MATCHDAY #12

Za nami wtorkowa seria gier,  w której kolejne dwie wygrana zanotowała ekipa CTO Volley. Ponadto w pierwszoligowym meczu, Hydra Volleyball Team przegrała bardzo ważne spotkanie z AIP, po którym ich sytuacja w tabeli robi się coraz bardziej niekorzystna. Zapraszamy na podsumowanie dwunastej serii gier!

Tiger Team – Wolves Volley 2-1 (21-17; 14-21; 22-20)

W zapowiedziach przedmeczowych wskazywaliśmy, że spotkanie pomiędzy Tiger Team a Wolves Volley miało być bardzo ciekawym widowiskiem w trzeciej lidze. Z perspektywy czasu wiemy, że faktycznie było, ale niestety wydarzenia boiskowe zostały przyćmione przez koszmarną kontuzję środkowego Wolves Volley – Krzysztofa Janikowskiego, który wynik drugiego oraz trzeciego seta, mógł odświeżać będąc na sorze. Jeśli chodzi o samo spotkanie to rozpoczęło się ono lepiej dla ‘Tygrysów’, którzy po ataku Dawida Staszyńskiego łamiącego przy okazji palca rywalowi, objęli prowadzenie 12-8. Mimo kilkuminutowej przerwie w spotkaniu, po powrocie ‘Wataha’ zdołała doprowadzić do stanu 12-11, ale kiedy ‘Tygrysy’ poczuły zagrożenie – ponownie odjechali rywalom. Tym razem skutecznie 21-17. Druga odsłona rywalizacji rozpoczęła się od sporej liczby błędów ‘Tygrysów’, która zaowocowała prowadzeniem ich rywali 7-3. Mimo że z czasem wydawało się, że Tiger Team się ‘ogarnął’ (9-8), to druga część seta upłynęła pod kątem dominacji ‘Wilków’. To co warto podkreślić to świetna gra w bloku Szymona Merskiego, który przy stanie 15-10 dla ‘Watahy’, miał ich na koncie już pięć. Ostatecznie, druga odsłona to wynik 21-14 dla ‘Wilków’, co oznaczało z kolei, że o zwycięstwie zadecyduje trzeci set. Bez wątpienia – ten był najbardziej wyrównaną i widowiskową częścią meczu. Od niemal samego początku, aż do końca trwała walka punkt za punkt. Patrząc na spotkanie z boku, można było jednak odnieść wrażenie, że delikatną przewagę posiadają gracze Tiger Team. Finalnie, wyrównana partia zaprowadziła nas do stanu po 20, gdzie dwoma atakami, dającymi zwycięstwo ‘Tygrysom’, popisał się Krzysztof Mrożek.

AIP – CTO Volley 0-3 (12-21; 16-21; 16-21)

Plan drużyny Adriana Ossowskiego na wtorkowy wieczór był dość powszechnie znany. Drużyna AIP miała powalczyć o cztery punkty w konfrontacji z CTO Volley oraz Hydrą Volleyball. Przyznamy, że nie precyzowaliśmy tego, jak miały rozkładać się poszczególny dorobek punktowy, ale zakładamy, że planem na mecz z CTO Volley, było zdobycie jednego oczka. Już początek rywalizacji pokazał, że z pewnością nie będzie to łatwe zadanie. Od pierwszego gwizdka sędziego to ‘Oranje’ ruszyli z atakami, po których, na tablicy wyników było… 8-1 dla CTO Volley. Z pewnością drużynie AIP nie pomagał fakt, że zamiast skupić się na grze, musieli toczyć nieustanną walkę z sędzią, który według ich oceny – podejmował krzywdzące dla nich decyzje. Mimo początkowej demolki, z czasem gra AIP wyglądała coraz lepiej, przez co finalny wynik seta, nie był tragiczny. Dla odmiany – druga część spotkania rozpoczęła się od atomowego uderzenia AIP, które po ataku Mariusza Seroki, objęli prowadzenie 6-1. Trzeba przyznać, że całkiem dużą cegiełkę dołożyli do tego budowlani z Malborka, którzy co rusz, swoimi atakami posyłali piłkę na out. Bezpieczna przewaga Adiego i Przyjaciół trwała do stanu 14-11. Kiedy w obozie CTO zorientowano się, że dokładnie przez takie punkty traci się mistrzostwo, drużyna ‘Pomarańczowych’ zaprezentowała metamorfozę, której nie powstydziłaby się Dorota Szelągowska z TVN-u. W efekcie, po kilku atakach z prawego skrzydła Mikołaja Skotarka, CTO najpierw doprowadziło do wyrównania, a następnie poszło za ciosem, wygrywając finalnie do 16. Ostatnia partia w meczu wyglądała już inaczej. To gracze przebywający w delegacji, rozpoczęli od prowadzenia 8-4. Mimo że z czasem ich przewaga stopniała to koniec końców, zawodnicy w pomarańczowych strojach nie mieli większego problemu z tym, by wygrać do 16.

