Za nami czwartkowa seria gier, która bardzo mocno namieszała w pierwszej lidze. Po dwóch zwycięstwach, Old Boys przesunęli się w ligowej tabeli na drugą lokatę i aktualnie są bardzo blisko grupy mistrzowskiej. W meczu dnia, MiszMasz okazał się lepszy od Maritexu. Zapraszamy na podsumowanie czwartkowej serii gier!
Wolves Volley – Craftvena 2-1 (21-12; 23-25; 21-8)
Wchodzący na sale gracze Wolves Volley deklarowali, że wynik z poprzedniego tygodnia był tylko wypadkiem przy pracy. Przypomnijmy, że ‘Wataha’ była wówczas zdecydowanym faworytem starcia z APV, a mimo to straciła jeden punkt co było sporą niespodzianką. W zapowiedziach przedmeczowych wskazywaliśmy na to, że czwartek będzie bardzo ważnym dniem dla ‘Wilczej drużyny’. Wszystko za sprawą faktu, że dwie wygrane za komplet punktów pozwalały ‘Wilkom’ wrócić do gry o podium rozgrywek. Cóż, pokusimy się o mały spoiler. Wolves Volley zdobyło 5 z 6 zaplanowanych punktów. Taki wynik sprawił, że gracze w czarnych strojach wracali do domu przygnębieni. Do straty punktu doszło już w pierwszym spotkaniu, właśnie z Craftveną. Początek spotkania nie wskazywał jednak, że taki scenariusz jest w ogóle możliwy. Wolves Volley zagrało tę partię jak na faworyta przystało. Po w miarę wyrównanym początku, w którym ‘Wilki’ wygrywały 11-9, ‘Rzemieślnicy’ popełnili w drugiej części seta mnóstwo błędów, co w połączeniu z lepszą grą faworyzowanej ekipy sprawiło, że wygrali oni partię do 12. Środkowa odsłona to wreszcie taka dyspozycja Craftveny, na jaką ją stać. No bo powiedzmy sobie wprost. Oni naprawdę nie są takimi dziadami jak często można pomyśleć. Choć Wolves Volley lepiej rozpoczęło partię i po ataku oraz asie serwisowym Krzysztofa Mrożka, objęli prowadzenie 9-6 to w dalszej części seta, ‘Rzemieślnicy’ zdołali doprowadzić do wyrównania po 12. Po wyrównanym fragmencie gry, jako pierwsi swoim rywalom odskoczyli ‘Rzemieślnicy’. Po dwóch atakach Michała Markiewicza było 17-15 dla Craftveny. W dalszej części, Wolves zdołali co prawda doprowadzić do wyrównania po 20, ale końcówka seta należała już do graczy w czarnych strojach (25-23). Ostatnia odsłona to absolutnie jednostronne widowisko. Mental Craftveny wyglądał tak jakby ci nasycili się jednym punktem w meczu. Brak wiary w dobry wynik i chaotyczna gra sprawiła, że faworyt wygrał tę partię do 8, a cały mecz w stosunku 2-1.
