Za nami wtorkowa seria gier. W najciekawszym, hitowym starciu trzeciej ligi, górą byli Zmieszani. Drużyna Edyty Woźny w obecnym sezonie może pochwalić się niesamowitą serią ośmiu zwycięstw z rzędu. W drugiej lidze dwie kolejne wygrane dołożyła drużyna Dream Volley. Zapraszamy na podsumowanie.
Letni Mental – Craftvena 1-2 (8-21; 16-21; 21-18)
Pośmialiśmy się, chwilkę podworowaliśmy oraz poprzekomarzaliśmy się. Czas jednak na chwilę szczerości. Nie wiemy drodzy ‘Mentaliści’, co się z Wami do cholery dzieje? Gdybyście Wy byli jeszcze zawodnikami, od których nie można wymagać, machnęlibyśmy ręką tak, jak wychowawczyni wystawiając ocenę dopuszczającą największemu głąbowi w całej szkole tylko po to, by go wypchnąć i pozbyć się przez to problemu. Nie, przypadek Mentala jest zgoła inny. Mając taki skład personalny porażka w secie do ośmiu drużynie po prostu nie przystoi i nie ma tu znaczenia, czy grają oni z Craftveną, czy z liderem trzeciej ligi. Co jest w tym wszystkim najdziwniejsze – patrzymy, obserwujemy, ale za nic w świecie nie możemy skumać, co jest przyczyną takiego stanu rzeczy. Jakość zawodników – jest, atmosfera w drużynie – jest, wspólne treningi – są. Szczerze? Inne drużyny marzące o takich komfortowych warunkach i borykające się z różnego rodzaju problemami leją Mentala, aż ten puchnie. Wiecie, jaki sposób na poprawę nastroju upatrzyły sobie trzecioligowe drużyny w zimny, deszczowy, październikowy dzień w pracy? Sprawdzenie terminarza i wypatrywanie w nim Letniego Mentala. Ok., nie pastwimy się już nad Mentalem. Po raz kolejny musimy podkreślić bardzo dobrą formę drużyny Craftvena. Po słabym początku sezonu przyznamy, że nie spodziewaliśmy się tego, jak ewoluuje drużyna i co więcej, w jak szybkim tempie tego dokona. Szacuneczek ludzi z Pomorza.
Dream Volley – Gonito Volley 3-0 (21-17; 21-19; 21-18)
Od początku obecnego sezonu, kiedy Dream Volley wygrywało spotkania mówiliśmy ok, fajnie, grali nieźle, ale prawdziwa weryfikacja ich umiejętności przyjdzie w kolejnym spotkaniu. Spotkania mijały, a ‘Marzyciele’ odprawiali z kwitkiem kolejnych rywali. Na rozkładzie graczy w szarych koszulkach były drużyny: Decathlon, Dziki, MiszMasz, Volley Kiełpino. Każde z tych spotkań Dream Volley wygrywało 3-0 i zastanawialiśmy się, czy jest to w ogóle możliwe, aby w poniedziałek dołożyli dwie kolejne wygrane za komplet punktów. W typach Redakcji oraz Ekspertów wyrażaliśmy umiarkowany optymizm. Cóż, po wtorkowej serii gier jesteśmy już o wiele mądrzejsi. Dream Volley w obecnym sezonie jest naprawdę piekielnie mocny i mimo, że nie byli oni przez nas uważani za faworytów do awansu to wydaje się, że ‘Marzyciele’ mają chyba ochotę włączyć się do walki o awans. Mecz z Gonito rozpoczął się dla drużyny Mateusza Dobrzyńskiego w wymarzony sposób. Po skutecznym ataku Wojtka Kaszuby, Dream Volley objął prowadzenie 8-3. Pięciopunktowa przewaga nie pozwoliła Dream Volley na pełną kontrolę gry, bowiem po chwili Gonito zdołało doprowadzić do wyrównania 15-15. Na kilka punktów ‘Tygrysów’ – ‘Marzyciele’ odpowiedzieli w najlepszy możliwy sposób. Po czterech skutecznych atakach z rzędu Jakuba Perżyło, Dream wyszedł na czteropunktowe prowadzenie i po chwili cieszył się z wygrania seta. Drugi set był jeszcze bardziej emocjonujący niż pierwszy. Obie drużyny od początku stworzyły ciekawe i wyrównane widowisko, które zaprowadziło nas do stanu 13-13. Po tym momencie na trzypunktowe prowadzenie wyszli gracze Gonito Volley (17-14) i wydawało się, że będą oni w stanie doprowadzić do wyrównania w setach. Radość w ‘Tygrysim Obozie’ nie trwała jednak zbyt długo, bowiem Dream błyskawicznie doprowadził do wyrównania (17-17), a następnie dzięki większym jajom wygrał seta do 19. Ostatnia odsłona rywalizacji to ponownie wyrównana gra, w której ponownie końcówka należała do Dream Volley. Skill? Doświadczenie? Szczęście? Jakość? Pewnie wszystkiego po trochu.
