Potwierdziły się typy Redakcji dotyczące środowych spotkań. Nie oznacza to jednak, że na parkiecie nie brakowało emocji. W pierwszej lidze dwukrotnie spotkania przegrywała Oliwa, choć przy odrobinie szczęścia mecze te mogły skończyć się ich wygranymi. W meczu na szczycie pomiędzy Omidą a Tufi lepszą ekipą okazała się drużyna Konrada Gawrewicza, która wygrała spotkanie 2-1. Zapraszamy na podsumowanie środowej serii gier!
Oliwa Team – Prototype Volleyball 1-2 (11-21; 21-16; 19-21)
Szukająca pierwszego zwycięstwa w lidze drużyna Dawida Karpińskiego – Oliwa Team w środowy wieczór miała dwukrotnie okazję, aby przełamać swoją złą passę z początku sezonu. Należy przy tym zaznaczyć, że zarówno pierwszy rywal – Prototype Volleyball jak i późniejszy – AVOCADO friends byli faworytami swoich spotkań, a Oliwiacy przystępowali do nich z pozycji tzw. underdoga. Pierwszy rywal Oliwy – Prototype zaczął mecz jak na faworyta przystało – od mocnego uderzenia (9-2). W tym momencie zarówno Redakcji jak i prawdopodobnie graczom Oliwy towarzyszyło chyba uczucie deja-vu bowiem zapowiadało się na powtórkę z meczu przeciwko Tufi Team, kiedy Oliwiacy doznali dotkliwej porażki. Była to partia, w której Prototype było drużyną o klasę lepszą. Na pochwałę po pierwszym secie zasługiwał Artur Reut, który świetnie spisywał się zarówno w przyjęciu jak i obronie. W drugim secie gra Oliwy wreszcie zaskoczyła. O ile w pierwszej partii gracze sprawiali wrażenie nieco przestraszonych, tak w drugiej odsłonie zaprezentowali się naprawdę dobrze, co zaowocowało wygraną partii do 16. Decydującego o wygranej meczu seta lepiej rozpoczęli gracze Oliwy, którzy wypracowali trzypunktową przewagę. Z czasem, zaprocentowało dużo większe doświadczenie pierwszoligowe drużyny Prototype, która zdołała wyrównać, by finalnie przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Dla ‘Transformersów’ była to druga wygrana z rzędu. Kolejnym rywalem – wicelider Omida Team. Oliwa z kolei musiała się szykować do kolejnego spotkania, które odbyło się chwilę po końcowym gwizdku sędziego.
Mental Block – Piękni i Młodzi 0-3 (11-21; 16-21; 8-21)
Zgodnie z tym, o czym pisaliśmy w zapowiedziach – spotkanie Mentala z Pięknymi miało jednego faworyta. Obojętnie jak bardzo byśmy się nie gimnastykowali w zapowiedziach, ilu książek byśmy w życiu nie przeczytali i jak inteligentni byśmy nie byli to nie bylibyśmy w stanie napisać tego, że Mental miał szansę wygrać środowe spotkanie. Gdybyśmy jednak, jakimś cudem to napisali, a żylibyśmy w średniowieczu, zapewne spaliliby nas na stosie za głoszenie herezji. Przed pierwszym gwizdkiem sędziego stało się wiadome, że Piękni i Młodzi posłali do boju zaledwie gołą szóstkę, co w ich przypadku jest nowością. Braki kadrowe sprawiły z kolei, że na przyjęciu zagrali nominalni libero drużyny – Michał Truskowski oraz Mateusz Chyl. Dodatkowo, w związku z mniejszą liczbą graczy celem spotkania (oczywiście poza trzema punktami) stało się to, żeby kapitan drużyny – Radosław Konieczny pobił rekord liczby zdobytych punktów w jednym spotkaniu, który należy do Patryka Okulewicza (26). Ostatecznie, według Agnieszki Pasternak, która siedziała na protokole, punktw było 24. Według Mateusza Chyla, punktów było mniej więcej 40, bowiem gracz ten przez większość spotkania prowadził alternatywne statystyki ;-). Podsumowując, Piękni wygrywają kolejne spotkanie w stosunku 3-0. Mental z kolei zaprezentował się na tle potężnej drużyny naprawdę dobrze. Cytując klasyka, wybaczcie za wyrażenie – nie obsrali zbroi.
