MATCHDAY #2

Za nami drugi dzień meczowy w sezonie Wiosna’22. W elicie swoje spotkania solidarnie wygrywały ekipy Volley Gdańsk. W drugiej lidze świetną dyspozycje zaprezentowali Dziki Wejherowo, którzy ograli faworyzowaną Hydrę. W trzeciej lidze bardzo emocjonującym spotkaniem okazało się starcie Wolves Volley oraz Craftveny. Zapraszamy na podsumowanie wtorkowej serii gier!

Team Spontan – BES-BLUM Nieloty 2-1 (18-21; 21-16; 24-22)

W transferach, newsach oraz plotkach pisaliśmy niedawno, że drużynę Nielotów w przerwie pomiędzy sezonami opuściło bardzo dużo graczy. Co ciekawe, ekipa Mateusza Bone zgłosiła do rozgrywek Wiosna’22 zaledwie siedmiu graczy. Zastanawialiśmy się czy w dłuższej perspektywie nie będzie to problemem. Już we wtorkowy wieczór, Nieloty wystąpili w sześciu graczy. Czy wpłynęło to na wynik zawodów? Raczej nie, ale zastanawiamy się jak będzie to wyglądało w przyszłości. Co jeśli na mecz nie będzie mogło przyjechać dwóch lub trzech graczy? Wracając do meczu to ekipa BES-BLUM zaczęła go bardzo dobrze. Po kilku punktach, aktywnego na początku spotkania Tomasza Czopura ‘Pingwiny’ objęły prowadzenie 8-3. Kiedy tylko Spontan niwelował straty, Nieloty ponownie ją powiększały. W taki oto sposób dobrnęliśmy do końca seta, którego Nieloty wygrały. Po chwili od rozpoczęcia drugiego seta można było odnieść wrażenie, że drużyna Mateusza Bone pójdzie za ciosem. Mimo prowadzenia 8-4 oraz 14-10 stało się jednak inaczej. W drugiej połowie seta Nieloty miały przestój, który swoimi atakami wykorzystał ‘Skiera’ doprowadzając do wyrównania 14-14. Wspomniany gracz był bardzo aktywny w drugiej odsłonie bowiem pod koniec seta to właśnie na jego barkach stał ciężar zdobywania punktów, z czego gracz ten wywiązał się znakomicie. Ostatnia, decydująca o wygraniu meczu odsłona była bardzo emocjonująca i pełna zwrotów akcji. Dość powiedzieć, że w czasie jego trwania żadna z drużyn nie zdołała wypracować sobie choćby trzypunktowej przewagi. ‘Boksowanie’ trwało w najlepsze od początku do końca. Ta należała do ‘Spontanicznych’, którzy po chwili cieszyli się z pierwszej wygranej w sezonie. 

Bayer Gdańsk – Chilli Amigos 1-2 (18-21; 9-21; 21-17)

Debiut w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta, przypadł drużynie Bayer Gdańsk dość niefortunnie. Na ‘dzień dobry’ ekipa z gdańskiej Oliwy mierzyła się bowiem z Chilli Amigos. Dla niewtajemniczonych – krótka lekcja historii. Chilli Amigos jest obecnie najbardziej utytułowaną drużyną w trzeciej lidze. Było zatem oczywiste, że debiut będzie stosunkowo wymagającym spotkaniem. Typy Redakcji oraz Ekspertów na Chilli Amigos nie przypadły do gustu graczom Bayer Gdańsk, którzy jeszcze na przedmeczowej rozgrzewce przekomarzali się z Redakcją o sposób typowania. Początek meczu rozpoczął się od wyrównanej walki (4-4). Po graczach Mateusza Grudnia widać było sporo nerwowości typowej dla nowych drużyn w ligowej stawce. Mimo tego Bayer ciągle utrzymywali kontakt ze swoim rywalem. Z czasem ‘Amigos’ zdołali jednak wyjść na prowadzenie (10-7) i finalnie utrzymała przewagę do samego końca seta. Drugi set rozpoczął się od mocnego uderzenia ekipy ‘Amigos’. Nie minęła chwila a Chilli prowadziło już 10-4. Przewaga ta sprawiła, że losy seta były w zasadzie rozstrzygnięte. Można było odnieść wręcz wrażenie, że Bayer zbierał siły na ostatnią odsłonę. Trzeci set przypominał bardziej pierwszą niż drugą odsłonę. Obie ekipy stoczyły w nim wyrównaną partię. Różnica była taka, że po wyrównanej pierwszej części seta (10-9) to ‘Aptekarze’ dzięki dwóm atakom Damiana Harica oraz Pawła Strzałkowskiego objęli prowadzenie 15-11. Przewaga ta wystarczyła by trzymać swojego rywala na dystans i finalnie wygrać seta, który był równoznaczny z debiutanckim punktem w SL3. Po meczu w obozie Chilli dało się usłyszeć, że dobrze że trafili na Bayer Gdańsk na samym początku. ‘Papryczki’ są bowiem przekonane, że kwestią czasu jest to, aż ‘Aptekarze’ się rozegrają. Mimo jednego punktu, uważamy że pokazali się oni z bardzo dobrej strony.

