MATCHDAY #14

Jak wyliczył tygodnik kibica, za nami 47% spotkań w sezonie Jesień’21. Na półmetku powoli krystalizuje nam się sytuacja dotycząca potencjalnych spadkowiczów oraz drużyn, które powalczą o awans czy mistrzostwo. W hicie czwartkowej serii gier, a nawet i całego sezonu będący w świetnej formie Speednet ograł EviRent w wielkim stylu. W czwartkowy wieczór o Volley Kiełpino oraz Letniego Mentala uszczupliło się grono drużyn nie mających na swoim koncie ani jednego zwycięstwa. Zapraszamy na podsumowanie!

Trójmiejska Strefa Szkód – BES-BLUM Kraken Team 3-0 (22-20; 21-16; 22-20)

Wydaje się, że w związku z tym, że nie udało się przełożyć meczu BES-BLUM Kraken Team, admin ich profilu na facebooku prawdopodobnie już nigdy nie napisze, że liga SL3 jest najlepszą ligą w Polsce. Tak, jak pisaliśmy w zapowiedzi, ekipa Ryszarda Nowaka próbowała przełożyć spotkanie na późniejszą godzinę. Niestety na to musiałoby się zgodzić mniej więcej trzydziestu zawodników, co jest niemal niemożliwe. W związku z tym, Bes-Blum musiał radzić sobie w meczu z Trójmiejską Strefą Szkód osłabiony brakiem kilku graczy. Mimo to, po meczu możemy śmiało napisać, że Kraken zaprezentował się naprawdę godnie. Początek meczu rozpoczął się od prowadzenia ‘Tuffików’. Po chwili od pierwszego gwizdka sędziego TSS prowadził już 5-1. Pomimo tego, że z czasem TSS prowadził już 15-8 to nie potrafił uniknąć bardzo nerwowej końcówki. Kraken Team konsekwentnie odbudowywał stratę do momentu, gdy pod koniec seta rywale prowadzili 20-18. Po dwóch kiwkach grającego z konieczności na sypie Wojtka Elminowskiego, BES-BLUM zdołał doprowadzić do wyrównania. Końcówka po ataku z środka Łukasza Arciszewskiego należała jednak do TSS-u (22-20). Druga odsłona nie przyniosła już tylu emocji. Mimo, że od początku tej partii to Kraken wyszedł na kilkupunktowe prowadzenie (6-3) to z czasem więcej jakości było po stronie TSS-u, który bez większych problemów wygrał tę partię do 16. Ostatnia odsłona była zdecydowanie najciekawszym setem w meczu. Obie drużyny stworzyły w nim wyrównane widowisko. Bardzo rzadko w SL3 zdarza się, żeby w jednym z setów, od samego początku aż do końca jedna z drużyn nie zdołała wyjść na trzypunktowe prowadzenie. Finalnie, w końcówce po bloku Łukasza Arciszewskiego oraz ataku Piotra Adamczyka, seta wygrali gracze TSS. Wygrana, choć nie bez problemów sprawia, że TSS łapie kontakt z drużynami będącymi wyżej w tabeli.

Oliwa Team – Team Spontan 2-1 (16-21; 21-13; 22-20)

Dzień dobry. W zapowiedzi tej omówimy wynik spotkania, w którym najbardziej nieprzewidywalna drużyna w historii Siatkarskiej Ligi Trójmiasta ograła wicemistrza poprzedniego sezonu – ekipę Team Spontan. Z drugiej strony Spontan nie jest lepszy. Kiedy wydawało nam się, że bez większych problemów pokonają Gonito – przegrali. Nie inaczej było i w czwartkowy wieczór, kiedy to stawialiśmy właśnie na drużynę Piotra Raczyńskiego. Wracając do Oliwy. Nie wiemy o co chodzi, ale są oni totalnie nieprzewidywalną drużyną. Kiedy wydawało nam się, że zagrają kupę w meczu z CTO czy MPS – zagrali naprawdę nieźle. Kiedy wydawało się, że przegrają z Gonito – wygrali. Kiedy wydawało się, że przegrają z Hydrą – wygrali. Kiedy wydało się, że wygrają z Dzikami – przegrali. Kiedy wydawało się, że przegrają ze Spontanem – wygrali. To jest chore. Na sześć rozegranych spotkań ani razu nie odgadliśmy ‘co będzie grane’, a nieskromnie powiemy, że w typach spotkań SL3 jesteśmy całkiem nieźli. Jeśli chodzi o mecz – pierwszy set przebiegł według naszych wyobrażeń. Team Spontan dość szybko wypracował sobie kilkupunktową zaliczkę (7-3), której nie wypuścił już do końca seta, pewnie wygrywając go do 16. Druga odsłona była wyrównana wyłącznie na początku (6-6). Z czasem Team Spontan zaczął popełniać dużo niewymuszonych błędów, co sprawiło, że Oliwa wyszła na kilkupunktowe prowadzenie (14-9), przez co nie mieli najmniejszych problemów z doprowadzeniem do wyrównania w setach (1-1). Zdecydowanie najciekawszym setem był ten ostatni. Obie drużyny stworzyły w nim wyrównane i emocjonujące widowisko. Mimo, że to Spontan miał piłkę meczową (20-19) to Oliwa dzięki trzem oczkom zdobytym przez Maćka Pochyluka, Macieja Tyryłło oraz Tomasza Kowalewskiego wygrała spotkanie.

