Mimo że Wielkanoc będzie dopiero za kilka dni to konkretną ‘noc cudów’ mieliśmy już we wtorek. Sensacyjnie, swoje spotkania przegrał Merkury oraz Speednet. Sporą niespodzianką był również punkt Speednetu 2 w konfrontacji z Bayerem Gdańsk. Zapraszamy na podsumowanie!
Info Distributions – Volley Surprise 3-0 (21-16; 22-20; 21-8)
Z pewnością inny plan, na wtorkowy wieczór mieli gracze Volley Surprise. Według Redakcji – zawodnicy ze Słupska mieli zdobyć we wtorek minimum trzy punkty. Ostatecznie skończyło się na zaledwie jednym oczku w meczu z BES Boys BLUM. Dorobek mógł być co prawda nieco lepszy, ale trzeba powiedzieć to wprost – forma ‘Słupszczan’ nie należała tego dnia do najwyższych. Drugą – bardzo ważną sprawą jest z kolei to, że co najmniej w jednym secie, drużynie Macieja Siacha zabrakło szczęścia. Mowa tu w szczególności o środkowej odsłonie spotkania z Info Distributions. Zanim do tego przejdziemy – kilka słów o tym co działo się w pierwszym secie. W odróżnieniu od ubiegłotygodniowego spotkania z MiszMaszem, tym razem Volley Surprise dobrze ‘weszło w mecz’. Po dwóch skutecznych atakach Bartosza Siacha, gracze przebywający w delegacji, wysunęli się na prowadzenie 10-5. W dalszej części seta ‘odpalił się’ jednak Mateusz Osiecki, który zaczął taśmowo zdobywać punkty, najpierw doprowadzając do wyrównania (12-12), a następnie objęcia prowadzenia 16-13. Nie wiemy czy to świetna dyspozycja tego gracza czy może coś innego, ale Volley Suprise kompletnie ‘stanęło’ i w konsekwencji, nie byli w stanie powalczyć o korzystny rezultat. Przed kolejną – jeszcze lepszą szansą, gracze w żółtych strojach stanęli w drugiej odsłonie. W partii tej – prowadzili niemal od samego początku, aż do końca. Co więcej – po skutecznej zagrywce Jordana Wiktorowicza, na tablicy wyników było 18-13 dla Volley Surprise. Czy można było to wypuścić? Choć trudno w to uwierzyć – tak. Głównym bohaterem skutecznego pościgu był nie kto inny, jak Mateusz Osiecki. To właśnie po jego kilku atakach, ‘Drukarze’ doprowadzili do wyrównania po 20, a następnie wygranej środkowej partii. Z pewnością – podziałało to bardzo demobilizująco na graczy Volley Surprise, którzy w trzecim secie, ograniczyli się do roli statystów. Po ataku Marcina Czajkowskiego było już 10-2 dla Info Distributions i zasadniczo – był to koniec emocji w tej partii. Finalnie – ‘Drukarze’ wygrywają pierwsze spotkanie w drugiej lidze za komplet punktów. Dzięki temu, wskakują na siódme miejsce w tabeli.