Swooshers – DNV 0-3 (7-21; 14-21; 9-21)

Terminarz w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta został ułożony w ten sposób, że ekipa Swooshers swoje dwa pierwsze mecze rozegrała niemal na samym początku ligowych zmagań. Oznacza to, że czasu na wyciągnięcie wniosków po poniedziałkowej porażce z Niepokonanymi PKO Bank Polski mieli stosunkowo niewiele. Porównując skład, który wystąpił z ‘Bankowcami’ do tego z wtorkowego wieczoru można dostrzec kilka zmian. Mecz z DNV rozpoczął się dla Nike Gdańsk w sposób koszmarny. Nie minęła bowiem chwila a ekipa DNV prowadziła już…13-0! Bardzo aktywny na początku meczu byli Adam Pestka oraz Michał Orlik, którzy raz po raz atakowali siejąc popłoch w szeregach rywali. Po chwili pomylił się jeden z graczy DNV i Swooshersi zdobyli swój pierwszy punkcik w secie. To zadziałało na drużynę w bardzo dobry sposób, bowiem po chwili skutecznym blokiem popisał się Piotr Prokop. Finalnie Swooshers zdobył w tej partii 7 oczek. Przed drugim setem można było się zastanawiać czy drużyna mająca swoją siedzibę w Olivia Star powtórzy to co zrobiła w poniedziałkowy wieczór i zagra bardzo dobry drugi set. Cóż, teraz wiemy że tak. Gdyby Swooshers grali w całym meczu tak jak w drugim secie to byłoby naprawdę ok. Środkowa partia była do pewnego momentu bardzo wyrównana. Z czasem obie ekipy zaczęły popełniać sporo błędów. Nieco więcej popełniła ich nowa ekipa w ligowej stawce i DNV mogło po chwili cieszyć się z wygranej seta. Ostatnia odsłona to potwierdzenie dobrej dyspozycji graczy z Gdyni. Owszem, we wtorkowy wieczór ich rywale nie postawili wysoko poprzeczki, ale jako Redakcja nie jesteśmy przekonani czy DNV tak gładko wygrałoby spotkanie gdyby zaprezentowali formę z poprzedniego sezonu. Finalnie DNV wygrywa zdobywając przy tym komplet oczek i w doskonałych humorach czeka na spotkanie z ekipą Bayer Gdańsk.

Szach-Mat – Volley Gdańsk 1-2 (21-19; 19-21; 11-21)

