Za nami wtorkowa seria gier. Kolejny – bardzo ważny krok w kierunku mistrzostwa Siatkarskiej Ligi Trójmiasta wykonała drużyna Merkury. W drugiej lidze, swoje spotkania wygrywali faworyci. W trzeciej lidze, pierwsze zwycięstwo w sezonie Wiosna’22 odniosła drużyna Husaria Gdańsk. Zapraszamy na podsumowanie!
Zmieszani – Prometheus 0-3 (19-21; 18-21; 12-21)
Stała się rzecz niebywała. Prometheus w swoim dziewiątym meczu w sezonie Wiosna’22 wygrał wreszcie mecz za komplet punktów. Trzeba jednak przyznać, że w trakcie meczu były momenty, w których wygrana – drużynie Prometheus, wymykała się z rąk. Mecz rozpoczął się od wyrównanej walki obu drużyn (6-6). Z czasem kilka punktów dorzucił Dmytro Moroziuk i Prometheus objął prowadzenie 11-7. W końcówce seta, gracze zza wschodniej granicy prowadzili już 19-15, ale w końcówce Zmieszani odrobili kilka punktów i tym samym zminimalizowali różnice punktową. Na początku drugiego seta, gracze Mikoli Pocheniuka wyszli na prowadzenie 9-5. Podopiecznym Edyty Woźny udało się w drugiej części seta zmniejszyć start do jednego oczka (13-14). Podobnie jak miało to miejsce w pierwszej odsłonie, kiedy trzeba było – Prometheus przyspieszył i wygrał tę partię do 18. Mimo że w końcówce seta to Dmytro Moroziuk zdobył kilka ważnych punktów to należy zauważyć, że to kapitan drużyny – Mikola Pocheniuk był motorem napędowym drużyny. Ostatni set rozpoczął się od kilku błędów Zmieszanych, po których gracze zza wschodniej granicy wyszli na prowadzenie 5-1. Z czasem, po dwóch asach serwisowych Anny Litvinovej, przewaga Prometheusa wzrosła do stanu 11-4. Wraz z biegiem seta, przewaga ta nie malała. Zmieszani mieli problemy w przyjęciu, rozegraniu a na dodatek – ze skończeniem akcji. Na tle kolegów z drużyny, wyróżniał się w trzecim secie Maciej Skowroński, który jednak nie był w stanie w pojedynkę zmienić oblicza meczu. Ostatecznie partia ta zakończyła się wynikiem 21-12 dla faworyzowanej ekipy.
Husaria Gdańsk – Speednet 2 2-1 (17-21; 21-19; 22-20)
Dla obu drużyn, bezpośrednia konfrontacja była jednym z najważniejszych meczów w sezonie. Wszystko za sprawą tego, że przed meczem było wiadomo, że jedna z ekip zdoła przełamać serię meczów bez zwycięstwa. Obie drużyny do spotkania podeszły bardzo zmobilizowane. Niesieni świetnym dopingiem gracze Speednetu rozpoczęli mecz rewelacyjnie. Po chwili od pierwszego gwizdka sędziego, gracze Marka Ogonowskiego prowadzili 6-0! Z czasem swoje pierwsze ataki w meczu zaczęli wyprowadzać gracze Husarii. Mimo to, po kilku minutach na tablicy wyników pojawiło się 13-5 dla ‘Programistów’. Tak wysoki wynik sprawił, że Speednet zbyt wcześnie uwierzył w to, że set jest już wygrany. Po chwili zanotowali oni długi przestój co błyskawicznie wykorzystali ‘biało-czerwoni’, którzy po zagrywce Moniki Walas doprowadzili do zaledwie jednopunktowej straty. Kiedy wydawało się, że będąca ‘na fali’ drużyna Husarii zdoła odzyskać kontrolę nad meczem, Speednet zaczął ponownie dobrze grać w obronie oraz kończyć własne akcję, dzięki czemu to oni mogli cieszyć się z wygranej seta. Pozostałe dwie partię dostarczyły obu drużynom emocji, jakich w obecnym sezonie im brakowało. W drugim secie, pomimo sześciu piłek setowych Husarii (20-14), Speednet zdołał postraszyć rywali, ale ostatecznie to gracze Grzegorza Żyły-Stawarskiego cieszyli się z wygrania tej partii (21-19). W ostatnim secie, po ataku kapitalnie dysponowanego Łukasza Chomika, Husaria objęła prowadzenie (15-11). Mimo kilkupunktowej zaliczki, podobnie jak w pierwszym secie nie uniknęła nerwówki w końcówce. Przy stanie (18-15) dla Husarii, trzema asami serwisowymi z rzędu popisał się debiutujący w Speednecie 2 – Andrzej Iwaniuk i na tablicy mieliśmy (18-17). Końcówka upłynęła pod znakiem walki punkt za punkt. Więcej zimnej krwi w końcówce zachowała ekipa Husarii, która wygrała tę partię 22-20 a cały mecz 2-1. Idealną laurką dla obu drużyn po meczu jest to, że czekający na swój mecz pierwszoligowcy z Tufi Team, byli przekonani że jest to mecz drugoligowy a nie drużyn z dołu trzeciej ligi.
