Za nami środowa seria gier. Prawdziwą furorę w końcówce sezonu zrobiła drużyna Sprężystokopytnych, która po pewnej wygranej z Epo-Project jest bardzo bliska tego, by utrzymać się w elicie. W drugiej lidze kolejne, jedenaste już spotkanie za komplet punktów wygrała drużyna CTO. Zapraszamy na podsumowanie!
Team Spontan – CTO Volley 0-3 (16-21; 12-21; 19-21)
W zapowiedzi przedmeczowej wskazywaliśmy na to, że CTO Volley może mieć we wtorkowy wieczór problemy kadrowe. Nasze przeczucie tym razem nie zawiodło. Po raz pierwszy gracze z Malborka wystąpili w spotkaniu gołą szóstką. To z kolei sprawiło, że kilku zawodników musiało wystąpić na nietypowych dla siebie pozycjach. Z drugiej strony, posiadając takie indywidualności w składzie i tak byli zdecydowanym faworytem spotkania, co udowodnili zresztą w pierwszym i drugim secie. Początek meczu rozpoczął się od wyrównanej walki, po której na tablicy wyników pojawiło się 12-12. W tym momencie pomyśleliśmy, że szumne zapowiedzi kapitana Spontana na facebooku jakoby CTO miało stracić w środę punkt nie muszą być abstrakcją. Mimo tego, w dalszej części seta jakość CTO sprawiła, że drużyna odjechała swoim rywalom i wygrała do 16. W drugim secie widzieliśmy to, co obserwowaliśmy przez dziesięć poprzednich spotkań. CTO w tej partii nie pozostawiło złudzeń, która z drużyn za chwilę będzie występowała w wyższej klasie rozgrywkowej. Szybka wygrana do 12 i obie ekipy mogły przygotowywać się do ostatniego seta. Ten, ku zaskoczeniu osób przyglądających się spotkaniu, był ciekawym widowiskiem. Mimo, że w pewnym momencie po skutecznym bloku Macieja Szymuli CTO prowadziło już 13-8 to z czasem w ich poczynania wkradł się element dekoncentracji. Ten sprawił, że po chwili mieliśmy remis 14-14, a następnie 17-17. W końcówce zdecydowanie większe doświadczenie drużyny CTO sprawiło, że to oni wygrali tę partię do 19. Trzeba jednak przyznać, że ‘Spontaniczni’ na tle mocarnego rywala zaprezentowali się godnie.
DNV S*M*A*S*H – Letni Mental 1-2 (16-21; 15-21; 27-25)
Po poniedziałkowej porażce, odniesionej w meczu ze Speednetem, drużyna DNV S*M*A*S*H miała ostatnią okazję na to, by w obecnym sezonie podreperować swój dorobek punktowy. Przypomnijmy, że przed rozpoczęciem meczu z ‘Mentalistami’ na koncie drużyny DNV były trzy oczka. Jeśli weźmiemy pod uwagę wynik ‘wykręcony’ w poprzednim sezonie (5 punktów) to aby wyrównać do osiągnięć z wiosny, drużyna DNV musiałaby wygrać z Letnim co najmniej 2-1. Początek meczu rozpoczął się od niezwykle wyrównanej walki ‘punkt za punkt’. Wyrównana rywalizacja trwała do stanu (14-14). Po tym momencie i ataku Marcina Jacyno, drużyna ‘Mentalistów’ wyszła na dwupunktowe prowadzenie (17-15) i po chwili cieszyła się z wygranej pierwszego seta. Drugi set to istna powtórka tego pierwszego. Wyrównana walka do pewnego momentu (8-8), po którym nastąpił odjazd graczy w niebieskich koszulkach. Ostatni set był zarazem ostatnią szansą na poprawienie dorobku punktowego przed drużynę DNV w sezonie Jesień’21. Szansę tę, gracze w białych koszulkach wykorzystali w najlepszy możliwy sposób. Już na początku trzeciej partii objęli oni prowadzenie (7-2). Z czasem, po sporej liczbie błędów własnych, ich przewaga zaczęła topnieć aż do momentu, w którym na tablicy wyników pojawił się remis (13-13). Mimo niekorzystnego, zdawałoby się scenariusza, drużyna DNV zdołała jednak przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Kto wie, jak potoczyłby się trzeci set gdyby nie kontuzja stawu skokowego, której nabawił się Kamil Żukowski.
