Za nami środowa seria gier, po której doszło do zmiany lidera w trzeciej lidze grupy A. Dodatkowo w meczu na szczycie trzeciej ligi grupy B, Fux Pępowo okazał się mocniejszy od Team Spontan. W drugiej lidze po raz kolejny z dobrej strony pokazała się drużyna AXIS, która ograła Szach-Mat. Zapraszamy na podsumowanie!
22 BLT Malbork – Flota Active Team 2 2-1 (19-21; 21-14; 21-11)
Od środowego wieczoru nie ustawały nasze pochwały dla drużyny Flota Active Team 2. Mimo to, w zapowiedziach przedmeczowych wskazaliśmy na to, że faworyzowana ekipa z Malborka nie będzie miała problemu z tym, by opędzlować swoich rywali za komplet punktów. Ten miał bowiem fundamentalne znaczenie w kontekście objęcia fotelu lidera. Cóż – gracze z Malborka spieprzyli sprawę już w pierwszym z sześciu setów. Zanim gracze Karoliny Kirszensztein wskoczyli na wysoki poziom, mecz rozpoczął się mocnego grania faworyzowanej ekipy z Malborka. Po skutecznym ataku Dominika Dzieciucha, ‘Niebiescy’ objęli prowadzenie 9-4. Z czasem zespół Floty zaczął jednak odrabiać straty, a po świetnej serii Mateusza Bani na zagrywce, Flota doprowadziła do wyrównania po 12. Dalsza część pierwszej partii to wyrównana gra obu ekip i klasyczna walka ‘łeb w łeb’, która zaprowadziła nas do stanu po 19. Ostatnie dwie akcje seta to atak Patryka Słowińskiego oraz blok Artura Maksimova, po którym niespodzianka stała się faktem. Środkowa odsłona w wydaniu BLT wyglądała tak, jak w głowach zawodników występujących w delegacji, miał wyglądać cały mecz. Już na początku seta, gracze Szymona Szymkowiaka objęli prowadzenie 9-4 i w dalszej części partii trzymali rywala na bezpieczny dystans. Ostatni set rozpoczął się dla zespołu występującego w delegacji jeszcze lepiej niż środkowa odsłona. Nim się obejrzeliśmy, po skutecznych blokach Bartosza Plasuna oraz grającego pierwszy mecz w obecnym sezonie Mikołaja Skotarka, 22 BLT Malbork prowadził już 10-2 i wówczas było oczywiste to, która z drużyn wygra mecz (21-11).
Port Gdańsk – Wolves Volley 1-2 (21-11; 18-21; 19-21)
Ależ mieliśmy problem z tym, by wskazać faworyta starcia pomiędzy ‘Portowcami’ a Wolves Volley. Ostatecznie nasz wybór padł na ekipę ‘z doków’, która w pierwszej odsłonie rywalizacji wskoczyła na wysoki poziom, co z kolei sprawiło, że ‘Wilki’ miały spore problemy. Choć początek rozpoczął się od wyrównanej gry (4-4) to z każdą upływającą minutą, przewaga ‘Portowców’ stawała się coraz większa. Trzeba przy tym przyznać, że poza dobrą grą drużyny ‘z doków’, Wolves Volley niespecjalnie przeszkadzali swoim przeciwnikom. Prawdę mówiąc sami zastanawiamy się o co chodzi z tymi przestojami w ‘wilczym obozie’. Niby grać potrafią, ale stosunkowo często ich tak ‘przytka’, że ciężko w to uwierzyć. Po takim fragmencie w pierwszym secie, Port najpierw objął prowadzenie 16-8, a następnie wygrał partię do 11. Środkowa odsłona to zupełnie inna historia. Choć obie drużyny nie wskoczyły na poziom, który robiłby wrażenie, to dla kibiców stało się to ciekawe widowisko. Wszystko za sprawą faktu, że było to wreszcie wyrównane starcie. Takie jak się spodziewaliśmy. Zanim do tego doszło, Port rozpoczął partię od prowadzenia 6-1. Po chwili ‘Wataha’ doprowadziła do stanu (7-7) i uważamy, że dla szeroko rozumianej strefy mentalnej ‘Wilków’, był to fragment kluczowy. Dalsza część seta to wyrównana gra obu drużyn, która zaprowadziła nas do stanu po 18. Końcówka partii to błędy ‘Portowców’ oraz skuteczny atak Michała Łubińskiego, które dały ‘Wilkom’ wyrównanie w meczu. Ostatni set to nieciekawy fragment gry z obu stron. Nadprogramowa liczba błędów, stosunkowo mała liczba skutecznych i efektownych akcji. Z pewnością ani dla jednych, ani dla drugich nie był to najlepszy set w obecnym sezonie. Tak czy inaczej, w końcówce partii to Port Gdańsk zdawał się być bliższy wygranej. W końcówce prowadzili bowiem 18-16, a mimo to – ostatnie słowo w meczu należało do ‘Watahy’, która wykorzystała – a jakże, błędy przeciwników.
