MATCHDAY #23

Za nami ostatni dzień meczowy w obecnym tygodniu. W środę poznaliśmy ostateczny kształt grupy mistrzowskiej oraz spadkowej. O tym jak bardzo szalony jest to sezon niech świadczy fakt, że cztery z pięciu drużyn z grupy mistrzowskiej w sezonie Jesień’21 obecnie będzie walczyć o utrzymanie. Zapraszamy na podsumowanie!

Tiger Team – Wolves Volley 0-3 (18-21; 18-21; 17-21)

To już pewne. Środowy wieczór był ostatnią szansą na doskoczenie do czołówki przez drużynę Tiger Team. Po porażce 0-3 z Wolves Volley, lista drużyn, które powalczą o podium rozgrywek, skurczyła się do sześciu. Jak do tego doszło? Wydaje się, że największym problemem graczy Tiger Team w obecnym sezonie był brak jakiejkolwiek stabilizacji. W dziewięciu spotkaniach w sezonie Wiosna’22, ‘Tygrysy’ co rusz dopisywali nowych graczy. Mimo to, drużynę wciąż trapiły problemy z absencjami poszczególnych zawodników. Gdy weźmiemy to wszystko pod uwagę, ósme miejsce w tabeli przestaje być zaskoczeniem. Z drugiej strony zastanawiamy się, czy na początku obecnego sezonu nie przeszacowaliśmy umiejętności ‘Tygrysów’. Być może środek stawki to właśnie to, na co ich obecnie stać. Jeśli chodzi o ich przeciwników – Wolves Volley to sytuacja jest tu zupełnie inna. Gracze Macieja Tarulewicza wygrali w obecnym sezonie ósmy mecz, dzięki czemu plasują się obecnie na trzecim miejscu. W środowym pojedynku nie było tak, że ‘Wataha’ stłamsiła przeciwników, ale konsekwentną grą doprowadziła do wygrania 3-0. Uważamy że na przestrzeni całego spotkania można powiedzieć, że Wilki były lepsze od Tygrysów o kilka procent w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła. To pozwoliło im na trzy arcyważne punkty w tabeli. Przed ‘Watahą’ trzy mecze do zakończenia sezonu Wiosna’22. Czy w drugim sezonie uda im się zdobyć medale?

Gonito Volley – Dream Volley 0-3 (12-21; 14-21; 16-21)

Cudu nie było. Czwarty bezpośredni mecz pomiędzy obiema drużynami skończył się tak jak zawsze. 3-0 dla Dream Volley po którym obie drużyny mogły udać się pod prysznic. Inną kwestią jest to, czy Dream Volley tego prysznica w ogóle potrzebował. Po meczu z Gonito nie wyglądali bowiem jakby przed chwilą stoczyli ciężki bój. Już na początku meczu, gracze Mateusza Dobrzyńskiego wzięli się ostro do pracy. Po kilku asach serwisowych, króla zagrywki (Mateusza Dobrzyńskiego), ‘Marzyciele’ objęli prowadzenie (11-6). Po dwóch atakach z rzędu Jakuba Ciesielskiego (15-8) stało się jasne, która z drużyn za chwilę będzie cieszyła się z wygranej. Ostatecznie set ten zakończył się zwycięstwem Dream Volley do 12. Nieco lepiej, gracze Gonito poradzili sobie w drugiej odsłonie. Po wyrównanym początku seta (7-7), sprawy w swoje ręce wzięli gracze w szarych trykotach. Po asie serwisowym Wojtka Kaszuby, Dream wyszedł na prowadzenie (10-7). Mniej więcej od tego momentu do samego końca, ‘Marzyciele’ mieli zdecydowaną przewagę i ‘Tygrysy’ mogły się tylko biernie przyglądać. W ostatnim secie, Dream Volley już na początku wypracowało sobie trzypunktową zaliczkę (7-4). Po chwili Gonito miało niezły fragment, po którym zdołali doprowadzić do wyrównania (13-13). Kiedy ‘Marzyciele’ poczuli delikatne zagrożenie, to wrzucili drugi bieg i momentalnie zdobyli cztery punkty z rzędu, po których ich zwycięstwo nie było już zagrożone.