Drużyna A – Pekabex 3-0 (21-16; 21-5; 21-8)
Choć Pekabex występuje w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta stosunkowo krótko to ‘biało-zieloni’ poznali już pewną historię, która została napisana w poprzednich edycjach. Precyzując – Pekabex zdawał sobie sprawę z faktu, że w czwartkowy wieczór mieli oni rywalizować z ekipą, która w przeszłości borykała się z podobnymi problemami co oni i przez długi czas również nie mogli wygrać spotkania. Po przeanalizowaniu historii, Pekabex miał z czwartkową potyczką ogromne nadzieje. Prawdę mówiąc – pierwszy set rywalizacji nie rozwiał ich nadziei. Początek spotkania to dość wyrównana gra, która w dużej mierze wynikała z błędów popełnianych przez zespół w czarnych strojach (8-8). Wyrównana gra trwała do stanu 15-15 i kiedy zapowiadało się na emocjonującą końcówkę, Drużyna A podkręciła tempo i wygrała finalnie do 16. Marne to jednak pocieszenie, bo to o czym trąbimy od dawna – w pierwszej partii, zespół Karola Majkowskiego popełnił aż…12 błędów własnych, o czym w przerwie nie omieszkał wspomnieć kapitan ‘Czarnych’. Kończąc temat pierwszego seta musimy podkreślić, że był to historyczny set Pekabexu, w którym zdobyli oni największą liczbę punktów w secie. Wcześniejszy najwyższy wynik to 13 z DNV. Druga i trzecia odsłona to absolutna dominacja Drużyny A, która popełniła już dużo mniej błędów, a na dodatek – nie dali rozwinąć skrzydeł swoim rywalom. Ostatecznie partie te kończyły się wynikami do 5 oraz 8. Porażka, a w zasadzie obraz gry w drugim i trzecim secie są z pewnością sporym rozczarowaniem dla Pekabexu. Czwartkowe spotkanie pokazuje ile jeszcze pracy przed nimi.
Maritex – MiszMasz 1-2 (14-21; 21-17; 18-21)
Historia obu drużyn, intrygi, rozwody, fuzje, transfery, pozycja w tabeli, walka o utrzymanie, wywiad przedmeczowy, transmisja live czy wreszcie chęć udowodnienia byłym kolegom z drużyny ‘kto ma dłuższego’. Spotkanie pomiędzy obiema drużynami miało absolutnie wszystko by okrzyknąć je meczem tygodnia. Ba, jako Redakcja tak się podnieciliśmy, że zamiast dać ten mecz za jakiś czas, podkręcając jeszcze tempo to nie wytrzymaliśmy, tak jak małe dziecko nie wytrzymuje z tym, by nie zjeść słodyczy przed świętami. Czy samo spotkanie było takie kozackie na jakie się zapowiadało? No nie za bardzo. Od początku meczu Maritex wyszedł na parkiet spięty, że znając kulisy obu ekip, zastanawialiśmy się czy któryś z byłych graczy tej drużyny nie potraktował ich policyjnym taserem. Serio – wynik 2-7 na otwarcie to bardzo niekorzystny obraz. Trzeba mieć naprawdę mega mocną ekipę by coś takiego odwrócić, co rzecz jasna drużynie Michała Pietrasika się nie udało. Środkowa odsłona to zwrot akcji. Po bardzo dobrej grze w obronie w środkowej części seta, Maritex objął prowadzenie 13-10 i wypracowanej zaliczki już nie wypuścił. Ostatni set to wyrównana walka do stanu 17-17. W końcówce dwoma asami serwisowymi popisał się były kapitan Maritexu – Maciej Skowroński, co było absolutnym game-changerem i walnie przyczynił się do tryumfu MiszMaszu, a może i spadku Maritexu (?). Serio, takiej końcówki byśmy nie wymyślili. Obłęd.
