MATCHDAY #19

Za nami dziewiętnasty dzień meczowy. W środowy wieczór byliśmy świadkami jednego z najlepszych spotkań w historii Siatkarskiej Ligi Trójmiasta. Derby drużyny Volley Gdańsk stały na bardzo wysokim poziome sportowym i dramaturgii. W drugiej lidze bardzo ważne zwycięstwo w kontekście utrzymania odniosła drużyna Zmieszanych. Zapraszamy na podsumowanie!

Speednet 2 – Chilli Amigos 0-3 (12-21; 18-21; 18-21)

Miało być miło, gładko, przyjemnie. Skończyło się co prawda na wyniku 3-0, ale trzeba przyznać, że poza pierwszym setem, w okolicach drużyny Chilli Amigos można było wyczuć charakterystyczną woń kupy. Mówimy tu rzecz jasna o tym, że Speednet w drugiej i trzeciej partii postraszył swoją zaprzyjaźnioną drużynę i przy odrobinie więcej szczęścia – mógł urwać choć seta. Zanim do tego przejdziemy, słówko o pierwszej partii. Ta obyła się bez większych niespodzianek. Poza większą jakością ‘Amigos’, Speednet 2 popełniał sporo błędów własnych w efekcie czego, z pierwszego seta wygranego do 12, cieszyła się ekipa Grzegorza Walukiewicza. Schody dla ‘Papryczek’ rozpoczęły się od drugiej partii. W naszych rozważaniach trzeba wziąć pod uwagę potencjał obu drużyn. Po chwili namysłu wychodzi nam na to, że przeciwko najbardziej utytułowanej ekipie trzecioligowej, Speednet od drugiej partii zaprezentował się świetnie! W drugim secie to ‘Programiści’ objęli prowadzenie 10-5. Niestety dla nich, z prowadzenia nie nacieszyli się zbyt długo. Doświadczona drużyna ‘Amigos’ wykorzystała chwilowy przestój swoich rywali i błyskawicznie zminimalizowała straty (10-9). Mimo to po zagrywce Mariusza Krausewicza, Speednet 2 ponownie objął czteropunktowe prowadzenie (13-9). Podobnie jak chwilę wcześniej, ‘Programiści’ nie byli w stanie postawić kropki nad ‘i’ i po trzech punktach z rzędu – środkowego Pawła Kalety, to ‘Amigos’ objęli prowadzenie 14-13.  Dalsza część seta, mimo że wyrównana to jednak z lekkim wskazaniem na graczy w czerwonych koszulkach. Druga odsłona była jednak setem, w którym Speednet 2 uwierzył, że może ugrać w meczu punkt. Mimo to, partia ta rozpoczęła się od prowadzenia ‘Amigos’ 6-0. Z czasem, Speednet 2 zaczął w końcu punktować (8-14) i przewaga Chilli topniała z akcji na akcję. Pod koniec partii przewaga drużyny Grzegorza Walukiewicza wynosiła zaledwie jeden punkt (17-16). Kto wie jak wyglądałby ten set gdyby nie ‘przespany’ przez ‘Programistów’ początek tej partii. Finalnie set zakończył się wynikiem 21-18, a cały mecz 3-0 dla Chilli Amigos.

Volley Kiełpino – Swooshers 3-0 (21-2; 21-0; 21-0)

Nie ukrywamy, że już przed spotkaniem mieliśmy pewne obawy, że mecz może się zakończyć w ten sposób. Wszystko za sprawą tego, że chwilę przed rozpoczęciem meczu, na rozgrzewce przedmeczowej było zaledwie czterech graczy w biało-czarnych trykotach. Ostatecznie, do składu Swooshersów dołączyło dwóch spóźnialskich i drużyny mogły rozpoczynać spotkanie. Co ciekawe, na hale Ergo Arena nie spóźnili się wyłącznie gracze Nike Poland. Sędzia, który docelowo miał poprowadzić to spotkanie przyjechał, ale już po meczu. W ramach ‘strażaka’ na słupku sędziowskim stanęła zatem nasza Protokolantka – Zuzia Wolak, która w roli rozjemcy poradziła sobie bardzo dobrze. Z drugiej strony trzeba przyznać, że i zawody nie były zbyt wymagające. Na temat samego meczu nie będziemy się zbytnio rozwodzić, bo i nie ma za bardzo o czym. Z kronikarskiego obowiązku napiszemy, że w środowy wieczór, na boisku numer jeden zostały pobite trzy rekordy.

