MATCHDAY #21

Za nami wtorkowa seria gier, po której trzy drużyny zakończyły zmagania w sezonie Wiosna’21. Bardzo dobrze we wtorkowy wieczór zaprezentowali się gracze Dream Volley, którzy dzięki sześciu oczkom wskoczyli na trzecie miejsce w ligowej tabeli. Wydarzeniem dnia było jednak wygranie premierowego seta przez drużynę Chilli Amigos. Zapraszamy na podsumowanie.

Omida Team – Tufi Team 1-2 (18-21; 16-21; 21-18)

W zapowiedzi przedmeczowej, pisaliśmy o tym, że drużyna która wygra spotkanie będzie wciąż liczyła się w walce o podium rozgrywek. Taka sytuacja sprawiła, że obie ekipy podeszły do spotkania skoncentrowane i sfokusowane na wygraną. Mecz rozpoczął się od walki ‘łeb w łeb’ (10-10). Jako pierwsi na istotne prowadzenie (13-10) wyszli ‘Logistycy’. Po bloku Wojciecha Ingielewicza oraz asie serwisowym Jakuba Klimczaka wydawało się, że to Omida będzie kontrolowała przebieg tej partii. Z czasem Tufi Team zdołało jednak wyrównać (18-18) i po dobrej końcówce to drużyna Mateusza Woźniaka cieszyła się z wygrania tej partii do 18. Druga partia rozpoczęła się lepiej dla srebrnych medalistów poprzedniego sezonu, którzy po asie serwisowym Karola Masiula prowadzili już (6-2). Zaliczka wypracowana na początku seta wystarczyła do tego, by trzymać ‘Logistyków’ w bezpiecznej odległości i na koniec cieszyć się z wygrania seta do 16. Wszystko, co musieli zrobić gracze Tufi Team by zrealizować swój plan w 100% to wygrać trzecią partię. Trzecią odsłonę Omida Team rozpoczęła od roszady. Na przyjęcie przeszedł Dmytro Moroziuk, a na środek Sebastian Rydyger. Nie wiemy do końca jaki to miało wpływ na drużynę, ale to Omida prezentowała się w tej partii lepiej i szybko objęła prowadzenie (8-4). Przewaga z początku seta mimo, że raz się powiększała, a raz topniała to finalnie wystarczyła do tego, by to drużyna Konrada Gawrewicza wygrała ostatniego seta, w efekcie czego w meczu doszło do podziału punktów, który prawdę mówiąc – w 100% nie satysfakcjonuje żadnej ze stron.

Wirtualna Polska – Port Gdańsk 3-0 (21-0; 21-0; 21-0)

Wynik zawodów z powodu nieobecności Portu Gdańsk został zweryfikowany jako walkower.

DNV S*M*A*S*H – Niepokonani PKO Bank Polski 0-3 (17-21; 16-21; 8-21)

Przedostatnim rywalem Niepokonanych w sezonie Wiosna’21 była drużyna DNV S*M*A*S*H, która wciąż czeka na premierowe zwycięstwo. O tym, że o zwycięstwo w meczu z ‘Bankowcami’ będzie niezwykle trudno, wiedzieliśmy na kilka dni przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Mecz, zgodnie z oczekiwaniami rozpoczął się od prowadzenia ‘Bankowców’, którzy oprócz dobrej gry mieli przy okazji odrobinę szczęścia. Wiecie jak to jest. Kiedy idzie to idzie. Po tym, jak piłkę nogą przebił Marek Makarewicz i trafiła ona prosto w linię wyznaczającą pole gry, ‘Bankowcy’ prowadzili już (11-7). Od tego momentu do samego końca pierwszej partii, ekipa PKO kontrolowała przebieg seta i wygrała go do 17. Druga partia rozpoczęła się lepiej dla ekipy DNV, która objęła prowadzenie 6-3. Po chwili jednak świetnie dysponowany tego dnia Marek Makarewicz wykonał kapitalną robotę na zagrywce i ‘Bankowcy’ objęli prowadzenie (11-8). Po chwili DNV, przy zagrywce Aliny Tumidajewicz zdołało doprowadzić do wyniku na styk (14-15), ale w końcówce, po kilku błędach w ataku drużyny z ulicy Łużyckiej to PKO BP cieszyło się z wygrania seta do 16. Ostatnia odsłona nie przyniosła już większych emocji. ‘Bankowcy’ kontrolowali przebieg tego seta od pierwszej do ostatniej piłki i pewnie ograli swoich rywali 21 do 8.

