Za nami bardzo emocjonująca seria gier. Najwięcej działo się w trzecioligowym starciu pomiędzy TGD a AXIS. Każdy z setów kończył się grą na przewagi i ostatecznie, TGD poniosło pierwszą porażkę w historii. W elicie, pierwsze punkty straciła z kolei drużyna CTO Volley. Zapraszamy na podsumowanie!
CTO Volley – Volley Gdańsk 2-1 (21-19; 21-15; 20-22)
W zapowiedzi przedmeczowej wskazywaliśmy na to, że w historii bezpośredniej rywalizacji pomiędzy drużynami to CTO sięgało po komplet punktów. W ostatnim czasie nie było to jednak najłatwiejsze zadanie i mimo, że w typie Redakcji wskazaliśmy na komplet punktów ‘Pomarańczowych’, to czuliśmy, że CTO będzie się musiało mocno napocić. Początek rywalizacji należał do ‘żółto-czarnych’, którzy po kiwce Pawła Hulińskiego objęli prowadzenie 11-7. Niestety dla Volleya stało się to, co wydarzyło się wcześniej w ich meczu z Merkurym. W skrócie – Volley nie zdołał utrzymać kilkupunktowej przewagi i rywale doprowadzili do wyrównania (15-15). Końcówka seta to wyrównana walka, którą dwoma atakami ze skrzydła zakończył Mikołaj Skotarek. Druga odsłona była dosyć niepodobna do tego, do czego przyzwyczaiła nas w ostatnim czasie drużyna z Malborka. Wszystko za sprawą tego, że w secie brakowało zwrotów akcji czy jakiejkolwiek dramaturgii. Gracze w pomarańczowych trykotach objęli na początku prowadzenie 7-4, które bez najmniejszych problemów dowieźli do końca seta. Ostatni set rywalizacji zdawał się być podobny do tego co widzieliśmy w drugiej odsłonie. W drugiej połowie seta CTO prowadziło kilkoma punktami i wydawało się, że za chwilę będą cieszyć się z piątego kompletu punktów w obecnym sezonie (16-11). W końcówce prowadzili nawet 20-16, ale tym razem karta się odwróciła. Wspominaliśmy o tym przed chwilą, ale w obecnym sezonie CTO kilka razy odwracało losy seta. Tym razem było na odwrót. Mimo że CTO miało swojego rywala na widelcu, to w końcówce mieli oni spore problemy z przyjęciem świetnej zagrywki Pawła Hulińskiego, po której Volley najpierw wyrównało, a następnie wygrało seta. W końcówce CTO reklamowało jeszcze jedną z decyzji sędzi prowadzącej zawody, ale nie zmieniło to rzecz jasna tego, że ‘Pomarańczowi’ stracili pierwszy punkt w obecnym sezonie.
TGD – AXIS 0-3 (22-24; 20-22; 21-23)
Spotkanie pomiędzy TGD a AXIS było anonsowane jako absolutny hit trzecioligowych rozgrywek. Naprzeciw siebie stanęły bowiem lider rozgrywek – ekipa TGD oraz brązowi medaliści poprzedniego sezonu, którzy uwielbiają wręcz rywalizację z mocnymi drużynami. W oczach Redakcji faworytem spotkania była ekipa TGD, która jak do tej pory nie przegrała ani jednego meczu. W tekście wskazaliśmy jednak, że czeka ich najtrudniejsze zadanie, jakie do tej pory mieli w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta. Już na początku meczu przekonaliśmy się, że TGD będzie miało ‘ciężary’. Chwilę po pierwszym gwizdku sędziego, drużyna AXIS objęła prowadzenie…7-1! Po chwili AXIS zaczęło jednak psuć sporo piłek i na tablicy wyników pojawił się wynik 9-8 dla ekipy Fabiana Polita. Od tego momentu, aż do stanu 20-20 to AXIS miało nieznaczną przewagę. W końcówce obserwowaliśmy grę na przewagi, która po kilku atakach świetnie dysponowanego Wojciecha Orlańczyka, zakończyła się happy-endem dla brązowych medalistów. Druga odsłona pomimo faktu, że obie drużyny popełniały sporo błędów zaciekawiła czekających na mecz pierwszoligowców do tego stopnia, że rozmawiali oni między sobą o tym, że mecz wygląda tak, jakby rywalizowały ze sobą drużyny z drugiej ligi. O ile co do tego można mieć małe wątpliwości, tak fakt, że w drugim secie nie brakowało dramaturgii – nie jest kontrowersyjną tezą. Partia ta, podobnie jak pierwsza zakończyła się walką na przewagi. Tym razem bohaterem swojej drużyny w końcówce został Sebastian Muńko, który dwoma blokami zapewnił swojej drużynie zwycięstwo w meczu. AXIS nie zamierzało jednak spocząć na laurach i postanowili powalczyć o komplet punktów. Mniej więcej w połowie ostatniej partii, to TGD prowadziło jednak 13-9. Mimo niekorzystnego obrazu dla AXIS, sprawy w swoje ręce wziął najlepszy gracz tego meczu – Wojciech Orlańczyk, który kilkoma atakami ze skrzydła, doprowadził do wyrównania po 13. W końcówce gracz ten postawił kropkę nad ‘i’, dając swojej drużynie wygraną za komplet punktów.
