Za nami pierwszy dzień meczowy w sezonie Jesień’22. W zapowiedziach przedmeczowych wyrażaliśmy zwątpienie, czy w poniedziałkowy wieczór dojdzie do niespodzianek. Tych jak się okazuje nie brakowało. Wydarzeniem dnia, było zwycięstwo drużyny DNV nad faworyzowaną drużyną AXIS. Zapraszamy na podsumowanie.
Transprojekt – Speednet 2 2-1 (21-9; 21-17; 16-21)
Mecz pomiędzy drużynami Transprojekt a Speednet 2, było przez nas anonsowane jako pojedynek drużyn, w których dysproporcja jakości aż bije po oczach. Cóż, przyznamy uczciwie, że takiego obrotu sprawy, to my się nie spodziewaliśmy. Zacznijmy jednak od początku. Pierwsza odsłona rywalizacji wyglądała tak, jak wydawało nam się, że będzie wyglądał cały mecz. Pełna kontrola graczy w granatowych trykotach i błyskawiczne objęcie wysokiego prowadzenia (12-3). Z czasem nieco lepiej zaczął grać Speednet, ale nie dało się ukryć, że myślami, a może i nawet ciałem są na weekendowym spływie kajakowym. Ostatecznie, ‘Programiści’ nie zdołali wyjść nawet z ‘dyszki’. Gdyby to co właśnie piszemy miało być książką, to właśnie kończyłby się pierwszy tom i zaczynalibyśmy drugi – pełny zwrotów akcji. No bo jak inaczej wytłumaczyć to, co działo się w dalszej części meczu? Początek tej partii to walka ‘łeb w łeb’ (8-8). Kto wie jak potoczyłyby się losy tego seta, gdyby nie potężne problemy z przyjęciem zagrywki Maćka Kota, który sprawiły, że Transprojekt wyszedł na kilkupunktowe prowadzenie (13-8). Z czasem, Speednet próbował jeszcze nawiązać walkę, ale ostatecznie, bez większych problemów, seta wygrała faworyzowana drużyna. Ostatni set to wypadkowa dwóch spraw. Pierwsza kwestia – Speednet grał naprawdę świetnie. Druga to, że Transprojekt popełniał sporo błędów, choćby na zagrywce. Różnica poziomów pomiędzy drużynami nie jest na tyle duża, by takie ‘kombo’ nie miało odzwierciedlenia na wynik. W pewnym momencie, po dwóch punktach Mateusza Chodyny, ‘Programiści’ prowadzili 15-9 i byli o włos od wygrania seta. Po chwili ich rywale zniwelowali nieco stratę, ale koniec końców, nie zdołali już wygrać seta i punkt dla Speednetu stał się faktem.
AXIS – DNV 1-2 (15-21; 21-13; 15-21)
Deja vu. Jak często miewacie poczucie, że przeżywana sytuacja wydarzyła się już kiedyś i obecnie jesteście świadkami jej powtórki? Cóż, z pewnością takie poczucie towarzyszy obecnie graczom AXIS, którzy na inaugurację poprzedniego sezonu, przegrali z Niepokonanymi PKO Bank Polski. Wówczas, również byli zdecydowanym faworytem i podobnie jak w poniedziałkowy wieczór, skończyło się na 1-2. Panowie, czas zrozumieć, że sezon rozpoczyna się począwszy od pierwszego meczu. Ale wiecie co? Bylibyśmy zwykłymi gnojami, gdybyśmy wygraną DNV umniejszali, mówiąc że to AXIS dało ciała. Co to, to nie. Trzeba to podkreślić, że DNV zagrało naprawdę świetne spotkanie i najzwyczajniej w świecie – ta wygrana im się po prostu należała. W zapowiedzi przedmeczowej pisaliśmy, o niedalekiej przeszłości drużyny z ulicy Łużyckiej. O przeszłości, która nie była zbyt łatwa. Naprawdę trzeba mieć zacięcie i charakter, aby podnieść się po tym, czego niedawno doświadczyło DNV. Obecnie, gracze w białych trykotach zbierają żniwa, tego na co pracowali miesiące temu. Jeśli zdarzy się tak, że Siatkarska Liga Trójmiasta będzie rozgrywana za 10 lat, to i tak będziemy przytaczać DNV jako przykład drużyny, która ciężką pracą zrobiła niespotykany progres. Poniedziałkowa wygrana z AXIS, z całą pewnością sprawi, że wtorek w siedzibie DNV upłynie pod kątem dyskusji o meczu. Ograć brązowego medalistę poprzedniego sezonu, to naprawdę wieli wyczyn.
