Za nami emocjonujący dzień meczowy. W mecz na szczycie – CTO Volley zaprezentowało kapitalną formę, bijąc przy tym Merkurego 3-0. Emocji nie zabrakło również w meczu trzeciej ligi, w którym TGD było blisko sprawienia niespodzianki w konfrontacji z drużyną Old Boys. Zapraszamy na podsumowanie!
Chilli Amigos – Drużyna A 3-0 (21-8; 21-14; 21-14)
Mimo że obu drużynom w sezonie Wiosna’23 nie wiodło się najlepiej, to nie mieliśmy najmniejszych wątpliwości, która z drużyn będzie faworytem spotkania. W typie Redakcji, nie zadrżała nam ręka w momencie, w którym stawialiśmy, że Chilli Amigos wygra spotkanie za komplet punktów. Te przełamanie musiało wreszcie nadejść. Początek spotkania rozpoczął się dla ‘Amigos’ w wymarzony sposób. Na wysokie prowadzenie (8-1), nie wysunęła ich jednak fala ataków czy kapitalna gra blokiem a…bardzo duża niedokładność w wykonaniu Drużyny A. Uważamy, że to właśnie problem z wykończeniem akcji związany z brakiem precyzji powinien być obecnie największą bolączką kapitana drużyny. Owszem, zdarzają im się problemy w komunikacji czy przyjęciu, ale zdecydowanie największym są te, o których wspomnieliśmy. Dalsza część seta nie mogła zmienić już oblicza gry i Chilli Amigos, wygrało tę partię do 8. Drugi set rozpoczął się w niemal identyczny sposób jak pierwszy (7-2). Po atakach Daniela Iwaszko oraz wspomnianego wcześniej kapitana – Michała Drozdowskiego wydawało się, że Drużyna A będzie w stanie nawiązać w tej partii walkę. Dalsza część to jednak kolejne błędy w ataku ‘Serialowej’, po których o dobrym wyniku, nie mogło być mowy. Ostatni set – a jakże, lepiej rozpoczęli ‘Amigos’. Po ataku oraz zagrywce dobrze dysponowanego w poniedziałkowy wieczór – Michała Kowalewskiego, Chilli odskoczyło swoim rywalom na siedem punktów (12-5). Dalsza część rywalizacji to przewaga jakościowa ‘Papryczek’, która została udokumentowana zwycięstwem seta do 14, a całego meczu 3-0.
Dream Volley – Dziki Wejherowo 3-0 (21-17; 22-20; 21-7)
Nie ma się co oszukiwać – w poniedziałkowy wieczór, obie drużyny miały ze sobą rachunki do wyrównania za sezon Wiosna’22. Przypomnijmy, że w bezpośredniej rywalizacji wygrały Dziki, ale koniec końców – to Dream Volley awansował, kosztem…drużyny z Wejherowa. Według Redakcji, faworytem spotkania była drużyna ze stolicy małego Trójmiasta. Wszak pozostawali oni jedną z dwóch niepokonanych drużyn w drugiej lidze. Dodatkowo – od niemal samego początku rozgrywek SL3 można było zaobserwować pewną zależność. Dziki grały najlepiej w ‘największych meczach’. Ich poniedziałkowi rywale – Dream Volley, grał z kolei w kratkę. W obecnym sezonie potrafili zagrać super zawody, by po chwili przegrać mecz. Prawidłowe obstawienie wyników tej drużyny staje się powoli nie lada wyzwaniem. Pierwszy set poniedziałkowego spotkania lepiej rozpoczęli ‘Marzyciele’, którzy po świetnej ‘zagrze’ Tomasza Janowskiego, objęli prowadzenie 7-4. Wypracowana na początku zaliczka, z czasem stała się jeszcze większa. Po bloku Damiana Wiśniewskiego, na tablicy wyników było już 14-8, a to oznaczało, że Dream jest już o włos od wygranej. Z czasem, Dziki zniwelowały nieco stratę, ale nie byli już w stanie odmienić losów seta. Zdecydowanie najwięcej działo się w drugiej odsłonie. Po bloku oraz ataku Marcina Bryłkowskiego, ‘Dziczyzna’ objęła prowadzenie 11-6 i zdawała się być na najlepszej drodze do wyrównania stanu rywalizacji. W miarę bezpieczną przewagę, Dziki miały do stanu 17-14, ale po kilku punktach duetu Pipka&Janowski, na tablicy wyników był remis po 18. Końcówka to wyrównana i bardzo emocjonująca gra obu drużyn, która zakończyła się happy-endem ‘Marzycieli’ (22-20). Zmarnowana szansa ewidentnie podcięła Dzikom skrzydła. W trzecim secie nie byli oni w stanie nawiązać walki z rozpędzoną maszyną Mateusza Dobrzyńskiego. Efekt? Pogrom jakiego nie pamiętają najstarsze dziki w watasze.