Hapag-Lloyd – Wolves Volley 0-3 (14-21; 12-21; 8-21)
Po dość zaskakującej stracie punktów przez ‘Wilków’ w meczu z Craftveną, zespół Mikołaja Stempina przystępował do drugiego spotkania w czwartkowy wieczór. Drugim rywalem ‘Watahy’ była ‘czerwona latarnia ligi’. Choć wyobraźnię mamy naprawdę bujną to trudno było nam sobie wyobrazić, by Wolves Volley mogło pogubić punkty. Nieco inny plan na czwartkowy wieczór mieli gracze w pomarańczowych strojach, którzy mimo kiepskich wyników się nie zniechęcają i tłumnie przychodzą na mecze. Początek spotkania w wykonaniu ‘Logistyków’ był bardzo udany i po kilku skutecznych akcjach Sebastiana Lipskiego czy Karola Kulbackiego, objęli oni nawet prowadzenie 8-7. Druga część seta to jednak moment, w którym faworyzowana ekipa podkręciła wyraźnie tempo i po chwili wykorzystała przestój u swoich rywali (21-14). Im dłużej trwało spotkanie tym…gorzej dla widowiska. Już w drugiej odsłonie dysproporcje pomiędzy drużynami stały się coraz bardziej wyczuwalne. Partia ta rozpoczęła się od prowadzenia ‘Czarnych’ 10-5, po którym ci…podkręcili jeszcze tempo i po bloku Piotra Grądeckiego, prowadzili już 18-8. Końcówka seta to chwila oddechu ‘Logistyków’, którzy zdobyli w końcówce cztery kolejne oczka (21-12). Sztuka ta, graczom z biurowców na Przymorzu nie udała się w trzeciej odsłonie, która rozpoczęła się od stanu…11-2 dla Wolves Volley. Po takim prowadzeniu stało się jasne, która z ekip wygra partię oraz całe spotkanie. Mimo ósmej porażki z rzędu, ‘Logistyków’ nie opuszczają dobre nastroje, o czym mogliśmy przekonać się już po końcowym gwizdku. Brawo!
MPS Volley – Old Boys 1-2 (19-21; 21-18; 18-21)
Nadzieja. Gdybyśmy mieli wskazać dokładnie jedno słowo, które towarzyszyło obu drużynom przed rozpoczęciem spotkania to wskazalibyśmy właśnie na te konkretne. Jeśli chodzi o Miłośników Piłki Siatkowej, nadzieje dotyczyły przede wszystkim lepszej gry, a w konsekwencji podkręcenia dorobku punktowego, a co za tym idzie – zwiększeniem swoich szans na utrzymanie. Jeśli chodzi o drużynę Old Boys, to choć team w białych strojach głośno o tym nie mówił to liczyli z pewnością na to, że potencjalne dwie wygrane przybliżą ich do…grupy mistrzowskiej, co po pierwszych czterech spotkaniach obecnego sezonu brzmiałoby irracjonalnie. Pierwszy set rywalizacji to wyrównana gra obu ekip, która zaprowadziła nas do stanu po 11. W drugiej części partii, zarysowała się delikatna przewaga ‘Dziadków’, którzy objęli dwupunktowe prowadzenie (15-13), które z małymi przerwami – dociągnęli do końca seta. Środkowa odsłona to zmiana ‘układu sił’. W połowie odsłony, Miłośnicy Piłki Siatkowej odskoczyli swoim rywalom na trzy punkty (12-9). Dalsza część partii to szalona pogoń graczy w białych strojach, którzy doprowadzili z czasem do wyrównania po 17. W SL3 bardzo często oglądamy analogiczne sytuacje, w których jedna z drużyn goni rywala, a kiedy to im się udaje to finalnie przegrywają końcówki. Nie inaczej było i tym razem i po ataku Jakuba Palczykowskiego, MPS cieszył się z doprowadzenia do wyrównania (21-18). Ostatnia odsłona to przewaga drużyny z Pruszcza Gdańskiego. W połowie seta było bowiem 10-8, po czym team Bartłomieja Kniecia zdobył kolejnych siedem oczek i zasadniczo był to koniec meczu. Ostatecznie partia ta zakończyła się wynikiem do 18, a cały mecz w stosunku 2-1.