Dziki Wejherowo – Team Spontan 2-1 (21-12; 15-21; 21-16)
Dziki się rozbestwiły. Dziki nie respektują ligowych świętości. Dziki nie mają szacunku dla starszyzny. Dziki plują na historię. Dziki są złe. Gdybyśmy naszym podsumowaniom nadawali tytuły to mielibyśmy kilka gotowców. Dziki Wejherowo, które w poprzednim sezonie rywalizowały w trzeciej lidze wychodzą na parkiet przeciwko wicemistrzowi poprzedniego sezonu i biją go w pierwszym secie do 12. Ok, wiemy że w szeregach ‘Spontanicznych’ po raz kolejny zabrakło kilku zawodników, ale jak to mówią – ‘Co dzika byka obchodzi, że się krowa cieli?’ Każda drużyna ma swoje problemy. Nikt nie pytał Dzikusów na początku sezonu co jest grane i czemu nie mają połowy watahy. Wracając jednak do meczu to ekipa z Wejherowa weszła w niego wyważając butem racicą drzwi. Zanim się obejrzeliśmy, ‘Czerwoni’ wygrywali już 7-1, w czym spory udział miał Mateusz Węgrzynowski. Tak duża zaliczka sprawiła, że gracze z Wejherowa nie mieli większego problemu z wygraniem seta do 12. Druga odsłona należała dla odmiany – do Spontana. To ‘kolekcjonerzy niezaplanowanych chwil’ objęli na początku seta prowadzenie 10-6 i podobnie jak rywale w pierwszym secie, kontrolowali przebieg partii, dzięki czemu wygrali go do 15. Ostatnia odsłona to jednak ponowna bardzo dobra gra beniaminka drugiej ligi, która pozwoliła Dzikom na wygranie tej partii do 16, a całego meczu 2-1.
Dream Volley – BES-BLUM Nieloty 3-0 (21-14; 21-10; 21-18)
Zgodnie z tym, o czym pisaliśmy w zapowiedzi mecz pomiędzy Dream Volley a Nielotami nie był hitem. Prawdę mówiąc to hitową grę widzieliśmy tylko po jednej stronie siatki. Mowa oczywiście o graczach Dream Volley, którzy nie dali swoim rywalom najmniejszych szans i zasłużenie wygrali 3-0. W trzecim secie Nieloty miały co prawda swoją małą szanse, ale no zachowajmy powagę. Z perspektywy całego spotkania Nieloty, w naszym odczuciu, na ten punkt nie zasłużyły. Jakby nie patrzeć potwierdziło się to, o czym jako Redakcja piszemy od dawna. BES-BLUM Nieloty zmaga się obecnie z największym kryzysem od momentu, w którym dołączyli oni do Siatkarskiej Ligi Trójmiasta. Po wtorkowym wieczorze po raz pierwszy naszła nas w ich kontekście myśl co dalej. Czy drużyna zdoła się podnieść? Czy wystartują w kolejnym sezonie? Wreszcie, czy obecny sezon nie skończy się dla nich w najgorszy z możliwych sposobów – spadkiem. Mimo, że jakiś czas temu mogło brzmieć to absurdalnie to obecnie brzmi… bardzo realnie. ‘Pingwiny’ znajdują się bowiem na dwunastym miejscu w tabeli i co tu dużo mówić. Ich obecna sytuacja jest tragiczna. Chcielibyśmy nawet ich obecnie w jakiś sposób pocieszyć, no ale kurde. Nie znajdujemy zbytnio powodów do optymizmu. Mimo kryzysu wciąż uważamy, że zza chmur wyjdzie wreszcie słońce. Byle nie w meczach z trzecioligowcami.