  1. Najwyższa wygrana w secie (21-0)
  2. Najwyższa wygrana w meczu w małych punktach (63-2)
  3. Największa liczba asów serwisowych w trakcie jednego spotkania – 21 (Fabian Polit).

Życzymy Swooshersom, aby po tak dotkliwej porażce szybko się otrząsnęli. Drużynie Volley Kiełpino z kolei – gratulujemy rekordu i awansu w ligowej tabeli.

ZCP Volley Gdańsk – Volley Gdańsk 2-1 (24-26; 28-26; 22-20)

Miał być hit, no i był. Kurde, siedzimy, rozkminiamy czy dałoby się sprawić, aby ten mecz był jeszcze lepszy. Z pewnością gracze obu drużyn na zadane właśnie pytanie odpowiedzieliby twierdząco. Obie ekipy w trakcie zawodów dość mocno narzekały na pracę sędzi prowadzącej zawody. Zostawmy to jednak, bo powodów do opowiadania o tym meczu jest całe mnóstwo. Faworytem Redakcji oraz Ekspertów była ekipa Volley Gdańsk, która przed meczem plasowała się na trzecim miejscu w tabeli. ZCP Volley z kolei, chcąc włączyć się do walki o grupę mistrzowską musiał wygrać to spotkania. Powodów do tego aby sądzić, że od emocji będzie aż kipiało mieliśmy całe mnóstwo. Co ciekawe – przyjaźnie, wspólne treningi czy zainteresowania nie sprawiły, że drużyny w kontrowersyjnych sytuacjach, których w trakcie meczu było całe mnóstwo, przyznawały się do błedów, za które sędzia powinna przyznać punkt przeciwnikom. Było wręcz odwrotnie i czasami można było odnieść wrażenie, że obok walki na parkiecie, pomiędzy drużynami trwała jedna wielka walka psychologiczna. Na początku podsumowania wspominaliśmy, że był to hit. Chcielibyśmy nieco rozwinąć ten wątek, bo szczerze powiedziawszy nie możemy sobie na szybko przypomnieć podobnej dramaturgii i meczu, w którym każdy z setów kończył się grą na przewagi. Ok, stawka byłaby jeszcze większa, gdyby drużyny walczyły dziś o mistrzostwo, ale naprawdę nie znajdujemy powodów do tego by narzekać. Czy przypominacie sobie jakieś spotkanie, w którym obie drużyny z własnych akcji zdobyłyby ponad 50 punktów? No właśnie. My też nie. W spotkaniu ostatecznie zwyciężyła ekipa ZCP, choć po pierwszym wygranym secie przez ‘Jedynkę’ a następnie ich kilkupunktowym prowadzeniu w drugim secie, wydawało się, że typy Redakcji oraz Ekspertów się sprawdzą. ZCP nie złożył jednak broni i druga część meczu należała do nich. Tak czy siak, obu drużynom za środowy wieczór należą się mega pochwały. Oglądając spotkanie z boku – bawiliśmy się świetnie. Z pewnością był to jeden z najlepszych spośród 1282 spotkań, które zostały rozegrane od początku istnienia SL3.