Chilli Amigos – Dream Volley 0-3 (8-21; 18-21; 13-21)

Zarówno Chilli Amigos jak i Dream Volley miały na wtorkowy wieczór zaplanowane po dwa spotkania. Pierwszym z nich była bezpośrednia rywalizacja. Faworytem spotkania była rzecz jasna ekipa Dream Volley, która przybyła na halę treningową z frekwencją, której dawno w ich szeregach nie widzieliśmy. Mecz był dla Dream Volley istotny również z tego względu, że takiej marce, jaką w trójmiejskim światku siatkarskim jest ekipa Mateusza Dobrzyńskiego, najzwyczajniej w świecie nie wypada przegrywać pięciu spotkań z rzędu w drugiej lidze. Wtorkowy wieczór był zatem dniem, w którym koszmarna passa miała się wreszcie zakończyć. Być przykrym wspomnieniem, które z czasem gracze Dream mieli wyprzeć ze świadomości. Początek meczu zdawał się współgrać z założonym, przedmeczowym scenariuszem. Ekipa w szarych trykotach błyskawicznie wyszła na prowadzenie. Po dwóch asach serwisowych z rzędu Mateusza Bednarka, Dream prowadził już 12-4 i było wiadomo, ze w partii tej emocji już nie zobaczymy. Na plus w tej odsłonie trzeba zaliczyć z pewnością sześć punktów Dariusza Tomaszewskiego. Drugi set był najbardziej wyrównaną partią. Na początku tej odsłony doszło do kuriozalnej sytuacji, w której sędzia prowadząca spotkanie gwizdnęła błąd ustawienia drużyny Chilli Amigos, na co gracze tej drużyny… zaczęli się cieszyć. Po chwili, przyglądający się z boku kapitan drużyny w dość zabawny sposób, nazywając kolegów z drużyny ‘parówami’ przekazał im, że punkt został przyznany przeciwnikom. Wracając do wydarzeń sportowych – drugi set rozpoczął się od prowadzenia Dream (6-2). Mimo, że z czasem gra się wyrównała to finalnie, kropkę nad ‘i’ postawili gracze Dream Volley i wygrali partię do 18. Ostatnia odsłona nie przyniosła już większych emocji. Po wyrównanym początku (6-6) z czasem, Dream Volley narzucił rywalom swoje warunki i pewnie wygrał do 13.

Wirtualna Polska – Niepokonani PKO Bank Polski 0-3 (19-21; 12-21; 16-21)

