MATCHDAY #20

Za nami dwudziesty dzień meczowy w sezonie Wiosna’25. W poniedziałkowy wieczór po raz kolejny świetną formę zaprezentowali gracze Bayer Gdańsk, którzy umocnili się w fotelu lidera trzeciej ligi. Sporym zaskoczeniem okazała się porażka Trefla Gdańsk w rywalizacji z Flotą TGD Team. Zapraszamy na podsumowanie!

Bayer Gdańsk – Flota TGD Team 3-0 (21-17; 21-12; 21-14)

Kolejni rywale nie są w stanie pokonać ‘Aptekarzy’, którzy w poniedziałkowy wieczór – wygrali siódme spotkanie w sezonie Wiosna’25 i śrubują kapitalną serię zwycięstw z rzędu. Po meczu z Flotą TGD Team, licznik ‘Aptekarzy’ wskazuje już jedenaście i biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności – jest to wynik KAPITALNY. Podobnie jest zresztą, kiedy popatrzymy na samą grę drużyny dowodzonej przez Damiana Harica. Choć spodziewaliśmy się, że Bayer sięgnie po trzy punkty to jednak wydawało nam się, że Flota zaprezentuje się trochę lepiej. Nowe światło na całą sprawę rzucił drugi mecz Floty w poniedziałkowy wieczór, w którym wygrali oni z faworyzowanym Treflem. Co to oznacza? Ano to, że sytuacja ‘Aptekarzy’ po siedmiu tygodniach ligi jest kapitalna. Sam mecz? Po kilku blokach w pierwszej części – Bayer wysunął się na prowadzenie 10-7 i w dalszej części utrzymywali nad rywalem kilkupunktową przewagę, która skończyła się wygraną do 17. Warto podkreślić tu jednak, że Flota zaprezentowała się w tej partii godnie i prawdę mówiąc – nie odstawała od swojego rywala. Sytuacja zmieniła się w środkowej odsłonie, w której ‘Aptekarze’ rozpoczęli od prowadzenia 5-1. Mimo niekorzystnego obrazu gry Flota zniwelowała w dalszej części stratę do jednego oczka (9-8). Dalsza część seta to presja ‘Aptekarzy’ na zagrywce oraz w bloku, po której objęli oni prowadzenie 17-12 i po chwili cieszyli się z drugiego punktu w meczu (21-12). Ostatni set nie odmieni losów spotkania. Choć set rozpoczął się od walki ‘łeb w łeb’ (8-8), to sił drużynie Karoliny Kirszensztein wystarczyło tylko na pierwszą część seta. Druga część finałowej partii to wyraźna przewaga lidera trzeciej ligi, zwieńczona zwycięstwem do 14. Brawo!

Szach-Mat – DNV Volley Gdańsk 1-2 (21-16; 19-21; 17-21)

Już przed spotkaniem gracze Szach-Matu wyrażali swoje niezadowolenie z faktu, że to właśnie do nich przylgnęła łatka faworytów meczu. Nie od dziś wiadomo bowiem, że team ‘Szachistów’ radzi sobie najlepiej wtedy, kiedy są ‘underdogiem’ spotkania. W zapowiedzi wskazywaliśmy również, że choć Szach-Mat pokazał się ostatnio z bardzo dobrej strony, to miał jednak dość długą przerwę i zastanawialiśmy się czy team w czarnych strojach zdołał utrzymać formę na wysokim poziomie. W pierwszym secie rywalizacji – wszystko zdawało się układać po myśli graczy ‘królewskiej gry’. Po asie serwisowym oraz ataku Dariusza Peplińskiego, ‘Szachiści’ objęli prowadzenie 10-5. Choć w dalszej części DNV Volley Gdańsk zbliżył się do rywala na dwa punkty (16-14), to ostatnie słowo należało do Szach-Matu (21-16). Środkowa odsłona to zmiana oblicza spotkania, w której w oczy od pierwszego gwizdka sędziego rzucała się świetna gra w obronie i kontrze zespołu w żółto-czarnych strojach, po której objęli oni prowadzenie 10-7. Pierwsza część seta w wykonaniu Szach-Matu? Z pewnością przespana. Team Rafała Guzowskiego obudził się w dalszej części, w której zdołał doprowadzić do wyrównania po 15. Końcowa faza seta to to, co lubimy najbardziej. Walka punkt za punkt, w której do samego końca nie wiadomo, która ze stron przechyli szale zwycięstwa na swoją korzyść. Ostatecznie po punktach nr 1198 oraz 1199 w SL3 – Daniela Koski – z wygranej seta cieszyli się gracze DNV VG (21-19). Ostatni set rywalizacji do połowy mógł się naprawdę podobać. Uważamy, że do stanu 10-10 był to najlepszy fragment meczu. Dosyć wysokie tempo z czasem zaczęło przeszkadzać ‘Szachistom’, którzy po kilku błędach własnych oraz atakach skrzydłowych Volleya, przegrywali 11-17. Choć w dalszej części próbowali coś jeszcze zrobić, to niestety dla nich – było już za późno i dwa ważne punkty trafiają do trzykrotnych Mistrzów SL3 – brawo!

