MATCHDAY #20

Za nami dwudziesta seria gier. W czwartek swoje pierwsze, historyczne spotkanie w drugiej lidze wygrała drużyna Team Looz. W trzeciej lidze, kolejne spotkanie wygrała Flota Rada Dzielnicy UJ. Ponadto dwa ważne kroki w kierunku podium trzecioligowych rozgrywek wykonała ekipa Wolves Volley. Zapraszamy na podsumowanie!

Bayer Gdańsk – Craftvena 1-2 (18-21; 16-21; 21-16)

W zapowiedzi przedmeczowej wskazywaliśmy na to, że o godzinie 19:00 zmierzą się drużyny o podobnym potencjale sportowym. Typy co do tego, która z drużyn wygra rywalizację również były podzielone. Redakcja dawała więcej szans Craftvenie. Eksperci z kolei wskazywali na to, że to Bayer Gdańsk będzie miał większe szanse na wygraną. To co było wspólnym mianownikiem wszystkich osób, które typowały te spotkanie to podział punktów i co do tego nikt się nie pomylił. Początek meczu rozpoczął się od kilku błędów obu drużyn. Z tego chaosu, zrodził się wynik 8-8. Po chwili na trzypunktowe prowadzenie wyszli ‘Aptekarze’ (11-8). Radość graczy w niebiesko-zielonych strojach nie trwała jednak zbyt długo (12-12). Po dwóch punktach Daniela Kanieckiego oraz kolejnej już bardzo dobrej zagrywce Pawła Magdaleńskiego, z wygranej pierwszego seta cieszyli się gracze Craftveny. Przed drugim setem, Bayer Gdańsk dokonał kilku roszad w składzie co z początkiem przyniosło oczekiwany efekt. ‘Aptekarze’ po ataku najlepszego gracza ich drużyny, w czwartkowy wieczór – Jakuba Macieszy, wyszli na prowadzenie 8-5. Po chwili zanotowali oni jednak koszmarny przestój, dzięki czemu na kilku punktowe prowadzenie wyszła Craftvena (14-11), która nie miała problemów by wygrać tę partię do 16. Ostatni set w wykonaniu ‘Aptekarzy’ był już zupełnie inny. Drużyna Mateusza Grudnia przestała mieć problemy z wykończeniem akcji, w efekcie czego objęli oni prowadzenie 11-7. ‘Rzemieślnicy’ starali się co prawda odwrócić losy seta (16-14), ale koniec końców, to Bayer wygrał ostatnią partię.

Wolves Volley – Niepokonani PKO Bank Polski 3-0 (21-15; 21-18; 21-18)

Po ubiegłotygodniowej porażce, Wolves Volley stanął w czwartkowy wieczór przed okazją na przedłużenie swoich nadziei na końcowy sukces w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta. Planem drużyny Macieja Tarulewicza na czwartek była wygrana obu spotkań za komplet punktów. O ile wygrana ze Swooshersami była obowiązkiem tak w meczu z Niepokonanymi, można było przypuszczać, że ‘Wataha’ będzie miała pewne kłopoty. Kto wie czy taki sam obraz meczu mielibyśmy w momencie, gdyby Niepokonani nie mieli takich problemów kadrowych jakie mają w ostatnim czasie. W czwartkowym spotkaniu w roli ‘strażaka’ zagrała debiutująca w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta – Karolina Kraszkiewicz. Początek rywalizacji należał do ‘Watahy’. Po kilku punktach aktywnego – Mateusza Waroczyka, Wilki objęły prowadzenie 11-6. Tak pokaźna zaliczka sprawiła, że ‘Wataha’ spokojnie kontrolowała przebieg gry i bez większego problemu wygrała tę partię do 15. Bardziej napocić, musieli się oni w drugiej odsłonie, w której stracili osiemnaście oczek. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że gracze w czarnych strojach objęli prowadzenie już na początku seta, a stosunkowo duża liczba punktów ‘Bankowców’ to raczej efekt podgonienia wyniku w samej końcówce. Mimo że wynik setów był taki sam, to obraz gry w trzecim secie był zdecydowanie inny niż w drugim. Na półmetku mieliśmy bowiem wynik 11-11 a następnie 18-18. Po punktach Michała Niewiadomskiego, Mateusza Waroczyka czy wreszcie rozgrywającego – Mikołaja Stempina – to Wolves Volley wygrało tego seta do 18 a cały mecz 3-0