AIP – Merkury 3-0 (21-17; 21-12; 24-22)
Hej Merkury, graliście w to kiedyś? Nie wiemy jak zabrać się za pisanie podsumowania spotkania. Merkury podchodził do wtorkowego meczu po serii dwóch porażek z ZCP Volley Gdańsk oraz CTO Volley. Żebyśmy się dobrze zrozumieli – już te wyniki wydały się mega dziwne, wszak drużyna Piotra Peplińskiego nie zwykła przegrywać dwóch spotkań z rzędu. Wtorkowa konfrontacja z beniaminkiem rozgrywek, miała być czymś w rodzaju plastra na otwartą ranę. Potencjalna wygrana Merkurego nie sprawiłaby, że ‘pacjent byłby już zdrowy’. Wygrana pozwoliłaby raczej ‘ugasić pożar oraz rozpocząć proces gojenia’. Jak wyszło? Cóż – w najgorszy dla Merkurego sposób. Początek rywalizacji nie wskazywał jednak na to, jak potoczy się spotkanie. Po dwóch atakach Macieja Mozola oraz Arka Kowalczyka – Merkury objął prowadzenie 4-0, po którym ‘Przyjaciele’ musieli wziąć czas. Po chwili, na parkiet wróciła odmieniona drużyna, bowiem po kilku wymianach, na tablicy wyników było już 7-5 dla beniaminka rozgrywek. W dalszej części seta, utrzymywała się kilkupunktowa przewaga AIP i kiedy po jednym z kolejnych ataków Mariusza Seroki, na tablicy wyników było 18-14, sprawa była już przesądzona. To co działo się w drugim secie, wykracza poza pewne normy. Sorry, ale tak nie gra mistrz. W skrócie – Merkury był zaledwie tłem dla grających kolejny świetny mecz, graczy AIP. Początek tej partii rozpoczął się od stanu…8-1 dla ‘Przyjaciół’. Z czasem, Merkury się nieco ogarnął i zdołał nawet zniwelować stratę do zaledwie trzech oczek, ale jak się okazało – po chwili zalała ich kolejna fala tsunami, która sprawiła, że AIP wygrało tego seta do 12. Ostatnia odsłona to walka o honor Merkurego. Partia ta rozpoczęła się identycznie jak pierwszy set. Prowadzenie Merkurego 4-0 jak się wcześniej okazało, nie było dobrym prognostykiem dla tej drużyny. W połowie seta, gra się wyrównała (10-10), ale pod koniec seta – znowu kapitalnie prezentowali się gracze AIP, którzy odskoczyli rywalom na cztery punkty (17-13). Mimo że w końcówce Merkury zdołał doprowadzić do wyrównania po 20, to jednak – ostatnie słowo należało do absolutnie najlepszej drużyny trwającego jeszcze tygodnia, która po meczu wskoczyła na fotel lidera. A Merkury? Cóż – obrona mistrzowskiego tytułu jeszcze nigdy nie była tak zagrożona jak obecnie. Co więcej – coraz mniej osób w nią jeszcze wierzy.
Bayer Gdańsk – Speednet 2 2-1 (21-15; 21-12; 17-21)
Wtorkowe spotkanie potwierdziło to o czym piszemy od dawna. No bo niby Bayer wygrywa. Niby wciąż pozostaje jedną z pięciu drużyn w całej Siatkarskiej Lidze Trójmiasta, która nie przegrała jak dotąd spotkania, ale coś nam się tu ewidentnie nie klei. Zbierając wszystko to co widzimy do kupy wychodzi na to, że gdyby Bayer Gdańsk mierzył się we wtorkowy wieczór z rywalem z górnych partii tabeli, to najprawdopodobniej by przegrał. Pisząc te słowa nie chcieliśmy sprawić przykrości Speednetowi, ale fakty są takie, że chcąc awansować do wyższej ligi – takie spotkania masz obowiązek wygrywać za komplet punktów. Podobnie zresztą jak poprzednie mecze z obecnego sezonu, w których Bayer dzielił się punktami z Craftveną czy Husarią. Przechodząc jednak do samego spotkania, te rozpoczęło się od konkretnego grania faworyta, który po chwili od pierwszego gwizdka sędzi prowadzącej zawody – objął prowadzenie 