Czerepachy Volley – Staltest Pomorze 3-0 (21-12; 21-17; 21-14)

Wiecie ile spośród ostatnich 23 spotkań, Staltest zaliczył zwycięstw? Dwa. Dla kontrastu – zgadnijcie ile zwycięstw w ostatnich 20 meczach zanotowała ekipa Czerepachów? Osiemnaście. O czym my szanowni Państwo mówimy. To nie miało się prawa udać, no i się nie udało. Staltest zgodnie z tym o czym pisaliśmy w ostatnim czasie płynie na górę lodową i w odróżnieniu od tych dwóch typków na wieży widokowej – niespecjalnie chcą coś z tym zrobić. Tamci chociaż próbowali, choć czas pokazał, że i tak to nic nie dało. W każdym razie – ‘sztuka przegrywania’ została przez team Arka Kozłowskiego opanowana do perfekcji. Prawdę mówiąc – nie widzimy aktualnie jakichkolwiek argumentów za tym, by mogli oni w jakiś sposób odmienić swój los. Ok – nie znęcajmy się więcej. A Czerepachy? Cóż – po nieciekawym meczu z Inter Marine Masters, ‘Żółwie’ mieli w poniedziałkowy wieczór wymarzoną okazję do tego by się ‘odkuć’, z czego skrzętnie skorzystali. Nie jest bynajmniej tak, że w poniedziałkowy wieczór im wszystko wychodziło. Oj, gracze w zielonych strojach mieli swoje za uszami i gdyby rywalizowali z nieco mocniejszym rywalem, mogłoby się to na nich okropnie zemścić. Trudno zliczyć to ile razy team w zielonych strojach psuł akcję i dawał tlen swoim rywalom, którzy zdobywali punkty głównie w taki sposób. Tak czy siak – po ‘brzydkim’ spotkaniu – Czerepachy umacniają się w fotelu lidera drugiej ligi

Flota TGD Team – Trefl Gdańsk 2-1 (13-21; 21-14; 21-14)

W zapowiedziach przedmeczowych wskazywaliśmy na to, że Flota, która rozgrywała w poniedziałkowy wieczór dwa mecze – nie będzie miała wieczorem powodów do optymizmu. Po pierwszym meczu zdawało się to potwierdzać, bo team Karoliny Kirszensztein był zaledwie tłem dla rozpędzonego lidera trzeciej ligi i przegrał w stosunku 0-3. Początek drugiego meczu – ze świeżo upieczonymi wicemistrzami Polski Juniorów Młodszych również nie układał się po myśli ex-drugoligowca. Po serii świetnych zagrywek gdańska młodzież prowadziła już…10-3 i dużo wskazywało na to, że jesteśmy świadkami powtórki ich meczu z Portem Gdańsk. Pierwsze oznaki, że w zespole Trefla nie wszystko układa się w sposób w jaki oczekiwałby od drużyny ich trener – mieliśmy w drugiej części seta. Po kilku błędach gdańskich lwów – Flota odrobiła kilka punktów (18-13). Oczywiście na myślenie o tym by wygrać seta – było już za późno. Co innego w drugim secie – ten rozpoczął się od punktów Sebastiana Sołtysa oraz…niezliczonych błędów Trefla, po których Flota prowadziła 10-5. Kolejne ataki w siatkę nie pomagały, a po atakach Szymona Dobrzenieckiego Flota objęła prowadzenie 19-10 i po chwili cieszyła się z wyrównania stanu rywalizacji (21-14). Ostatni set to…kolejna porcja kosztownych błędów w wykonaniu Trefla. Sami zastanawiamy się z czego to wynikało, bo pod tym kątem jeszcze tak źle w Inter Marine SL3 nie było. Łącząc to z dobrą zagrywką Floty oraz skuteczną grą – wielka niespodzianka stała się faktem, a Trefl musiał przełknąć gorzką pigułkę, co komplikuje ich sytuację w kontekście potencjalnego awansu.