Oliwa Team – BES Boys BLUM 2-1 (19-21; 21-15; 21-14)
W ostatnim czasie, stosunkowo dużo miejsca poświęciliśmy na krytykę drużyny Oliwa Team. Mimo, że bilans wygranych oraz porażek nie był bardzo zły to trzeba zauważyć, że postawa drużyny pozostawiała wiele do życzenia. Co więcej – widzieli to sami gracze Oliwy, którzy również nie byli zadowoleni z początku sezonu. Niestety dla nich – początek spotkania z BES Boys BLUM również nie zwiastował niczego dobrego. Na początku rywalizacji, gracze Tomasza Kowalewskiego popełnili cztery błędy, które dały prowadzenie ‘Chłopcom’ (6-2). Z pewnością miało to duży wpływ na to, jak wyglądała dalsza część seta. W dalszej części – BES Boys BLUM utrzymywali przewagę, w czym drużynie ‘Chłopców’, nie przeszkodził brak podstawowego sypacza – Krzysztofa Wyrzykowskiego. Bardzo dobrze w nowej roli poradził sobie bowiem Jacek Ragus. W dalszej części seta, Oliwa zdołała zbliżyć się do rywali na dwa oczka (12-10), ale druga część tej partii, należała już do ‘Chłopców’, którzy mimo pewnych problemów w końcówce, wygrali partię do 19. Po zmianie stron – gra obu drużyn wyglądała już zupełnie inaczej. O ile początek seta był jeszcze w miarę wyrównany, tak od połowy środkowej partii – Oliwa zrobiła klasyczny odjazd swoim rywalom i bez większych problemów wygrała seta do 15. W trzecim secie, drużyna ‘z serca Gdańska’ wypracowała sobie kilkupunktową zaliczkę tuż po gwizdku sędziego, otwierającego partię (10-5). Mimo to, ‘Chłopcy’ zdołali zniwelować stratę po bardzo dobrej zagrywce wspomnianego wcześniej Jacka Ragusa. Niestety dla nich – w dalszej części seta, nie byli w stanie zatrzymać świetnie dysponowanego atakującego Oliwy – Jakuba Klimczaka, który w trzecim secie, przypieczętował wygraną graczy w zielonych strojach (21-14).
Old Boys – TGD 2-1 (21-19; 23-25; 21-16)
Po zeszłotygodniowej wpadce drużyny Old Boys, poniedziałek miał być czymś w rodzaju ‘nowego otwarcia’. Te zbiegło się z czasem z nowymi strojami drużyny z Pruszcza Gdańskiego. Już w zapowiedzi przedmeczowej pisaliśmy, że ‘Staruszków’ nie czeka łatwe zadanie i to – potwierdziło się w stu procentach. Pierwszy set rywalizacji rozpoczął się od błędów na zagrywce z obu stron. Z początkowego chaosu, zrodziło się prowadzenie ‘Drogowców’ 9-6. Jeśli jesteśmy już przy błędach to w drużynie Old Boys – po staremu. W meczu z ‘Drogowcami’, gracze Bartłomieja Kniecia zaprezentowali całą paletę nieudanych zagrań czy zepsutych piłek. Cóż z tego, że siatkarsko są lepsi od swoich rywali, kiedy marnotrawią duży wysiłek swoją niedokładnością? W poprzednich spotkaniach, dokładnie w taki sposób stracili dwa punkty. Tu – w pierwszym secie również było blisko, ale finalnie po dobrej zmianie na ‘zagrze’ Kamila Durnakowskiego, Old Boys doprowadzili do wyrównania po 18, a następnie zdołali wygrać pierwszą partię. Set ten był jednak poważnym ostrzeżeniem oraz szansą na wyciągnięcie wniosków. Czy Old Boys z tego skorzystało? Skądże znowu. Przez większość drugiego seta TGD miało kilkupunktowe prowadzenie. Pod koniec seta, głównie dzięki świetnej dyspozycji Piotra Wołodźko, Old Boys ‘wrócili do gry’ (17-17). Końcówka to gra punkt za punkt, po której nastąpiła wielka radość w obozie TGD. Ostatni set nie był już tak emocjonujący. Podrażnieni stratą kolejnego w sezonie punktu, gracze znad Raduni zagrali wreszcie tak, jak na faworyta przystało. Trzecia partia rozpoczęła się bowiem od prowadzenia Old Boys’ów 8-2. Po tak wysokim wyniku, chyba nikt nie wierzył, że w meczu dojdzie do jakiegoś zwrotu akcji. Finalnie, set ten zakończył się wynikiem 21-16 dla lidera rozgrywek.