Speednet – Szach-Mat 2-1 (22-20; 21-18; 15-21)

W trakcie pierwszego seta, obie drużyny dowiedziały się, że w derbach Volleya to ZCP okazało się mocniejsze. Dodatkowo – mecz z CTO wygrała również ekipa AVOCADO friends. To oznaczało z kolei, że o awans do grupy mistrzowskiej – było jeszcze trudniej i potencjalna strata punktów w meczu, mogła te plany przekreślać. Pierwszy set rywalizacji rozpoczął się lepiej dla ‘Szachistów’, którzy po punktach Darka Pelińskiego i Dawida Strzyżewskiego, objęli prowadzenie 12-8. Po chwili Speednet zdołał doprowadzić do wyrównania (16-16) i od tego momentu do samego końca byliśmy świadkami walki ‘łeb w łeb’. Finalnie po ataku w out jednego z ‘Szachistów’, pierwszą partię wygrał Speednet. Sytuacja ta wzbudziła jednak bardzo wiele kontrowersji. Sędzia pozostała jednak niewzruszona protestami Szach-Matu i po chwili drużyny rozpoczęły drugiego seta. Partia ta, mimo że wyrównana to nie była tak emocjonująca jak pierwsza odsłona. Na półmetku, czteropunktowe prowadzenie (12-8) objęła ekipa Speednetu. Mimo że w dalszej części Speednet prowadził już 16-11 to nie zdołał uniknąć nerwowej końcówki (19-18). Po chwili, graczom Marka Ogonowskiego udało się jednak wygrać tę partię. Po wyrównanym początku drugiego seta (8-8), środkowy fragment należał do ‘Szachistów’. Po bloku oraz ataku środkowego – Artsioma Traskunou, Szach-Mat objął trzypunktowe prowadzenie (14-11) i po chwili, na otarcie łez – cieszył się z wygrania seta.

CTO Volley – AVOCADO friends 1-2 (15-21; 20-22; 21-17)

Gdybyśmy przed rozpoczęciem spotkania, wśród zawodników zgromadzonych w hali treningowej Ergo Arena zrobili szybką ankietę dotyczącą wyniku rywalizacji CTO z AVOCADO, 98% wskazałoby, że mecz wygra drużyna CTO. Pozostałe dwa procent to szaleńcy. No bo powiedzmy sobie wprost. Czy gracze AVOCADO od początku wierzyli w to, że wygrają spotkanie? Ok, nie negujemy. Być może tak było i jeśli się mylimy to szacuneczek dla ‘Wegan’. Ci od początku meczu wyglądali jakby na obiad zamiast rukoli nawpieprzali się surowego mięsa. Byli agresywni, bili mocno, szybko i co najważniejsze – skutecznie. Dzięki temu po chwili od pierwszego gwizdka sędziego prowadzili 10-4. Mimo że CTO z czasem się nieco ogarnęło i doprowadziło nawet do wyrównania (15-15), to w końcówce ponownie nie byli w stanie zatrzymać Miłosza Bazylińskiego i spółki. Efekt – wygrana AVOCADO do 15. Druga partia była już zdecydowanie bardziej wyrównanym setem. Mimo to, ciągle to AVOCADO friends było o włos przed swoim rywalem. A to po ataku Kuby Kozłowskiego, prowadzili 10-8, a to po kolejnej bombie ‘Bazyla’ 18-17. W końcówce, przy grze na przewagi szalę zwycięstwa na stronę ‘Wegan’ przechylił Dawid Romaniszyn i ogromna niespodzianka stała się faktem. Ostatni set do pewnego momentu był wyrównana partią. Sytuacja zaczęła się zmieniać od stanu 17-17, w której sędzia podjął dwie niekorzystne dla AVOCADO decyzję, które sprawiły że CTO było o włos od wygrania tej partii i po chwili tak też się stało. Z wyniku 2-1 mogą się cieszyć gracze AVOCADO, którzy są bardzo blisko tego, by grać w grupie mistrzowskiej co jeszcze kilkanaście dni temu brzmiało jak abstrakcja.