BL Volley – Osada Truso 0-3 (16-21; 20-22; 16-21)

Początek spotkania? Cóż – widowisko dla koneserów i trzeba to sobie powiedzieć wprost. Nie jest bowiem tak, że Osada wypracowała sobie zaliczkę swoją imponującą grą. W pierwszej części nie brakowało bowiem błędów oraz niedokładności po dwóch stronach siatki. Po stronie graczy z Elbląga popełniono ich jednak mniej, a na dodatek ‘Osadnicy’ mieli w swoich szeregach świetnie dysponowanego Kamila Dobosza. Choć na półmetku seta mieliśmy remis 10-10, to dalsza część seta – w dużej mierze dzięki punktom wspomnianego gracza należała do drużyny występującej ‘w delegacji’ (21-16). Choć Osada miała w trakcie meczu przewagę to uznaliśmy, że przyjdzie w meczu taki moment, w którym BL będzie miało swoje ‘pięć minut’. To nastąpiło w środkowej odsłonie, na co nie wskazywał bynajmniej początek seta. Ten rozpoczął się bowiem od prowadzenia ‘Osadników’ 8-4. Mniejszą lub większą przewagę team Kacpra Bielińskiego utrzymywał do stanu 17-16. Bez wątpienia na ‘powrót do gry’ ekipy BL Volley miała sytuacja, w której do dotknięcia piłki w bloku przyznał się Dawid Strzyżewski. Postawa fair-play mało co nie zadała kłamu tezie, że ‘dobro wraca’. Pod koniec seta BL Volley miało bowiem dwie piłki setowe, których finalnie nie udało im się wykorzystać. Po punktach Kamila Dobosza oraz dopisanego przed meczem Bartosza Bieleckiego, z drugiego punktu w meczu cieszyła się Osada. W trzecim secie rywalizacji dyspozycja BL Volley była już wyraźnie słabsza, a ich wspomniane wcześniej ‘pięć minut’ minęło. Już chwilę po gwizdku sędziego na rozpoczęcie seta – Osada prowadziła 9-5 i w dalszej części nie miała problemu z tym by postawić kropkę nad ‘i’ (21-16).

Inter Marine Masters – Złomowiec Gdańsk 1-2 (21-17; 19-21; 12-21)

Po tym jak gracze Inter Marine Masters pokonali ostatnio Czerepachy Volley – Złomowiec ani myślał o tym by zlekceważyć poniedziałkowego rywala. Niestety chwilę po rozpoczęciu spotkania, kontuzji nabawił się Adam Śliwiński i w dalszej części ‘Złomki’ musieli improwizować. Pierwszy set rozpoczął się od wyraźnej przewagi zespołu Witolda Klimasa (8-4), po której ‘Mastersi’ musieli wykorzystać dwa przysługujące im czasy. Trzeba przyznać, że przyniosło to pożądany efekt, bo w połowie seta na czarnej tablicy wyników mieliśmy remis 10-10. Jakby tego było mało – dalsza część seta to popis kombinacyjnej gry ‘Mastersów’, którzy zaskoczyli swojego rywala, wygrywając premierową partię do 17. Środkowa odsłona zdawała się układać w wymarzony dla ‘Mastersów’ sposób. Po skutecznym ataku Andrzeja Masiaka, ‘biało-czerwoni’ prowadzili 10-7, a z czasem po bloku Artura Majdana – beniaminek prowadził już 19-16 i wówczas nic nie wskazywało na to, że będziemy świadkami zwrotu akcji. Końcowa faza seta to jednak przebudzenie Złomowca, który po atakach Marcina Bryłkowskiego oraz skutecznej grze Mikołaja Nowaka, zdołał przechylić szale zwycięstwa na swoją stronę. Wow – to było coś naprawdę wielkiego (21-19). W naszym odczuciu to jak potoczył się środkowy set miało przełożenie na finałową partię, którą Złomowiec zaczął w kapitalny sposób, prowadząc 8-3! W dalszej części Inter Marine Masters nie zdołali odtworzyć tego, co wydarzyło się w pierwszym secie i w konsekwencji z dwóch punktów w meczu cieszyli się gracze Witolda Klimasa (21-12).