Szach-Mat – AIP 1-2 (18-21; 22-24; 23-21)
Już jakiś czas temu, drużyna AIP wypisała się z tych, które pierwszoligowcy jednym tchem wymieniali jako potencjalnych spadkowiczów. Gracze Adriana Ossowskiego przystępowali do poniedziałkowej kampanii z bilansem dwa zwycięstwa oraz trzy porażki. Redakcja typowała, że po poniedziałkowej serii gier będzie to trzy-cztery. Nie ukrywamy, że w przypadku konfrontacji z Szach-Matem nie liczyliśmy na przebudzenie tych drugich. Dodatkowo, z obozu AIP dopływały wieści, że w drużynie ma pojawić się dwóch debiutantów – przyjmujący Tomasz Ćwiertnia oraz środkowy – Michał Pałubicki. Cóż – jak się okazuje, dział skautingu działa wzorowo. Wspomniany przyjmujący, w dwóch spotkaniach pokusił się o jedną statuetkę MVP oraz zdobył sumarycznie 25 punktów. Przechodząc jednak do meczu – rozpoczął się on kapitalnie dla pogrążonych w kryzysie ‘Szachistów’. Po ataku Dariusza Peplińskiego oraz zagrywce Macieja Jakubowskiego – Szach-Mat objął prowadzenie 15-10 i już ‘witał się’ z pierwszym punktem w meczu. Nieco inny plan, mieli gracze AIP, którzy wykorzystali po chwili serię fatalnych błędów Szach-Matu i doprowadzili do wyrównania po 17. Kiedy z kolei wyczuli, że ich rywal chwieje się na nogach – dołożyli kolejne cztery oczka i cieszyli się z wygrania seta. Żadne słowa nie opiszą jednak tego, że od stanu 15-10, Szach-Mat zdobył zaledwie trzy punkty przy jednocześnie jedenastu swoich rywali. Druga odsłona – również nie zawiodła. Co więcej – była chyba jeszcze ciekawsza. Tym razem to AIP miało ‘komfortową sytuację’ (18-12). Nie wiedzieć czemu – pod koniec uznali, że wyczyn Szach-Matu z pierwszego seta da się pobić. Po niezwykłej determinacji ‘Szachistów’ – udało im się doprowadzić do wyrównania po 20. Ostatnie słowo należało jednak co AIP, którzy w kulminacyjnym momencie – wykorzystali błąd rozgrywającego Szach-Mat i wygrali seta do 22. Ostatni set – rozpoczął się od wysokiego prowadzenia Szach-Matu. Po punktowej akcji sypacza – Jakuba Górki, gracze w czarnych trykotach objęli prowadzenie 9-4. W dalszej części seta, ponownie roztrwonili przewagę i pozwolili swoim rywalom na to, by ci objęli prowadzenie 20-17! Końcówka to jednak gonitwa ‘Szachistów’, która w odróżnieniu od drugiego seta – tym razem okazała się skuteczna. Podsumowując – świetne i emocjonujące spotkanie!