BH Rent MiszMasz – Volley Kiełpino 2-1 (21-15; 17-21; 21-16)
Spotkanie BH Rent MiszMasz z Volley Kiełpino było dla obu drużyn jednym z najważniejszych w historii Siatkarskiej Ligi Trójmiasta. Nie jest bowiem tajemnicą, że przed środowym spotkaniem, sytuacja obu drużyn zdawała się być gorsza niż można było by przypuszczać w najczarniejszych snach. W związku z tym, przed bezpośrednią rywalizacją, obie drużyny upatrywały swojej szansy na ucieczkę ze strefy zagrożonej spadkiem. W lepszej sytuacji byli rzecz jasna ‘Hotelarze’, którzy mieli nad Volleyem przewagę trzech punktów. To mogło się zmienić, ponieważ podopieczni Fabiana Polita mieli o jedno spotkanie rozegrane mniej. Ponadto, gdyby wygrali w środę z MiszMaszem, zdobywając przy tym komplet punktów to zrównaliby się oni swoim dorobkiem. Na papierze wszystko wyglądało świetnie. Co ciekawe, na najważniejszy mecz w sezonie drużyna z Kiełpina dotarła… spóźniona. Początek pierwszego seta był dość wyrównany (7-7). Pierwsi na prowadzenie wyszli ‘Hotelarze’. Po dwóch atakach Mateusza Berbeki oraz rozgrywającego Ernesta Kurysa prowadzili oni już 10-7. Zaliczka wypracowana w połowie seta wystarczyła do tego, by dość spokojnie wygrać pierwszą partię do 15. Druga odsłona należała jednak do graczy Fabiana Polita. Znająca stawkę drużyna z Kiełpina rozpoczęła kapitanie drugą odsłonę. Po chwili od gwizdka sędziego prowadzili już 4-1. Mimo lepszego początku, z czasem pozwolili na to, by rywale doprowadzili do wyrównania (10-10), ale po bardzo dobrej serii na zagrywce Andrzeja Pipki, Volley Kiełpino wyszedł ponownie na prowadzenie (15-11), którego tym razem już nie wypuścił. To oznaczało, że o tym, która z drużyn być może w konsekwencji porażki spadnie do trzeciej ligi, zadecydował trzeci set. Ten rozpoczął się od stanu 5-5. Po chwili, na czteropunktowe prowadzenie (10-6) ekipę MiszMasz wyprowadził kapitan tej drużyny – Tomasz Walaskowski. Od tego momentu, do samego końca ‘Hotelarze’ kontrolowali przebieg seta, którego wygrali do 16.
BH Rent MiszMasz – Dziki Wejherowo 1-2 (9-21; 21-18; 12-21)
Po jednej z najważniejszych wygranych w ostatnim czasie, drużyna BH Rent MiszMasz przystępowała do ostatniego spotkania w sezonie Jesień’21 w bardzo dobrych nastrojach. Trudno bowiem wyobrazić sobie scenariusz, w którym mieliby obecnie spaść do trzeciej ligi. Wydaje się, że w najgorszym scenariuszu mogą oni wystąpić w meczu barażowym. Wracając jednak do spotkania z Dzikami Wejherowo to rozpoczęło się ono dla ‘Hotelarzy’ bardzo rozczarowująco. To gracze z Wejherowa od początku meczu objęli wysokie prowadzenie. Po dwóch punktach z rzędu Mateusza Węgrzynowskiego, Dziki prowadziły już 9-4. To z kolei zwiastowało, że w partii tej nie zobaczymy już większych emocji. Mówiąc wprost – ‘Hotelarze’ na tego seta w ogóle nie dojechali, a w konsekwencji zaliczyli konkretny łomot. Drugi set zrekompensował nam nudy zaserwowane przez obie drużyny w pierwszej partii. Dziczyzna od początku miała problemy, przez co to ‘Hotelarze’ wyszli na prowadzenie 7-3. Mimo, że przez pewien moment utrzymywali oni czteropunktową przewagę to po chwili Dziki zdołały wyrównać (11-11). W dalszej części seta mieliśmy wyrównaną walkę, która zakończyła się happy-endem dla MiszMaszu. Punkt ten ma ogromne znaczenie dla układu tabeli. W raju drużyna Tomka Walaskowskiego byłaby, gdyby wygrała ostatnia partię, jednak Dziki Wejherowo były w tym secie stroną absolutnie dominującą.