Hydra Volleyball Team – Złomowiec Gdańsk 3-0 (21-16; 21-17; 21-19)
Spotkanie pomiędzy Hydrą Volleyball Team a Złomowcem Gdańsk było anonsowane jako jedno z najciekawszych spotkań środowej serii gier. Tak jak pisaliśmy, historycznie w bezpośrednich starciach lepiej radziła sobie Hydra. Wyniki obu drużyn z obecnego sezonu sprawiły, że nie mieliśmy przekonania co do tego, która ze stron okaże się mocniejsza. Mimo to, więcej szans na tryumf dawaliśmy ‘Bestii’, która zdaje się grać lepiej z meczu na mecz. Od początku spotkania, ‘Bestia’ zaczęła grać tak jak na faworyta przystało. Mniej więcej w połowie seta, ‘Bestia’ wypracowała sobie kilkupunktową zaliczkę (10-7) i z czasem przewagę tę powiększyła. Po dwóch atakach będącego w dobrej dyspozycji Filipa Ziółkowskiego, Hydra prowadziła już 18-12 i wówczas stało się jasne, która z ekip wygra pierwszą odsłonę. W dalszej części gracze Złomowca po dobrej zagrywce Marcina Bryłkowskiego nadrobiła kilka punktów, ale wiadomo, że na wygranie seta było już za późno. Na swoje szansę zespół Witolda Klimasa musiał poczekać do kolejnej partii. Niestety dla nich, ta również nie potoczyła się po myśli ‘Złomowca’, który już na początku pozwolił rywalom na odskoczenie (8-3). Mimo niekorzystnego otwarcia, ‘Miedziowi’ zbliżyli się z czasem do rywala (10-9), ale druga część seta to seria błędów wychowanków Stoczniowca Gdańsk. A to atak w aut, a to nieudana zagrywka w siatkę, a to nieudana próba pipe. Efekt? Hydra, która popełniała błędów znacznie mniej, wysunęła się na prowadzenie 18-13 i po chwili cieszyli się z drugiego punktu w meczu. Trzecia odsłona rozpoczęła się tak, jak ta ze spotkania z AXIS. Wygrana dwóch setów i rozprężenie, które niosło za sobą konsekwencję (6-3). Mimo nieudanego początku, z czasem ‘Bestia’ się odkręciła i po dobrym fragmencie Roberta Kościńskiego, objęła prowadzenie 17-13. W końcówce gracze w złotych strojach zadbali jeszcze o podwyższony puls u swoich sympatyków, ale finalnie z Ergo Areny, ‘Bestia’ wywiozła skalp w postaci kompletu punktów.