Dziki Wejherowo – Team Spontan 2-1 (21-8; 21-16; 18-21)
Tuż przed rozpoczęciem meczu, gracze z Wejherowa drapiąc się po głowach, zaczęli się zastanawiać czy do meczu w ogóle dojdzie. Wszystko za sprawą tego, że na sali nie było ani jednego z zawodników Team Spontan. Ci, pojawili się na boisku numer 1, tuż przed startem meczu. Jako że w takich warunkach ciężko mówić o jakiejkolwiek koncentracji czy rozgrzewce to dyspozycja ‘Spontana’ z tej partii nie może dziwić. Mecz rozpoczął się od prowadzenia ‘Dziczyzny’ 7-1. Bardzo aktywnym graczem w początkowej fazie meczu był Mateusz Węgrzynowski, który do stanu 10-2, miał na swoim koncie cztery punkty. Z czasem obraz gry się zbytnio nie zmienił. Dziki wciąż miały absolutną kontrolę nad tym co działo się na parkiecie dzięki czemu wygrali tę partię do…8. Drugi set wyglądał już zupełnie inaczej. Głównie za sprawą Spontana, który przestał popełniać tak rażącą liczbę błędów jak miało to miejsce w pierwszej odsłonie. W połowie seta, to Spontan prowadził (10-7). Kto wie jak potoczyłyby się losy tej partii gdyby nie sytuacja, do której doszło w tym okresie. Wszystko za sprawą tego, że Team Spontan stracił punkt za błąd ustawienia. Z tą decyzją ‘Spontaniczni’ nie mogli się pogodzić przez dłuższy czas i z całą pewnością sytuacja ta odbiła się na grze drużyny. Ostatecznie Dziki ze stanu 13-16 doprowadziły do wyrównania (16-16), a następnie zdobyli pięć kolejnych punktów z rzędu i wygrali drugiego seta. Ostatnia odsłona to bardzo nerwowe starcie i nie mówimy tu bynajmniej o kwestii związanej z wynikiem. Dość często w tej partii mieliśmy do czynienia z kłótniami z sędzią (za co jeden z graczy otrzymał czerwoną kartkę) a to z uszczypliwościami pomiędzy samymi graczami. Z tego chaosu zrodziła się wygrana seta ‘Spontanicznych’ 21-18.
Zmieszani – Hydra Volleyball Team 0-3 (18-21; 6-21; 16-21)
Wieczorową porą, podczas pisania podsumowanie tego spotkania, natknęliśmy się na posty Zmieszanych, pod którymi pojawiło się pełno komentarzy, jakoby Redakcja szykowała się na klasyczne ‘grillowanko’. Jako że doszło do pewnego nieporozumienia, spieszymy z wytłumaczeniem. Redakcja nie grilluje w momencie kiedy wie, że jedna z drużyn stoi na niemal na straconej pozycji. Na majowego grilla zaprosilibyśmy chętnie w momencie, w którym to Hydra przegrałaby spotkanie. Tu jest inaczej. Z całą sympatią do Zmieszanych, ale gdybyśmy liczyli na to, że zagrają oni świetne spotkanie i wygrają z Hydrą bylibyśmy naiwniakami. Czym różnilibyśmy się od babki z Lubelszczyzny, która uwierzyła że smsuje z Willem Smithem po czym przelała mu 45 tysięcy złotych? Gdybyśmy mieli podsumować mecz Zmieszanych z Hydrą w jednym zdaniu, napisalibyśmy tylko tyle, że cudu nie było. Ok, drużyna Edyty Woźny mogła się fragmentami podobać, tak jak w pierwszym secie, w którym w pewnym momencie po serii prostych błędów Hydry, Zmieszani doprowadzili do wyrównania 17-17. Mimo takiego wyniku, w powietrzu nie dało się wyczuć, że wygrana Hydry jest jednak zagrożona i faktycznie – po chwili ‘Bestia’ się ogarnęła i wygrała seta do 18. Drugi set to krwawy sport. W role Franka Duxa, który ‘obijał oponentom mordy’, wcieliła się drużyna Hydry. Efekt był taki, że gracze w złotych strojach wygrali seta do…sześciu. Ostatni set był czymś pomiędzy pierwszym a drugim setem. Taki sam był tylko efekt. Ten jest taki, że Hydra zgarnęła we wtorek komplet punktów dzięki czemu plan pierwszej ligi staje się coraz bardziej realny.
