Za nami 21 seria gier. ‘Oczko’ okazało się szczęśliwe dla drużyny Gonito Volley, którzy wygrali wczoraj pierwsze spotkanie w sezonie Wiosna’22. W trzeciej lidze, blisko premierowego punktu w meczu z Bayer Gdańsk była drużyna Swooshers. W poniedziałkowy wieczór doszło również do kilku niespodzianek. Zapraszamy na podsumowanie!
Niepokonani PKO Bank Polski – ACTIVNI Gdańsk 1-2 (11-21; 21-13; 9-21)
Nie no, tego to my się nie spodziewaliśmy. W poniedziałkowy wieczór ACTIVNI Gdańsk rozegrali dwa spotkania, w których niemal obowiązkiem było zdobycie sześciu punktów. Z całym szacunkiem dla ich rywali, ale mierzyli się oni z ekipami, które w obecnym sezonie nie mają szans na awans czy podium rozgrywek. Trzeba podkreślić, że poniedziałkowi rywale ACTIVNYCH znajdowali się przed meczem na dziewiątym oraz dziesiątym miejscu w ligowej tabeli. Chyba każdy przyzna, że czysto teoretycznie, Niepokonani nie powinni mieć najmniejszych szans na punkt z naszpikowaną gwiazdami drużyną ACTIVNYCH. W pierwszym secie, scenariusz nakreślony przez Redakcję oraz Ekspertów zdawał się potwierdzać. Po kilku punktach Patryka Okulewicza, Mikołaja Kohnke oraz Kamila Rutkowskiego, Activni prowadzili 14-6. Z czasem Niepokonani zdołali nieco odrobić straty i finalnie przegrali tę partię do 11. Po tym co działo się w pierwszym secie i patrząc szerzej – w całym sezonie, nikt o zdrowych zmysłach nie sądził, że tak potoczy się środkowa odsłona. Po wyrównanym początku (7-6), kluczowym w naszych oczach momentem w secie był atak Patryka Czyżniaka a następnie blok Michała Skirzewskiego. Po dwóch punktach wspomnianego duetu, PKO objęło prowadzenie 10-7. Od tego momentu, im bardziej Activni próbowali odwrócić losy seta, tym więcej błędów popełniali. Siatki, auty, nieporozumienia pomiędzy zawodnikami. Tak, moglibyśmy wymieniać jeszcze długo, ale pytanie po co? Było źle do tego stopnia, że musimy to napisać. Z taką grą jak w drugim secie, marzący o awansie do 2 ligi, ACTIVNI zostaliby zmieceni z planszy. Wracając do meczu. Poza błędami wicelidera, PKO grało dobrą siatkówkę bez kompleksów i pewnie wygrało tę partię do 13. Ostatni set to przysłowiowa ‘sportowa złość’. Activni szybko objęli kilkupunktowe prowadzenie i finalnie nie dali swoim rywalom ugrać dwucyfrowego wyniku.
Bayer Gdańsk – Volley Kiełpino 0-3 (13-21; 21-23; 11-21)
Jest takie powiedzenie, które zna niemal każdy. ‘Gdzie dwóch się biję, tam trzeci korzysta’. Nie trzeba być członkiem mensy, aby domyślić się czemu o tym właśnie napisaliśmy. Dzięki wygranej za komplet punktów, oraz stracie punktów w dwóch meczach z rzędu przez ACTIVNYCH, Volley Kiełpino do drugiego miejsca traci zaledwie dwa oczka. Coś co do niedawna wydawało się nierealne, staje się namacalne. Z drugiej strony, w poniedziałkowy wieczór a w szczególności w drugim secie, gracze Fabiana Polita musieli się porządnie napocić. Zachowajmy jednak chronologię. Po wyrównanej pierwszej części seta (11-11), w której Bayer funkcjonował jak dobrze naoliwiona maszyna, coś w grze ‘Aptekarzy’ się ewidentnie zacięło. Po chwili Volley Kiełpino zdobyło sześć punktów z rzędu i prowadząc 17-12 nie mieli większych problemów z tym, by wygrać tę partię do 13. Drugi set tak jak już wcześniej wspominaliśmy, był świetnym widowiskiem. Po świetnej grze w obronie, gracze Mateusza Grudnia objęli prowadzenie 12-7. W dalszej części seta, ‘Aptekarze’ prowadzili już 16-11. Niestety dla nich, w drugiej części seta mieli oni problemy z przyjęciem co błyskawicznie wykorzystali ich przeciwnicy, którzy doprowadzili do wyrównania (18-18). W końcówce większym doświadczeniem wykazali się jednak gracze Fabiana Polita, którzy wygrali tę partię po grze na przewagi. Warto nadmienić, że z decyzją sędziego, która zakończyła seta nie mogli pogodzić się gracze Bayer Gdańsk, którzy przez dłuższą chwilę protestowali pod słupkiem sędziowskim. Ten pozostał niewzruszony i obie ekipy przystąpiły do trzeciego seta. Niestety dla widowiska, odsłona ta była raczej jednostronnym pojedynkiem. Volley Kiełpino wygrał tę partię do 11 i w dobrych nastrojach oczekuje na kolejne spotkanie.
