MATCHDAY #18

Za nami osiemnasty dzień meczowy w sezonie Wiosna’23. W hicie pierwszej ligi, przełamała się wreszcie ekipa Merkurego, która pokonała Eko-Hurt 2-1. W drugiej lidze kolejne bardzo ważne zwycięstwa zanotowały ekipy MPS Volley oraz Flota Toyota Team. Najwięcej emocji było jednak w meczu, w którym Tufi Team podejmowało ostatnie w tabeli AXIS. Zapraszamy na podsumowanie!

MPS Volley – Info Distributions 3-0 (21-17; 22-20; 21-13)

Kapitalna passa MPS-u trwa. Mecz z Info Distributions nie był dla MPS-u spacerkiem i trzeba to jednoznacznie podkreślić. Za chwilę jednak nikt nie będzie o tym pamiętał. Dzięki trzem oczkom, Miłośnicy Piłki Siatkowej umocnili się na prowadzeniu i obecnie zdają się być głównym faworytem w walce o tytuł mistrzowski. Mimo tej laurki trzeba podkreślić, że czasami mają swoje problemy, tak jak chociażby w drugim secie czwartkowego starcia. Zanim do tego przejdziemy, kilka słów o pierwszej partii. Gracze Jakuba Nowaka weszli bardzo dobrze w mecz i po jednym z ataków Rafała Buczyńskiego, objęli prowadzenie 9-5. Mimo to, Info Distributions, które miało w czwartek spore problemy kadrowe, nie składało broni. Po chwili doprowadzili oni do wyrównania, co zwiastowało emocjonującą drugą część seta. Nieco inny plan mieli gracze MPS, którzy odjechali rywalom na cztery punkty (18-14) i w konsekwencji, po chwili wygrali partię. Druga część spotkania, dla odmiany rozpoczęła się lepiej dla ‘Drukarzy’, którzy prowadzili 9-6. Po kilku atakach, a przede wszystkim kapitalnej serii zagrywek Piotra Mikołajewskiego to MPS zdawał się być bliżej wygranej. Mimo to dalszy fragment seta, należał do graczy w biało-czarnych trykotach, którzy objęli prowadzenie 18-16. Mało zwrotów akcji? Proszę bardzo – ostatnie słowo należało do Miłośników Piłki Siatkowej, którzy po emocjonującej końcówce, wyszarpali z rąk przeciwników zwycięstwo. Z pewnością to podbudowało morale drużyny, która nie miała większych problemów z tym, by ograć przeciwników w finałowej partii. Ostateczny wynik trzeciego seta to 21-13, po którym MPS cieszył się z kompletu punktów.

ACTIVNI Gdańsk – Craftvena 2-1 (21-7; 21-12; 19-21)

Ach ten trzeci set. Czasami oglądając spotkania w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta nie możemy się nadziwić, że drużyna, która ma tak olbrzymią przewagę, jaką mieli gracze ACTIVNYCH nad Craftveną, są w stanie przegrać seta. Nie wiemy jak to nazwać, ale bardzo często spotykamy się z tym, że drużyna po wygraniu dwóch partii, czuje się już nasycona ‘daniem głównym’ i nie chce skusić się na deser w postaci trzeciego punktu. Niestety – chcąc być najlepszym, trzeba umieć chwiejącego się rywala docisnąć. Mecze z Craftveną, Drużyną A czy Speednetem 2 pokazują, że ACTIVNI muszą wyciągnąć z tej lekcji wnioski. Wracając jednak do początku spotkania – ostatni raz tak zaskoczoną i bezradną Craftvenę widzieliśmy w poprzednim sezonie, w słynnym już spotkaniu z Bayerem Gdańsk. Wystraszeni, spóźnieni, niedokładni, nieporadni, bez pomysłu czy wreszcie bez sensu. ACTIVNI? Na tle Craftveny wyglądali jakby to gracze Jastrzębskiego Węgla postanowili zrobić sobie dłuższy wypad do Trójmiasta. Szybciej, dokładniej, mocniej, lepiej, mądrzej, odważniej. Moglibyśmy tak bez końca, ale każdy załapał. Wynik 21-7 odzwierciedla to, co działo się na parkiecie. Dominacja. Drugi set również pod dyktando drużyny Artura Kurkowskiego. Dysproporcja nie była co prawda aż tak miażdżąca. Zamiast wyniku 10-1 mieliśmy 10-7. Finalnie, Craftvena zdobyła w tej partii o pięć oczek więcej, a Redakcja w międzyczasie przecierała oczy. Wszak, miało to być wyrównane spotkanie. Skoro przy tym jesteśmy, to wyrównany był, ale ostatni set. Od samego początku, aż do końca obie drużyny grały punkt za punkt. Taki stan rzeczy doprowadził nas do wyniku po 19, po którym – dwa decydujące ciosy zadał Anton Kheruvimov. Czy z perspektywy całego spotkania, podział punktów jest sprawiedliwy? Cóż – pomidor. 

