Za nami poniedziałkowa seria gier. Bez wątpienia wydarzeniem dnia była wygrana Inter Marine Masters z Czerepachami Volley. Wartym odnotowania faktem jest również to, że Bayer Gdańsk oraz Craftvena wygrały swoje dziesiąte spotkania z rzędu i pod tym kątem nie mają sobie równych. Zapraszamy na podsumowanie!
Craftvena – TKKF Orlen 2-1 (19-21; 24-22; 21-15)
Mamy to! Craftvena wygrała dziesiąte spotkanie z rzędu i pobiła tym samym swój rekord sprzed kilku lat. Dzięki wygranej ‘Rzemieślnicy’ pozostają z Bayerem drużynami z najdłuższą serią zwycięstw z lidze i po wczorajszej porażce Czerepachów – jedną z trzech niepokonanych drużyn w całej ligowej stawce. Tyle z dobrych informacji, bo trzeba to powiedzieć wprost – w ostatnich meczach ‘Rzemieślnicy’ mieli furę szczęścia. Nie inaczej było w poniedziałkowy wieczór, choć należy zwrócić uwagę na to, że lepiej rozpoczęli gracze w czarnych strojach, którzy na półmetku prowadzili 10-7. ‘Nafciarze’ nie zamierzali jednak odpuszczać i po kilku punktach Patryka Pleszkuna oraz Krzysztofa Wasilewskiego, doprowadzili do wyrównania po 13. Choć Craftvena ponownie objęła z czasem prowadzenie 17-15, to końcowa faza seta należała do ‘Nafciarzy’, którzy po punktach Mateusza Bieleckiego oraz Patryka Potrzuskiego, cieszyli się z wygrania pierwszego seta do 19. Środkowa odsłona rozpoczęła się kapitalnie dla Orlenu, który po kilku świetnych blokach, objął prowadzenie 8-2! Kiedy na tablicy wyników było 12-5, to uznaliśmy, że TKKF wygra za chwilę trzecie spotkanie w sezonie Wiosna’25. Po chwili nastąpiło jednak przebudzenie ‘Rzemieślników’, którzy po punktach Mykoli Pocheniuka oraz Michała Markiewicza, doprowadzili do wyrównania po 13. Dalsza część seta to bardzo wyrównana gra, w której obie drużyny miały swoje szanse na postawienie kropki nad ‘i’. Ostatecznie po ataku Michała Markiewicza oraz błędzie jednego z ‘Nafciarzy’, z wygranej seta cieszyła się Craftvena. Ostatni set rywalizacji dostarczył emocji tylko w pierwszej części, po której na tablicy wyników mieliśmy remis 10-10. W drugiej części seta Orlen popełnił sporo błędów, co przy lepszej kulturze gry Craftveny dało ‘Rzemieślnikom’ szóste zwycięstwo w sezonie.
Hapag-Lloyd – VB Sulmin 0-3 (5-21; 9-21; 10-21)
Po serii porażek – przyszła kolej na rywalizację z aktualnym liderem czwartej ligi – ekipą VB Sulmin. Nie trzeba było być przesadnym geniuszem, by zwizualizować sobie jak będzie wyglądało to spotkanie. ‘Pomarańczowi’ nie mając wiele do stracenia postanowili ‘zamieszać nieco w kotle’ i do gry w meczu z liderem desygnowali skład inny niż w ostatnich meczach. Już na początku spotkania po punktach Kacpra Moszyka oraz Konrada Czykiela, ‘team występujący w delegacji’ wysunął się na prowadzenie 13-5. Choć Hapag w porównaniu do poprzednich spotkań wyglądał całkiem nieźle w przyjęciu, to mieli widoczny problem z wyprowadzaniem ataków, a to z kolei sprawiło, że rywal nie miał najmniejszego problemu z tym by wygrać do 5. Środkowa odsłona rozpoczęła się od dobrze znanej niechlujności w zespole ‘Logistyków’. Po kilku błędach różnego kalibru, team z Sulmina zaczął od prowadzenia 6-0! Po punktach Bartka Piechockiego, Mateusza Siwko i Karola Kulbackiego, Hapag zniwelował straty do trzech oczek (9-6) i trzeba przyznać, że był to bodajże najlepszy ich fragment w trakcie całego spotkania. Czas pokazał, że było to dla nich coś w rodzaju ‘wakacyjnego romansu’. Było miło, ale wraz z końcem wakacji – każdy pojechał w swoją stronę. I tak – Sulmin pojechał po drugi punkt w meczu, a Hapag-Lloyd do bycia ‘ligowym bobasem’. Trzecia odsłona nie zmieniła oblicza gry. Faworyt nie zawiódł i po chwili dołożył trzeci punkt w meczu, umacniając się w fotelu lidera czwartej ligi, brawo!