Flota Rada Dzielnicy UJ – Tiger Team 3-0 (21-18; 21-7; 21-15)

Po dziewięciu rozegranych spotkaniach w sezonie Wiosna’22, tylko katastrofa mogłaby sprawić, że Flota mogłaby nie awansować do drugiej ligi. W czwartkowy wieczór ‘Niebiescy’ rywalizowali z jedną z ekip z TOP7, pomiędzy którymi to drużynami rozegra się walka o poszczególne kolory medali. Początek rywalizacji był dość zaskakujący. Po sporych problemach w przyjęciu oraz kilku błędach własnych to Tiger Team objął prowadzenie 8-2. Mimo dość  pokaźnej zaliczki, Flota błyskawicznie odrobiła zaległości i po kilku świetnych zagrywkach Krystiana Lipińskiego, to oni objęli prowadzenie 12-9. Można powiedzieć, że wszystko co najlepsze w wykonaniu Tigera wydarzyło się w pierwszej połowie pierwszego seta. Im dłużej trwał mecz, tym lepiej radziła sobie drużyna dowodzona przez Karolinę Kirszensztein. Pierwszy set zakończył się zwycięstwem lidera do 18. Prawdziwa deklasacja nastąpiła w drugiej odsłonie, w której ‘Tygrysy’ zdobyły zaledwie…siedem oczek. To właśnie w tej partii gracze Mateusza Sokołowskiego wydawali się mocno zagubieni. Poza samymi problemami siatkarskiego rzemiosła, drużyna ‘Tygrysów’ dwa razy pomyliła ustawienia a w konsekwencji oddała swoim rywalom punkty za darmo. Kiedy na tablicy wyników było 12-3 stało się jasne, że za chwilę drużyny zmienią strony i tak też się stało. Popełniając taką liczbę błędów, z drużyną pokroju Floty nie da się osiągnąć dobrego wyniku, o czym ‘Tygrysy’ się boleśnie przekonały. Ostatnia odsłona, mimo że nie była tak jednostronna to jednak wciąż pod kontrolą lidera rozgrywek. Po wyrównanym początku seta (11-11), to Flota ‘panowała’ w drugiej części tej partii, którą finalnie wygrała do 15 a cały mecz 3-0.

Swooshers – Wolves Volley 0-3 (5-21; 6-21; 6-21)

Po zwycięstwie z Niepokonanymi PKO Bank Polski, drużyna Wolves Volley przystępowała do drugiego spotkania w czwartkowy wieczór. Rywalem ‘Watahy’ o godzinie 20:00, była ekipa zamykająca ligową stawkę. Dodatkowo, ekipa Swooshers nie zdobyła do tej pory ani jednego punktu, co oznaczało że Wolves Volley stanie przed ogromną szansą na zrealizowanie swojego celu na czwartkowy wieczór, którym było sześć punktów. Jeśli chodzi o Swooshersów to do meczu z Wilkami, podchodzili oni w nieco innym zestawieniu kadrowym niż miało to miejsce w środowy wieczór, kiedy musieli uznać wyższość graczy z Kiełpina. Zaledwie chwilę po pierwszym gwizdku sędziego było wiadomo, że ten mecz będzie się różnił od środowego spotkania. Po bloku Pawła Pałki, Swooshers przegrywało 3-5 co oznaczało, że przez tę chwile zdobyli większą liczbę punktów niż przez cały mecz z Volley Kiełpino. Po w miarę wyrównanym początku, do pracy wzięła się ‘Wataha’, która zaczęła zdobywać masowo punkty. Finalnie partia ta zakończyła się zwycięstwem Wilków 21-5. Druga odsłona rozpoczęła się od ataku najlepszego gracza tego spotkania – Dariusza Suchwałko. Swooshers podobnie jak w pierwszym secie, na początku zdobyło kilka punktów, ale im dłużej trwała ta partia, tym bardziej zarysowała się przewaga graczy w czarnych strojach. Ostatecznie set ten zakończył się ich zwycięstwem do 6. Ostatnia odsłona to dalsza przewaga Wilków, która została udokumentowana wynikiem 21-6. Mimo że drużyna Swooshers przegrała kolejne spotkanie, to z całą pewnością po meczu miała lepsze nastroje niż po środowym spotkaniu.