Dziki Wejherowo – ACTIVNI Gdańsk 3-0 (21-17; 22-20; 21-10)
Trzeba to sobie powiedzieć wprost. Redakcja układając terminarz, była bezlitosna dla beniaminka drugiej ligi. Pierwsze mecze obecnego sezonu to konfrontacja z trzecią siłą edycji Wiosna’22 – Dzikami Wejherowo. Kolejnym rywalem będzie z kolei drużyna Szach-Matu, dla której brak awansu, byłby sportową katastrofą. Po pierwszych kilku piłkach w meczu, odnieśliśmy wrażenie, że w drużynie ACTIVNYCH wystąpił incydent kałowy, związany z obawą gry z piekielnie mocnym rywalem. Efekt bardzo nerwowego początku meczu to wynik…7-0 dla Dzików. We wspomnianym fragmencie, ACTIVNI mieli potężne problemy z przyjęciem. Mimo wszystko, wraz z upływającymi minutami, gracze Artura Kurkowskiego czuli się coraz pewniej. Po chwili mieliśmy zmianę sytuacji. To Dziki miały problemy z przyjęciem zagrywki. Po asie serwisowym Roberta Skwiercza, ich przewaga stopniała do zaledwie dwóch oczek (10-8). Druga część seta to jednak większa jakość po stronie drużyny z Wejherowa, która wygrała partię do 17. Jeszcze ciekawiej było w drugiej odsłonie. Set ten od samego początku był bardzo wyrównany i byliśmy świadkami walki punkt za punkt. W drugiej części seta, ACTIVNI zdołali wypracować sobie trzypunktową przewagę (15-12). Po chwili Dziki zdołały jednak doprowadzić do wyrównania po 19. Pierwszą piłkę setową mieli jednak gracze Artura Kurkowskiego (20-19), ale po dwóch atakach powracającego po kontuzji Adama Śliwińskiego oraz Mateusza Węgrzynowskiego, to Dziki wygrały seta. Niewykorzystana szansa ewidentnie podcięła skrzydła wicemistrzowi trzeciej ligi z poprzedniego sezonu. Activni w ostatnim secie nie byli już w stanie nawiązać walki i ostatecznie przegrali seta do 10.
Dziki Wejherowo – Oliwa Team 1-2 (18-21; 21-12; 15-21)
Po gładkim zwycięstwie z ACTIVNYMI Gdańsk za komplet punktów, gracze z Wejherowa przystępowali do swojego drugiego spotkania w sezonie Jesień’22. W zapowiedzi przedmeczowej wskazywaliśmy na to, że dla ‘Niebieskich’ będzie to bardzo istotne spotkanie. Wszystko za sprawą poprzedniego pojedynku, który niósł za sobą daleko idące konsekwencje dla ‘Dziczyzny’. Mimo że w zapowiedzi wskazywaliśmy na to, że obecny sezon może być przełomowym dla Oliwy, to jednak nie zadrżała nam ręka, kiedy oddawaliśmy swój typ na Dzików. Mimo to ‘zagraliśmy’ dość asekuracyjnie i padło na 2-1 dla Dzików. Stało się jednak inaczej i spotkanie zakończyło się identycznym wynikiem jak te, które zostało rozegrane 30 maja. Różnica była tym razem taka, że to Oliwa wygrała spotkanie. Początek poniedziałkowej rywalizacji rozpoczął się od wyrównanej gry obu stron (9-9). W połowie seta, Dziki zaczęły popełniać nieskończoną liczbę błędów, co w parze z dobrą grą Oliwy sprawiło, że na tablicy było 15-10 dla ‘Oliwiaków’. Pięciopunktowa zaliczka wystarczyła do tego, by po chwili cieszyć się z pierwszego seta. Niemoc w pierwszej odsłonie ewidentnie podrażniła graczy ze