Eko-Hurt – Volley Gdańsk 0-3 (14-21; 16-21; 17-21)
Ostatni okres, mówiąc najdelikatniej jak się da, nie był najlepszym czasem drużyny Volley Gdańsk w historii ich występów w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta. Dość powiedzieć, że po ostatnim spotkaniu sporo mówiło się o tym, że Volley Gdańsk mógłby nawet spaść z elity. Jak widać, atmosfera z jaką do spotkania przystępowała ekipa ‘żółto-czarnych’, nie była zbyt dobra. Wtorkowe spotkanie miało być jednak inne od tych poprzednich. Zdaje się, że w ekipie Volley Gdańsk zdano sobie sprawę, że to, co w poprzednich sezonach niosło drużynę, wtedy kiedy jej nie szło to świetna atmosfera oraz wsparcie i doping kolegów przebywających na ławce. W meczu z Eko-Hurtem tego nie zabrakło. Po spotkaniu możemy śmiało napisać, że było to zdecydowanie najlepsze spotkanie ‘żółto-czarnych’ w obecnym sezonie. Volley Gdańsk zagrał wreszcie na miarę swoich możliwości. Początek meczu lepiej rozpoczęli gracze VG. Po skutecznym ataku przyjmującego – Piotra Ścięgosza, Volley objął prowadzenie 7-4. Mimo, że z czasem, po błędzie w ataku VG, Eko-Hurt doprowadził do wyrównania 9-9 to jednak druga część seta należała już do trzykrotnych mistrzów SL3, którzy wygrali go do 14. Druga odsłona była do pewnego momentu bardzo wyrównana i emocjonująca. Przy stanie 14-14 na zagrywce stanął środkowy Volley Gdańsk – Michał Pysz, który wyprowadził swoją drużynę na trzypunktowe prowadzenie (17-14). Zaliczka wypracowana w tak kluczowym momencie wystarczyła do tego, by wygrać seta do 16. W połowie ostatniego seta to ‘Hurtownicy’ prowadzili (11-10). Niestety dla nich, po długim przestoju Volley zdołał zdobyć kolejne sześć punktów, dzięki czemu na tablicy wyników pojawiło się 11-16. Pięciopunktowa zaliczka ponownie wystarczyła do tego, by wygrać seta i cały mecz 3-0. Rollercoaster emocji u ‘żółto-czarnych’ trwa. Dopiero co drużyna miała uzasadnione prawo martwić się o utrzymanie. Obecnie obmyślają oni wszystkie możliwe scenariusze do tego, by znaleźć się w grupie mistrzowskiej.
Zmieszani – ACTIVNI Gdańsk 2-1 (21-19; 18-21; 21-10)
Hit Siatkarskiej Ligi Trójmiasta nie zawiódł. Były emocje, był podział wyniku, były kontrowersje sędziowskie, długie wymiany, kapitalne obrony i kontry. Było wszystko. Mimo, że jako Redakcja jaraliśmy się spotkaniem od kilku dni to najwidoczniej nie wszyscy podzielali nasz optymizm. Jeden z graczy Zmieszanych był przed meczem tak spokojny o wynik, że postanowił sobie uciąć w domu drzemkę. Mało brakowało, aby w związku z tym, na mecz nie dotarło kilku zawodników (śpiący oraz próbujący go dobudzić). Mimo, że początek nie zapowiadał się poważnie to jednak pierwszy gwizdek sędziego sprawił, że obie drużyny odłożyły żarty na bok. W pierwszej odsłonie od początku lepiej radzili sobie Zmieszani, którzy szybko objęli prowadzenie 8-4. Mimo sporej zaliczki zaczęli oni popełniać sporo błędów własnych, przez które to rywale objęli prowadzenie 13-11. Od tego momentu, do końca seta, mieliśmy wyrównaną grę. W samej końcówce więcej zimnej krwi zachowali Zmieszani i to oni cieszyli się z wygrania pierwszego seta. Drugi set, jak na klasyk przystało, od samego początku był bardzo wyrównany i tak jak już wcześniej wspomnieliśmy, obfitował w ciekawe akcje. W końcówce, przy stanie 18-18, trzy punkty z rzędu zdobył Mateusz Nowik, dzięki czemu ACTIVNI mogli cieszyć się z doprowadzenia do wyrównania. Cóż, trzeci set to dla Redakcji idealny pretekst do grillowanka. Mamy tu na myśli rzecz jasna ACTIVNYCH, którzy na trzeciego seta w zasadzie nie wyszli. Grając w taki sposób, przeciwko liderowi wygrać się po prostu nie da. Po bardzo dobrej grze w ostatnim secie, Zmieszani wygrali ósme spotkanie z rzędu w obecnym sezonie i pewnym krokiem zmierzają w kierunku… mistrzostwa.