Zmieszani – Tufi Team 0-3 (17-21; 17-21; 13-21)
Po ubiegłotygodniowej wpadce drużyny Tufi Team – nie pozostawiliśmy na drużynie Mateusza Woźniaka suchej nitki. Powiedzieliśmy, że z taką grą, jaką drużyna obecnie prezentuje – nie ma co nawet marzyć o podium rozgrywek. W poniedziałkowy wieczór, Tufi Team chciało zagrać wreszcie dobre zawody i choć na chwilę, poprawić swoje humory. Zadanie to nie było bynajmniej proste. Już w poprzednim sezonie, Tufi Team miało trudną przeprawę. Ostatecznie mecz, do którego doszło 24 października zakończył się zwycięstwem Tufi, które nastąpiło po podziale punktów. Wracając jednak do poniedziałkowego starcia – te rozpoczęło się dla Tufi w wymarzony sposób. Po bloku kapitana – Mateusza Woźniaka, na tablicy wyników było 6-2. W dalszej części seta, przemeblowanym Zmieszanym udało się zniwelować stratę do jednego oczka (10-11), ale druga część seta, przebiegała pod dyktando ex-pierwszoligowca. Ostatecznie, pierwsza partia zakończyła się wynikiem 21-17. Druga odsłona rywalizacji, rozpoczęła się od….pięciu skutecznych zagrywek Przemysława Koseckiego. Wynik 5-0 nie załamał jednak Zmieszanych, którzy po ataku Jakuba Wałdocha, doprowadzili do wyrównania po 9, a następnie po 15. Końcowy fragment seta, przypominał jednak to co obserwowaliśmy w pierwszej odsłonie. W skrócie – kiedy było trzeba, Tufi zrobiło klasyczny odjazd. Odpowiedzialność za pociągnięcie gry – należała wówczas do lidera Tufi – Piotra Watusa. Ostateczny wynik tej partii to powtórka z pierwszego seta. Ostatni set to już wykonanie egzekucji, na którą umówmy się – zanosiło się od początku spotkania. Nie ma bowiem wątpliwości co do tego, która z drużyn była w poniedziałkowy wieczór lepiej dysponowana. Po jednym z ataków aktywnego Mateusza Michalunio, Tufi objęło prowadzenie 12-5, którego już nie wypuścili i mogli cieszyć się z upragnionego kompletu punktów.
Szach-Mat – ZCP Volley Gdańsk 1-2 (16-21; 12-21; 21-17)
Po porażce z AIP, drużyna Dawida Kołodzieja, przystępowała do meczu z ZCP Volley Gdańsk z sześcioma porażkami na koncie. Co więcej – perspektywa również nie była najlepsza, bowiem w naszych oczach – ZCP było murowanym faworytem do zwycięstwa w spotkaniu. Pokazał to już pierwszy set, w którym ‘żółto-czarni’, odskoczyli w połowie partii swoim rywalom i wyszli na prowadzenie 12-9. W dalszej części, ‘Szachiści’ próbowali niwelować stratę (14-13), ale końcówka seta to pokaz mocy ekipy ZCP Volley Gdańsk i pewna wygrana do 16. Jeszcze lepiej, brązowi medaliści sezonu Wiosna’22 zagrali w drugiej odsłonie. Po kilku punktach Adriana Zajkowskiego oraz Miłosza Bazylińskiego, ZCP wypracowało pięciopunktową zaliczkę (8-3). W dalszej części seta, najaktywniejszym graczem w obozie ZCP był jednak Dawid Romaniszyn, który po kilku skutecznych akcjach, poprowadził drużynę do wygrania seta do 12. Najwięcej – i nie mówimy tu wyłącznie o emocjach sportowych, działo się w trzeciej odsłonie. Wreszcie – na zawody dojechała również ekipa Szach-Matu, którą w dwóch pierwszych setach, ograniczyła się do roli statystów. Do stanu 13-13, obie drużyny nie potrafiły wypracować sobie przewagi. Jako pierwsi, sztuki tej dokonali gracze Szach-Matu, którzy po kilku atakach środkowego – Sławomira Mizeraczyka – objęli prowadzenie 16-13. Przewaga ‘Szachistów’ zbiegła się w czasie z kilkoma decyzjami, z którymi nie mogli się pogodzić gracze w żółtych strojach. Sytuacja ta – była rzecz jasna ‘w to mi graj’ dla Szach-Matu, którzy wykorzystali dekoncentracje rywali i finalnie wygrali seta do 17.