BH Rent MiszMasz – Dziki Wejherowo 0-3 (9-21; 10-21; 14-21)

Po środowej porażce ze Zmieszanymi, gracze MiszMaszu wchodząc do sali treningowej na kolejne spotkanie w ramach Siatkarskiej Ligi Trójmiasta mieli nietęgie miny. Wszystko za sprawą tego, że obecny sezon zaczyna dość mocno przypominać sezon Jesień’21 kiedy po świetnym początku, MiszMasz szedł na dno szybciej niż Titanic. Przed środowym meczem, pisaliśmy w zapowiedzi o tym, że prawdopodobnie już w środowy wieczór, ‘Hotelarze’ pobiją swój dorobek punktowy z poprzedniego sezonu. Cóż, po dwóch kolejnych rozegranych spotkaniach, MiszMasz ma dokładnie tyle samo oczek. Wszystko za sprawą dwóch porażek w przeciągu dwóch dni. Poza porażką ze Zmieszanymi, drużyna Tomka Walaskowskiego musiała uznać również wyższość Dzików Wejherowo. Chryste, cóż to był za jednostronny pojedynek. Rozumiemy, że to Dziki Wejherowo były faworytem spotkania, ale BH Rent MiszMasz w swojej historii potrafił grać zdecydowanie lepiej, nawet gdy po przeciwnej stronie siatki były drużyny, które obecnie walczą o medale w pierwszej lidze.  W czwartkowy wieczór, Dziki Wejherowo zrobiły to, co powinni byli zrobić w poprzednich spotkaniach, w których wygrywali 2-0 i należało postawić kropkę nad ‘i’. Gdyby tak się stało to obecnie byliby oni liderem drugoligowych rozgrywek. Z drugiej strony nie ma co narzekać. Po ośmiu rozegranych meczach, drużyna z Wejherowa plasuje się na trzecim miejscu w tabeli z zaledwie jednym punktem straty do lidera. To z kolei oznacza, że finisz rozgrywek będzie pasjonujący.

Team Looz – Oliwa Team 2-1 (21-17; 21-16; 16-21)