Dream Volley – Range Soft VT 3-0 (21-11; 21-13; 21-12)
Zastanawialiśmy się, jak w środowy wieczór wypadnie drużyna Mateusza Dobrzyńskiego – Dream Volley. Z jednej strony, choćby się waliło i paliło, drużyna pozostaje nadal jednym z głównych faworytów do awansu. Z drugiej zaś, kapitalne występy przeplatają tymi, w których ich dyspozycja pozostawia wiele do życzenia. Jak było w środowy wieczór? Uważamy, że lepiej niż dobrze. Było bardzo dobrze i zaryzykujemy nawet stwierdzenie, że było to najlepsze spotkanie drużyny w obecnym sezonie. Dream Volley zaczął spotkanie w sposób iście imponujący. Zanim Redakcja zdążyła wyjąć aparat z torby na tablicy wyników widniało już 7-0! Wypracowana zaliczka sprawiła, że do końca seta drużyna kontrolowała jego przebieg i tu naprawdę nie miało prawa wydarzyć się nic nadzwyczajnego. W drugiej partii dobrze w przypadku Range Soft było tylko na początku. Z czasem Dream podkręciło tempo, za którym rywale ewidentnie nie nadążali. Efekt? Tym razem wygrana do 13. Jeśli ktokolwiek liczył na odrobinę emocji w trzeciej partii, musiał być rozczarowany. Tu również ekspresowo wypracowana przewaga sprawiła, że emocje w secie ‘zostały zabite’. Ostatecznie Dream Volley wygrał tę partię do 12, a cały mecz 3-0, po czym wskoczył na drugie miejsce w ligowej tabeli. Range Soft z kolei po dwóch wygranych z rzędu musiał uznać wyższość rywala, po czym spadł na dziewiątą lokatę.
Oliwa Team – AVOCADO friends 1-2 (21-15; 15-21; 18-21)
Tak jak pisaliśmy wcześniej – dla drużyny z serca Oliwy mecz z ‘Weganami’ był drugim spotkaniem, do którego przystąpili w środowy wieczór. Wynik, który drużyna osiągnęła w pierwszym meczu sprawił, że na koncie zespołu widniały już cztery porażki z rzędu, co dla drużyny przyzwyczajonej do wygrywania w drugiej lidze było bezprecedensowe. Kolejnym rywalem ekipy Dawida Karpińskiego była drużyna doskonale im znana, a zarazem faworyzowana. O tym, że Oliwa Team nie złoży łatwo broni dowiedzieliśmy się już w pierwszym secie, kiedy po wyrównanej pierwszej części gracze ‘czerwonej latarni ligi’ zdołali odjechać ‘Weganom’ i wygrać pierwszego seta do 15. Drugiego seta lepiej rozpoczęli gracze Oliwy, którzy wyszli na kilkupunktowe prowadzenie, jednak liczba zepsutych zagrywek po stronie Oliwy wołała o pomstę do nieba. Trzeba to powiedzieć wprost – Oliwa poniekąd oddała seta swoim przeciwnikom przez błędy w polu serwisowym. Przebieg trzeciego seta wskazywał na to, że Oliwa Team odniesie pierwsze zwycięstwo w sezonie Jesień’20. Pod koniec meczu prowadzili już 16-12, ale finalnie przewagę tę roztrwonili. Trzeba powiedzieć uczciwie, że to nie był świetny mecz AVOCADO, nie był nawet dobry. Gdyby ktoś obudził nas o 4 w nocy i zapytał o 10 lepszych spotkań ‘Wegan’ bez trudu byśmy je wymienili. Mimo to, trzeba oddać im, że potrafili odwrócić losy tej partii, czym nawiązali do poprzedniego sezonu. Oliwa z kolei może żałować, bo gdyby w środę wygrała dwa spotkania to ich przeciwnicy nie mogliby mówić o niesprawiedliwości. Ostatecznie, zamiast dwóch wygranych są dwie przegrane i drużynie powinna się w tym momencie zapalić czerwona lampka ostrzegawcza.