Tufi Team – Speednet 2-1 (21-16; 21-19; 15-21)
W zapowiedzi przedmeczowej wskazywaliśmy, że dla obu drużyn, bezpośredni mecz jest bardzo ważny. Tufi znajdowało się bowiem na ostatnim miejscu w ligowej tabeli i potrzebowało punktów, aby ich sytuacja nie zrobiła się dramatyczna. Speednet z kolei wciąż ma szansę na grupę mistrzowską. Aby zrealizować swój cel wydaje się, że gracze Marka Ogonowskiego potrzebowali 3-4 punktów w dwóch meczach. Jako że na rozpisce mieli ostatnie w tabeli Tufi Team oraz lidera rozgrywek – drużynę Merkury, dość oczywistym było to, gdzie w teorii powinno być łatwiej o punkty. Cóż, w pierwszym secie drużyny wyglądały tak, jakby w szatni poubierali się w stroje przeciwników. Mówiąc wprost – to Tufi Team wyglądało jak ekipa, która walczy o grupę mistrzowską. Speednet zaś jak drużyna, która walczy o utrzymanie. Po wyrównanym początku seta (7-7), Tufi zdołało wypracować sobie kilkupunktową zaliczkę (11-8). Z czasem, dzięki świetnej grze na siatce oraz przewadze w zagrywce, Tufi odjechało swoim rywalom na pięć punktów (18-13) i po chwili mogli cieszyć się z wygrania seta. Druga odsłona była już zdecydowanie bardziej wyrównanym widowiskiem (8-8). W dalszej części, gracze Mateusza Woźniaka potrafili sobie zbudować kilkupunktową przewagę (20-15), ale w odróżnieniu od pierwszego seta, tu nie obyło się bez dramaturgii. Speednet zdołał bowiem obronić kilka piłek meczowych i doprowadzić do stanu 20-19. Po chwili, ‘Tuffikom’ udało się jednak zdobyć szalenie ważny punkt w kontekście całego sezonu. Ostatni set to przebudzenie Speednetu, którzy po ataku Kacpra Iwaniuka, wyszli na prowadzenie 9-3. Zbudowana na początku zaliczka wystarczyła do tego, by Speednet wygrał jednego seta. W środowy wieczór, staną oni jednak przed ostatnią szansą na załapanie się do odjeżdżającego pociągu z plakietką – grupa mistrzowska.
Merkury – Eko-Hurt 3-0 (21-18; 21-16; 21-19)
We wtorkowy wieczór, drużyna Merkury stanęła przed ogromną szansą na odskoczenie wiceliderowi – drużynie CTO Volley na cztery punktu. W realizacji tego celu, drużynie Piotra Peplińskiego miał pomóc nowy nabytek drużyny – libero pierwszej drużyny Trefla Gdańsk – Dawid Pruszkowski. Jeśli chodzi o rywali Merkurego, to we wtorkowej konfrontacji nie mogli oni skorzystać z absolutnego lidera drużyny w obecnym sezonie – Igora Ciemachowskiego. Mimo to, pierwsza odsłona była bardzo ciekawym widowiskiem. Przez długi czas, to ‘Hurtownicy’ byli na kilkupunktowym prowadzeniu (13-9). Z czasem, po kilku punktach atakującego Jakuba Wilkowskiego, Merkury zdołał doprowadzić do wyrównania po 14. Od tego momentu, to właśnie gracze w granatowych strojach kontrolowali przebieg gry i wygrali pierwszego seta do 18. Na półmetku drugiego seta, mieliśmy remis 11-11. Po bloku oraz ataku Mikołaja Rochny, na trzypunktowe prowadzenie wysunęli się dwukrotni mistrzowie Siatkarskiej Ligi Trójmiasta (14-11). Wypracowana zaliczka pozwoliła na to, by po chwili Merkury cieszył się z wygrania drugiej odsłony. Trzeci set był bardzo emocjonujący. Po dwóch punktach z rzędu powracającego do składu Ariela Fijoła, Merury objął prowadzenie 10-5. Mimo solidnej zaliczki, w drugiej części seta, ‘Hurtownicy’ zdołali doprowadzić do wyrównania (17-17). Końcówka po dwóch atakach Jakuba Wilkowskiego należała jednak do graczy Piotra Peplińskiego, którzy po meczu mogli cieszyć się ze świetnej sytuacji w tabeli.