Gonito Volley – Oliwa Team 2-1 (22-20; 21-18; 16-21)
Powracający na parkiety Siatkarskiej Ligi Trójmiasta, gracze Gonito Volley byli w poniedziałkowy wieczór pod pewną presją. Wszystko za sprawą tego, że licznik spotkań bez wygranych bił niemiłosiernie. Dodatkowo, jak wyliczył tygodnik kibica, w poprzednim sezonie na tym etapie rozgrywek mieli już większą liczbę punktów a mimo to, drużyna ‘Tygrysków’ i tak musiała drżeć niemal do samego końca o utrzymanie. Po serii spotkań z obecnego sezonu, w których Gonito mierzyło się zazwyczaj z rywalami z wyższej półki, przyszedł czas na rywala, którego jak najbardziej można było ugryźć. Przypomnijmy, że Oliwa w poprzednim tygodniu również grała z drużyną, która nie wygrała ani jednego spotkania, po czym ta przełamała swą serię. Nie inaczej było i w poniedziałkowy wieczór, bo ze spotkania z ‘Oliwiakami’ to Gonito wychodzi jako zwycięzca. Pierwszy set to było istne szaleństwo. Po wyrównanej pierwszej części (11-11), byliśmy niemal przekonani, że to Oliwa wygra tę odsłonę. Wszystko za sprawą tego, że po ataku Maćka Tyryłło prowadzili oni 20-15! Czy można było to spieprzyć? Owszem, Oliwa w naszych oczach po poniedziałkowym spotkaniu jest w tym mistrzem. Kilka błędów własnych, które doprowadziły do stanu 20-20 a następnie dwa ciosy wyprowadzone przez Tomka Grudnia dały Gonito wygraną w pierwszym secie. Drugi set do pewnego momentu był wyrównaną walką (12-12). Z czasem to Gonito objęło prowadzenie 20-14 i wydawało się, że za chwilę ich pierwsza wygrana w sezonie stanie się faktem. W poniedziałkowy wieczór na środkowym boisku działo się coś dziwnego, bo tym razem to Gonito zaczęło psuć na potęgę (20-18) i wydawało się, że zaraz dostaniemy odbicie lustrzane tego, co działo się w pierwszej odsłonie. Finalnie gracze w białych trykotach postawili jednak kropkę nad ‘i’. Gdyby mecze składały się tylko z ostatnich setów, to Oliwiacy byliby naprawdę mocni. W ostatnim meczu wygrali oni finalną partię z Team Looz. Tym razem przyszedł czas na Gonito. Żarty żartami, ale tak grająca Oliwa nie może być pewna utrzymania w lidze.