DNV GL S*M*A*S*H – SV INVICTA (21-6; 12-21; 21-8)
Ależ to było dziwne spotkanie. Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że jedna drużyna potrafi wygrać seta do sześciu oraz do ośmiu, by w środkowej partii przegrać do 12? Do bezpośredniej rywalizacji pomiędzy zespołami miało dojść już w poprzednim tygodniu. Z różnych przyczyn tak się nie stało i mecz musiał zostać przełożony. Faworytem spotkania była drużyna DNV GL S*M*A*S*H, która notuje w ostatnim czasie bardzo dobre wyniki. Z roli faworyta gracze nieobecnego w środowy wieczór Stanisława Paszkowskiego wywiązali się w pierwszym secie znakomicie. Dość powiedzieć, że DNV zbliżyło się wynikiem do meczu INVICTY przeciwko Pięknym i Młodym, kiedy ci drudzy pozwolili swoim przeciwnikom na zdobycie zaledwie pięciu oczek. Wracając jednak do meczu. INVICTA w pierwszym secie miała naprawdę duży problem z przyjęciem (chociażby zagrywki Przemysława Mieronowicza). Dodatkowo, ‘Biali’ świetnie wykorzystywali fakt, że ich rywale grali w…zaledwie pięciu graczy. Zawodnicy DNV co rusz znajdywali na parkiecie wolne przestrzenie i tam kierowali swoje ataki, co przynosiło wymierne efekty. Po pierwszej partii wydawało się, że drużyna Sławomira Cichosza nie jest w stanie nawiązać równorzędnej walki ze swoimi przeciwnikami. W drugim secie to jednak oni dominowali i szybko wyszli na prowadzenie 11-2. Drużyna DNV GL S*M*A*S*H była chyba takim obrotem sprawy oszołomiona, gdyż z biegiem seta w ich szeregach pojawiało się coraz to więcej nerwów. Set po naprawdę dobrej grze zakończył się wynikiem 21-12 dla INVICTY. W ich szeregach bardzo dobrze prezentował się Adam Langer, który niewątpliwie był najjaśniejszą postacią drużyny. Trzeci set to pięciopunktowa przewaga, którą wypracowali gracze w białych koszulkach (10-5). Przysłowiowym gwoździem do trumny okazała się świetna zagrywka Sebastiana Pietrasa (DNV), która odrzuciła przeciwników od siatki i uniemożliwiła im wykończenie akcji. To z kolei sprawiło, że przewaga powiększyła się do 15-5 i w zasadzie oznaczało to, że mecz dobiegł końca.
Omida Team – Tufi Team 2-1 (21-17; 19-21; 21-19)
Mimo, że wynik wskazuje na to, że spotkanie było bardzo ciekawym widowiskiem, Redakcja pozwoli sobie pójść trochę pod prąd i ponarzekać. Być może wynika to z faktu, że mieliśmy wobec niego ogromne oczekiwania, ale uważamy że liczba błędów popełnianych przez obie drużyny trochę osłabiła rangę tego spotkania. Co ciekawe, drużyna Tufi zagrała spotkanie w sześciu graczy, co mogło być dość zaskakujące. Początek meczu należał do drużyny Omida, która wypracowała sobie kilkupunktową przewagę. Ich rywale popełniali w tej partii nieznacznie, ale jednak większą liczbę błędów. Dodatkowo, w drugiej części seta mieli większe problemy z przyjęciem i te dwa elementy zebrane do kupy sprawiły, ze ‘Logistycy’ cieszyli się z wygranej w pierwszej partii. W drugim secie od samego początku mieliśmy walkę punkt za punkt, która została przerwana dopiero pod koniec seta, kiedy Tuffiki odjechały na dwa – trzy punkty. To z kolei sprawiło, że podczas jednej z przerw w szeregach Omidy pojawiły się gorące rozmowy. Koniec końców nie za wiele one pomogły, bowiem seta wygrała drużyna Mateusza Woźniaka. O wygranej musiał zadecydować zatem trzeci set. W nim, podobnie jak wcześniej, mieliśmy festiwal błędów po jednej i drugiej stronie siatki. Dodatkowo, widywaliśmy często obie drużyny w meczach, w których przyjęcie funkcjonowało lepiej. Generalnie, jesteśmy niemal przekonani, że gdyby ktoś przystawił nam jutro pistolet do skroni i zapytał o ostatnie życzenie – nie poprosilibyśmy go o nagranie z tego spotkania. Ostatecznie spotkanie zakończyło się wygraną Omidy Team i z pewnością są z tego faktu zadowoleni. W środowy wieczór byli drużyną, którą można było ograć. Kto wie, jak potoczyłoby się spotkanie gdyby nie nietypowe zestawienie Tufi Team? Tego nie dowiemy się już nigdy.