22 BLT Malbork – TGD 3-0 (21-13; 21-18; 21-15)
Po tym jak stało się jasne, że w środowy wieczór team z Malborka nie obejmie fotela lidera, zastanawialiśmy się czy zespół Szymona Szymkowiaka nie będzie miał problemu z koncentracją i w drugim środowym spotkaniu nie stracą ponownie punktu. Na papierze byli bowiem zdecydowanym faworytem starcia z TGD, ale czyż nie identycznie było w meczu z Flotą? Początek spotkania ułożyło się dla przyjezdnych idealnie. Po dwóch błędach z rzędu ‘Drogowców’, zespół występujący w delegacji wygrywał już 10-3. Dalsza część seta to zdecydowana przewaga ‘Pilotów’, którzy w końcówce prowadzili już 19-8. Ostatecznie drużynie TGD udało się zdobyć kilka punktów, ale odwrócenie losów rywalizacji było scenariuszem bardziej nieprawdopodobnym niż tym z serialu o sympatycznym przybyszu z obcej galaktyki (ALF). Precyzując – był to scenariusz z dupy. Środkowy set to partia, w której ‘Drogowcy’ wyraźnie poprawili swoją grę, a to z kolei sprawiło, że na półmetku seta mieliśmy remis po 12, a następnie po 18. Wygrana partii we wspomnianym momencie była kwestią otwartą i choć bliżej zwycięstwa byli ‘Piloci’ to nie było to kwestią oczywistą. Ostatecznie po atakach Bartka Plasuna oraz skutecznym bloku Marka Pilarka, 22 BLT Malbork cieszyli się z wygranej meczu (21-18). Ostatni set przypominał bardziej to, co oglądaliśmy w pierwszej niż w drugiej partii. Od początku inicjatywę w secie przejęli przyjezdni, którzy po skutecznej zagrywce Tomasza Dąbrowskiego, prowadzili 12-7. Dalsza część seta to siedmiopunktowa przewaga (18-11), po której w obozie Szymona Szymkowiaka nastąpiło pewne rozprężenie. Mimo to, ‘Piloci’ nie mieli większych problemów i po chwili cieszyli się z kompletu oczek.
Pekabex – Speednet 2 0-3 (12-21; 9-21; 3-21)
Środowe spotkanie pomiędzy Pekabexem a Speednetem 2 było anonsowane jako spotkanie Dawida z Goliatem. W odróżnieniu od historii opisanej w Biblii, tym razem górą był ten potężniejszy. Należy przy tym zauważyć, że nie było to spotkanie dwóch zwaśnionych stron. Ba, w spotkaniu oraz po jego zakończeniu, ze strony Speednetu nie brakowało uprzejmości oraz słów otuchy. Ba, przypomnijmy, że Speednet 2 w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta przegrał aż…98 razy i o cierpliwości wiedzą wszystko. Ok, jeśli chodzi o sam mecz to nie było w nim większych zaskoczeń. Do gry przeciwko ‘biało-zielonym’, kapitan Marek Ogonowski desygnował skład, w którym brakowało kilku z asów w pokaźnej talii kart. Mimo to, ‘Programiści’ nie mieli problemów by odskoczyć rywalom i objąć prowadzenie 9-2. Z czasem z bardzo dobrej strony na zagrywce pokazał się Paweł Jankowski, który miał ogromny wpływ na zniwelowanie straty Pekabexu do zaledwie jednego oczka (10-9). Kiedy graczom Speednetu udało się zrobić po chwili przejście, ‘Różowi’ przyspieszyli i finalnie wygrali partię do 12. Środkowa odsłona rozpoczęła się dla drużyny Sylwestra Króla jeszcze gorzej niż premierowa partia. Po stanie 8-1 dla Speednetu, ‘biało-zieloni’ zmuszeni byli wziąć czas. Ten przyniósł oczekiwany efekt, bowiem po chwili na konta drużyny z południa Gdańska trafiło kilka oczek. (12-8). W dalszej części po skutecznym ataku z drugiej linii Piotra Grodzkiego, Speednet wysunął się na prowadzenie 18-9 i po chwili na ich konto trafił drugi punkt w meczu. Trzecia odsłona to partia, w której na parkiet weszło kilku Speednetowych koksów, którzy mieli za zadanie rozgrzać się przed spotkaniem z Bayerem. Efekt? A no taki, że team z Olivii Business Center rozniósł rywala, pozwalając mu na zdobycie zaledwie trzech oczek w secie.