Kilka tygodni temu, kiedy doszło do pierwszego spotkania obu drużyn w sezonie Wiosna’21, jako faworyta wskazaliśmy drużynę Wirtualnej Polski. Ostatecznie, 22 czerwca to ‘Bankowcy’ byli górą i pewnie pokonali swoich rywali 3-0. Przed wczorajszym meczem nie popełniliśmy ponownie tego samego błędu i tym razem faworytem spotkania w naszych oczach była drużyna Niepokonanych PKO Bank Polski. Początek meczu rozpoczął się dość spokojnie. Pierwsi, na trzypunktowe prowadzenie (8-5) po asie serwisowym Marka Makarewicza wyszli zawodnicy w biało-czarnych strojach. Po chwili Wirtualna Polska zdołała jednak wyrównać (10-10), lecz po kilku dobrych akcjach, gracze z sektora bankowego ponownie wypracowali sobie zaliczkę (13-10). Tym razem, zdołali oni utrzymać przewagę do samego końca i wygrali seta do 19. Drugi rozdział tej rywalizacji był dość nietypowy. Rzadko bowiem zdarza się, że drużyna, która rozpocznie seta od prowadzenia 6-0 zdoła przegrać partię. Tak było w przypadku Wirtualnej Polski, która ze stanu 6-0 pozwoliła rywalom wyrównać (9-9), a następnie wygrać partię do 12. Ostatnia odsłona, podobnie jak środkowa partia zaczęła się od prowadzenia (5-2). Mimo to, po chwili PKO zdołało doprowadzić do wyrównania (6-6) i od tego momentu, do końcówki, byliśmy świadkami wyrównanej rywalizacji. Przy stanie (17-16) dla PKO, dwoma blokami popisał się świetnie dysponowany w tym elemencie Dawid Laskowski i ostatecznie, PKO wygrało tę partię do 16. Jako, że był to ich ostatni mecz w sezonie to należy podkreślić, że drużyna zdobyła o sześć punktów więcej niż na Jesień. Dzięki  temu, zagwarantowali sobie minimum siódme miejsce w lidze.

Range Soft VT – Team Spontan 1-2 (22-20; 18-21; 22-24)

Przyznamy Wam szczerze, że takiego spotkania to my się nie spodziewaliśmy. W meczu było dosłownie wszystko – świetny poziom, gra na przewagi, kontrowersje sędziowskie czy wreszcie czerwona kartka dla jednego z zawodników. Mecz rozpoczął się lepiej dla Spontana, który szybko objął prowadzenie 5-1. W dalszej części Spontan prowadził już (12-8) i kiedy wydawało się, że spokojnie ‘dowiezie’ prowadzenie do końca, Range Soft po kilku atakach jednego z najlepszych atakujących ligi – Igora Kazello zdołał doprowadzić do remisu (13-13). Pierwsza partia była jednak dość szarpana i po chwilowym przestoju Spontan znowu odjechał na cztery punkty (17-13), by ‘Rangersi’ doprowadzili do wyrównania (18-18). Nie inaczej było wtedy, kiedy Spontan miał piłkę setową – zamiast skończyć partię 21-18, ‘Pomarańczowi’ pozwolili swoim rywalom doprowadzić do wyrównania (20-20) i po chwili to ‘Rangersi’ cieszyli się z wygrania tej partii. Drugi set rozpoczął się lepiej dla ‘Rangersów’. Po kilku atakach w out, drużyna Sławomira Kudyby prowadziła już (9-5) i przewagę utrzymywali aż do momentu, w którym na tablicy pojawił się wynik (16-16). W końcówce to ‘Rangersi’ nie ustrzegli się błędów, po których Spontan wyszedł na prowadzenie i doprowadził do wyrównania w setach. Ostatnia odsłona zaczęła się od mocnego uderzenia środkowego Range Softu – Karola Grajewskiego, który na początek posłał mocną bombę, by po chwili zablokować lidera Spontana – Damiana Urbanowicza. Te dwie indywidualne akcje wyprowadziły Range Soft na prowadzenie 3-0. Po chwili Spontan, po dwóch asach serwisowych Mateusza Skwarca, doprowadził do wyrównania (4-4). Od tego momentu, do samej końcówki, żadna z drużyn nie zdołała wypracować sobie dwupunktowej przewagi. Finalnie, jako pierwszym sztuka ta udała się ‘Spontanicznym’, którzy po kapitalnym meczu obu drużyn schodzili z parkietu jako zwycięzcy. Trzeba jednak przyznać, że w drugiej lidze już dawno nie oglądaliśmy tak dobrej i zaciętej rywalizacji.