Letni Mental – Team Looz 0-3 (11-21; 18-21; 7-21)

Cudu nie było. Letni Mental nie był w stanie zatrzymać prawdziwej maszyny, jaką od pewnego czasu jest drużyna Team Looz. Co ciekawe, mimo że ‘Mentaliści’ mają w swoich szeregach kilka kobiet to w czwartkowy wieczór był to typowy ‘bal samców’ i drużyna wystąpiła w męskim składzie. Gdybyśmy byli złośliwi to napisalibyśmy, że nie ma różnicy, w jakim składzie grają ‘Mentaliści’, bo dostają po łbie czy to w mikstowym czy męskim zestawieniu. W zapowiedzi przedmeczowej napisaliśmy o tym, że prawdopodobnie do drużyny dołączy kolejny gracz, który występował w drugiej lidze w poprzednim sezonie. Jak się okazało, graczem tym był znany z występów w drużynie Szach-Mat Fryderyk Górski. Dla osób, które niezbyt interesują się zmaganiami w wyższych ligach mała ściągawka – gracz ten występował w drużynie, która w poprzednim sezonie wywalczyła sobie awans do elity. Mimo tego, że na parkiecie była większość graczy z przeszłością drugoligową to Team Looz dyktował warunki gry. To pokazuje tylko, że naszym zdaniem drużyna jest już w zasadzie gotowa do tego, by spróbować swoich sił wyżej. W meczu z Mentalem wyłączając drugiego seta  ‘Czarni’ dominowali. Pierwszy i trzeci set to ich gładkie zwycięstwa do 11 oraz 7. Rozumiemy naprawdę wiele, ale porażka do 7 mając w składzie doświadczonych graczy naprawdę nie przystoi. Na osłodę dla Mentala należy wspomnieć o drugim secie, w którym zdobyli aż 18 punktów i zaprezentowali się całkiem przyzwoicie.

Chilli Amigos – Team Looz 1-2 (13-21; 14-21; 21-14)

Mecz pomiędzy Chilli Amigos a Team Looz anonsowany był jako absolutny hit trzeciej ligi. Nie mieliśmy bowiem wątpliwości, że obie ekipy mają w obecnym celu jeden cel – mistrzostwo. W zapowiedziach przedmeczowych jako faworyta wskazaliśmy graczy Team Looz. Dodatkowo, jakiś czas przed spotkaniem dowiedzieliśmy się, że w szeregach ‘Amigos’ zabraknie w czwartkowy wieczór ich kapitana – Grzegorza Walukiewicza. W jego miejsce w składzie drużyny zobaczyliśmy debiutującego w rozgrywkach SL3 – Grzegorza Boguszewskiego. Mimo to, mieliśmy silne poczucie, że to Team Looz wygra spotkanie. Co ciekawe, obie drużyny spotykały się ze sobą w trakcie sparingów. Można zatem powiedzieć, że karty były odkryte już przed spotkaniem. Te wzbudziło ogromne zainteresowanie kibiców, którzy na naszym kanale na Facebooku komentowali niemal każdą akcję. Mecz lepiej rozpoczęli uskrzydleni zwycięstwem z ‘Mentalistami’ gracze Team Looz. Po bloku środkowego – Szymona Burdynewicza gracze w czarnych koszulkach prowadzili 8-4. W dalszej części seta nic się nie zmieniło. Nadal to gracze Team Looz byli zdecydowanie lepszą drużyną i zasłużenie wygrali seta do 13. Druga odsłona, dla odmiany – rozpoczęła się lepiej dla Chilli. Po sporych problemach w przyjęciu i niemocy w ataku – Team Looz przegrywał 5-8. Przewaga graczy w czerwonych koszulkach nie trwała jednak zbyt długo, bowiem po chwili to Team Looz wyszedł na prowadzenie (14-11) i ostatecznie wygrali tę partię do 14. Trzeci set rozpoczął się podobnie jak drugi – od problemów w przyjęciu graczy Team Looz (6-1). W odróżnieniu od drugiej partii, ‘Amigos’ wyciągnęli wnioski i tym razem nie dali swoim rywalom się rozkręcić. Finalnie wygrali oni ostatniego seta do 14. Mimo zdobytego jednego oczka nie sposób nie zauważyć, że na rozgrzane meksykańskie głowy w czwartkowy wieczór został wylany kubeł zimnej wody.