ADS Volley – Bayer Gdańsk 0-3 (11-21; 15-21; 8-21)
Cudu nie było. Niespodzianki również. Za tą moglibyśmy uznać wygrany set przez drużynę ADS Volley. To, co może jednak martwić sympatyków drużyny Jakuba Florczaka to…bardzo kiepska postawa. W poprzednich meczach chwaliliśmy bowiem team za to, że w meczach z dużo wyżej notowanymi rywalami nie pękają i wolą walki nadrabiają pewne braki. Cóż. W poniedziałkowy wieczór tego nie było widać i bez wątpienia – było to najgorsze spotkanie beniaminka trzeciej ligi w obecnej kampanii. Już na początku seta Bayer wyszedł na kilkupunktowe prowadzenie. Po dość długiej wymianie zakończonej atakiem Krzysztofa Podlaskiego, było 10-6 dla ‘Aptekarzy’. W dalszej części ADS nie stawiało rywalowi przesadnego oporu i finalnie faworyt wygrał tę partię do 11. W środkowej odsłonie beniaminek trzeciej ligi zaprezentował się już trochę lepiej. Oczywiście nie znaczy to, że mieli oni jakieś szanse. Faktem natomiast jest to, że do połowy seta oglądaliśmy bardzo przyjemny fragment gry, po którym Bayer prowadził tylko jednym punktem. Duża po stronie ADS zasługa Dominika Bychowskiego, który do tego momentu – mógł pochwalić się bardzo wysoką skutecznością. Dalsza część seta to jednak przewaga ‘Aptekarzy’, którzy byli mocniejsi w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła i w pełni zasłużenie wygrali seta do 15. Ostatnia odsłona to partia, która…na tym poziomie rozgrywek zdarza się niezwykle rzadko. Początek 11-1 to raczej obrazek z meczu Hapag-Lloyd lub SiiPower, a nie szanującej się drużyny z trzeciej ligi. Na szczęście dla ADS – po chwili udało im się uciułać kilka punktów i finalnie uniknąć kompromitacji. Tak czy siak – wizerunek drużyny po meczu został dość mocno nadszarpnięty.