Zmieszani – Team Looz 1-2 (19-21; 20-22; 22-20)

O tym, że Team Looz niemal pogrzebał swoje szanse na mistrzowski tytuł, pisaliśmy już przy okazji podsumowania poniedziałkowych spotkań. Patrząc czysto teoretycznie – chcąc podtrzymać mistrzowskie aspiracje, drużyna Team Looz powinna wygrać wtorkowe spotkanie, zdobywając przy tym komplet punktów. Tyle teoria. Praktyka była jednak taka, że rozmawiając z zawodnikami Looz przed spotkaniem dało się wyczuć, że ekipa zdaje sobie sprawę z tego, że mistrzowski tytuł jest już poza zasięgiem. To, o co można się wciąż pokusić to drugie miejsce, które daje bezpośredni awans do drugiej ligi. Początek meczu rozpoczął się od prowadzenia faworyzowanej drużyny Team Looz (4-1), które po ataku ze środka Hubera Pory urosło do rozmiarów 10-5. Gdy wydawało się, że Looz ma już kontrolę nad przebiegiem seta, zaliczyli oni przestój, który sprawił, że Zmieszani doprowadzili do stanu 11-9. Dalsza część pierwszej odsłony to wzajemne boksowanie się, które zaprowadziło nas do samej końcówki, w której nieco więcej błędów popełnili Zmieszani i to Team Looz cieszył się z wygrania tej partii. Drugi set, podobnie jak pierwszy, lepiej rozpoczęli zawodnicy w czarnych koszulkach. Po bloku Mateusza Pietrzykowskiego prowadzili oni już 6-3, a następnie 8-5, by po chwili roztrwonić przewagę i pozwolić rywalom na wyrównanie (10-10). Podobnie jak w pierwszym secie, tu również oglądaliśmy wyrównaną walkę do samej końcówki i podobnie jak w pierwszym, z happy-endem po stronie Team Looz. Trzeci set, a jakżeby inaczej, rozpoczęli lepiej zawodnicy w czarnych koszulkach. Po chwili jednak Zmieszani doprowadzili do wyrównania. Różnica pomiędzy trzecim setem a pierwszym lub drugim była jednak taka, że w końcówce to drużyna Edyty Woźny zachowała więcej zimnej krwi, dzięki czemu wygrała tę partię do 20.

Chilli Amigos – Volley Kiełpino 1-2 (11-21; 21-18; 15-21)

We wtorkowy wieczór byliśmy świadkami pięknego epilogu przygody Chilli Amigos w drugiej lidze. Przypomnijmy, że przed meczem Chilli miało na swoim koncie dwanaście rozegranych spotkań, w których drużyna nie zdobyła ani jednego punktu. Ostatnim przystankiem w drugoligowej podróży ‘Amigos’ było Kiełpino. Zawodnicy Fabiana Polita przystępowali do spotkania po upokarzającej, poniedziałkowej porażce z przedostatnią drużyną w tabeli – ACTIVNYMI Gdańsk. W tym konkretnym przypadku upokarzający nie był sam wynik, ale styl, w którym drużyna zagrała. Mimo wszystko, przeciwko ‘Amigos’, drużyna Volley Kiełpino była murowanym faworytem do wygrania spotkania. Co ciekawe, w meczu przeciwko ‘Papryczkom’ wystąpiła trzecia przedstawicielka płci pięknej w drugiej lidze – Marta Kreft. Sam mecz rozpoczął się zdecydowanie lepiej dla drużyny z Kiełpina, która szybko wyszła na prowadzenie 9-3. Następnie było jeszcze brutalniej. Po serii przy zagrywce Roberta Sobisza na tablicy wyników pojawiło się 16-6 dla Volley Kiełpino. Ostatecznie, po kilku wymianach, Sebastian Muńko zakończył seta asem serwisowym i obie ekipy mogły przygotowywać się do drugiej partii. Ta, rozpoczęła się w wymarzony dla ‘Amigos’ sposób. Zanim się obejrzeliśmy, gracze w czerwonych koszulkach prowadzili już (8-2). Po bloku środkowego – Michała Kowalewskiego przewaga ta była już naprawdę potężna (11-3, a następnie 13-3). Nie ukrywamy, że wraz z Panią Agnieszką zastanawialiśmy się, czy Chilli będzie stać na to, by z chłodnymi głowami dowieźć wygraną do końca. Zadanie to okazało się bardzo wymagające. Dzięki mądrej grze zawodników z Kiełpina oraz dużej liczbie błędów własnych drużyny Grzegorza Walukiewicza, przewaga ‘Amigos’ topniała w zastraszającym tempie. W końcówce seta było już tylko 18-16, ale koniec końców ‘Papryczki’ zdołały wygrać tę partię do 18, po czym w ich szeregach nastąpiła eksplozja pozytywnych emocji. Prawdopodobnie ktoś, kto nie lubi sportu nigdy tego nie zrozumie. Jest takie powiedzenie, które wyraża to, co chcemy przekazać w 100%: ‘to trzeba przeżyć, żeby to zrozumieć, żeby w to uwierzyć’. Czytając te słowa, z pewnością ‘Amigos’, wyjątkowo zgodzą się z nami. Trzeci set, mimo, iż był bardzo wyrównany (13-13), ostatecznie padł łupem zawodników Volley Kiełpino, którzy wygrali go do 15.