Team Spontan – Craftvena 3-0 (21-9; 21-13; 21-12)
Tak jak informowaliśmy w zapowiedziach przedmeczowych, w czwartkowy wieczór ‘Spontaniczni’ mieli powalczyć o dwa cele. Pierwszym z nich było rzecz jasna zdobycie żółtej koszulki lidera. Prawdę mówiąc, to było niemal oczywiste, bo Spontan był zdecydowanym faworytem dwóch pojedynków, po których ma rozegrane dwa spotkania więcej. Sądzimy, że działało to raczej w ten sposób, że Spontan musiałby się naprawdę napocić i namęczyć, aby wystarczającej liczby punktów nie zdobył. Drugim celem, który w naszych oczach był tym ważniejszym, było przejście przez dwa czwartkowe spotkania ‘suchą stopą’. Precyzując – jak jesteś faworytem to musisz wygrywać za komplet punktów. Ani Fux, ani Kraken, ani żadna inna z ekip nie będzie bowiem bierna wobec wygranych Spontana za wyłącznie dwa punkty. Przechodząc do samego spotkania – tu zaskoczeń nie było. Dysproporcja pomiędzy drużynami była jeszcze większa niż miało to miejsce kilkanaście dni temu. W pierwszym secie czwartkowego spotkania, team Piotra Raczyńskiego rozpoczął od prowadzenia 11-5, co kompletnie rozbiło przeciwników. Efekt? Dalsza część seta to bezustanne ciosy wyprowadzane prosto w szczękę bezbronnych ‘Rzemieślników’. Środkowa partia zaczęła się od kontynuacji lania, ale ze wzmożoną siłą. W pewnym momencie po festiwalu błędów graczy w czarnych strojach było bowiem…8-0 dla Spontana. Dopiero w drugiej części seta, team w czarnych strojach zaczął grać nieco lepiej i finalnie zdobył w tej partii 12 oczek. Ostatnia odsłona nie zmieniła rzecz jasna obrazu gry. Nadal to gracze w pomarańczowych strojach dominowali, szczególnie w drugiej części seta. Do połowy było bowiem ‘zaledwie’ 10-7, natomiast sytuacja uległa zmianie po dobrej zagrywce Piotra Skowrońskiego, który wyprowadził Spontana na prowadzenie 17-9. Ostateczny wynik finałowej partii to 21-12, co zapewniło ‘Spontanicznym’ wykonanie połowy czwartkowego planu.
Tufi Team – Bossman Team 1-2 (12-21; 21-19; 19-21)
Będąca w słabiutkiej formie drużyna Tufi Team przystępowała w czwartkowy wieczór do ósmego spotkania w sezonie Wiosna’24, a przede wszystkim – z nadziejami na lepsze jutro. Cóż. Trzeba przyznać, że do realizacji było naprawdę blisko. Jak najczęściej bywa jednak w tym sezonie – skończyło się porażką ‘Tuffików’ z mającą problemy kadrowe, ekipą Bossmana. Mimo problemów, o których wspominamy, team nieobecnego Jakuba Kłobuckiego nie miał najmniejszych problemów z tym by zdemolować rywali w pierwszym secie. Frustracja połączona z niemocą sprawiła, że w połowie pierwszej odsłony, czerwoną kartką za dyskusję z sędzią, ukarany został jeden z graczy szóstej siły poprzedniego sezonu. Jeśli chodzi o aspekty czysto sportowe to kluczem do wypracowania sobie takiej przewagi (14-6) była świetna zagrywka beniaminka oraz blok, przez który ‘Tuffiki’ nie były w stanie się przebić. Finalnie, beniaminek pierwszej ligi wygrał tę partię do 12. Środkowa odsłona to wyraźna poprawa gry Tufi Team w obronie i przyjęciu, co błyskawicznie przełożyło się na wynik. (21-19). Ostatnia partia to wielka szansa, która jeszcze przez długi czas będzie śnić się po nocach graczom Tufi Team. Choć w końcówce prowadzili oni 18-15 to finalnie, dali sobie wydrzeć zwycięstwo z rąk (21-19). Nie mamy co do tego wątpliwości – porażki po takiej końcówce trzeciego seta bolą chyba najbardziej. Kto wie czy właśnie ten jeden punkt nie będzie później tym najważniejszym…