Niepokonani PKO Bank Polski – Speednet 2 3-0 (21-13; 21-15; 21-17)

Tradycyjnie, w jeden dzień meczowy swoje spotkania rozegrały drużyny Speednet oraz Speednet 2. Przy okazji meczu ‘Jedynki’, w zapowiedzi przedmeczowej wyrażaliśmy nadzieję, że nie będziemy musieli pisać o tym, że z dużej chmury spadł mały deszcz. Czemu piszemy o tym przy okazji meczu ‘Bankowców’ z ‘Programistami’? Bo takie właśnie mamy wrażenie po spotkaniu obu drużyn. Nie ukrywamy, że biorąc pod uwagę to, co działo się historycznie w meczach pomiędzy obiema ekipami liczyliśmy na powtórkę. Liczyliśmy na to, że będzie to wyrównane spotkanie. Jakkolwiek dla Speednetu brutalnie to nie zabrzmi – w czwartkowy wieczór tylko jedna z drużyn stanęła na wysokości zadania. Drużyną tą była bez wątpienia ekipa ‘Bankowców’. Od pewnego czasu uznaliśmy, że skończyła się taryfa ulgowa dla Speednetu. ‘Programiści’ są w stanie punktować w trzeciej lidze, więc jeśli sztuka ta im się nie udaje to będziemy to zaznaczać. Sami nie wiemy, co napisać o czwartkowym meczu. Wydawało nam się, że Speednet stać na nutkę szaleństwa. Pokazanie pazura, powalczenie. W czwartkowy wieczór jedynym szaleństwem, na jakie mogliby się zdobyć to połknąć tabletkę apap noc w ciągu dnia. Cóż, w trakcie meczu przez pewien moment wydawało się, że ‘Programiści’ w przypływie szaleństwa przedawkowali. Byli bowiem ospali i w każdym elemencie o kilkanaście procent słabsi od rywali. Co więcej – każda drużyna doskonale zna silne strony PKO, ale co z tego? Mimo rozpracowania rywala Tomasz Remer zdobył… 21 punktów. Podsumowując – PKO wygrywa w sposób przekonujący. Dzięki temu wskakują oni na piąte miejsce w ligowej tabeli.

DNV S*M*A*S*H – Letni Mental 0-3 (8-21; 15-21; 5-21)