AVOCADO friends – Volley Gdańsk 1-2 (16-21; 19-21; 21-17)
Godziny spędzone nad analizą straconych punktów. Szukanie przyczyn słabszej dyspozycji. Wzmożone treningi. Do tej pory Volley Gdańsk nie do końca znał przyczyny słabszej dyspozycji, która zaprowadziła ich do grupy spadkowej. Piszemy o tym teraz, bowiem jak się okazuje, w końcu to rozgryźliśmy. Wtedy, kiedy w konfrontacji z AVOCADO stawialiśmy na ‘żółto-czarnych’, wygrywali ‘Weganie’. Kiedy, przed środowym spotkaniem jak jeden mąż stawialiśmy na AVOCADO, wygrała ekipa trzykrotnych mistrzów SL3. Wszystko sprowadza się do tego, że ‘żółto-czarni’ wolą jak to ich rywala stawia się w roli faworyta. Wtedy gra im się łatwiej, prościej i przyjemniej, co udowodnili już w pierwszym secie. Ten rozpoczął się co prawda od prowadzenia AVOCADO, ale z czasem, mądrze grająca ekipa ‘żółto-czarnych’ dogoniła swoich rywali, a następnie wykorzystała ich problemy w przyjęciu i wyszła na prowadzenie (18-15), a następnie wygrała seta. Druga odsłona była bardziej emocjonująca. W niej, wyrównana gra toczyła się od samego początku. Wyrównany bój zaprowadził nas do momentu, w którym na tablicy wyników było 15-15. Końcówka seta, mimo problemów z przyjęciem, ponownie należała do Volley Gdańsk, który wygrał do 19. Ostatni set rozpoczął się od prowadzenia ‘Wegan’, którzy wciąż nie mogą być pewni utrzymania (7-2). Wypracowana już na początku seta zaliczka sprawiła, że ‘Weganie’ nie oddali jej do samego końca. Groźnie zrobiło się co prawda pod koniec seta, w którym Volley zdołał doprowadzić do zaledwie jednopunktowej straty, ale finalnie partię wygrała drużyna Arkadiusza Kozłowskiego.
Team Looz – Chilli Amigos 3-0 (21-17; 21-10; 21-14)
Z dużej chmury mały deszcz. Miała być ostra papryczka habanero, a dostaliśmy jakąś popierdółkę w zalewie octowej z Dawtony. Tak, po samym spotkaniu spodziewaliśmy się zdecydowanie więcej. Przypomnijmy, że w pierwszym meczu obu drużyn w obecnym sezonie, do którego doszło 30 września, Chilli Amigos zaprezentowało się o niebo lepiej niż miało to miejsce w środowy wieczór. Przypomnijmy, że pod koniec września byli oni w stanie ugrać z Team Looz punkty. Właśnie na taki scenariusz w środowy wieczór liczyli Zmieszani. Wygrana Team Looz za komplet punktów oznacza, że aby wygrać ligę, drużyna Edyty Woźny musi wygrać z Chilli za komplet punktów. Zanim jednak przejdziemy do rozważań na temat tego spotkania skupmy się na środowej rywalizacji. Tę od początku do samego końca kontrolowali gracze w czarnych trykotach. O ile w pierwszym secie ‘Amigos’ nawiązali na swój sposób walkę, tak w drugim i trzecim secie była to walka, jakiej oglądać nie chcemy. Walka, w której klasowy osiłek obija ryja niezbyt kumającemu sztuki walki kujonowi z pierwszej ławki. Ogromna dysproporcja była widoczna szczególnie w drugim secie, w którym Team Looz wręcz zmiażdżyło swoich rywali. Podsumowując – w środowy wieczór drużyna Team Looz zrobiła wszystko w kierunku mistrzowskiego tytułu. Na to, czy im się to uda muszą poczekać jednak do przyszłego tygodnia. Jeśli Zmieszani stracą punkty z Chilli to właśnie Team Looz wygra trzecioligowe zmagania.
Oliwa Team – Prometheus 2-1 (21-19; 15-21; 21-19)
Ze wszystkich dziewięciu spotkań, do których doszło w środowy wieczór wydaje się, że pojedynek Oliwy z Prometheusem był tym, który toczył się o najmniejszą stawkę. Obie drużyny patrząc na tabelę miały zachowany względny spokój. Niezbyt wysoka ranga spotkania sprawiła, że Prometheus stawił się na spotkaniu… w pięciu graczy. Absencja kilku zawodników nie sprawiła jednak, że gracze zza wschodniej granicy oddaliby mecz bez walki. Już pierwszy set pokazał, że Oliwa z wygraną będzie miała spore ciężary. Mecz rozpoczął się od wyrównanej walki (7-7), w której żadna ze stron nie potrafiła zbudować sobie znacznej zaliczki. Walka punkt za punkt doprowadziła nas do stanu 19-19. W końcówce, więcej zimnej krwi zachowali gracze Oliwy, którzy wygrali seta do 19. W drugim secie to Prometheus był stroną dominującą. Na początku tej partii objęli oni prowadzenie… 7-1. Z czasem prowadzili już 14-6 i wydawało się, że nic interesującego się już nie wydarzy. W końcówce Oliwa zdołała odrobić kilka punktów straty, ale na zmianę oblicza seta było już za późno. Trzeci set, podobnie jak pierwszy był bardzo ciekawym widowiskiem. Przez większość partii to Oliwa miała inicjatywę. Pod koniec meczu, gracze Dawida Karpińskiego prowadzili już 17-11 i mimo późniejszych problemów zdołali wygrać seta do 19, a cały mecz 2-1.