Hydra Volleyball Team – Team Spontan 3-0 (21-9; 21-18; 21-15)
Rywalizacja z Team Spontan była dla Hydry okazją do ‘ustrzelenia dyszki’. Tak, była to szansa na to, by drużyna w złotych strojach, wygrała dziesiąte spotkanie z rzędu. Jak wyszedł plan? Zajebiście. Przed meczem można się było zastanawiać, czy nie będzie przypadkiem tak, że presja towarzysząca temu wydarzeniu pokrzyżuje ‘Bestii’ plany. Dodatkowo, rywalizowali oni z drużyną, która w obecnym sezonie prezentowała się naprawdę nieźle i co? Ano to, że ‘Bestia’ wyszła nabuzowana na swoich rywali zupełnie tak, jakby całe młodzieńcze lata była trzymana w klatce i karmiona surowym mięsem. Gracze w złotych trykotach na początku meczu zmasakrowali wręcz swoich rywali i po bloku dobrze dysponowanego Kacpra Wesołowskiego – objęli prowadzenie 14-6. W końcówce seta, wspomniany zawodnik popisał się dwoma atakami, które dały Hydrze pierwszy punkt w meczu. W drugiej odsłonie Team Spontan się na szczęście ‘odkręcił’. Gracze Piotra Raczyńskiego przez dłuższy czas trzymali kontakt ze swoim rywalem. To zaczęło się zmieniać od stanu (12-11), kiedy po jednym punkcie zdobył każdy z członków tercetu – Kukielski, Wesołowski, Bugowski. Czteropunktowa przewaga (15-11), na tym etapie seta oznaczała, że po chwili Hydra cieszyła się z dziesiątej wygranej z rzędu. Same zwycięstwo nie było rzecz jasna pełnią szczęścia. Do tego brakowało ostatniego punktu, czyli wygrania trzeciej odsłony. Finalna partia to w miarę wyrównana walka obu drużyn (11-10). W połowie seta, ‘Bestia’ podkręciła tempo i po bloku kapitana drużyny, objęła prowadzenie (17-14). Trzypunkowa zaliczka, zrobiła się po chwili jeszcze większa i gracze w złotych strojach mogli po chwili świętować kolejne zwycięstwo za komplet punktów.
AIP – Team Spontan 3-0 (21-15; 21-9; 21-13)
Ależ trudno idzie nam w ostatnim czasie obstawianie meczów AIP. Kiedy stawiamy, że ekipa ‘Przyjaciół’ ogoli swoich rywali po 3-0, ci przegrywają seta z Flotą Active Team czy Zmieszanymi. Kiedy z kolei wydaje nam się, że mogą stracić seta, jak we wtorek w meczu ze Spontanem – AIP spuszcza swoim rywalom konkretny łomot i udowadnia, że pogłoski o ich śmierci są mocno przesadzone. Początek rywalizacji rozpalił nasze wyobrażenia o tym, że będziemy świadkami wyrównanego i emocjonującego spotkania (5-5). Niestety dla widowiska, po zagrywce Adriana Ossowskiego, AIP objęło prowadzenie 12-6 i prawdę powiedziawszy – emocji w tej partii już nie mieliśmy. Z drugiej strony nie powinniśmy wybrzydzać, bo jak się później okazało – pierwszy set był najlepszy. Ostatecznie partia ta zakończyła się wynikiem 21-15. Druga odsłona rywalizacji to powtórka tego, co w przypadku Spontana oglądaliśmy w pierwszym secie z Hydrą. W skrócie – Team Spontan nie był w stanie nawiązać równorzędnej walki i został wręcz zmasakrowany. Co ciekawe – do stanu 6-6, w przypadku Spontana było naprawdę git. Problem drużyny Piotra Raczyńskiego był taki, że do końca seta zdobyli oni trzy punkty przy piętnastu swoich rywali. Gdybyśmy mieli wskazać jaka była przyczyna takiego stanu rzeczy to w naszym odczuciu były to problemy z przyjęciem oraz wykończeniem akcji. Trzecia odsłona rywalizacji to postawienie kropki nad ‘i’. Ekipa AIP dość szybko objęła prowadzenie 9-4 i biorąc pod uwagę charakter spotkania, było sprawą oczywistą, że krzywda się im nie stanie. Na koniec mało znany fakt. Po wtorkowej serii gier AIP pozostaje jedną z dwóch niepokonanych drużyn, spośród wszystkich sześćdziesięciu siedmiu ekip, które kiedykolwiek zagrały w SL3.