Volley Kiełpino – DNV 3-0 (21-18; 21-16; 21-19)

Mimo że w teorii, Volley Kiełpino miał rozgrywać spotkanie z DNV ‘tuż’ po spotkaniu ze Swooshersami, to od jego zakończenia, do meczu z drużyną z ulicy Łużyckiej minęła prawie godzina. Wszystko za sprawą tego, ze Volley Kiełpino błyskawicznie rozprawiło się ze swoim przeciwnikiem pozwalając mu, w trakcie całego spotkania zdobyć zaledwie dwa punkty. Zostawmy jednak spotkanie ze Swooshersami. W meczu z DNV działo się zdecydowanie więcej. Mimo że Volley Kiełpino wygrał mecz 3-0, to mówiąc całkiem serio – nie była to najłatwiejsza ‘podróż’ w ich życiu. Już od początku meczu DNV pokazywało, że nie są już drużyną, którą bije każdy. Po początkowej przewadze Volleya (7-4), DNV zdołało po chwili doprowadzić do wyrównania (10-10). Od tego momentu, do stanu 17-17 trwała wyrównana gra. Szale zwycięstwa na stronę graczy spoza Trójmiasta, dwoma atakami przechylił w końcówce Mikołaj Cieszyński. Druga partia, po dwóch atakach z rzędu Roberta Sobisza, rozpoczęła się wybornie dla graczy Volley Kiełpino (10-5). W dalszej części seta, roztrwonili oni przewagę i w pewnym momencie, na tablicy wyników mieliśmy 15-14. Podobnie jak miało to miejsce w końcówce pierwszej partii, i tym razem niezawodnym graczem okazał się Mikołaj Cieszyński (21-16). Skoro drużynie DNV nie udało się sięgnąć po punkt w pierwszym i drugim secie to wydawało się, że uda się to w ostatniej odsłonie. Pod koniec tej partii, gracze w białych strojach prowadzili 17-14. Dzięki bardzo aktywnemu w tym fragmencie – Łukaszowi Wojdakowi, Volley Kiełpino na samym finiszu zdołało wydrzeć swoim rywalom zwycięstwo w partii sprzed nosa. Mimo że DNV był w trakcie meczu bliski wygrania choć jednej partii to koniec końców, Volley Kiełpino zdobywa trzy punkty i zgodnie z zapowiedzią – ląduje na trzecim miejscu w tabeli.

CTO Volley – MPS Volley 2-1 (19-21; 21-16; 21-15)

No powiedzmy to sobie szczerze i bez owijania w bawełnę. CTO Volley już z daleka widziało na chodniku parującą jeszcze kupę. Przez kilkadziesiąt metrów mieli oni tysiąc okazji aby ją ominąć, a koniec końców postanowili w nią wdepnąć. Mówiąc wprost. Do pewnego momentu sezonu byli oni faworytem do wygrania ligi. Był to czas, w którym ograli Mistrza SL3 – drużynę Merkury. I co? W ostatnim czasie, na własne życzenie sprawili, że ich sytuacja w tabeli zrobiła się nieciekawa. Z drużyny, która do niedawna była restauracją z gwiazdkami Michelin, powoli robi nam się mordownia obok Nowego Stawu. Ok, aż tak źle nie jest, ale mimo że CTO ma o jedno spotkanie na koncie więcej to i tak tracą do Merkurego jedno oczko. To oznacza, że na pięć spotkań przed końcem ligi – może im być ciężko o złote medale. Co do ich środowych rywali – drużyny MPS Volley. W zapowiedzi wskazywaliśmy na to, że Miłośnicy Piłki Siatkowej przystąpią do spotkania z ‘nożem na gardle’. Ich sytuację dodatkowo skomplikowały zwycięstwa ZCP Volley Gdańsk oraz AVOCADO friends. Już przed meczem było wiadomo, że gracze Jakuba Nowaka potrzebują punktów. Początek meczu należał do nich. Po wyrównanym secie, to MPS wygrał 21-19. Decydujące dwa ciosy zadali Łukasz Gronkowski oraz Tomasz Stolc. W drugim secie sytuacja się odmieniła. To ‘Pomarańczowi’ kontrolowali przebieg gry i bez większego problemu wygrali tę partię do 16. W decydującym o zwycięstwie w meczu secie, MPS również nie zdołał zaskoczyć swoich rywali i mecz zakończył się podziałem punktów, który na dobrą sprawę – nikogo nie satysfakcjonuje.