Przy każdej kolejnej nadarzającej się okazji przypominaliśmy o tym, że licznik spotkań bez wygranej, w przypadku drużyny Team Looz jest z każdym meczem aktualizowany. Z drugiej strony, w zapowiedzi przedmeczowej wskazywaliśmy, że w ostatnim czasie drużyna Team Looz się dość wyraźnie wzmocniła. Wówczas nie zdawaliśmy sobie jeszcze sprawy z tego, że do ekipy Looz, przed meczem dołączy kolejny gracz, który w poprzednich sezonach reprezentował barwy pierwszoligowej drużyny Epo-Project. Mając w pierwszym składzie połowę pierwszoligowych zawodników – od Team Looz można już wymagać nieco lepszej gry niż miało to miejsce w poprzednich meczach. Spotkanie z ‘Oliwiakami’ rozpoczęło się dla graczy Radosława Sadłowskiego od prowadzenie 7-5. W połowie seta, prowadzili już 13-10 i drugi punkt w sezonie, stawał się coraz bardziej realny. Ostatecznie, Team Looz dopięło swego i po ataku Tomasza Swędy, wygrali pierwszą partię do 17. Po pierwszym secie wiedzieliśmy, że jeden punkt nie nasyci ostatniej drużyny w tabeli. W drugiej odsłonie, dość szybko wykorzystali oni sporą liczbę błędów, które od początku seta popełniali gracze Oliwy. Dzięki temu objęli prowadzenie 7-3. Od tego momentu do samego końca utrzymywała się co najmniej trzypunktowa przewaga drużyny Team Looz, która bez większych problemów wygrała seta do 16. Ostatni set rywalizacji padł łupem drużyny z Oliwy. Mimo że to Team Looz lepiej rozpoczął tę partię (11-6), to z czasem Oliwa zaczęła gonić rywali i po chwili na tablicy wyników mieliśmy 16-16. Od tego momentu, do końca partii to Oliwa miała inicjatywę i po chwili zdobyła kolejnych pięć oczek, tym samym kończąc seta na swoją korzyść.

Drem Volley – Hydra Volleyball Team 2-1 (21-16; 14-21; 21-14)

Przed spotkaniem, drużyna Dream Volley stanęła przed ogromną szansą na wskoczenie na fotel lidera. ‘Jedyne’ co musiała zrobić ekipa Mateusza Dobrzyńskiego to wygrana z Hydrą Volleyball Team. Nie trzeba mieć dyplomu Uniwersytetu Jagiellońskiego, aby zrozumieć że o wygrane za komplet punktów na tym etapie rozgrywek nie jest łatwo. Redakcja SL3 układa terminarz w taki sposób, aby te teoretycznie najciekawsze mecze – były pod koniec. Jako że ‘Marzyciele’ ograli większość drużyn z dalszych miejsc w tabeli, przyszedł czas na prawdziwe schody. Jak poradzili sobie gracze Dream? Cóż, w skali szkolnej ocenilibyśmy ich na ocenę dobrą. Pierwszy i trzeci set w wykonaniu Dream był świetny, ale jednak w drugim secie, Dream nie zdołał przeciwstawić się ‘Bestii’. Mimo to, szukanie negatywów w sytuacji, w której wskoczyli oni na fotel lidera byłoby pewnego rodzaju nietaktem. Po wyrównanym początku pierwszego seta (12-11), Hydra popełniła kilka błędów. W efekcie tego, pięć punktów z rzędu trafiło do ‘Marzycieli’, którzy takiej przewagi już nie wypuścili. Drugi set po dwóch punktach środkowego – Pawła Bugowskiego, rozpoczął się od prowadzenia Hydry 4-0. Po chwili Dream zdołał co prawda wyrównać (6-6), ale od stanu 13-21 dla Hydry siedem punktów z rzędu po własnych akcjach zdobyli gracze w złotych strojach i obie ekipy mogły już myśleć o decydującej partii. W niej, na prowadzenie drużynę Dream Volley wyprowadził Tomasz Janowski (6-3). Kilkupunktowa przewaga po pewnym czasie stała się jeszcze bardziej okazała (19-13). Z pewnością na taki a nie inny wynik złożyła się świetna dyspozycja w obronie graczy Dream Volley oraz dużo większa skuteczność w ataku.

Prometheus – BES Boys BLUM 2-1 (17-21; 21-15; 21-15)