DNV Volley Gdańsk – EKO-HURT 2-1 (21-16; 21-13; 19-21)
W naszym odczuciu – była to jedna z ostatnich szans ‘Hurtowników’ na odmienienie swojego losu. Jeśli w poniedziałkowy wieczór by wygrali – to kwestia ich utrzymania stałaby się dużo bardziej prawdopodobna. Stało się jednak inaczej, a to oznacza, że Eko-Hurt z całą pewnością nie będzie miał łatwej przeprawy. Co ciekawe – porażka z DNV Volley Gdańsk sprawiła, że było to szóste przegrane spotkanie z rzędu i jest to najgorsza seria w historii ich 152 występów w Inter Marine SL3. Trzeba podkreślić również to, że mimo iż tym razem Eko-Hurt zdobył punkt, to było to wyraźnie gorsze spotkanie niż te z AiP sprzed tygodnia. Poniedziałkowe spotkanie choć zaczęło się równo (7-7), to po atakach Illi Yenoshyna, DNV Volley Gdańsk wysunął się na prowadzenie 10-7, a następnie powiększył je do 14-7. Dla wszystkich stało się wówczas jasne, że to ‘żółto-czarni’ wygrają tę partię (21-16). Jeszcze większą dysproporcję pomiędzy drużynami oglądaliśmy w środkowej odsłonie. Zaczęło się niemal identycznie jak w premierowej odsłonie. Czarna tablica wyników wskazywała remis po 9. Po chwili dały o sobie znać ‘stare grzechy Hurtowników’ i po problemach w przyjęciu oraz sporej liczbie błędów – DNV VG wysunął się na prowadzenie 14-9. W dalszej części seta trzykrotni Mistrzowie SL3 nie zwalniali tempa i wygrali tę partię do 13! Po dwóch setach pełnej dominacji Volleya – byliśmy przekonani, że pójdą oni za ciosem i wygrają również trzecią odsłonę. Choć na półmetku seta team Dariusza Kuny prowadził 11-9, to pięć kolejnych punktów, dających prowadzenie 14-11 zdobyła ekipa ‘Hurtowników’. Choć Volley próbował jeszcze odwrócić losy rywalizacji (19-19), to ostatnie słowo należało do teamu Konrada Gawrewicza.
Inter Marine Masters – Czerepachy Volley 2-1 (21-19; 11-21; 21-19)
Padł ostatni niepokonany bastion w drugiej lidze. Co ciekawe – porażka nie przyszła w momencie, kiedy Czerepachy rywalizowały z jakąś uznaną drugoligową marką, a drużyną, z którą w poprzednim wspólnie awansowały na zaplecze elity. Przyznamy szczerze – takiego obrotu spraw to się nie spodziewaliśmy. Już na początku spotkania gracze w białych strojach pokazali, że nie będzie to łatwe spotkanie dla faworyta. Po kilku atakach Tomka Kowalewskiego, ‘Mastersi’ objęli prowadzenie 9-4. Jak można się było domyślić – dalsza część seta to gonitwa ‘Żółwi’, ale jak to w życiu – prędkość ta nie była przesadnie imponująca. W ostatnim czasie opisując mecz ‘Mastersów’ nawiązaliśmy do boksu. Chcielibyśmy spiąć to pewną klamrą. W pierwszym secie Inter Marine wyglądało jak wytrwany pięściarz, który choć nie bije mocno – to regularnie punktuje, a to z kolei wybija z rytmu rywali. Efekt? Wygrana zespołu w białych strojach do 19! Środkowa odsłona wyglądała tak, jakby punkt w rywalizacji z absolutnym faworytem nasycił Inter Marine. Po niezbyt dobrej grze, team Andrzeja Masiaka musiał uznać wyższość rywala i przegrał tę partię do 11. Kto wie – być może słabsza dyspozycja w środkowym secie była…zbieraniem sił na decydującą partię? Lepiej rozpoczęli ‘Mastersi’, którzy chwilę po gwizdku sędziego prowadzili 6-3. W dalszej części zespół w zielonych strojach przejął inicjatywę i kiedy wysunęli się na prowadzenie 12-9, uznaliśmy, że już nic ciekawego na boisku nr 2 się nie wydarzy. Po chwili kilkoma bardzo ważnymi atakami popisał się Andrzej Masiak, po których ‘underdog’ wrócił do gry i to oni objęli prowadzenie 15-13. Końcowa faza seta to ‘wojna nerów’, w której lepiej ciśnienie wytrzymali gracze Inter Marine Masters, sprawiając tym samym ogromną niespodziankę, brawo!