Speednet 2 – ACTIVNI Gdańsk 1-2 (8-21; 14-21; 25-23)

Gdyby osoba, która interesowała się rozgrywkami SL3 zapadła w kilkumiesięczną śpiączkę, a następnie zobaczyła wynik wtorkowej konfrontacji to z pewnością poprosiłaby lekarza o to by ją uszczypnął. Nie tak dawno, drużyna Artura Kurkowskiego występowała bowiem w drugiej klasie rozgrywkowej. Po spadku owszem, jak mantrę powtarzali, że w obecnej edycji chcą sobie pograć bez presji na wynik, ale na Boga. Już tydzień temu stracili punkt w konfrontacji z Drużyną A, która na chwilę obecną, zamyka ligową stawkę. Kiedy wydawało się, że był to wypadek przy pracy, ACTIVNI Gdańsk postanowili pójść za ciosem. Trzeba przyznać, że otwarcie spotkania, absolutnie na to nie wskazywało. ACTIVNI grali bowiem bardzo dobrą, jak na standardy trzeciej ligi siatkówkę. Efekt był taki, że ‘Programiści’ po raz kolejny w obecnej edycji, nie zdołali wyjść z dziesięciu punktów. Na całe szczęście dla ich kondycji psychicznej, druga odsłona wyglądała o niebo lepiej. Do stanu 10-9 dla ACTIVNYCH, wygrana środkowego seta, była kwestią otwartą. Dopiero w dalszej części, po zagrywce Artura Kurkowskiego, ACTIVNI zdołali wysunąć się na trzypunktowe prowadzenie (14-11). Z czasem, przewaga ex-drugoligowca stała się jeszcze większa i finalnie, cieszyli się oni z wygranej do 14. Środkowa partia pokazała jednak ‘Programistom’, że nie rywalizują oni tego dnia z drużyną z kosmosu, a ekipą, którą da się ograć. Początek ostatniego seta to jednak scenariusz, którego można się było spodziewać. Po kilku błędach Speednetu oraz bloku najlepszego gracza spotkania – Krzysztofa Pawlaka, ACTIVNI wysunęli się na prowadzenie 8-5. Mimo niekorzystnego początku, Speednet nie dawał za wygraną. Po punktowej zagrywce Eweliny Dąbrowskiej, ‘Programiści’ doprowadzili do wyrównania po 10, a w dalszej części seta objęli prowadzenie 16-14. Pod koniec zawodów, punktowy blok Mateusza Chodyny sprawił, że Speednet miał kilka piłek setowych (20-17). Niestety dla nich, w powietrzu unosił się zapach tego, co ‘Programiści’ przeżyli kilka miesięcy temu, w konfrontacji z Portem Gdańsk.   Po trzech błędach w ataku, z całkiem niezłej zaliczki, pozostały tylko wspomnienia (20-20). Końcowa faza spotkania to gra na przewagi, którą po ataku Piotra Przywieczerskiego wygrała finalnie ekipa ‘Programistów’.

AVOCADO friends – BES Boys BLUM 3-0 (21-17; 21-13; 21-15)

Nadszedł w końcu mecz, na który AVOCADO friends czekało od długiego czasu. Nie trzeba było mieć fakultetów, aby poprawnie wskazać, która z drużyn jest faworytem spotkania. Z drugiej strony uznaliśmy, że skoro ‘Weganie’ gubią punkty na potęgę, a BES Boys BLUM chętnie je odbiera od faworytów, to wynik 2-1 był w naszym mniemaniu najbardziej prawdopodobnym scenariuszem. Początek spotkania rozpoczął się od wyrównanej gry. Mimo usilnych prób, ‘Weganie’ nie byli w stanie objąć znaczącego prowadzenia. Co więcej – to BES Boys prowadziło na początku 8-6. Z czasem, po kilku atakach Mateusza Batyry oraz Oleksandra Chapovskyia, ‘Roślinożercy’ objęli prowadzenie 13-10. Mimo że w dalszej części seta, AVOCADO nie dało już sobie zrobić krzywdy, to należy podkreślić dobrą postawę BES Boys BLUM, którzy ‘tanio skóry nie sprzedali’. Środkowa partia była tym, na co AVOCADO czekało od długiego czasu. Właśnie tak miały wyglądać potyczki drużyny Arkadiusza Kozłowskiego w drugiej lidze. Pełna dominacja, która zakończyła się przekonującym zwycięstwem do 13. Ostatnia partia w meczu przypominała nieco to, co mogliśmy oglądać w pierwszym secie. Po wyrównanym początku (6-6), zarysowała się przewaga ‘Wegan’, którzy po bloku Dominika Marlęgi, objęli prowadzenie 12-9. To zadziałało na morale drużyny BES Boys BLUM, którzy nie byli się po tym ciosie w stanie podnieść i finalnie przegrali partię do 15, a cały mecz 0-3.