Do spotkania przeciwko drużynie DNV S*M*A*S*H, Letni Mental przystąpił po serii czterech porażek z rzędu. Jedną z nich ekipa zanotowała tuż przed spotkaniem z DNV, kiedy to ich rywalem była drużyna Team Looz. Mimo dość nieciekawego położenia, w którym znalazła się drużyna ‘Mentalistów’ to właśnie ich upatrywaliśmy jako faworyta spotkania. Już początek meczu pokazał, że mieliśmy nosa. Letni przy drużynie DNV wyglądał jak ekipa z innej planety. Szukając bardziej przyziemnych porównań Letni Mental był wykwintnym daniem serwowanym w topowych restauracjach, podczas gdy drużyna DNV S*M*A*S*H była szpitalnym kleikiem. Początek meczu rozpoczął się od sporej przewagi ‘Mentalistów’ (7-2). W secie tym, a także całym meczu, prawdziwą kanonadą popisał się tercet Mentala – Karol Fidurski, Dawid Białek, a w szczególności Krzysztof Mądry, który zdobył dla swojej drużyny piętnaście punktów. Finalnie, dzięki ogromnej przewadze, ‘Mentaliści’ wygrali pierwszą partię do 8. Zdecydowanie lepiej niż w pierwszym secie, drużyna DNV zaprezentowała się w drugiej partii. Przez długi czas, obie ekipy szły ‘łeb w łeb’, co zaprowadziło je do stanu 10-10. Po punktowych atakach byłych graczy Letniego Gdańska – Michała Mysłka oraz Karola Fidurskiego, Mental wyszedł na prowadzenie 12-10. Niestety dla DNV S*M*A*S*H drużyna z ulicy Łużyckiej w Gdyni popełniła po chwili dwa błędy, które sprawiły, że Mental Block prowadził już czterema oczkami, które spokojnie dowiózł do samego końca. O trzecim secie, z szacunku dla poległych – lepiej nie wspominać. Deklasacja zakończona najwyższym wynikiem obecnego sezonu. Dzięki wygranej, Letnicy wskakują na dziewiąte miejsce w tabeli.

Volley Kiełpino – Allsix by Decathlon 2-1 (21-18; 19-21; 21-18)

Po godzinie 21 zmierzyły się ze sobą drużyny, które wciąż w obecnym sezonie nie wygrały. W naszych oczach faworytem spotkania była drużyna Volley Kiełpino. Nie oznacza to jednak, że gracze Fabiana Polita nie zmagają się obecnie z pewnymi problemami. Typ wynikał raczej z tego, że ich przeciwnicy – Allsix by Decathlon mają te problemy, ale do kwadratu.  Nie oznacza to, że w czwartkowy wieczór w spotkaniu nie zobaczyliśmy emocji. Mecz był dość wyrównany i przy odrobinie szczęścia to Allsix by Decathlon mógł pokusić się o wygraną. Początek meczu rozpoczął się od wyrównanej walki. Jako pierwsi na znaczące prowadzenie (11-7), po bloku Roberta Sobisza wyszli gracze z Kiełpina. Mimo czteropunktowej przewagi w dalszej fazie seta (15-11), gracze z Kiełpina nie uniknęli w końcówce nerwów (17-17). Na szczęście dla nich skończyło się na strachu. Po trzech błędach własnych graczy z ulicy Kartuskiej, Volley wygrał do 18. Drugi set, podobnie jak pierwszy, rozpoczął się od walki łeb w łeb (4-4). W odróżnieniu od pierwszego seta, tym razem to Allsix uzyskał przewagę (13-9) i mimo, że gracze z Kiełpina co rusz zbliżali się do rywala to ostatecznie podopieczni Aleksandra Bochana nie wypuścili prowadzenia do samego końca i wygrali seta do 19. O zwycięstwie w meczu musiał zatem zadecydować ostatni set. Mimo, że partię tę lepiej rozpoczęli gracze Allsix (3-0) to po chwili na prowadzenie wysunęli się zawodnicy Volley Kiełpino (4-3). Od tego momentu praktycznie do samego końca mieliśmy grę punkt za punkt. W końcówce więcej zimnej krwi zachowali gracze z Kiełpina. Po ataku Sebastiana Muńko, Volley Kiełpino wygrało ostatniego seta do  18, dzięki czemu odnieśli pierwsze zwycięstwo w sezonie Jesień’21.

EviRent VT – Speednet 1-2 (19-21; 10-21; 21-19)