BEemka Volley – AIP 0-3 (14-21; 13-21; 15-21)
Przyznamy się bez bicia – takiego obrotu spraw to się nie spodziewaliśmy. No bo gdzie tu znaleźć logikę w tym, że chwilę wcześniej AIP rozegrało wyrównany bój z Szach-Matem, z którym – nie tak przecież dawno, BEemka bez trudu wygrała? Jak znaleźć logikę w tym, że AIP nie ma najmniejszych problemów z tym by ograć BEemkę, która w obecnym sezonie wygrała przecież mecze, a z Szach-Matem, który szuka obecnie formy, ma większy problem? No bo powiedzmy sobie szczerze. Od początku rywalizacji z BEemką to AIP było stroną absolutnie dominującą. Ostatni raz, tak stłamszonych ‘Zmotoryzowanych’ widzieliśmy 21 marca, kiedy mistrz SL3 – Merkury, ‘zmiótł ich z planszy’. Nie inaczej było w poniedziałkowy wieczór, w konfrontacji z AIP. Gracze Adriana Ossowskiego rozpoczęli spotkanie ‘z grubej rury’. Po punktowym bloku, środkowego – Kirila Bohdana, AIP objęło prowadzenie 9-3. Kiedy jednak BEemka zbliżała się do swoich rywali (12-10), kolejną świetną serią punktów przy ‘zagrze’ Rafała Dobrowolskiego, popisał się beniaminek rozgrywek – AIP (15-10). Pięciopunktowa zaliczka na tym etapie seta wystarczyło do tego, by ‘Przyjaciele’ cieszyli się z wygranej. W drugim secie – emocję zostały zabite jeszcze szybciej niż w premierowej partii. Po jednym z ataków Janka Krasińskiego, na tablicy wyników było 7-1 dla AIP. W dalszej części seta, po kilku atakach Tomasza Ćwiertni, było już 15-8 i dalsza cześć seta to tylko ‘pudrowanie wyniku’ przez BEemkę. Ostatnia odsłona nie przyniosła zwrotu akcji. Nadal to ‘Przyjaciele’ dominowali na parkiecie. Tym razem, nieco dłużej zajęło im wypracowanie sobie zaliczki. Sztuka ta, graczom AIP udała się po zagrywce Kacpra Jakubowskiego (9-5). Dalsza część meczu to schemat, który zdążyliśmy poznać w dwóch pierwszych odsłonach.
Merkury – CTO Volley 0-3 (17-21; 19-21; 15-21)
Jesteśmy obecnie świadkami bezprecedensowej sytuacji. Owszem – Merkury przegrał już kiedyś dwa spotkania z rzędu, ale wówczas, zdobywał w obu meczach po jednym punkcie. Po ubiegłotygodniowej porażce z ZCP Volley Gdańsk, wiele osób zastanawiało się czy był to jedynie ‘wypadek przy pracy’. Cóż – chyba jednak nie. W poniedziałek – czterokrotny mistrz Siatkarskiej Ligi Trójmiasta okazał się słabszy od CTO Volley i trzeba przyznać, że wygrana graczy z Malborka jest absolutnie niezaprzeczalna. Nikt o zdrowych zmysłach nie może mówić, że równie dobrze mógłby wygrać Merkury. To po prostu nie przejdzie. CTO wygrał w pełni zasłużenie i szczerze powiedziawszy, chyba nawet samych graczy z Malborka dziwiło to, jak łatwo im przyszły trzy punkty. Co więcej – poniedziałkowe spotkanie udowodniło coś jeszcze – istnieje życie CTO bez Adama Sobstyla, gdzie w poprzednich spotkaniach – ciężar zdobywania punktów spoczywał w dużej mierze na jego barkach. Co do samego meczu – owszem, były w nim wyrównane fragmenty. Po nieudanym początku, Merkury zdołał odrobić straty i doprowadzić do wyrównania po 15. W końcówce – gracze z Malborka, a konkretniej Łukasz Negowski oraz Mikołaj Skotarek zdobyli kilka oczek, które pozwoliły CTO na odskoczenie, a w konsekwencji wygranie seta. Najciekawiej było w środkowej odsłonie. Mimo że w pewnym momencie, na tablicy wyników było 17-12 dla świetnie dysponowanych ‘Pomarańczowych’, to w dalszej części – Merkury zdołał zniwelować straty do jednego oczka (19-18). Finalnie, dla CTO skończyło się wyłącznie na strachu i trzecia wygrana z Merkurym w SL3 stała się faktem. Obu drużynom, pozostało powalczyć o ostatni punkt w meczu. Jako, że CTO rozgrywa zazwyczaj dwa spotkania jednego dnia to do Malborka wraca z minimum trzema oczkami na koncie. Nie inaczej miało być w poniedziałkowy wieczór, gdzie mierzyli się tylko z Merkurym. Trzecia odsłona to ‘la zabawa’ graczy w pomarańczowych strojach. Gracze z Malborka szybko objęli prowadzenie 10-5, po którym – ich wygrana była wyłącznie formalnością. Dzięki trzem oczkom, wskakują oni na fotel lidera i obecnie – to właśnie CTO ma komfortową sytuację w walce o mistrzowski tytuł.