Team Looz – BH Rent MiszMasz 2-1 (21-18; 21-16; 19-21)

Walcząca o życie drużyna Team Looz podejmowała w środowy wieczór ekipę BH Rent MiszMasz. Mimo że to ci drudzy byli zdecydowanie wyżej w tabeli, to jako Redakcja, pokusiliśmy się na typ na drużynę Radosława Sadłowskiego. Taki wybór był uzasadniony formą, w jakiej znalazły się ostatnio obie ekipy. Jak się okazało po meczu – nie pomyliliśmy się. Pogrążeni w kryzysie ‘Hotelarze’ przegrali czwarty mecz z rzędu. Co więcej, z siedmiu ostatnich spotkań, zaledwie jedno kończyło się zwycięstwem drużyny Tomasza Walaskowskiego. Gdyby nie solidna zaliczka wypracowana na początku sezonu, obecna sytuacja MiszMaszu mogłaby być dramatyczna. Finalnie jeden punkt z Team Looz, przybliża ich do utrzymania w lidze. Jeśli chodzi o sam mecz to rozpoczął się on od prowadzenia ‘Czarnych koszul’ (7-3). Mimo czteropunktowej zaliczki, po atakach Macieja Siacha i Mateusza Berbeki, ‘Hotelarze’ wyszli na jednopunktowe prowadzenie (8-7). Po chwili to Looz wziął sprawy w swoje ręce i po kilku atakach ze skrzydeł, objął prowadzenie 20-14. W końcówce MiszMasz zdołał odrobić kilka punktów, ale nie odwrócił już losów tej partii. Drugi set to wyrównana gra do pewnego momentu (12-12). Po trzech błędach z rzędu Hotelarzy, Team Looz objął trzypunktowe prowadzenie (16-13) a następnie bez problemów wygrał seta. Ostatni set był najbardziej wyrównaną partią. Od samego początku do stanu 16-16, żadna ze stron nie potrafiła wyjść na istotne prowadzenie. Jako pierwszym, sztuka ta udała się ‘Hotelarzom’, którzy po dwóch atakach Macieja Siacha prowadzili 18-16 i po chwili wygrali seta do 19.

CTO Volley – ZCP Volley Gdańsk 1-2 (20-22; 24-26; 22-20)

Środowy wieczór, był absolutnie kluczowy dla dalszych losów drużyn CTO oraz ZCP w sezonie Wiosna’22. Wszystko za sprawą tego, że CTO podchodziło do spotkania jako wicelider tabeli oraz drużyna, która chcąc powalczyć o mistrzostwo Siatkarskiej Ligi Trójmiasta, musi wygrać i to najlepiej za komplet punktów. ZCP Volley z kolei znajdował się wśród kilku drużyn, które walczyły o grupę mistrzowską. Nie oglądając się na inne drużyny, ZCP musiało wygrać mecz. Już od pierwszej piłki w meczu wiedzieliśmy, że będzie to kawał dobrego meczycha. Na półmetku pierwszej odsłony mieliśmy wynik 10-10. Z czasem drużyny kontynuowały walkę punkt za punkt, aż do momentu w którym gracze CTO popełnili dwa błędy, które dały prowadzenie drużynie Przemysława Wawera (18-16). Po chwili mieliśmy pierwszą piłkę setową dla ZCP (20-18), ale wzięty przez CTO czas, wyprowadził na chwilę z rytmu przeciwników i pozwolił CTO na doprowadzenie do wyrównania (20-20). W końcówce dwoma skutecznymi atakami popisał się jednak przyjmujący ZCP, Mikołaj Lange i w setach było 1-0 dla srebrnych medalistów drugiej ligi. W połowie drugiej partii, CTO wykorzystało pewne problemy w przyjęciu rywali i objęli prowadzenie 12-9. Nieznaczna przewaga utrzymywała się do stanu 17-17. Od tego momentu, do samego końca byliśmy świadkami pasjonującej wymiany z obu stron. Ponownie jak w pierwszym secie, tu również mieliśmy happy-end dla ZCP. Ostatnia odsłona – a jakże, to wyrównana gra obu drużyn (7-7 oraz 14-14). W końcówce meczu po ataku ze środka Konrada Gregorowicza oraz zagrywce Przemka Wawera, było 20-18 dla ZCP. Mimo niekorzystnego obrazu dla CTO, to oni zdobyli cztery kolejne oczka, dzięki czemu wygrali seta. Mimo wygranej trzeciej partii po zakończonym meczu mieli nienajlepsze humory. Wszystko za sprawą tego, że na cztery mecze przed końcem, tracą do lidera aż sześć punktów. ZCP Volley z kolei, po kolejnym bardzo dobrym spotkaniu wskakuje do grupy mistrzowskiej.