W poprzednim sezonie zdarzało nam się krytykować drużynę Volley Gdańsk za to, że wówczas widzieliśmy, że morale w drużynie siadły. Brakowało tej pozytywnej atmosferki, pogorszyła się frekwencja. Gdy dołożyliśmy do tego kiepskie wyniki to przez głowę przeszła nam myśl o tym jaka przyszłość czeka ‘żółto-czarnych’. We wtorek te wątpliwości zostały rozwiane. Już przed meczem widzieliśmy pełną mobilizację Volley Gdańsk. Nie dość, że sami na spotkanie przyszli w ponad 10 chłopa to dodatkowo z boku wspierała ich niemal cała ekipa ZCP, która czekała na mecz z Tufi Team. Dodatkowo już przed meczem można było zaobserwować pewność siebie, która charakteryzowała ich kiedy bili rekord 49 zwycięstw z rzędu. Należałałoby jednak pamiętać, że mimo widocznej poprawy rywalizowali oni z brązowymi medalistami poprzedniego sezonu. We wtorkowy wieczór ‘Szachiści’ osłabieni byli brakiem kapitana – Dawida Kołodzieja oraz Michała Przekopa. Mimo to w pierwszym secie to oni wygrali. Wygrana nie przyszła im jednak łatwo, bowiem w trakcie tej partii sytuacja dynamicznie się zmieniała. Dla przykładu w pewnym momencie Szach-Mat prowadził 8-5 by po chwili przegrywać 12-15. Finalnie drużyna pokazała jednak charakter i wyszarpała zwycięstwo z rąk rywala 21-19. Druga odsłona ponownie była świetnym widowiskiem dla zgromadzonych kibiców. Wyrównana walka punkt za punkt trwała od początku do samego końca. W końcówce wydawało się, że szale zwycięstwa na stronę ‘Szachistów’ dwoma skutecznymi atakami przechylił Filip Wysocki, ale po chwili popełnili oni dwa błędy własne. Seta na korzyść Volley zakończył z kolei skutecznym blokiem – Łukasz Jurczyk. W ostatnim secie w stronie Szach-Matu coś się zacieło. Drużyna w czarnych trykotach miała potężne problemy z wyprowadzeniem ataku. Takich kłopotów nie mieli gracze VG, którzy wygrali seta do 11 a cały mecz 2-1.

Team Spontan – Prometheus 2-1 (21-13; 21-14; 15-21)

O godzinie 20:00 doszło do pojedynku drużyn, które jako ostatnie w ligowej stawce podały skład na sezon Wiosna’22. O ile w przypadku drużyny Prometheus było to zrozumiałe tak w przypadku Team Spontan, jesteśmy niemal przekonani chodziło o to aby nie odkrywać przedwcześnie wszystkich kart. Co ciekawe ich rywale – w dzień meczu zgłosili do swoich szeregów kobiete, co umówmy się – częstym widokiem w drugiej lidze nie jest. W zapowiedziach przedmeczowych wskazywaliśmy na to, że to Team Spontan będzie faworytem spotkania. ‘Oranje’ z roli faworytów wywiązali się doskonale i w realizacji celu nie przeszkodziło to, że w drużynie zabrakło nominalnego rozgrywającego. Początek meczu rozpoczął się od wyrównanej walki, w której żadna ze stron nie chciała odpuszczać (8-8). Z biegiem seta uwypukliła się jednak przewaga Team Spontan. Po trzech punktach z rzędu (dwa ataki + blok) nowego nabytku ‘Spontanicznych’ – Krzysztofa Mejera, drużyna Piotra Raczyńskiego wyszła na trzypunktowe prowadzenie, które jak się później okazało zostało z czasem powiększone. Druga odsłona rozpoczęła się od prowadzenia Spontana (5-1). Sporą przewaga drużyny Piotra Raczyńskiego stopniała w momencie, w którym na zagrywkę wszedł Anton Hukasov, który zdobył trzy asy serwisowe z rzędu. Niestety dla Prometheusa był to chwilowy zryw, który po chwili został stłumiony przez dobrze dysponowanych rywali. W ostatnim secie trudno nie było nie odnieść wrażenia, że Team Spontan pomyślał, że wygra go się na stojąco. Brak koncentracji przy jednocześnie lepszej dyspozycji Prometheusa zaowocował tym, że gracze z Ukrainy objęli prowadzenie 7-1. W drugiej lidze taka przewaga rzadko kiedy jest trwoniona. Tym razem było podobnie. Prometheus spokojnie dowiózł prowadzenie do końca. Spontan z kolei wygrał drugie spotkanie we wtorkowy wieczór. Mimo wszystko uważamy, że mogło być nieco więcej punktów niż 4. Z drugiej strony nie ma co narzekać. 