8-1! W dalszej części seta, między innymi po ataku oraz skutecznej zagrywce, grającej wyjątkowo na przyjęciu Magdy Milewskiej-Tumy, Speednet zniwelował stratę do zaledwie dwóch oczek (13-11). Niestety dla nich, w dalszej części seta, punktowali głównie ‘Aptekarze’, którzy wygrali tę partię do 15. Jeszcze lepiej, zawodnicy Jakuba Macieszy prezentowali się w środkowej odsłonie. Po wyrównanym początku (8-7), ‘Aptekarze’ zakasali rękawy i po jednym z ataków Mateusza Michalskiego, odjechali rywalom na pięć punktów (17-12). Co więcej – kolejne cztery punkty również padły ‘łupem’ Bayera i obie drużyny, mogły dokonać zmiany stron. Ostatni set to konkretny ‘twist’. Partia ta, rozpoczęła się zgodnie z oczekiwaniami. Po ataku Damiana Harica, Bayer prowadził 7-3 i był na najlepszej drodze do zgarnięcia kompletu punktów. Wszystko było ok, do momentu kiedy na zagrywce nie pojawiła się wspomniana wcześniej zawodniczka. Po kilku asach serwisowych z rzędu, Speednet doprowadził do wyrównania po 9 i co ważniejsze – uwierzył, że w meczu, da się powalczyć o jeden punkt. Końcowa faza seta to objęcie prowadzenia przez Speednet, w czym bardzo mocno przyczynili się Daniel Kamiński oraz Mikołaj Witkowski. Finalnie – Speednet 2 zdołał wygrać tę partię i tym samym sprawić bardzo dużą niespodziankę. To jeden z tych meczów, po którym pokonanym, bije się większe brawa niż wygranym
BES Boys BLUM – Volley Surprise 2-1 (21-16; 21-19; 17-21)
Przedmeczowy wywiad Macieja Siacha stał się samospełniającą przepowiednią. Słuchając wywiadu, można było odnieść wrażenie, że gracze Volley Surprise tak myśleli o potencjalnej porażce, że sami ją na siebie ściągnęli. Uważamy, że ‘Słupszczanom’ gra się najlepiej w momencie, kiedy ich rywale są zdecydowanym faworytem starcia. Kiedy to oni mają teoretycznie więcej szans na wygraną, wówczas dostają paraliżu. Nie inaczej było we wtorkowy wieczór w konfrontacji z BES Boys BLUM. Już na początku spotkania, doświadczona ekipa BES BLUM objęła trzypunktowe prowadzenie. Te nastąpiło po dwóch punktowych atakach z rzędu Artura Majdana. W dalszej części seta, ‘Chłopcy’ dalej posiadali inicjatywę i gdy na tablicy wyników było 17-11, było to niemal jednoznaczne z końcem emocji w tej partii. Środkowa odsłona ponownie rozpoczęła się ok kilkupunktowego prowadzenia ‘Chłopców’. Po atakach Fryderyka Górskiego oraz najlepszego gracza spotkania – Artura Majdana, BES Boys BLUM prowadziło już 15-7 i wszystko wskazywało na to, że po chwili zakończą seta. To, jak się okazało nie było bynajmniej takie proste. Mimo że ‘Chłopcy’ prowadzili już 20-15 to w końcówce, po kilku skutecznych akcjach ‘Słupszczan’ zrobiło się 20-19, po którym gracze w szarych strojach musieli wziąć czas. Tuż po nim – ostatni cios z lewego skrzydła, zadał wspominany wcześniej MVP meczu. ‘Do podniesienia’ pozostał zatem ostatni punkt w meczu. Volley Surprise – co przerabialiśmy już w meczu z MiszMaszem, po słabym początku, z każdą kolejną piłką grał coraz lepiej. Po wyrównanej pierwszej części seta (12-12), graczom ze Słupska udało się odskoczyć na cztery punkty (18-14) i finalnie wygrać seta. Nie zmienia to postaci rzeczy i tego, że z pewnością podróż do Słupska, minęła im w ponurych nastrojach. W przypadku BES Boys BLUM – sytuacja odwrotna. Po pierwszej wygranej w sezonie, ‘Chłopcy’ uciekają ze ‘strefy śmierci’.