Dream Volley – Oliwa Team 3-0 (21-8; 21-14; 21-11)

Przed spotkaniem z Dream Volley, Redakcja miała okazję chwilę porozmawiać z graczami Oliwy Team, którzy przed wtorkowym spotkaniem byli nastawieni optymistycznie. Zawodnicy przypomnieli, że kiedy w obecnym sezonie przegrywali to tylko raz nie udało im się zdobyć choćby punktu. Ten w meczu przeciwko Dream Volley był absolutnym planem minimum. Wszystko za sprawą tego, że ‘Oliwiacy’ wciąż nie mają zapewnionego utrzymania, a w dodatku ich ostatnie dwa spotkania to mecze przeciwko drużynie Szach-Mat oraz Letni Gdańsk. Zanim jednak do tych spotkań dojdzie, Oliwa Team musiała zmierzyć się z Dream Vollley i trzeba przyznać, że nie byli w tym spotkaniu faworytem. To, że wydawało nam się, że Oliwa przegra spotkanie to jedno, ale początek pierwszego seta, w którym Dream prowadził 9-1!! to drugie. Trzeba to napisać wprost – Dream Volley zmiażdżył, zgniótł, przeżuł i Bóg wie co zrobił jeszcze ze swoimi rywalami w pierwszym secie. Finalnie, ten zakończył się porażką Oliwy do 8. Mimo wszystko to nie zwiastowało jeszcze tragedii. Dla przykładu. W obecnym sezonie bywały już mecze, w których Oliwa przegrywała sety nie zdobywając przy tym dziesięciu oczek, by po chwili wygrać partię. Nie tym razem. Oliwa Team w drugim secie, podobnie jak w pierwszym była w rozsypce, a gracze Dream nie mieli dla swoich rywali litości i pokonali ich do 14. Trzecia odsłona to ponowna dominacja ekipy Dream  Volley, która wygrała seta do 11, a cały mecz 3-0. Jako, że był to ostatni mecz w sezonie Dream musimy przyznać, ze krytykowaliśmy ich nad wyraz często. Dziś, ekipę w szarych koszulkach możemy tylko chwalić. Sześć punktów w dwóch meczach sprawiło, że chociaż na chwilę drużyna wskakuje na trzecie miejsce w tabeli i mimo, że to się zmieni to na koniec sezonu powiało wreszcie dawno wyczekiwanym optymizmem.

Start a Conversation

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.