Hapag-Lloyd – Team Spontan 0-3 (14-21; 13-21; 11-21)
Szósty mecz – szósta próba drużyny Hapag-Lloyd na ligowe punkty. Już przed meczem było wiadomo, że o realizację celu nie będzie łatwo. Ich rywal – drużyna Team Spontan pozostawała jedną z dwóch niepokonanych drużyn w trzeciej lidze w grupie B. Mimo to, ‘Logistycy’ podchodzi do spotkania bez większych oczekiwań. To Spontan musiał, a ‘Logistycy’ co jedynie mogli sprawić ogromną niespodziankę. Początek spotkania to jednak okres weryfikacji, w której po stronie ‘Logistyków’ piętrzyły się problemy. ‘Elektryczna gra’, problemy w przyjęciu oraz wyprowadzeniu własnych akcji, nie mówiąc o skutecznym wykończeniu. Efekt? Wynik 8-2 dla Spontana, po którym zapowiadało się na małą ‘rzeź’. W dalszej części seta, Hapag-Lloyd się nieco odkręcił i sukcesywnie zaczął wyprowadzać skuteczne ataki. Ba, od stanu 8-2 dla Spontana, dalsza część seta to walka punkt za punkt, która sprawiła, że finalnie ‘Spontaniczni’ wygrali seta do 14. Środkowa odsłona zapowiadała się naprawdę nieźle. Gdy na tablicy wyników mieliśmy remis po 6, uznaliśmy, że dalsza część seta może być ciekawym dla oka widowiskiem. Niestety – po początkowym entuzjazmie połączonym z nutką szczęścia ‘Logistyków’, Team Spontan wrzucił kolejny bieg i odskoczył swoim rywalom do stanu 17-10, co było jednoznaczne z tym, że team Piotra Raczyńskiego cieszył się po chwili z drugiego punktu. Trzecia odsłona to nieco inny obraz gry. Team Spontan od samego początku wypracował sobie solidną zaliczkę (10-3) i dalsza część to już oczekiwanie obu drużyn na ostatni gwizdek w meczu.
Bayer Gdańsk – Speednet 2 0-3 (17-21; 18-21; 16-21)
Po wypełnieniu obowiązku, którym dla Speednetu była wygrana za komplet punktów z Pekabexem, team Marka Ogonowskiego przystępował do zadania znacznie trudniejszego. Rywalem ‘Programistów’ była bowiem ekipa Bayer Gdańsk, która choć w ligowej tabeli nie zajmuje zbyt wysokiego miejsca to na pewno nie można drużynie w zielono-granatowych barwach odmówić sporych umiejętności. Potwierdził to chociażby pierwszy set, w którym przez długi czas, ‘Aptekarze’ grali świetną siatkówkę, która sprawiła, że objęli oni prowadzenie 8-4. W dalszej części, ‘drużyna z Leverkusen’ nie zwalniała tempa i kiedy na tablicy wyników było 15-11, wydawało się, że team Damiana Harica po chwili dopnie swego. W końcowej fazie seta, popełnili oni jednak sporo błędów i ich gra nie stała już na tak wysokim poziomie. Gorszy moment błyskawicznie wykorzystali ‘Programiści’, którzy po kilku atakach Sławka Janczaka, najpierw doprowadzili do wyrównania (17-17), a po chwili zdobyli cztery kolejne punkty (21-17). Środkowa odsłona wyglądała już inaczej. Choć wynik punktowy na to nie wskazuje to jeśli mielibyśmy wskazać partię, w której Bayer był bliżej wygrania seta, to byłaby to pierwsza odsłona. W drugiej części to Speednet objął kilkupunktowe prowadzenie, które dopiero w końcowej fazie seta, Bayer nieco zniwelował (21-18). Finałowa partia to wyrównana gra obu drużyn, która zaprowadziła nas do stanu po 13. W końcówce seta Bayer nie wytrzymał jednak tempa narzuconego im przez rywali. W rezultacie Speednet odskoczył po chwili na trzypunktowe prowadzenie (17-14), które pozwoliło im na bezpieczne ‘dowiezienie wyniku’ i objęcie fotela lidera.