Chilli Amigos – Tiger Team 2-1 (18-21; 21-18; 22-20)
Spotkanie pomiędzy Chilli Amigos a Tiger Team było anonsowane jako jedno z najciekawszych spotkań, w poniedziałkowej serii gier. Naprzeciw siebie stanęły bowiem dwie drużyny z TOP7, które wciąż liczą się w walce o podium rozgrywek. Mecz zgodnie z naszymi wyobrażeniami był bardzo wyrównany w każdym secie. Po fragmencie, w którym na tablicy wyników było 8-8, na dwupunktowe prowadzenie, drużynę Chilli Amigos skutecznym blokiem wyprowadził Michał Czyżykowski (10-8). Po chwili, Tiger doprowadził jednak do wyrównania 13-13. Pod koniec seta gracze Mateusza Sokołowskiego zdołali wyjść na trzypunktowe prowadzenie (19-16) i w konsekwencji po chwili wygrali tę partię do 18. Drugą odsłonę lepiej rozpoczęli Amigos. Po bloku Pawła Kalety oraz ataku Krzysztofa Gasperowicza, objęli oni prowadzenie 11-5. Z czasem, ekipa Grzegorza Walukiewicza prowadziła już 15-8 i mimo, że Tiger próbował nadrobić wynik (18-16) to finalnie, Chilli cieszyło się z doprowadzenia do wyrównania w setach. Ostatni set przyniósł najwięcej emocji. Mimo że Chilli rozpoczęło seta świetnie (9-4) i wydawało się, że partia ta będzie przypominała drugą odsłonę, to Tiger Team po dobrej i skutecznej grze doprowadził po chwili do wyrównania (10-10). Pod koniec meczu, po ataku Mateusza Sokołowskiego, ‘Tygrysy’ mieli dwie piłki meczowe (20-18). Poza tym, mieli również problemy z przyjęciem w efekcie czego, po chwili punkty po atakach na wagę zwycięstwa dla ‘Amigos’ zdobyli Grzegorz Walukiewicz oraz Krzysztof Gasperowicz.
Swooshers – Bayer Gdańsk 0-3 (13-21; 18-21; 13-21)
Po niezłym, aczkolwiek przegranym przez ‘Aptekarzy’ meczu z drużyną Volley Kiełpino, Bayer Gdańsk przystąpił do swojego drugiego spotkania w poniedziałkowy wieczór. Dla graczy Mateusza Grudnia sytuacja, w której grają oni dwa spotkania jednego dnia była nowym doświadczeniem. W związku z tym, kadra ‘Aptekarzy’ na dwa spotkania wynosiła aż dziesięciu graczy. Bayer Gdańsk, spotkanie ze Swooshersami rozpoczął w innym zestawieniu niż miało to miejsce w spotkaniu z drużyną Volley Kiełpino. Mecz, biorąc pod uwagę wcześniejsze występy oraz miejsce w tabeli Swooshers rozpoczął się dość niespodziewanie – od wyrównanej walki punkt za punkt (5-5). Dopiero po chwili, ‘Aptekarzy’ na kilkupunktowe prowadzenie (9-5), wyprowadził Paweł Bartkowiak, który w poprzednich spotkaniach występował na pozycji libero. Od tego momentu, do końca seta Bayer utrzymywał kilkupunktową przewagę i finalnie wygrał tę partię do 13. Mimo to, ich rywale w tej partii zaprezentowali się naprawdę nieźle i można mieć było uzasadnione nadzieję, że w drugiej odsłonie będzie jeszcze ciekawiej. Musimy przyznać, że się nie zawiedliśmy. Po bloku powracającego do składu – najskuteczniejszego gracza Swooshers – Piotra Prokopa, ‘biało-czarni’ objęli w tej partii prowadzenie 7-3. Kiedy po kilku chwilach, Swooshersi nadal prowadzili (14-9), zaczęliśmy się poważnie zastanawiać, czy za chwilę na naszych oczach napisze się historia i Swooshers zdobędą swój premierowy punkt w lidze. Niestety dla nich, ‘do roboty’ wziął się Bayer, który sukcesywnie odrabiał straty i finalnie wygrał tę partię do 18. Ostatni set był wyrównany, ale tylko do pewnego momentu (11-11). Z czasem uwypukliła się przewaga drużyny Mateusza Grudnia, którzy zakończyli tę partię do 13. Mimo to, bez wątpienia było to zdecydowanie najlepsze spotkanie Swooshersów w SL3. Był to mecz, po którym ‘biało-czarni’ nie mogą wręcz doczekać się kolejnego rywala.