AIP – Old Boys 0-3 (18-21; 17-21; 13-21)
Nie ma co do tego wątpliwości. To koniec marzeń AIP o powtórzenie wyniku z poprzedniego sezonu. Po wczorajszym spotkaniu stało się jasne, że dla drużyny Adriana Ossowskiego zabraknie miejsca w grupie mistrzowskiej. Czy jesteśmy zdziwieni? Cóż, niekoniecznie. Zaledwie dwa zwycięstwa w ośmiu spotkaniach mówią same za siebie. Forma ‘Przyjaciół’ z poprzedniego spotkania z Bossmanem nie była przypadkiem. W czwartkowy wieczór było jeszcze gorzej. Pierwszy set rywalizacji nie wskazywał na taką dysproporcje i bezradność AIP. Choć nie był to najwyższy pierwszoligowy poziom to jednak drużyny od pierwszego gwizdka sędziego stworzyły wyrównane widowisko, które zaprowadziło nas do stanu po 10. Z czasem po kilku atakach Mateusza Gruszki oraz Sebastiana Konarzewskiego, Old Boys odskoczyli rywalom na trzy oczka i takie prowadzenie utrzymali już do samego końca (21-18). Środkowa odsłona to bardzo podobny scenariusz. Wyrównana gra do stanu po 11. W połowie seta, team AIP miał problemy z przyjęciem zagrywki Macieja Jeżewskiego. W drugiej części partii do listy grzechów drużyny doliczymy ogromne problemy z wykończeniem akcji, niewymuszone błędy czy problemy na środku. Efekt? Po show w wydaniu Sebastiana Konarzewskiego, gracze w białych strojach wygrali do 17. Brak punktów w dwóch pierwszych setach podciął skrzydła drużynie AIP, która w trzeciej partii zagrała jeszcze gorzej. Nie do końca rozumiemy co dzieje się z czwartą siłą poprzedniego sezonu, ale od dłuższego czasu prezentują oni naprawdę kiepską formę. Efekt? Old Boysi, którzy są na fali wygrali tę partię do 13. Dzięki czwartemu zwycięstwu z rzędu, team Bartłomieja Kniecia wskoczył na drugie miejsce w tabeli i aktualnie ma bardzo duże szanse na grupę mistrzowską.
APV Gdańsk – Team Spontan 0-3 (17-21; 13-21; 12-21)
Po wykonaniu 50% planu, którym dla ‘Spontanicznych’ było ‘ogolenie’ Craftveny, zespół Piotra Raczyńskiego przystępował do drugiego spotkania w czwartkowy wieczór. Drugim rywalem ‘Pomarańczowych’ była przedostatnia drużyna w ligowej tabeli – APV Gdańsk. Poza samym miejscem w tabeli, na to, że Spontan wygra spotkanie wskazywało również pierwsze spotkanie obu drużyn, do którego doszło w połowie marca. W czwartkowy wieczór, ‘Spontaniczni’ nie mogli sforsować zasieków rywali i do połowy pierwszego seta, obie drużyny toczyły wyrównaną grę. Sytuacja uległa zmianie w drugiej części partii, w której po kilku atakach Mariusza Krynickiego, Team Spontan odskoczył rywalom na cztery oczka (16-12) i taką różnicą wygrali pierwszą odsłonę. Środkowa partia to set, w którym różnica poziomów obu drużyn była jeszcze większa (21-13). O tym, że to Spontan cieszył się z wygranego seta, zadecydowała szeroko rozumiana ‘kultura gry’ zawodników w pomarańczowych strojach. Ok, był to mecz, w którym Spontan popełnił najwięcej własnych błędów spośród wszystkich swoich spotkań w obecnym sezonie, ale w innych elementach zdecydowanie przeważali. Podobnie było zresztą w ostatniej odsłonie, którą ‘Spontaniczni’ wygrali do 12. Dzięki sześciu punktom w dwóch spotkaniach, ex-drugoligowiec wskoczył w ligowej tabeli na sam szczyt. Owszem – wicelider ma o dwa spotkania mniej, natomiast teraz to właśnie team z Pępowa będzie grał pod presją.
Old Boys spadek z ligi?
Spadek nie, ale w kuluarach słyszałem o wyrzuceniu z ligi
oczywiście dementuję te pogłoski 😉
Szkoda