Z kolei trochę się dziwię redakcji. z jednej strony był to ” dziwny mecz” bo do 6 i 8 pkt., a z drugiej strony 2 set wygrany przez INVICTĘ do 12. i m.in. byo to powodem tak wysokiego prowadzenie 11:2
Redakcja nie wspomina natomiast o drobnym fakcie, ze dobrze zagrywaliśmy
A po za tym to jestem upośledzony na głowę. Lubię sobie czasami sam odpisywać na swoje własne posty.
Rozumiem, że to nie jest przypadek i ta odpowiedź na post INVICTY, jest ad persona. Zatem spieszę z informacją że Każdy anonimowy burak w okolicy może nazwać się jak my się żywnie podoba włącznie z Juliuszem Cezarem.Co nie zmienia faktu że nadal będzie tylko i wyłącznie tym samym burakiem. No chyba, że cierpi na rozdwojenie jaźni, a cierpi?
Rozumiem, że skoro mowa o dobrych zagrywkach to chodzi o te 2 asy Pana Cichosza? Myślę, że redakcja nie wspomina o dobrych zagrywkach bo zwyczajnie nie widziała całego meczu a 2 asy Invicty przy 5 asach DNV to nic specjalnego.
Nawet jak Redakcja nie widzi całego meczu to otrzymuje informację od protokolantów, którzy odnotowują co ciekawsze wydarzenia
Droga redakcjo czyżby te dwie (z pewnością) mega bomby nie były ciekawszym wydarzeniem wartym odnotowania? ;D
Najlepiej, to było być na meczu i oglądać ,a niepotrzebnie bić pianę. Jedna zagrywka ” agresywniejszy float w 6 strefę między 2 zawodników.2 zagrywka, akurat atakująca w 5 strefę przy linii. Mam nadzieję że, zaspokoiliśmy pragnienie wiedzy i wyczerpaliśmy temat. Najprościej zwrócić się do zawodników DNV, jaki oni mają odbiór tego meczu.
Ok, ok wiemy już, że te dwa asy są warte odnotowania. Na podsumowaniu ligi należy się specjalny dyplom i puchar Panu Cichoszowi – droga redakcjo prosimy o tym pamiętać.
A co do zawodników DNV – z pewnością są zażenowani swoją postawą w 2 secie i chcą go jak najszybciej wymazać ze swej pamięci.
O czym pisze Gall Anonim vel Janusz pardon Andrzej Nowak, tak?
To niech zapominają ino szybko i nie niech nie idą śladami pewnego zespołu, dla którego było równie żenującym spektaklem.
Co do pucharu myślę sobie, że redakcja na swój regulamin i taki nadterminowy wydatek nie bardzo jest mile widziany, zwłaszcza jeśli ktoś proponuje wsadzić kogoś na minę i zdecydowanie nie jest to pojedynek na miny z Ferdydurke. Zatem może to być puchar Galla Anonima co własne jaja w ręku trzyma bo nie inna się jego żadna dziewczyna. I tym optymistycznym akcentem proponuje skupić się na własnym podwórku,a nie dokonywać tutaj ekspiacji na nas, jakby gra z nami była karą za grzechy całego świata. Tabela na końcu pokaże czy Invicta z 7 graczami jest w stanie ograć tuzy tu się udzielające. Powodzenia
P.S.
Jeszcze jedne wystąpienie ad persona i może kogoś na meczu zabraknąć, a tego chyba nikt nie chce, prawda?
Sławoj nie kompromituj się XDDDDDDDDDD
ej, ej, ej. andrzej nowak tu żadnych postów nie pisał pod żadnymi nickami. jak ktoś chciałby sobie z kimś coś wyjaśnić to spotkajcie się po meczu albo piszcie sobie na PW, a andrzeja proszę w to nie mieszać
Pozdro, bez odbioru 
A Andrzej Gołota?