Eko-Hurt – Dream Volley 3-0 (21-11; 21-11; 21-11)
Po świetnym występie w poniedziałkowy wieczór, drużyna Eko-Hurt przystępowała we wtorkowy wieczór do drugiego meczu w obecnym tygodniu rozgrywek. Tym razem rywalem ‘Hurtowników’ była ekipa Dream Volley, która w pięciu dotychczasowych spotkaniach, zdobyła zaledwie jeden punkt. Nie trzeba być wybitnym ekspertem Siatkarskiej Ligi Trójmiasta, by wskazać faworyta takiego zestawienia. Z drugiej strony, w poniedziałkowy wieczór to Speednet, który śrubował kapitalną serię zwycięstw z rzędu był faworytem w konfrontacji z Eko-Hurtem. Jak się skończyło – każdy wie. Tak czy inaczej, mecz z ‘Marzycielami’ od samego początku ułożył się dla Eko-Hurtu wybornie. Po jednej z zagrywek Sebastiana Rydygera, na tablicy wyników było 10-5 dla mistrzów SL3 z sezonu Jesień’20. W dalszej części seta, przewaga Eko-Hurtu stawała się coraz większa i finalnie, gracze w białych trykotach wygrali tę partię do 11. Druga odsłona nie przyniosła zmiany oblicza meczu. Początek seta w wykonaniu ‘Marzycieli’ to powtórka tego co widzieliśmy w pierwszej odsłonie. Masa błędów, które sprawiły, że Eko-Hurt nie musiał się w zasadzie napocić. Z boku wyglądało to tak, jakby Dream Volley nie chciał dać sobie nawet szansy na to, by powalczyć o dobry rezultat. Kiedy Dream Volley konstruował z kolei akcję to nie był w stanie przebić się przez prawdziwą ścianę w postaci Konrada Gawrewicza, który w meczu zaliczył…siedem bloków. Finalnie druga partia zakończyła się wynikiem 21-11. Nie inaczej było również w ostatniej odsłonie, gdzie Dream Volley nie był w stanie nawiązać równorzędnej walki ze swoimi rywalami. Ok, Eko-Hurt postawił we wtorkowy wieczór trudne warunki, ale tak czy siak uważamy, że było to jedno z najsłabszych spotkań Dream Volley w historii 58 występów tej drużyny w lidze.
CTO Volley – MPS Volley 2-1 (21-11; 21-14; 19-21)
Po zwycięstwie odniesionym w konfrontacji z Volley Gdańsk, drużyna CTO przystępowała do szóstego spotkania w sezonie Jesień’22. Rywalem o godzinie 21:30 była ekipa, której CTO nie trzeba było specjalnie przedstawiać o czym szerzej pisaliśmy w zapowiedziach. Cała otoczka sprawiła, że żadnej z drużyn nie trzeba było przed tym meczem mobilizować. Początek meczu należał do CTO Volley, które było wyraźnie lepsze we wszystkich elementach siatkarskiego rzemiosła. MPS miał z kolei swoje problemy na wielu płaszczyznach, które sprawiły, że błyskawicznie po pierwszym gwizdku sędzi prowadzącej zawody, wykorzystał limit dostępnych czasów. Te, niestety dla Miłośników Piłki Siatkowej nic nie dały i gracze Jakuba Nowaka dostali w tej partii konkretne lanie. Nieco lepiej (nie mylić z dobrze) gracze MPS zaprezentowali się w drugim secie. Mimo to, po ataku Szymona Szymkowiaka to CTO objęło prowadzenie 10-6. Biorąc pod uwagę fakt, że w partii tej MPS popełniał wciąż wiele błędów własnych – o odwróceniu losów seta nie mogło być mowy. Efekt? 21-14 i zmiana stron. Trzeci set to wreszcie to, na co sympatycy MPS-u czekali od początku meczu. Po dwóch kiwkach kapitana – Jakuba Nowaka, MPS objął prowadzenie 12-7. Mniej więcej w tym momencie, CTO zdało sobie sprawę z powagi sytuacji i dokonało kilku roszad w składzie, które zaowocowały wielką gonitwą. Sztuka ta, udała im się przy stanie 17-17. Końcówka meczu to wyrównana walka punkt za punkt, ale podobnie jak miało to miejsce w meczu z Volleyem – należała ona do rywali CTO. Podsumowując – trzeci mecz, trzeci podział punktów.