BEemka Volley – Team Looz 3-0 (21-10; 21-15; 21-17)

Niespełna 24h po inauguracyjnym zwycięstwie z Dzikami Wejherowo, BEemka Volley stawała do rywalizacji przeciwko Team Looz. Co ciekawe, dla tych drugich to również było drugie spotkanie w sezonie Wiosna’22. Dla odmiany Team Looz przegrał inauguracyjne spotkanie z Letnim Gdańskiem. Cóż, na papierze wszystko wskazywało na to, że wtorkowy rywal będzie jeszcze bardziej wymagający aniżeli ‘Letnicy’. Pierwszy set zdawał się to potwierdzać. Chwilę po pierwszym gwizdku sędziego BEemka prowadziła już 7-2 i od tego momentu do samego końca miała totalną kontrolę nad spotkaniem. Kto wie czy wpływu na dość bierny opór Team Looz miały problemy kadrowe, które dało się w spotkaniu zauważyć. Ostatecznie pierwsza odsłona zakończyła się wynikiem 21-10 co stało się jednocześnie najwyższym wynikiem w secie w drugiej lidze w obecnym sezonie. W drugiej odsłonie w szeregach Team Looz przyszedł oczekiwany poziom świeżości. Drużyna w czarnych trykotach prezentowała się solidnie i do połowy drugiej partii można było mieć nadzieje na zaciętą końcówkę. Kiedy jednak BEemka wyczuła, że rywal pozwala sobie na zbyt dużo, włączyła kolejny bieg i graczom Team Looz pozostało co jedynie wąchanie spalin. Ostatnia odsłona przypominała nieco środkową partię. Tu również Team Looz stawiało opór swoim przeciwnikom (15-14). Końcówka to istne deja vu, w którym BEemka odjechała swoim rywalom i spokojnie wygrała ostatnią partię i cały mecz 3-0. Nie da się ukryć, że dla drużyny Daniela Podgórskiego wtorkowe spotkanie było zdecydowanie łatwiejszym spotkaniem niż miało to miejsce w poniedziałkowy wieczór.

Tufi Team – ZCP Volley Gdańsk 0-3 (21-23; 21-23; 10-21)

Po awansie do wyższej klasy rozgrywkowej, dla drużyny ZCP Volley Gdańsk koniec z meczami, w których aby wygrać nie trzeba było się napocić. Co by nie mówić, ale różnica poziomów między pierwszą a drugą ligą jest kolosalna. ZCP Volley Gdańsk przekonał się o tym już w pierwszym secie, w którym to zostali przez swojego rywala solidnie nastraszeni. Powiedzmy to sobie wprost. Przez długi czas wydawało się, że to Tufi Team jest bliższe tego by wygrać pierwszą partię. Mniej więcej w połowie seta, ZCP popełniło trzy błędy własne, po których drużyna nieobecnego Mateusza Woźniaka prowadziła już 13-9. Mimo, że po chwili prowadzili oni 16-12 to sobie tylko znanym sposobem zdołali oni wypuścić zwycięstwo w secie z rąk. Końcówka seta obfitowała w spore emocję i efektowne wymiany. W końcówce dwa punkty zdobył Mikołaj Lange i to ZCP cieszyło się z wygranej pierwszego seta. Drugi set podobnie jak pierwszy – nie rozczarował. Przez cały set trwała walka punkt za punkt. Obie drużyny grały bardzo widowiskowo. Ozdobą seta było to jak Jakub Kłobucki popisał się kapitalną obroną nogą, po której piłka przeszła na drugą stronę siatki by po ataku ‘Tuffików’, ZCP wyprowadziło skuteczną kontrę. Co by nie mówić, ale takie sytuację budują i wydaje się, że to właśnie było te 3-5%, które sprawiło, że w końcówkach to ZCP wyrywało zwycięstwo. Ostatnia odsłona nie dostarczyła nam już większych emocji. W partii tej mieliśmy prawdziwą dominację ekipy ZCP. Ostatecznie wygrali oni spotkanie 3-0.