Chilli Amigos – Tiger Team 1-2 (21-19; 19-21; 13-21)
Przed sezonem uznaliśmy, że bezpośredni mecz pomiędzy drużynami może być hitem czwartoligowych rozgrywek. Po kilku meczach obecnego sezonu, sytuacja uległa jednak zmianie. Ani jedni, ani drudzy nie prezentowali bowiem satysfakcjonującego poziomu. Jeśli chodzi o poniedziałkowe starcie to rozpoczęło się ono zgodnie z przewidywaniami – od wyrównanej gry obu drużyn. Na półmetku pierwszego seta mieliśmy remis 10-10 i walka punkt za punkt trwała aż do stanu 19-19. W końcówce seta bardzo ważnym asem serwisowym popisał się Krzysztof Gasperowicz. Po chwili atakiem poprawił Krzysztof Horeczy i Chilli mogli cieszyć się z pierwszego punktu w meczu (21-19). Środkowa partia rozpoczęła się w wymarzony dla ‘Amigos’ sposób. Po bloku oraz ataku Pawła Kalety, Chilli wysunęło się na prowadzenie 8-2 i zdawali się być ‘pewniakiem’ do drugiego punktu w meczu. W dalszej części team w czerwonych strojach zaczął popełniać jednak masowo błędy, co w połączeniu z punktami Dawida Staszyńskiego oraz Przemysława Masznera, doprowadziło do remisu po 15. Choć po chwili ‘Amigos’ zdołali się odbudować i ponownie wyjść na istotne prowadzenie (18-15), to i tym razem zawiedli swoich sympatyków. Po ważnych punktach Szymona Burdynewicza, Tiger doprowadził do wyrównania po 19, a następnie wygrał seta (21-19)! Podwójny come-back podziałał na team w najlepszy możliwy sposób. W trzecim secie rywalizacji ‘Tygrysy’ wskoczyły na dość wysoki poziom i nie mieli problemu z tym by ograć rywali do 13, wskakując przy okazji na piąte miejsce w ligowej tabeli.
Fux Pępowo – Staltest Pomorze 3-0 (21-8; 21-12; 21-17)
Cóż – nie pomyliliśmy się w ostatnim magazynie. Gracze Staltestu znajdują się aktualnie w windzie, która zerwała się pół roku temu i co gorsze – okazało się, że nie ma ‘hamulców bezpieczeństwa’. Niebywałe, ale jeszcze do niedawna Staltest występował w pierwszej lidze, a dziś wpisał w nawigacji ‘prowadź do trzeciej ligi’. To był proszę Państwa dramat w trzech aktach:
Akt pierwszy – SZOK: Staltest nie gra nic – rywal zdaje się być zszokowanym, że w drugiej lidze można trafić takich ‘leszczy’. Choć zaczęło się niewinnie (8-7), to dalsza część seta wyglądała dla Staltestu potwornie i zakończyła się zwycięstwem Fuxa do 8.
Akt drugi – POTWIERDZENIE: Po pierwszym secie gracze Fuxa Pępowo uznali, że im się poszczęściło. Wiecie – że nawiązali do czterolistnej koniczynki z własnego logo. Już po chwili okazało się, że to nie to. Rywal naprawdę ‘grał w innej lidze’ i nie mówimy tu bynajmniej o tym, że grali w lepszej lidze. To było mordobicie i patrząc na ex-pierwszoligowca, zrobiło nam się ich po ludzku żal. Efekt? Wynik do 12, co i tak było już małym progresem.
Akt trzeci – NADZIEJA: Po kilku punktach Jakuba Klimczaka, Staltest objął sensacyjne prowadzenie 5-1. Oczywiście, gdy tylko gracze z Pępowa zorientowali się, że ‘leszcze’ za bardzo trzepoczą w siatce, postanowili je ogłuszyć niczym Mariusz Pudzianowski na słynnym już filmiku. Po kilku punktach Czarka Labuddy było już 12-12 i po chwili team z Pępowa mógł cieszyć się z trzeciego punktu w meczu, brawo!