Team Spontan – MiszMasz 3-0 (21-19; 21-15; 21-16)

Do spotkania z ‘Hotelarzami’ – Team Spontan przystępował po koszmarnej serii pięciu porażek z rzędu, co było jednocześnie najgorszym startem spośród wszystkich dziewięciu sezonów drużyny w SL3. Sytuacja Spontana przed meczem była na tyle poważna, że poważnie zastanawialiśmy się, czy drużyna Piotra Raczyńskiego nie będzie w obecnej edycji walczyć o utrzymanie. Mimo że czwartkowe mecze w tej kwestii niczego nie przesądziły, to jednak – mecz z MiszMaszem dał odetchnąć ‘Oranje’. Już na początku spotkania Team Spontan wypracował sobie kilkupunktową zaliczkę (9-4). Mimo słabego ‘wejścia w mecz’ – MiszMasz się z czasem odkręcił i po kilku skutecznych atakach Dmytro Moroziuka – doprowadził do wyrównania po 11. W dalszej części seta Team Spontan próbował urwać się swoim rywalom, ale ilekroć budował sobie zaliczkę, MiszMasz po czasie doprowadzał do wyrównania (18-18). Końcówka partii to dwa bardzo ważne punkty Mariusza Krynickiego oraz Tomasza Nurzyńskiego, które finalnie dały pierwszy punkt w meczu dla Spontana. Druga odsłona to wyrównana walka obu stron, którą oglądaliśmy do stanu 11-11. W drugiej części seta, dały o sobie znać problemy z przyjęciem w drużynie ‘Czarnych’. Te sprawiły, że ‘Spontaniczni’ odskoczyli swoim rywalom na cztery punkty (18-14) i po chwili wygrali partię. Ostatnia odsłona nie przyniosła zwrotu akcji. Dobrze grający ‘Spontaniczni’ błyskawicznie objęli prowadzenie 12-5 i mimo, że w końcówce pozwolili sobie na sporo nonszalancji, to finalnie nie dali odebrać sobie trzeciego punktu w meczu.

Merkury – Eko-Hurt 2-1 (21-13; 21-16; 21-23)

Spotkanie z Eko-Hurtem miało dla Merkurego taki ładunek emocjonalny, że trudno nam zdobyć się na jakieś błyskotliwe porównanie. Faktem jest to, że gdyby Merkury przegrał w czwartek kolejne spotkanie – wówczas znalazłby się w ogromnych tarapatach i ich gra w grupie mistrzowskiej, stanęłaby pod ogromnym znakiem zapytania. To byłoby z kolei zdecydowanie największą sensacją obecnego sezonu, a nawet ostatnich kilku edycji. Wygrana w czwartkowy wieczór nie była rzecz jasna oczywista. Rywal szykowany na czwartkowy mecz, był przeciwnikiem z wagi ciężkiej, który również ma mnóstwo argumentów do tego by wygrać. Początek spotkania pokazał jednak, że Merkury bardzo dobrze poradził sobie w kryzysowej sytuacji. To gracze Piotra Peplińskiego zdominowali swojego przeciwnika i szybko objęli prowadzenie 11-6. Z pewnością ‘Hurtownikom’ nie pomogły kłótnie z sędzią prowadzącym zawody, za co gracze Konrada Gawrewicza zostali ukarani czerwoną kartką. Dalsza część seta to walka punkt za punkt, która jak wiadomo oznaczała pewną wygraną Merkurego. W drugiej partii, czterokrotny Mistrz SL3 musiał się napocić nieco mocniej. Do połowy seta było bowiem po 10 i trudno było ocenić, która z drużyn wygra tę odsłonę. Odskoczyć swoim rywalom, udało się Merkuremu, który zdołał sforsować zasieki rywali i po ataku Macieja Mozola, objąć prowadzenie 16-13. Dalsza część partii upłynęła pod kontrolą ‘Planetarnych’ a to oznaczało, że drużyna w granatowych strojach przełamała koszmarną passę spotkań bez zwycięstwa. Do podniesienia z boiska pozostał jeszcze trzeci set. Przez niemal całą partię nieznaczną, ale jednak przewagę posiadała drużyna Piotra Peplińskiego. Pod koniec seta, mieli oni nawet kilka piłek meczowych (20-17), ale w końcówce – Eko-Hurt pokazał prawdziwy sportowy charakter i rzutem na taśmę zapewnił sobie jeden punkt w meczu. 