W ostatnim czasie, dużo mówiło się o słabszej dyspozycji drużyny Prometheus. Ekipa Mikoli Pocheniuka przystępowała do spotkania po dwóch porażkach z rzędu. Dodatkowo, wtedy kiedy wygrywali to swoją grą nie rzucali na kolana. Czwartkowy mecz miał być swego rodzaju przełamaniem graczy zza wschodniej granicy. Rywalem Prometheusa była bowiem ekipa z jedenastego miejsca w ligowej tabeli, która w ośmiu rozegranych spotkaniach wygrała zaledwie dwa mecze. Mimo to, to właśnie BES Boys BLUM zdecydowanie lepiej weszli w mecz. Po chwili od pierwszego gwizdka sędziego, na tablicy wyników było 8-3 dla ‘Chłopców’. Po chwili, Prometheus zdołał zniwelować stratę (9-10), ale po chwili to ponownie ‘Chłopcy’ kontrolowali grę. Po ataku ze skrzydła Leszka Rzępołucha, objęli oni prowadzenie 17-12 i był to w zasadzie koniec emocji w tym secie. Prometheus z zimowego letargu, przebudził się dopiero w drugiej odsłonie. Co by nie mówić, ale jako faworyt właśnie tak powinni się prezentować w całym meczu. Po wyrównanej pierwszej części seta (10-10), gracze zza wschodniej granicy zdobyli cztery punkty z rzędu (14-10), które w dużym stopniu ustawiły to, jak wyglądała ta partia do końca. Finalnie skończyło się na wyniku 21-15. Nie inaczej było w trzecim secie. Po dwóch atakach rozgrywającego Prometheusa – Antona Hukasova, gracze w niebieskich strojach objęli prowadzenie 9-5 i od tego momentu, do samego końca ich wygrana nie była zagrożona.

Volley Gdańsk – Eko-Hurt 1-2 (21-18; 19-21; 21-23)

W jedynym spotkaniu pierwszoligowym w czwartkowy wieczór, zmierzyły się dwie z trzech ekip, które w historii Siatkarskiej Ligi Trójmiasta sięgały po tytuł mistrzowski. Obecnie o złote medale bije się zdecydowanie więcej drużyn. Nie oznacza to, że szans na końcowy tryumf nie mają gracze czy to Volleya czy to Eko-Hurtu. Aby jednak myśleć o medalach w sezonie Wiosna’22 obie ekipy muszą najpierw zakwalifikować się do grupy mistrzowskiej. Finalnie, podział punktów w meczu sprawił, że obie ekipy przybliżyły się do tego celu i choć nie wszystko jeszcze jest przesądzone, to trudno wyobrazić sobie scenariusz, w którym jedna z drużyn miałaby się znaleźć za burtą. Wracając do samego meczu, Volley Gdańsk przystępował do niego poobijany po środowym spotkaniu z ZCP. Część graczy ‘żółto-czarnych’ narzekało przed meczem na urazy i można się było zastanawiać, jak zaprezentują się w konfrontacji z ‘Hurtownikami’. Cóż, gdybyśmy o tym nie wiedzieli, to pewnie byśmy nie zauważyli, bo Volley Gdańsk w pierwszej odsłonie prezentował się bardzo dobrze. Po wyrównanym pierwszym fragmencie (12-12), ‘żółto-czarni’ po punktach tercetu Jurczak, Koska oraz Huliński objęli prowadzenie 15-12, którego już nie wypuścili. Drugi set od samego początku był bardzo wyrównaną partią. Przez całego seta, obie drużyny zdobywały naprzemiennie punkty i w taki oto sposób dotarliśmy do stanu 18-18. W końcówce szale zwycięstwa na korzyść Eko-Hurtu przechylili Paweł Dawczak do spółki z Igorem Ciemachowskim. W ostatnim secie, po bloku środkowego Jakuba Klimczaka – zrobiło się 15-10 dla Eko-Hurt. Mimo sporej przewagi, Volley Gdańsk zdołał doprowadzić do stanu 20-20. Po bardzo emocjonującej końcówce, w której a jakże – nie zabrakło kontrowersji to Eko-Hurt wygrał seta 23-21. Dzięki wygranej, drużyna Konrada Gawrewicza wskakuje z ósmego na…czwarte miejsce w tabeli!

One comment

  1. „Kontrowersje” to dość łagodne określenie tego, co szanowny pan sędzia gwizdnął przy 21-21.

Join the Conversation

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.