BEemka Volley – CTO Volley 0-3 (16-21; 19-21; 8-21)

W ostatnim czasie pokusiliśmy się o tezę, że BEemka w obecnej kampanii może pokusić się o podium rozgrywek, a kto wie – być może czymś znacznie lepszym. Ekhm. Wspomniane słowa wypowiedzieliśmy chyba w najgorszym możliwym dla ‘Zmotoryzowanych’ momencie, bo to czego byliśmy świadkami na boisku numer jeden…pozostawia wiele do życzenia. Jest to rzecz jasna najbardziej delikatne określenie dyspozycji BEemki, które przychodzi nam do głowy, bo nie mamy co do tego wątpliwości – było to najgorsze spotkanie teamu Daniela Podgórskiego od dłuższego czasu. Po pierwszych dwóch setach, które owszem – nie były zbyt dobre nie mieliśmy jeszcze tak odważnych i przykrych dla BEemki tez. Sytuacja zmieniła się jednak po finałowej partii, w której CTO zmiażdżyło rywali do 8. O trzecim secie jednak za chwilę. Premierowa partia zaczęła się dość obiecująco (8-7). Gracze w pomarańczowych barwach dopiero w połowie seta wskoczyli na znacznie wyższe obroty i po atakach Igora Ciemachowskiego oraz Adriana Białeckiego, objęli prowadzenie 17-11. Co do ogółu – BEemka nie mogła podjąć w tej partii rękawic, bo popełniała zbyt wiele błędów w przyjęciu oraz ataku (21-16). Swoją szansę gracze Daniela Podgórskiego mieli w środkowej odsłonie i prawdę mówiąc – wydawało nam się, że im się uda. Po ataku Przemysława Wawera BEemka prowadziła w połowie seta 11-8, ale po chwili zanotowali dłuższy przestój. A to as rywala, a to atak w aut, a to nadzianie się na blok rywala. Już po chwili lider pierwszej ligi wysunął się na prowadzenie 18-15 i po chwili cieszyli się z wygrania szóstego meczu w sezonie. Trzeci set? Matko Boska. Choć trudno w to uwierzyć, ‘Pomarańczowi’ zaczęli od prowadzenia…13-3! Choć zapowiadało się na jeden z najwyższych wyników w historii pierwszej ligi, BEemka dorzuciła do swojej puli kilka oczek i finalnie przegrała tę partię do ośmiu. Co ciekawe – była to ich najwyższa porażka w historii 85 występów w lidze. Jeszcze nigdy nie było tak, że BEemka nie wyszłaby z ‘dyszki’. Nigdy do wczoraj.