DNV – ACTIVNI Gdańsk 1-2 (14-21; 13-21; 21-18)
Nieco szerzej sytuację ACTIVNYCH w poniedziałkowy wieczór opisaliśmy przy okazji meczu z Niepokonanymi PKO Bank Polski. Tak się składa, że czekając na mecz z wiceliderem, gracze DNV mieli okazję do tego, by podpatrzyć swoich najbliższych rywali. Jako że nie był to występ, po którym fanki ACTIVNYCH rozpinałyby staniki i ochoczo rzucały je na parkiet, DNV drapiąc się po głowach uznało, że skoro PKO może to i oni również. Pierwszy set rywalizacji należał do ACTIVNYCH. Gracze Artura Kurkowskiego po kilku atakach Mikołaja Kohnke objęli prowadzenie 12-8. Czteropunktowa zaliczka, za sprawą byłego gracza DNV – Patryka Okulewicza stała się jeszcze bardziej pokaźna (19-11) i obie drużyny mogły już myśleć o drugim secie. Środkowa odsłona nie różniła się zbytnio od partii otwierającej mecz. Po dwóch punktach Damiana Skrzęty, Activni objęli prowadzenie 10-5. Podobnie jak w pierwszym secie, kilkupunktowa zaliczka sprawiła, że ACTIVNI bez większego ciśnienia wygrali seta do 13. Kiedy wydawało się, że drużyna Artura Kurkowskiego wykorzystała już w poniedziałkowy wieczór limit ‘dawania dupy’, nadszedł trzeci set. Nie wiemy nawet jak to skwitować. W sensie wiemy, ale boimy się żeby nie było za ostro. Miarą tego, jak było źle było to jak po zakończonym meczu, jeden z graczy ACTIVNYCH zaproponował nam abyśmy za obecny tydzień, przyznali im statuetkę najbardziej dziadowskiej drużyny tygodnia. W pewnym momencie na tablicy wyników było 14-6 a następnie 16-7 dla drużyny DNV. Z czasem ACTIVNI zaczęli gonić rywali, ale na pewne kroki było już za późno. Podsumowując – zestawiając potencjał Niepokonanych i DNV przeciwko ACTIVNYM, poniedziałkowe wyniki są powodem do dumy dla dwóch pierwszych ekip oraz kubłem zimnej wody dla wicelidera rozgrywek.
ZCP Volley Gdańsk – MPS Volley 2-1 (17-21; 22-20; 21-18)
Dla Miłośników Piłki Siatkowej, poniedziałkowe starcie był to ‘finał, finisz, koniec i kropka. Dla MPS-u, była to ostatnia zwrotka’. Ach, przypomniał nam się Liroy. Ale my nie o tym, choć nieco nawiążemy. Miłośnicy Piłki Siatkowej, w poniedziałkowy wieczór stanęli przed ostatnią szansą na awans do grupy mistrzowskiej. Aby tak się stało, warunkiem koniecznym było wygranie spotkania z ZCP i to najlepiej za komplet punktów. Na finiszu rundy zasadniczej wydawało się bowiem, że 14 punktów powinno dać ‘górną piątkę’. Początek meczu ułożył się dla MPS-u wręcz wybornie. Po chwili od pierwszego gwizdka sędziego, gracze w niebieskich strojach prowadzili 8-4. Od tego momentu, niemal do samego końca mieli oni kilkupunktową przewagę, która finalnie wystarczyła do tego by MPS wygrał pierwszego seta do 17. Na początku dużo pisaliśmy o potencjalnym awansie graczy Jakuba Nowaka do górnej piątki. Tak się składa, że wygrana pierwszego seta przez MPS, bardzo mocno pokrzyżowała plany ZCP Volley Gdańsk, która również ma szansę na tę grupę. Przewagą ZCP było to, że poza meczem z MPS, mają oni do rozegrania również spotkanie z CTO. W każdym razie, aby przedłużyć swoje szansę, gracze Przemka Wawera musieli wygrać dwie kolejne odsłony. Drugi set był bardzo wyrównaną partią. W połowie seta, po blokach Jakuba Kłobuckiego oraz Przemka Wawera, ZCP objęło dwupunktowe prowadzenie (14-12), które utrzymywało się do samej końcówki (20-18). MPS-owi, po ataku Adriana Wieleby udało się po chwili doprowadzić do stanu 20-20, ale końcówka należała do ZCP. Ostatni set to walka ‘punkt za punkt’ do stanu 16-16. Po chwili na dwupunktowe prowadzenie wyszli gracze ZCP (18-16), ale MPS za sprawą Tomasza Stolca doprowadził do wyrównania (18-18). Na to, odpowiedział dwoma atakami kapitan drużyny ZCP – Przemek Wawer i to jego drużyna wygrała ostatecznie spotkanie.