Hydra Volleyball Team – Speednet 2-1 (21-18; 17-21; 21-17)
Można powiedzieć, że cała liga grała dla Speednetu. W poniedziałkowy wieczór – Merkury w przegrał dwa spotkania a na dodatek, we wtorkowy dołożył kolejną porażkę. To oznaczało, że jeśli Speednet wygra z ‘czerwoną latarnią’ ligi – ekipą Hydry Volleyball Team to na półmetku ligowych zmagań, będzie liderem rozgrywek. Poprzeczka, przed graczami Marka Ogonowskiego nie została powieszona przesadnie wysoko. Jak do tej pory – Hydra rozegrała pięć spotkań w elicie i ani razu, nie zdołała zdobyć choćby punktu. Z drugiej strony – nos podpowiadał nam, że jeśli Speednet ma okazję pogubić punkty, to to zrobi. Wszak mówimy o ekipie, która nad wyraz często wygrywa spotkania w stosunku 2-1. To, że spotkanie przegrają, nie mieściło nam się jednak w głowie. W pierwszej odsłonie byliśmy świadkami wyrównanej gry, która trwała do stanu 10-9 dla Hydry. W drugiej części seta, ‘Bestia’ wykorzystała kłopoty w ataku oraz przyjęciu swoich rywali i w konsekwencji, odjechała na cztery punkty (15-11). W dalszej części, Speednet próbował jeszcze ratować sytuację (17-16), ale po kilku atakach Sebastiana Konarzewskiego w końcówce – Hydra cieszyła się z pierwszego punku w sezonie Wiosna’23. Druga odsłona rywalizacji to wyraźna przewaga brązowych medalistów poprzedniego sezonu. Tym razem to Hydra popełniała sporo błędów, a to z kolei sprawiło, że Speednet objął prowadzenie 15-8 i po chwili wygrał tę odsłonę. Ostatni ‘rozdział’ rozpoczął się idealnie dla ‘Bestii’. Najsilniejszą z głów Hydry w tej partii okazał się Daniel Gierszewski, na którego barkach spoczywało budowanie przewagi graczy w złotych strojach. W połowie seta, na tablicy wyników było już 11-6 dla graczy Sławomira Kudyby, po którym pierwsza wygrana w sezonie Wiosna’23, była już na wyciągnięcie ręki. Dalsza faza tego seta to konsekwentne odrabianie strat przez Speednet (16-15). W końcówce – sprawy w swoje ręce ponownie wziął wspominany wcześniej Daniel Gierszewski i to właśnie po jego końcowym ataku, gracz ten utonął w objęciach kolegów z drużyny, którzy wspólnie świętowali bardzo cenną wygraną.
Husaria Gdańsk – Craftvena 1-2 (21-15; 13-21; 18-21)
Pisząc zapowiedzi spotkania wiedzieliśmy, że będzie to interesujące starcie. Zastanawialiśmy się jednak, która z drużyn zdoła wygrać. Ostatecznie wskazaliśmy na ‘Rzemieślników’, ale w całej tej historii nie zgadzała nam się jedna rzecz. Husaria nie jest na tyle słabą drużyną, by po siedmiu rozegranych spotkaniach, na koncie ‘Rycerzy’ była zaledwie jedna wygrana. Uważaliśmy, że niekorzystny bilans jest w dużej mierze, wypadkową terminarza z początku sezonu. To zdawał się potwierdzać pierwszy set rywalizacji. Po skutecznej zagrywce Mateusza Drężka, ‘Rycerze’ objęli na początku partii trzypunktowe prowadzenie (7-4). W dalszej części seta, gra obu drużyn się wyrównała (12-12), ale po dobrej zagrywce Piotra Jeziółkowskiego i trzem atakom z rzędu Marka Wojnicza – Husaria ponownie odskoczyła swoim rywalom na trzy punkty (16-13) i po chwili cieszyli się z wygrania seta. Niekorzystny wynik wzbudził w ‘Rzemieślnikach’ sportową złość. W drugim secie to gracze w czarnych strojach byli stroną dominującą i to oni objęli prowadzenie 12-7. Trzeba przy tym zaznaczyć, że w dużej mierze, przyczyniła się do tego spora liczba błędów po stronie ‘Rycerzy’, którzy mieli sporę problemy z wykończeniem akcji. To z kolei sprawiło, że Craftvena nie miała większych problemów z ‘dowiezieniem’ wyniku do końca. Trzeci set rozpoczął się lepiej dla Husarii. Po bloku oraz ataku kapitana ‘Rycerzy’, na tablicy wyników było 8-6 dla Husarii. W dalszej części wydawało się, że to właśnie gracze Grzegorza Żyły-Stawarskiego wyjdą z tej konfrontacji zwycięsko. W końcówce prowadzili bowiem już 18-14, ale moment ten, idealnie zgrał się z chwilą gdy ktoś wyłączył Husarii wtyczkę z prądem. Choć trudno w to uwierzyć, do końca meczu Husaria nie zdobyła już ani jednego punktu. Craftvena z kolei zdobyła ich aż siedem i finalnie sprzątnęła przeciwnikom wygraną sprzed nosa.