Team Spontan – Osada Truso 2-1 (21-18; 15-21; 21-15)

Żałujemy, że wszystkie osoby czytające te podsumowanie nie były świadkami rozmowy Redakcji z graczami Team Spontan, do której doszło chwilę przed rozpoczęciem meczu. Nie próbowaliśmy ukrywać naszego zdumienia w momencie, w którym ‘Pomarańczowi’ z niezwykłą pewnością siebie przekonywali nas, że ‘dzisiaj wygrywamy, na 100%’. Słuchając tych słów uznaliśmy to za zwykłe prężenie muskułów i prawdę mówiąc – nie do końca w nie wierzyliśmy. Początek spotkania należał do Osadników, którzy po kilku błędach rywali z wykończeniem akcji – objęli prowadzenie 6-2. Po chwili Spontan się jednak otrząsnął i po atakach Mariusza Krynickiego czy Krzysztofa Lepera, objął prowadzenie 11-9. W dalszej części team Piotra Raczyńskiego powiększał sukcesywnie przewagę i kiedy po bloku Jana Kostrowickiego było już 18-14 – wiedzieliśmy, że to oni będą cieszyć się z wygranej premierowej odsłony (21-18). Środkowy set rozpoczął się od szarpanej gry, w której Team Spontan najpierw objął prowadzenie 4-0, by po chwili stracić w jednym ustawieniu…dziewięć punktów z rzędu (9-4)! W dalszej części Osada kontynuowała dobrą grę i finalnie wygrała tę partię do 15. To oznaczało z kolei, że o zwycięstwie musiał zadecydować trzeci set. Początek partii nie układał się dla Osady dobrze. Team z Elbląga miał swoje problemy nawet wtedy, kiedy trzeba było oddać freeballa rywalom. Po punktach Adriana Majkowskiego oraz Mariusza Krynickiego, Spontan wysunął się na prowadzenie 13-9 i w dalszej części nie miał problemów z tym by wygrać do 15. Team Spontan po poniedziałkowej serii gier stał się istnym koszmarem ‘Osadników’. Ledwo przypomnieliśmy sytuację sprzed pół roku, a wczoraj team Piotra Raczyńskiego ponownie ograł faworyzowanego rywala i systematycznie pnie się w górę ligowej tabeli. 

Inter Marine Masters – Old Boys 0-3 (17-21; 17-21; 15-21)

Trzeba przyznać, że w meczu ze Złomowcem Gdańsk mało brakowało, a to ‘Mastersi’ cieszyliby się z wygranej. Ostatecznie w końcówce drugiego seta, team w biało-czerwonych strojach musiał uznać wyższość rywali i do meczu z Old Boys przystępowali bogatsi o jeden ligowy punkt. Zadanie nr 2 w poniedziałkowy wieczór było co najmniej tak trudne jak pierwsze wyzwanie ‘Mastersów’. Tym razem rywalem ekipy była drużyna Old Boys, która w ostatnim czasie – radzi sobie bardzo dobrze. Początek spotkania to mocne granie drużyny z Pruszcza Gdańskiego, która po punktach środkowych oraz Kamila Durnakowskiego, objęli prowadzenie 9-3. Wraz z biegiem seta gracze Bartłomieja Kniecia zdjęli nogę z gazu i po sporej niedokładności w niemal wszystkich elementach siatkarskiego rzemiosła, ich przewaga stopniała do dwóch oczek (10-8). W dalszej części oglądaliśmy powtórkę tego, co już oglądaliśmy, a mianowicie szarpaną grę obu drużyn. Najpierw Old Boysi ponownie zdobyli serię punktów (18-12), by pod koniec seta ewidentnie zwolnić (21-17). Początek drugiego seta zapamiętamy przede wszystkim z kontuzji najmłodszego gracza spotkania – Macieja Jeżewskiego, któremu z tego miejsca życzymy jak najszybszego powrotu do gry. Sytuacja z początku seta z pewnością wpłynęła na Old Boysów, którzy przez długi czas nie mogli sforsować zasieków rywali (10-9). Sztuka ta, graczom Old Boys udała się dopiero w drugiej części seta, która po atakach Tomasza Krygera oraz Kamila Durnakowskiego, zapewniła sobie drugi punkt w meczu (21-15). Trzeci set to niemal kopia tego, co oglądaliśmy w środkowej odsłonie, aczkolwiek pojawiły się pewne – nowe okoliczności. Do momentu, w którym na hali zgasły światła – ‘Mastersom’ szło naprawdę nieźle. Tuż po włączeniu świateł – Old Boysów ‘oświeciło’ i team Bartka Kniecia znalazł wreszcie sposób na to by przechytrzyć rywali, wygrywając z nimi do 15!

Start a Conversation

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.