Hit pierwszej ligi nie zawiódł. Jeśli chodzi o zawód to mogą mieć go co jedynie gracze EviRentu, którzy w swoim trzydziestym trzecim spotkaniu w ramach Siatkarskiej Ligi Trójmiasta ponieśli drugą porażkę. Co ciekawe, po raz drugi przegrali oni ze Speednetem, który obecnie jest w swoim prime. Jeszcze nigdy Speednet nie grał tak dobrze, jak ma to miejsce w ostatnim czasie. Przed sezonem przewidywaliśmy, że ‘Różowi’ mają realne szanse na to, by na koniec sezonu znaleźć się na podium. Obecnie plan i cel jest jeden – mistrzostwo. W czwartkowy wieczór ‘Różowi’ na tle obecnego mistrza wyglądali naprawdę kozacko.  To Speednet w czwartkowy wieczór wcielił się w rolę profesora, a EviRent w rolę ucznia. Jeśli weźmiemy pod uwagę wyłącznie drugiego seta to napisalibyśmy nawet, że niezbyt lotnego. Takiego, który musi po lekcjach zostać na ‘kółku wyrównawczym’. Pisząc zapowiedź spotkania zadrżała nam ręka, kiedy pisaliśmy 2-1 dla EviRentu. Sądziliśmy, że Speednet ma ogromną szansę na wygranie tego meczu. Wiedzieliśmy, że są mocni, ale gwałt do 10? Tego się nie spodziewaliśmy i uważamy, że nawet najbardziej niepoprawni optymiści o tym nie myśleli. Kto wie, czy wynik drugiego seta nie był pokłosiem tego, co wydarzyło się pod koniec pierwszej partii. EviRent prowadził w niej bowiem 19-16, by po chwili odbić się od prawdziwej różowej ściany. Tak, cztery bloki z rzędu odcisnęły swoje piętno na graczach w niebieskich koszulkach. Jak mawia na twitterze młodzież było widać, że ‘psycha sitting’. EviRent ogarnął się dopiero w trzecim secie. Gracze w niebieskich koszulkach szybko wyszli na prowadzenie 12-6 i wydawało się, że zaraz zakończą seta na swoja korzyść. Speednet miał jednak nieco inny plan i ku zaskoczeniu przeciwników dość szybko odbudował stratę. W końcówce na tablicy wyników ponownie pojawił się remis 16-16, ale końcówka należała już do EviRentu. Podsumowując – ledwo skończyło się spotkanie, a już nie możemy doczekać się rewanżu.

BES-BLUM Nieloty – MPS Volley 2-1 (21-17; 14-21; 21-15)

Przy okazji ostatniego spotkania Nielotów w lidze, w którym rywalem była ekipa ZCP Volley Gdańsk pisaliśmy, że gra ‘Pingwinów’ stała na zdecydowanie wyższym poziomie, niż miało to miejsce w poprzednich spotkaniach. To z kolei sprawiało, że spodziewaliśmy się, a nawet oczekiwaliśmy po nich dobrej gry również w trakcie spotkania z innym z faworytów do awansu – drużynie MPS Volley. Mimo tego, w zapowiedziach przedmeczowych wskazaliśmy, że to MPS będzie faworytem spotkania i postawiliśmy na nich 3-0. Ku naszemu wielkiemu zaskoczeniu było jednak inaczej. Nieloty, po bardzo dobrym spotkaniu ogrywają zdecydowanego faworyta starcia, co tylko potwierdza, że w drugiej lidze nie ma słabych drużyn. Co więcej – każdy może wygrać z każdym. Aby odnieść zwycięstwo faworyci muszą się naprawdę napocić, bo trzech punktów za darmo im nikt nie dopisze. Jeśli chodzi o przebieg spotkania to pierwszy set do pewnego momentu był niezwykle wyrównany. Wydaje się, że momentem przełomowym był ten, w którym MPS przy stanie 15-15 popełnił dwa błędy, które wyprowadziły przeciwników na prowadzenie. Ponadto, w końcówce dobrą skutecznością popisał się powracający  do zdrowia po koszmarnej kontuzji Mateusz Polowiec i zwycięstwo Nielotów w pierwszym secie stało się faktem. Niespodziewana wygrana Nielotów sprawiła, że MPS na drugiego seta wyszedł niezwykle zmobilizowany. Efektem tego była zdecydowana przewaga w drugiej partii, którą miłośnicy piłki siatkowej wygrali do 14. W ostatniej odsłonie gracze Jakuba Nowaka nie zdołali pójść za ciosem. Już na początku tej partii na kilkupunktowe prowadzenie wyszły ‘Pingwiny’. Zaliczka wypracowana na początku seta była konsekwentnie broniona, dzięki czemu Nieloty wygrały seta do 15, a cały mecz 2-1. Są takie mecze, które wygrywa się cudem lub fuksem. W czwartek tak absolutnie nie było. Mecz wygrała drużyna, która była po prostu lepsza. Nieloty po raz kolejny potwierdzają, że kiedy mają dzień, są w stanie wygrać z każdym.

Start a Conversation

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.