AIP – Hydra Volleyball Team 3-0 (21-15; 21-16; 21-14)

Z pewnością nie tak wyobrażali sobie piąte spotkanie w najwyższej klasie rozgrywkowej gracze Hydry Volleyball Team. Wtorkowy wieczór miał być przełamaniem. Po kilku arcytrudnych pojedynkach, w którym Hydra mierzyła się z drużynami z ligowego topu, przyszedł wreszcie czas na ekipę, która podobnie jak Hydra – awansowała w poprzednim sezonie do elity. Co więcej – Hydra miała we wtorkowym spotkaniu przewagę psychologiczną wynikająca z faktu, że jedyne dotychczas rozegrane spotkanie pomiędzy drużynami, do którego doszło w poprzedniej edycji – zwyciężyła ‘Bestia’. Spotkanie rozegrane 3 listopada poprzedniego roku to jednak zupełnie inna historia. Tamto spotkanie było bardzo wyrównanym widowiskiem, czego nie można powiedzieć o wtorkowej konfrontacji. Pojedynek rozpoczął się lepiej dla rozgrzanej drużyny AIP, która chwilę wcześniej, zakończyła swój mecz z CTO Volley. Po ataku świetnie dysponowanego w obecnym sezonie Mariusza Seroki, na tablicy wyników było 10-5 dla ‘Adiego i Przyjaciół’. Mimo to Hydra w dalszej części próbowała odrabiać przespany początek. Sztuka ta, udała im się prawie w połowie seta, kiedy na tablicy wyników zrobiło się 12-11. Dalsza część partii to jednak przewaga AIP, który po trzech atakach środkowego Kirila Bohdana postawił kropkę nad ‘i’, zwyciężając do 15. Druga odsłona rozpoczęła się od walki ‘łeb w łeb’. W dalszej części seta zarysowała się przewaga AIP, która bez wątpienia – dominowała tego dnia zarówno w ataku, jak i bloku. To właśnie po bloku byłego gracza Hydry – Wojciecha Widza, AIP objęło prowadzenie w secie (10-8), które z czasem systematycznie powiększali. Ostatnia odsłona nie zmieniła obrazu gry. Jakkolwiek brutalnie zabrzmi to dla ‘Bestii’, ich rywal był tego dnia zespołem o klasę lepszym. Finalnie – AIP dzięki wygranej za komplet punktów poprawia w sposób znaczny swoje miejsce w tabeli. Dodatkowo, co bardzo ważne – udowadnia również, że beniaminkowie nie są skazywani na pożarcie. Jeśli chodzi o Hydrę to gracze Sławka Kudyby znajdują się obecnie w bardzo nieciekawym położeniu. Jeśli za chwilę ich sytuacja się nie zmieni, to będzie im bardzo ciężko się utrzymać.

Speednet – CTO Volley 1-2 (17-21; 19-21; 21-19)

Ależ ten mecz miał temperaturę. Cóż – można się było tego spodziewać. Mierzyły się bowiem ekipy, które skończyły w poprzednim sezonie na drugim oraz trzecim miejscu w tabeli. Ponadto, w obecnej edycji znajdowały się w elitarnym gronie trzech drużyn, które nie zaznały jak dotąd smaku porażki. Według Redakcji oraz Ekspertów, najbardziej prawdopodobnym wynikiem był podział punktów ze wskazaniem na wicemistrzów SL3. Początek spotkania lepiej rozpoczęli gracze Speednetu, którzy po ataku Sławomira Janczaka, objęli prowadzenie 10-7. Przewaga ‘Różowych’, choć z przerwami trwała do stanu 17-14. Niestety dla Speednetu, gracze Marka Ogonowskiego nie potrafili postawić kropki nad ‘i’ w efekcie czego, po kilku punktowych atakach Adama Sobstyla i Mikołaja Skotarka, to ‘Oranje’ wysunęli się na prowadzenie i rzutem na taśmę wygrali seta. Środkowa odsłona wyglądała zupełnie inaczej. Gracze z Malborka już na początku seta wypracowali sobie dwupunktową zaliczkę, która pozwalała im na trzymanie rywala na mini-dystansie. W taki sposób dotarliśmy do końcówki partii, w której sędzia prowadzący zawody, podjął na niekorzyść Speednetu kilka decyzji, po których zrobiło się naprawdę gorąco. Finalnie po ataku Karola Janczewskiego, CTO Volley ‘dowiózł’ zwycięstwo do końca. Obu drużynom pozostała walka o trzeci punkt w meczu. Trzeba przyznać, że atmosfera w tej części spotkania nieco siadła. Zdecydowanie lepiej w seta weszli gracze Speednetu, którzy po dwóch skutecznych akcjach środkowego – Pawła Kolana, objęli prowadzenie 9-4. W dalszej części było 15-9 oraz 17-11 i wydawało się, że nie ma takiej siły, która byłaby w stanie odebrać Speednetowi wygraną w secie. ‘Różowi’ postanowili jednak przedłużyć nieco emocje i po chwilowych problemach z wykończeniem własnej akcji, na tablicy wyników zrobiło się zaledwie 19-18. Finalnie, mimo strachu w końcówce, Speednetowi udało się zdobyć kolejne dwa oczka, które sprawiły, że w meczu doszło do podziału punktów.

One comment

  1. Szkoda, że kolejny raz sędzia uznał sobie za punkt honoru zepsuć dobre widowisko, gwiżdżąc od czapy w kluczowych momentach meczu.
    Poza tym fajny mecz, brawo CTO 🙂

Join the Conversation

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.