkach, na tablicy wyników było po 16. W końcówce seta, drużynę Dzików do zwycięstwa ponieśli Kacper Chmielewski oraz wspomniany wcześniej Marcin Bryłkowski (21-19). Druga odsłona, po ataku Wojtka Kaszuby, rozpoczęła się od prowadzenia ‘Marzycieli’ (10-6). Z czasem w szaleńczą pogoń rzuciła się ekipa z Wejherowa, której udało się dogonić rywali przy stanie (15-15). Końcówka seta to wyrównana walka obu stron, w której nie brakowało jakości oraz świetnych wymian. Ostatecznie po błędach ‘Marzycieli’, do których doszło w końcówce, partię wygrali Dziki (21-19). Po porażce w dwóch pierwszych setach, drużyna ‘Marzycieli’ nie zdołała się już podnieść i w trzecim secie, dość gładko przegrała do 13. Mimo to, kwestia awansu do elity wciąż pozostaje w ich rękach.

Hydra Volleyball Team – Beemka Volley 2-1 (14-21; 21-15; 21-13)

Dla jednej z 2 niepokonanych, spośród 38 drużyn występujących w sezonie Wiosna’22, był to jedenasty mecz w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta. Redakcja oraz Eksperci wskazywali, że BEemka w poniedziałkowy wieczór, sięgnie po kolejne zwycięstwo. Na drodze ‘Zmotoryzowanych’ stała tego wieczoru ‘Bestia’, która przegrała co prawda pierwszą bitwę, ale finalnie wyszła zwycięsko z tego pojedynku. Dzięki wygranej, Hydra wciąż liczy się w walce o podium rozgrywek. Do końca sezonu, gracze w złotych strojach mają dwa spotkania. Oznacza to, że do podniesienia z boiska zostało sześć punktów. Biorąc pod uwagę fakt, że w czołówce dojdzie do bezpośredniego starcia, szansę drużyny Sławomira Kudyby urosły. Jeśli chodzi o BEemkę to sami nie wiemy co napisać. W obecnym sezonie drużyna wygrała 10 z 11 spotkań i co by nie mówić – jest to wynik imponujący. Problem zaczyna się wtedy, kiedy skupimy się na grze BEemki. Owszem, mamy świadomość tego, że te słowa mogą się szybko zestarzeć, ale obecnie z czterech drużyn zajmujące czołowe lokaty w drugiej lidze, to BEemka prezentuje się najgorzej. Nie chcemy, aby zostało to odebrane źle przez graczy Hydry. Oni w poniedziałkowy wieczór wykonali kawał dobrej roboty i jako pierwsza drużyna pokonała faworyzowanych rywali. Mimo wszystko trudno nie zauważyć, że na tą porażkę zanosiło się od długiego czasu. Trafienie w tej formie na ‘Bestię’ musiało się zakończyć w ten sposób. Przed kapitanem drużyny – Danielem Podgórskim kilka dni, w których trzeba się zastanowić nad tym, co zrobić by odmienić grę drużyny. Bo to, że coś zrobić trzeba, ma chyba świadomość każdy gracz, który przywdział w poniedziałek biało-niebieskie stroje.

Zmieszani – Oliwa Team 0-3 (19-21; 17-21; 17-21)

Ze spotkaniem, do którego doszło po godzinie 21:00, obie drużyny wiązały wielkie nadzieje. Przegrana dość mocno komplikowałaby bowiem sytuację czy to Zmieszanych, czy Oliwy. Oczywiście zgodnie z tym o czym napisaliśmy w zapowiedzi, w zdecydowanie lepszej sytuacji była Oliwa. W poniedziałkowy wieczór, wygrywając za komplet punktów, gracze z serca Gdańska zapewnili sobie utrzymanie w lidze. Owszem, wciąż są matematyczne szansę na to by było inaczej, ale bez jaj – to się nie wydarzy. Po poniedziałkowym zwycięstwie jedno jest na 100% pewne. Oliwa Team zakończy sezon przed Zmieszanymi i trzeba powiedzieć, że dość gładko przyszło im udowodnienie w bezpośredniej konfrontacji, która z drużyn jest lepsza. W meczu były co prawda momenty, w których można było pomyśleć, że Zmieszani są w stanie wywalczyć punkty. Najlepiej, gracze Edyty Woźny wyglądali w połowie pierwszego seta, kiedy prowadzili 14-12. Z czasem odpalił się jednak Maciej Tyryłło, który wybił Zmieszanym punkt z głowy. W drugim secie był moment, w którym na tablicy wyników było po 15. Był to jednak moment, w którym Oliwa postanowiła zakasać rękawy, po czym spokojnie wygrała partię do 17. Nie inaczej było i w trzeciej odsłonie. Tu dla odmiany, Oliwa objęła prowadzenie w pierwszej części seta (13-7) i spokojnie kontrolowała przebieg gry. Kolejna – dziewiąta już porażka Zmieszanych w sezonie Wiosna’22, bardzo komplikuje ich i tak nieciekawą sytuację. Biorąc pod uwagę fakt, że zostały im dwa mecze w tym jeden z groźnymi Nielotami – musiałby się chyba wydarzyć cud, aby mistrz trzeciej ligi się utrzymał.