AXIS – Szach-Mat 2-1 (22-20; 21-16; 12-21)
Znowu to zrobili. Z drugiej strony, dobre bądź rewelacyjne wyniki drużyny Fabiana Polita nie robią już takiego wrażenia jak jeszcze chwilę temu. Nie ukrywamy, że w naszych oczach dość wyraźnym faworytem spotkania była ekipa Szach-Mat, która w przekonaniu wielu osób jest pretendentem do awansu do elity. Dodatkowym argumentem na korzyść Szach-Matu zdawał się być fakt, że w naszym odczuciu drużyny nauczyły się już tego, by drużyny AXIS nie bagatelizować. Z drugiej strony już w zapowiedziach utyskiwaliśmy na formę Szach-Matu wskazując na to, że aktualnie swoją dyspozycją po prostu nie przekonują. Pierwsza odsłona rywalizacji rozpoczęła się jednak w dobry, bądź bardzo dobry sposób dla faworyzowanej ekipy w czarnych strojach. Po dwóch atakach Jakuba Króla, Szach-Mat prowadził bowiem 15-11 i zdawał się być na doskonałej drodze do wygrania seta. Na ataki wspomnianego gracza, dwoma skutecznymi blokami z rzędu odpowiedział Michał Kulpiński i w naszym odczuciu był to kluczowy moment seta, po którym po chwili AXIS doprowadziło do wyrównania po 17. Dodatkowo, w samej końcówce, dwa bardzo ważne punkty dające wygraną seta dołożył Tomek Sadowski (22-20). Nieudana pierwsza partia nie wyzwoliła w ‘Szachistach’ pokładów nadprzyrodzonej mocy. Ba, było zupełnie na odwrót. Gracze ‘królewskiej gry’ snuli się po parkiecie jak zombie. Ich gra była przewidywalna, przez co AXIS albo zdobywało punkty po blokach, albo przeprowadzali skuteczne kontry. Dodatkowo był to drugi najlepszy ich mecz pod kątem popełnionych błędów w meczu. Efekt? Wynik 21-16, co oznaczało, że AXIS staje się zmorą drugiego z kandydatów do awansu. Trzecia odsłona to set na pocieszenie dla Szach-Matu, który dość szybko objął wysokie prowadzenie i finalnie wygrał seta do 12. Prawdę mówiąc, marne to jednak pocieszenie.
Fux Pępowo – Team Spontan 2-1 (21-19; 19-21; 22-20)
Spotkanie, do którego doszło w środowy wieczór o godzinie 21:00 było anonsowane jako hit w trzeciej lidze grupie B. Naprzeciw siebie stanęły bowiem drużyny, które jak do tej pory jeszcze nie przegrały. W odczuciu Redakcji, dość wyraźnym faworytem starcia pozostawali gracze z Pępowa, którzy jak się później okazało byli o włos od przegranej. Początek spotkania to wyrównana walka obu stron, która zaprowadziła nas do stanu po 10. Walka punkt za punkt trwała do stanu po 17 i moment ten zbiegł się z dwoma błędami ‘Spontanicznych’, którzy najpierw zaatakowali w aut, by po chwili poprawić zagrywką w siatkę. To z kolei sprawiło, że po atakach Damiana Wiśniewskiego oraz Piotra Czerwińskiego, pierwszy punkt w meczu powędrował do Pępowa (21-19). Środkowa odsłona rozpoczęła się lepiej dla przyjezdnych, którzy po kilku błędach rywali, wysunęli się na prowadzenie 8-5. Brak stabilności graczy Andrzeja Pipki w środkowej odsłonie sprawił, że Team Spontan doprowadził po chwili do wyrównania po 11. Dalsza część to scenariusz, który zdawał się być powtórką z pierwszej odsłony. Inny był tylko epilog. Choć ‘Koniczynki’ prowadzili w końcówce 18-16 to ‘Pomarańczowym’ udało się odwrócić losy rywalizacji i po skutecznym bloku Adama Kochanowskiego, Spontan cieszył się z wyrównania w setach (21-19). Ostatnia partia to bardzo emocjonująca odsłona, która przez bardzo długi czas układała się idealnie dla spadkowicza z drugiej ligi. Kiedy na tablicy wyników mieliśmy (12-9 czy 17-13) dla Spontana nic nie wskazywało na to, że Fux zdoła odwrócić losy meczu. Kiedy wydawało się, że to koniec meczu, Fux przeszedł metamorfozę co najmniej tak skuteczną jak w popularnej kreskówce – Songo Super Saiyanin i po skutecznej grze na siatce, doprowadzili do wyrównania po 19. W absolutnie kluczowym dla losów momencie, skuteczną kiwką popisał się Michał Długozima i po chwili, team występujący w delegacji wygrał 22-20, a całe spotkanie 2-1. Z pewnością jednak był to ich najtrudniejszy z dotychczasowych sprawdzianów w SL3.