Zmieszani – BH Rent MiszMasz 3-0 (21-16; 21-19; 21-12)

W zapowiedzi przedmeczowej, Redakcja oraz Eksperci byli dla drużyny Zmieszanych bezwzględni. Cała trójka stawiała bowiem na to, że to ‘Hotelarze’ będą po spotkaniu cieszyć się ze zwycięstwa. Cóż, do tego, aby to MiszMasz wygrał spotkanie było dalej niż z Ergo do Tokio. Na początku tego podsumowania chcielibyśmy abyście dobrze nas zrozumieli. Zmieszani zagrali naprawdę kozackie spotkanie. Nie zmienia to postaci rzeczy, że ich rywale – BH Rent MiszMasz zaprezentowali się…beznadziejnie, bezjajecznie, bez pomysłu i…bez sensu. Chryste. Drapiemy się właśnie po głowie aby przypomnieć sobie, kiedy BH Rent zagrał równie słabe spotkanie. Gracze w czarnych strojach wyszli na ten mecz nieobecni, nieskoncentrowani i niezdeterminowani. Moglibyśmy wymieniać tak bez liku, ale zostawmy już ‘Hotelarzy’. Gra się bowiem tak, jak pozwala na to przeciwnik. A Zmieszani w środowy wieczór nie pozwolili MiszMaszowi na nic. Ok, marudy mogłyby teraz podnieść głos, że przecież w drugim secie MiszMasz był bliski tego by sięgnąć po jeden punkt. Prawdę mówiąc – guzik prawda. Ekipa Edyty Woźny już na początku tej partii objęła prowadzenie 10-4. Od tego momentu, do samego końca posiadali oni kontrolę nad boiskowymi poczynaniami. Pod koniec tej partii ‘Hotelarze’ nieco nadgonili, ale to Zmieszani wygrali tę partię. O ile w drugim secie – MiszMasz zaprezentował japoński styl (JAKO-TAKO), to w ostatnim secie pozostało im przyglądać się, jak powinno grać się w siatkówkę. Trzecia partia była najlepszą odsłoną Zmieszanych w obecnym sezonie. Wygrana za komplet punktów sprawiła, że złoty medalista trzeciej ligi z poprzedniego sezonu ucieka ze strefy spadkowej. Brawo.

Dziki Wejherowo – Letni Gdańsk 2-1 (21-16; 14-21; 21-15)

W środowy wieczór, drużyna Dzików stanęła przed wielką szansą na zbliżenie się do lidera rozgrywek. Gdyby gracze z Wejherowa wygrali wczorajsze spotkanie z ‘Letnikami’ za komplet punktów, to do obecnego lidera traciliby trzy punkty. To z kolei oznaczałoby, że przy równej liczbie rozegranych spotkań – Dziki mogłyby mieć tyle punktów co BEemka Volley. Jako że wczoraj był dzień, w którym w całej Polsce odbywała się matura, należy zadać sobie pytanie, czy Dziki zdały egzamin dojrzałości? Cóż, w pierwszym secie wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na szybkie 3-0 dla graczy Filipa Stabulewskiego. Mniej więcej w połowie tej partii, po świetnej serii na zagrywce – Dziki prowadziły już 9-2. O tym jak w tę partię weszła ekipa ‘Letników’ niech świadczy fakt, że przy stanie 12-5 dla Dzików, Letni Gdańsk zdobył zaledwie jeden punkt po własnej akcji. Reszta to błędy przeciwników. Tych z czasem Dziki popełniały coraz więcej. Dodatkowo grać zaczęli w końcu gracze Letniego Gdańska i ostatecznie pierwszy set zakończył się wynikiem 21-16 dla faworyzowanej drużyny. Po wyrównanym początku drugiego seta (4-4) mieliśmy powtórkę tego co działo się w końcówce pierwszej odsłony – dobra gra Letniego, w której zaprezentowali oni odważną siatkówkę a także świetną postawę w obronie oraz nieskończona liczba błędów własnych ‘Dziczyzny’. Efekt? 21-14 dla Letniego. Ostatnia odsłona to przebudzenie drużyny z Wejherowa, która objęła prowadzenie 10-6 a następnie nie miała większych problemów z tym by wygrać tę partię do 15.

Start a Conversation

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.