Letni Gdańsk – Hydra Volleyball Team 0-3 (13-21; 15-21; 14-21)
To już pewne. W obecnym sezonie drużyna Hydry prezentuje dwa zupełnie inne oblicza. W trakcie sezonu zdarzają im się takie spotkania jak z BH Rent MiszMasz czy Prometheusem. Na całe szczęście dla ‘Bestii’ zdarzają im się również takie spotkanie jak wczorajsze z Letnim Gdańskiem, kiedy rywal ani przez moment nie był w stanie im zagrozić. Tak, poniedziałkowe spotkanie było absolutną dominacją drużyny Sławomira Kudyby. W zapowiedzi przedmeczowej wskazywaliśmy na to, że mecz z ‘Letnikami’ jest jedną z ostatnich szans Hydry na włączenie się do walki o awans do wyższej klasy rozgrywkowej. Dzięki kompletowi punktów, Hydra wskakuje na miejsce tuż za podium. Mimo że mają obecnie jeden mecz więcej niż ich rywale z miejsc 1-3 to wciąż mają realną szansę na zrealizowanie swojego celu. Jeśli chodzi o sam mecz, to pierwszy set rozpoczął się od prowadzenia ‘Bestii’ 7-1. Wysokie prowadzenie ustawiło tę partię na samym początku, po którym Letni się już nie podniósł. Druga odsłona wyglądała nieco inaczej. Letni Gdańsk w pierwszej części seta prezentował się całkiem nieźle w efekcie czego przez długi czas utrzymywał kontakt ze swoim rywalem (7-8). W drugiej części seta, Hydra włączyła jednak drugi bieg i odjechała swoim rywalom (19-12). Ostatnia odsłona to potwierdzenie dominacji ‘Bestii’, która po dwóch asach serwisowych Pawła Bugowskiego, błyskawicznie objęła prowadzenie 7-3. Od tego momentu, do samego końca Hydra nie pozwoliła rozwinąć skrzydeł ‘Letnikom’ i pewnie wygrała tę partię do 14 a cały mecz 3-0.
Volley Gdańsk – AVOCADO friends 1-2 (21-18; 19-21; 14-21)
Obecny sezon w wykonaniu obu drużyn to istne szaleństwo. No bo jak wytłumaczyć to co w ostatnich tygodniach dzieje się w drużynach, które o 21:00 mierzyły się w bezpośrednim starciu? Trzykrotni mistrzowie Siatkarskiej Ligi Trójmiasta, na początku obecnego sezonu wygrali pięć z sześciu spotkań. W momencie, w którym uwierzyliśmy, że są w stanie nawiązać do największych sukcesów, ci biorąc pod uwagę również mecz z AVOCADO, przegrali trzy spotkania z rzędu, przez co wciąż nie mogą być pewni grupy mistrzowskiej. Jeśli chodzi o ‘Wegan’, tu również jest ciekawie. Po początku sezonu, w którym drużyna Arka Kozłowskiego wygrała zaledwie jedno z sześciu spotkań, wiele osób właśnie w nich upatrywało kandydata do spadku. Jaka była odpowiedź ‘Wegan’? Trzy wygrane z rzędu z Tufi Team, CTO Volley i w poniedziałek z Volley Gdańsk. Obecnie znajdują się oni na czwartym miejscu w tabeli choć trzeba przyznać, że o utrzymanie tego miejsca będzie cholernie ciężko. Gdyby jednak dla ‘Wegan’ zabrakło miejsca w grupie mistrzowskiej, to poniedziałkowe spotkanie miało niebagatelne znaczenie w kontekście utrzymania. Jeśli chodzi o samo spotkanie, to pierwszego seta wygrała ekipa ‘żółto-czarnych’. Wygrana ta sprawiła, że jedno jest pewne. Volley Gdańsk zakończył rundę zasadniczą nad ‘Weganami’. Drugi set był bardzo wyrównany (18-18), ale w końcówce to AVOCADO friends zachowało więcej zimnej krwi i doprowadziło do wyrównania. Trzeci set to pokaz siły AVOCADO, którzy błyskawicznie objęli prowadzenie 11-4. Kiedy na tablicy wyników było 17-9 stało się jasne, która z drużyn wygra ten mecz. Mimo, że w dalszej części seta, Volley odrobił kilka punktów to nie był w stanie zagrozić dobrze dysponowanym graczom Arka Kozłowskiego.