Merkury – Speednet 3-0 (21-19; 21-18; 21-17)

W zapowiedzi przedmeczowej wskazywaliśmy na to, że środowe spotkanie będzie ostatnią okazją Speednetu na awans do grupy mistrzowskiej. Z perspektywy czasu wiemy, że Speednet do zrealizowania swojego celu potrzebował dwóch punktów. Czy po meczu uważamy, że było to możliwe? Raczej niekoniecznie. Pierwsza odsłona rywalizacji pomiędzy mistrzem a wicemistrzem sezonu Wiosna’22 była w miarę wyrównana (8-8; 13-13). Po punktach Mateusza Behrendta oraz Wojciecha Małeckiego, Merkury objął czteropunktowe prowadzenie (17-13). W końcówce Speednet zdołał odrobić kilka punktów, ale koniec końców nie był w stanie wygrać seta. Im dłużej trwała druga odsłona, tym bardziej zarysowywała się przewaga dwukrotnych mistrzów SL3 (15-11). Pod koniec, rozgrywający dobrą partię – Andrzej Masiak zdołał zdobyć dla swojej drużyny kilka punktów, które doprowadziły Speednet do wyrównania (18-18). Kiedy jednak Merkury poczuł się zagrożony, momentalnie przyspieszał, na co Speednet nie miał już argumentów. W połowie ostatniego seta, po dwóch atakach debiutującego w rozgrywkach SL3 – Adama Miotka oraz Ariela Fijoła, Merkury wysunął się na pięciopunktową przewagę (16-11). Tak dobrze dysponowana i doświadczona drużyna nie miała prawa wypuścić już zwycięstwa z rąk. Wynik 3-0 sprawił, że drużyna Piotra Peplińskiego na cztery kolejki przed zakończeniem sezonu, ma aż sześć punktów przewagi nad wiceliderem. Powiedzmy to sobie wprost – oni już tego nie wypuszczą.

Eko-Hurt – Szach-Mat 0-3 (22-24; 16-21; 23-25)

Z pewnością nie tak wyobrażali sobie końcówkę rundy zasadniczej gracze Eko-Hurt. Jeszcze w poniedziałek, wydawało się że spośród kilku drużyn walczących o grupę mistrzowską – to Eko-Hurt ma jedną z najlepszych sytuacji. Niestety dla nich, we wtorek przegrali 0-3 z Merkurym, a w środę poprawili z Szach-Matem. O ile porażkę z mistrzem SL3, który dodatkowo we wtorek był wzmocniony graczem Trefla Gdańsk, gracze Eko-Hurt mogą przełknąć, tak porażka z ostatnią do wczoraj drużyną w lidze, z pewnością będzie im się długo śniła. Na okazję do rewanżu, Eko-Hurt nie będzie musiał jednak długo czekać. Obie drużyny, już w grupie spadkowej zmierzą się ze sobą w najbliższy poniedziałek. Czy i tym razem Szach-Mat wygra mecz? Wracając jednak do środowej potyczki, trzeba przyznać że pierwszy i trzeci set był bardzo emocjonujący i wyrównany. Eko-Hurt, podobnie jak miało to miejsce na początku sezonu przegrywa jednak w momentach, kiedy toczy się gra na przewagi. Jako że w podobny sposób, drużyna Konrada Gawrewicza przegrała w obecnym sezonie kilka takich setów to zespół powinien się nad tym pochylić i poszukać przyczyn. Jeśli chodzi o ‘Szachistów’ to zagrali oni naprawdę wielki mecz. Po raz kolejny udowodnili, że wiele osób zbyt szybko ich przekreśliło oraz to, że w drużynie wciąż drzemie wielki potencjał. Dzięki wygranej Szach-Mat wskakuje na przedostatnie miejsce w tabeli, ale ma o zaledwie jeden punkt mniej niż drużyna, która obecnie w grupie spadkowej zajmuje pierwsze miejsce. Oj, grupa spadkowa zapowiada nam się wybitnie.

Start a Conversation

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.