AIP – Speednet 2-1 (19-21; 21-12; 21-18)
W zapowiedziach przedmeczowych wskazywaliśmy na to, że drużyna, która przegra mecz – znajdzie się w poważnych tarapatach i ich ponowna gra w grupie mistrzowskiej będzie bardzo mocno zagrożona. Cóż – ostatecznie spotkanie przegrała ekipa Mistrzów SL3, która na trzy mecze przed końcem rundy zasadniczej – plasuje się na ósmym miejscu w ligowej tabeli – niebywałe. Z drugiej strony – w poniedziałkowy wieczór było stosunkowo daleko do zwycięstwa. W związku z brakami kadrowymi, team ‘Programistów’ cieszył się z jednego punktu i w przerwie pomiędzy setami – gracze drużyny żartowali, że są zaskoczeni takim obrotem spraw. Zaskoczeni mogli być również gracze AiP, którzy po półmetku seta prowadzili 16-11 i kompletnie nic nie wskazywało na to, że mogą wypuścić wygraną z rąk. Po chwili kilkoma skutecznymi atakami popisał się jednak Kacper Janulewicz, po których Speednet doprowadził do wyrównania po 19! Jakby złych wiadomości dla AiP było mało – w dwóch ostatnich akcjach meczu, gracze Adriana Ossowskiego pomylili się dwukrotnie i pierwszy punkt zasilił konta ‘Programistów’. To nie spodobało się rzecz jasna brązowym medalistom, którzy po kilku blokach objęli prowadzenie 6-2. Skoro przy tym elemencie jesteśmy, to warto podkreślić, że AiP zdobył w meczu aż 12 punktowych bloków, co było drugim najlepszym wynikiem w obecnym sezonie, bez podziału na ligi. Nie zgadniecie – pierwszy wynik – 14 bloków również należy do zespołu Adriana Ossowskiego, a to już przypadkiem być nie może. Wracając jednak do meczu – dalsza część seta to absolutnie jednostronne widowisko i wygrana AiP do 12. Ostatni set to delikatna przewaga zespołu AiP, który trzymał rywala na dystans dwóch – trzech punktów, po których cieszyli się oni z trzeciej wygranej w sezonie Wiosna’25!
Challengers – Speednet 2 3-0 (21-5; 21-16; 21-13)
Oglądając mecz pomiędzy Challengersami a Speednetem 2 przypomniały nam się dawne czasy z blokowiska, bo Speednet 2 został w poniedziałek wytrzepany jak dywan na wiosnę. Ok – jesteśmy winni sprzedania zza kulisowych informacji. Na kilka godzin przed meczem Speednet 2 robił wszystko by przełożyć spotkanie. O pomoc poprosili nawet Inter Marine Masters, którzy mieliby rozegrać tego dnia dwa mecze. Całość związana była z plagą kontuzji w zespole ‘Programistów’. Ostatecznie się nie udało, a Speednet…przegrał pierwszego seta do 5 i aby zrozumieć o jakim łomocie mówimy, podamy, że po raz ostatni taki wynik Speednet zanotował ponad dwa lata temu – w sezonie Wiosna’23. Warto tu zaznaczyć, że było to ‘przed naszą erą’. ‘Programistom’ po rewolucjach, równie duża wpadka nie przydarzyła się nigdy. Kiedy po pierwszym gwizdku sędziego Challengersi zdobyli siedem punktów z rzędu – czuliśmy, jak to się skończy (21-5). Środkowa odsłona była już zdecydowanie lepszym dla oka widowiskiem. Oczywiście była ona jednostronna, bo na półmetku seta team Wojciecha Lewińskiego prowadził już 10-4 i mógł pozwolić sobie na nieco wolniejsze tempo (21-16). Ostatni set to prowadzenie Challengersów 8-3 i…doskonała okazja do porotowania składem przez Speednet. Ostatecznie team Wojciecha Lewińskiego wygrał tę partię do 13, a cały mecz 3-0. Po sześciu meczach mają już 9 punktów i są bardzo blisko utrzymania w drugiej lidze. Brawo!