Epo-Project – Sprężystokopytni & Kitku 0-3 (19-21; 17-21; 14-21)
To już pewne. Kondukt żałobny wkroczył do Żukowa. To jest wręcz niebywałe. Jak można było to spieprzyć Panowie? Mieliście wszystko do tego, by grać w grupie mistrzowskiej. Nie udało się, co było niespodzianką i rozczarowaniem, ale bez jaj. Spadek do drugiej ligi? Zapomnieliście już jak się gra w siatkówkę? Pal licho, jakbyście grali taką bryndzę od początku sezonu. Nie. Wy zagraliście na naprawdę wysokim poziomie, czym rozochociliście kibiców z Żukowa, którzy żyją Waszymi wynikami. Później przyszła czarna seria, w której na dwanaście możliwych punktów zdobyliście zero. Tak niestety utrzymać się w elicie nie da. Owszem, szansa na to, że Epo-Project się utrzyma jeszcze się tli, ale równie dobrze chłop z uciętą nogą może mieć nadzieję na to, że gdy rano się obudzi będzie w pełni sprawny. Nie w tej sytuacji, nie z tą formą. To, co musi obecnie zrobić drużyna z Żukowa to wygrać z BES-BLUM Kraken Team za komplet punktów i liczyć na to, że w meczu Sprężystokopytnych z AVOCADO padnie dla nich korzystny wynik. Jeśli chodzi o środowych rywali Epo – Sprężystokopytnych to ich metamorfoza jest wręcz niebywała. Mało było podobnych come-backów w historii Siatkarskiej Ligi Trójmiasta. Jeśli tak dalej pójdzie i ‘Niebiescy’ wygrają kolejne spotkanie, dzięki czemu się utrzymają to ich historia będzie stawiana za wzór dla innych ekip startujących w SL3, które będą przeżywać kryzys. Never Give Up. Do tej pory myśleliśmy, że to puste hasełko. To, jak się okazuje, ma jednak cholerną moc. Ukłony.
BES-BLUM Nieloty – Hydra TSS Gdańsk 1-2 (21-19; 12-21; 18-21)
Po tym, jak w ostatnim czasie Hydra TSS Gdańsk zaprzepaściła swoją szansę na awans do pierwszej ligi, morale drużyny wyraźnie siadło. Kilka lat temu, właściciel firmy J.W. Construction, który był swego czasu właścicielem Polonii Warszawa stwierdził, że ostatni raz ząb bolał go w 1979 r. Piszemy o tym dlatego, ponieważ na ostatnią wygraną Hydry, niezależnie od rozgrywek w której ta występowała również musieliśmy czekać bardzo długo. Proszę sobie wyobrazić, że ekipa Sławomira Kudyby, ostatni mecz wygrała bowiem niemal równy miesiąc temu, kiedy ich rywalem była drużyna Dzików Wejherowo. Zostając przy nomenklaturze i mierząc się z ‘Pingwinami’ nie wypadało nie nawiązać do tradycji i wygrać z przedstawicielami kolejnego gatunku. W pierwszym secie wydawało się, że to ‘Bestia’ wygra (14-11). Dzięki dobrej i konsekwentnej grze Nielotów, gracze Mateusza Bone zdołali odwrócić niekorzystny wynik i w konsekwencji wygrać tę partię do 19. Co ciekawe, ostatni cios w tej partii zadał powracający do składu Nielotów po kontuzji kolana – Mateusz Wilczewski. Wynik z pierwszego seta rozsierdził graczy Hydry. W drugim secie gracze w ‘złotych’ trykotach nie dali większych szans swoim przeciwnikom na korzystny wynik. Po bardzo dobrej grze Hydra wygrała tę partię do 12. Ostatnia odsłona była już zdecydowanie bardziej wyrównana niż drugi set. Mimo, że mniej więcej w połowie seta to Nieloty prowadziły 15-11 to nie byli oni w stanie powstrzymać coraz lepiej radzących sobie rywali i po chwili przegrali seta do 18. W końcówce meczu bardzo aktywni po stronie Hydry byli Kacper Wesołowski oraz Marcin Kukielski.