AXIS – Tufi Team 1-2 (16-21; 21-19; 28-30)

Ależ to było partizado. Nie, żeby poziom sportowy był jakiś mega wysoki, ale emocje z tego spotkania moglibyśmy spokojnie przenieść na całą kolejkę. Po ubiegłotygodniowym – łatwym zwycięstwie ze Zmieszanymi, uznaliśmy że Tufi Team wróciło na zwycięską ścieżkę i w kolejnych spotkaniach będzie grało im się już znacznie lepiej. Dodatkowo – w czwartkowy wieczór mierzyli się oni z ostatnią drużyną w ligowej tabeli, która jak do tej pory nie wygrała ani jednego spotkania. To potęgowało nasze przekonania, że będzie to stosunkowo proste zadanie dla faworyta. Pierwszy set, zdawał się to potwierdzać. Po wyrównanym początku (8-8), na prowadzenie drużynę Tufi, dwoma blokami wyprowadził Przemysław Kosecki (10-8). W dalszej części seta, faworyzowana ekipa powiększyła przewagę do sześciu oczek (17-11) i na spokojnie dowiozła prowadzenie do końca. W drugiej partii, dla ex-pierwszoligowca rozpoczęły się schody. W tej odsłonie dały o sobie znać problemy w przyjęciu, które sprawiły, że AXIS po ataku Piotra Czerwińskiego, objęło prowadzenie 16-11. W dalszej części – Tufi zdołało zniwelować stratę i obronić kilka piłek setowych, ale koniec końców – AXIS wyszło z tej partii zwycięsko. Zdecydowanie najwięcej działo się w trzeciej odsłonie. Przez długi czas wyglądała ona tak jak środkowa partia. To beniaminek drugiej ligi prezentował się lepiej w efekcie, czego po bloku oraz skutecznej zagrywce środkowego – Macieja Tarulewicza, objął prowadzenie 19-14. Wysokie prowadzenie rywali sprawiło, że Tufi zmuszone było wziąć czas, na którym powracający do składu Marcin Dylowicz tłumaczył, że jeszcze nie wszystko stracone. Po przerwie, na parkiecie zameldowała się inna ekipa, która w sobie znany sposób odrobiła straty i doprowadziła do wyrównania po 20. Dalsza część seta to piłki meczowe, a to jednej, a to drugiej strony. Ostatecznie – po dwóch skutecznych atakach Piotra Watusa, to Tufi wygrywa spotkanie, ale jest to jeden z tych meczów, w których większe pochwały należą się przegranym. AXIS było w czwartek o włos od pierwszego zwycięstwa w sezonie Wiosna’23 i biorąc pod uwagę przedmeczowe zapowiedzi – mogą czuć dumę ze swojej postawy.

Team Spontan – Flota Toyota Team 0-3 (6-21; 12-21; 12-21)

Owszem – wiedzieliśmy, że faworytem spotkania są gracze Floty. Dodatkowo – nie zadrżała nam ręka w momencie, kiedy stawialiśmy na to, że zgarną oni komplet punktów. Mimo to – takiej deklasacji, jaką mogliśmy oglądać w czwartkowy wieczór się nie spodziewaliśmy. Sam wynik oraz przebieg spotkania jest tym bardziej dziwny, że chwilę wcześniej – ten sam Team Spontan nie miał większych problemów z tym, by ograć MiszMasz zdobywając przy tym komplet punktów. Czy w meczu z Flotą dało o sobie znać zmęczenie? Hm, to chyba też nie to. Kto jak kto, ale Spontan uwielbia grać dwa mecze jednego dnia i gdybyśmy mieli wskazać drużynę, która na przestrzeni wszystkich sezonów grała tak najczęściej, to byliby to z pewnością ‘kolekcjonerzy niezaplanowanych chwil’. Cóż przydomek z poprzedniego zdania sprawdził się w czwartek w 100%. No bo powiedzmy sobie wprost – mecz trwał chwilę, a i team Piotra Raczyńskiego wychodząc z domu, miał zapewne inną wizję jak ten mecz się potoczy. Różnica poziomów pomiędzy drużynami w pierwszym secie była MIAŻDZĄCA. ‘Spontanicznym’ nie szło kompletnie nic – ani przyjęcie, ani zagrywka, ani rozegranie, ani wykończenie. Ok, może i byli dobrzy, ale co jedynie w kategorii nieporozumień oraz pomyłek. O tak, w tym nie mieli sobie równych. Po błyskawicznym pierwszym secie mieliśmy nadzieje na lepsze pozostałe partie. Cóż – było nieco lepiej, ale gdyby ‘Spontaniczni’ przechodziliby akurat obok castingu do Mam Talent, producenci nakazaliby zaryglowanie przed nimi drzwi. Słówko o Flocie, bo to wreszcie oni powinni być bohaterami tego podsumowania. Przyznamy, że goście w ‘butelkowych strojach’ nie mają większego pojęcia o miłosierdziu. Jeśli widzą, że mogą docisnąć przeciwnika to wrzucają go na taką karuzelę, że temu chce się zwracać. Przykład? Flota ciśnie rywala do 6 i popełnia błąd na zagrywce. Inne ekipy – wiadomo, następna będzie lepsza. Flota? Wściekanie się na siebie, jakby to była najważniejsza piłka w ich życiu. Oj, chłopaki maja zakodowany sukces. Pytanie czy w perspektywie dalszej części sezonu, poradzą sobie z presją.

Start a Conversation

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.