Craftvena – Wolves Volley 0-3 (22-24; 22-24; 18-21)

W zapowiedzi przedmeczowej wyrażaliśmy nadzieje na to, że spotkanie pomiędzy Craftveną a Wolves Volley będzie co najmniej tak wyrównane jak te z poprzedniego sezonu. Cóż, już po chwili od pierwszego gwizdka sędziego widzieliśmy, że będzie zdecydowanie ciekawiej. Ba, pierwszy i drugi set był prawdziwym rollercoasterem sportowych emocji. Już po zakończeniu spotkania, kapitan ‘Watahy’ opowiadał, że za jego drużyną dopiero jeden mecz a on ma stan przedzawałowy. Zacznijmy od początku. Mimo, że pierwszy set był bardzo wyrównanym widowiskiem to były w nim momenty w którym to Craftvena była bliższa wygranej. Aby to dobrze przekazać. Gdyby ktoś w trakcie pierwszego seta zaproponował nam zakładzik na to, która drużyna wygra seta to wskazalibyśmy Craftvenę. ‘Rzemieślnicy’ wyglądali w nim zdecydowanie lepiej niż miało to miejsce dzień wcześniej w meczu z Chilli Amigos. Kolejną kwestią jest to, że w trakcie seta to oni byli drużyną, która potrafiła zbudować sobie przewagę (13-10) czy wtedy kiedy Daniel Kaniecki zablokował rywala i na tablicy wyników pojawiło się 20-17 dla ‘Rzemieślników’. W końcówce Craftvena nie zdołała postawić kropki nad ‘i’ na co rywale odpowiedzieli punktami aktywnych w końcówce Mateusza Waroczyka i Krzysztofa Janikowskiego i wygrali seta do 22. Druga odsłona? – ctrl + c; ctrl + v. Tu również Craftvena prowadziła trzema oczkami (15-12) i podobnie jak miało to miejsce w pierwszej odsłonie musieli obejść się smakiem. Ostatni set był tym, w którym morale Craftveny wyraźnie siadły. Z drugiej strony mieliśmy uskrzydlonych Wilków, którzy na fantazji grali topową siatkówkę i szybko objęli prowadzenie 17-10. W końcówce Craftvena nieco podgoniła, ale ostatecznie to Wolves Volley może cieszyć się z kompletu oczek.

Hydra Volleyball Team – Dziki Wejherowo 1-2 (19-21; 21-17; 16-21)

Kiedy przed rozpoczęciem meczu, Redakcja próbowała wydusić z ust graczy Hydry deklaracje o chęci awansu w obecnym sezonie ci protestowali. Nie mamy do końca przekonania czy była to próba sprawienia abyśmy nie narzucali na drużynę dodatkowej presji czy jednak to faktyczne, chłodne oszacowanie potencjału drużyny. W zapowiedzi przedmeczowej to właśnie Hydrę wskazywaliśmy jako faworytów starcia. Zaznaczaliśmy jednak, ze Dziki to drużyna z ogromnym potencjałem, która jest w stanie ograć każdego. Wtorkowy wieczór to tylko potwierdza, bowiem Dziki zagrały świetne spotkanie, które zasłużenie wygrali. Kto wie jak potoczyłyby się losy meczu gdyby nie decyzje o tym aby nie wystawiać w meczu etatowego rozgrywającego? Gdy dołożymy do tego fakt, że w pierwszym secie kontuzji nabawiło się dwóch przyjmujących Hydry to przepis na porażkę mieliśmy gotowy. Z drugiej strony aż sami jesteśmy na siebie źli, że to napisaliśmy. Z boku można odnieść wrażenie, że w jakimś stopniu umniejszamy Dzikom co absolutnie nie jest prawdą. We wtorek zagrali oni kapitalne spotkanie i jeśli nadal będą rozwijać się w tym tempie to kto wie. Być może w ciągu najbliższych sezonów to właśnie ich zobaczymy w pierwszej lidze? Przed Dzikami 11 spotkań w sezonie Wiosna’22. Wydaje się, że część bardzo mocnych drużyn już za nimi. Co by nie mówić. Przed stadem warchlaków świetlana przyszłość.

Start a Conversation

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.