Merkury – Volley Gdańsk 2-1 (21-13; 19-21; 21-18)

W zapowiedzi przedmeczowej zastanawialiśmy się, jaka będzie przewaga Merkurego nad wiceliderem – drużyną CTO Volley. Strata punktów w meczu z Volley Gdańsk, przybliżała CTO do tego, by ci wciąż liczyli się w walce o mistrzowską koronę. Początek meczu musiał ‘Pomarańczowych’ nieźle rozczarować. Merkury grał szybko, mądrze, skutecznie a na dodatek popełniał mało błędów własnych. W efekcie po kilku punktach Wojciecha Małeckiego oraz Mikołaja Rochny, objęli prowadzenie z Volleyem 10-5. Pięciopunktowa zalicza wypracowana w pierwszej części seta, wystarczyła do tego, by Merkury spokojnie kontrolował przebieg seta i wygrał go do 13. Druga odsłona była już zdecydowanie inna. W połowie partii wydawało się, że obecny mistrz SL3 za chwilę sięgnie po drugi punkt w meczu (13-11). Niestety dla nich, po chwili zaczęli popełniać sporo błędów, które wyprowadziły ‘żółto-czarnych’ na prowadzenie (15-14). Końcówka seta to wyrównana walka obu stron. W końcówce szale zwycięstwa na korzyść Volleya przechylił środkowy – Michał Mysłowski oraz atakujący – Kuba Firszt (21-19). Przed trzecim setem było jasne, że chcąc utrzymać bezpieczny dystans nad wiceliderem, Merkury musi wygrać ostatnią partię. Przez długi czas, gracze Piotra Peplińskiego zdawali się realizować swój cel (15-10). Z czasem, obecny lider zaczął popełniać jednak wiele błędów. Po kolejnym dotknięciu siatki, przewaga Merkurego stopniała w końcówce do zaledwie jednego punktu (18-17). Mimo tarapatów, które zdawały się nadciągać, Merkury zdołał w końcówce zdobyć kilka punktów i finalnie wygrać mecz.

Dziki Wejherowo – Prometheus 2-1 (22-20; 17-21; 21-13)

Dawno nie widzieliśmy tak szczęśliwych Dzików, jak po meczu z Dream Volley. Nie ma się temu co zbytnio dziwić. Gracze z Wejherowa ograli bowiem lidera rozgrywek i dokonali tego w bardzo dobrym stylu. Dodatkowo po meczu z ‘Marzycielami’, to właśnie oni stali się najpoważniejszym kandydatem do mistrzowskiej korony. Wszystko co wystarczyło zrobić, to wygrać dwa kolejne spotkania za komplet punktów. Przypomnijmy, że rywalami ‘Dzikusów’ na finiszu rozgrywek miały być drużyny Prometheus oraz Oliwa Team. Gdyby w tych dwóch spotkaniach Dziki sięgnęły po komplet punktów to z dużą dozą prawdopodobieństwa wygraliby ligę. Czy wobec tego, coś mogło pójść nie tak? Oczywiście, że tak. Witajcie w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta. Po kapitalnym spotkaniu z Dream Volley, Dziki miały rozprawić się gładko z Prometheusem. Zadanie to nie wydawało się nadzwyczajnie trudne. Prometheus po raz kolejny borykał się z problemami kadrowymi. Mimo to, gracze zza wschodniej granicy zagrali świetne spotkanie. Już w pierwszym secie zdołali poważnie wystraszyć swoich przeciwników. Po bloku Antona Hukasova, Prometheus prowadził 20-18 i stanął przed ogromną szansą na wygranie seta. Po ataku Mikołaja Nowaka oraz zagrywce Kacpra Chmielewskiego, Dzikom udało się wrócić do gry (20-20) i finalnie wygrać tę partię. Czy udało im się również wyciągnąć wnioski? No niekoniecznie. W drugim secie Prometheus objął prowadzenie 14-10. Mimo że gracze z Wejherowa starali się zminimalizować stratę to po chwili Prometheus wygrał tę partię 21-17 i doprowadził do wyrównania w setach. Ostatnia odsłona wyglądała tak, jak miał zdaniem Dzików wyglądać cały mecz. Gracze z Wejherowa grali bowiem dobrą siatkówkę, przy której ich rywale nie mieli zbyt dużo do powiedzenia. Finalnie mecz zakończył się wynikiem 2-1 dla Dzików, który wydłużył im nieco drogę do elity.

Start a Conversation

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.