stolicy małego Trójmiasta, którzy w drugim secie, po kilku atakach dobrze dysponowanego Marcina Bryłkowskiego, objęli prowadzenie 11-5. Dalsza część seta nie przyniosła zaskakującego zwrotu akcji i po chwili, trzecia siła poprzedniego sezonu w drugiej lidze, cieszyła się z wyrównania. O zwycięstwie w spotkaniu musiał zatem zadecydować trzeci set. Partię tę lepiej rozpoczęli gracze z serca Gdańska, którzy po asie serwisowym, debiutującego w rozgrywkach Pawła Kubiaka, prowadzili 11-5. Podobnie jak miało to miejsce w poprzednich setach, drużyna która wypracowała sobie w trakcie seta przewagę, nie miała problemu z tym by skończyć partię na swoją korzyść. Finalnie Oliwa wygrywa do 15 a cały mecz 2-1 i pokazuje, to o czym pisaliśmy w zapowiedzi. W drużynie drzemie potencjał.
Dream Volley – Speednet 1-2 (13-21; 22-20; 18-21)
Początek meczu zwiastował, że będzie to bardzo ciekawe spotkanie. Wszystko za sprawą bardzo długich wymian, których byliśmy świadkami po pierwszym gwizdku sędzi prowadzącej zawody. Po chwili nasze przewidywania się jednak nie sprawdziły. To Speednet błyskawicznie przejął kontrolę nad grą i zanim się obejrzeliśmy, było 11-6. To co rzucało się w oczy w tym fragmencie gry to pełna dominacja ‘na siatce’ graczy w różowych strojach. W dalszej części seta, Speednet nie zwalniał i w efekcie tego, dość gładko wygrał seta do 13. Drugi set to całkowicie inna historia. Od samego początku tej partii ‘Marzyciele’ nie przypominali siebie z pierwszego seta. Można było wręcz odnieść wrażenie, że w drugiej partii Speednet rywalizuje z inną – lepszą drużyna. Już na początku drugiego seta, Dream Volley wypracował sobie trzypunktową przewagę (5-2). W dalszej części seta, przewaga ta stawała się coraz bardziej pokaźna i po ataku Dariusza Tomaszewskiego wynosiła 14-9 a następnie 16-10. Mimo sześciu punktów przewagi, gra Dream Volley była w końcówce bardzo szarpana, co z kolei po chwili wykorzystali gracze Speednetu, którzy doprowadzili do stanu 16-15 a w końcówce seta pomimo że przegrywali 16-20 do wyrównania po 20. W końcówce seta, fortuna sprzyjała jednak ‘Marzycielom’, którzy zdobyli swój premierowy punkt w pierwszej lidze. Ostatni set przebiegał pod dyktando Speednetu, który objął prowadzenie 12-8. Czteropunktowa przewaga pozwoliła drużynie Marka Ogonowskiego na trzymanie rywala ‘na dystans’ i dowiezienie zwycięstwa do końca. Ostatecznie w pierwszym meczu pierwszej ligi skończyło się na podziale punktów.
Chilli Amigos – Husaria MD Clean&Bud 2-1 (21-18; 21-18; 17-21)
Ok, wiedzieliśmy że Husaria Gdańsk to już inna drużyna niż na wiosnę. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że jest tam więcej jakości. Rozumieliśmy również to, że gracze w szarych strojach są w stałym treningu, jednak nie spodziewaliśmy się, że na inaugurację sezonu, będą wyglądali tak dobrze. Pierwszy rywal Husarii, to drużyna która ‘sroce spod ogona nie wypadła’. Przypomnijmy, że Amigos to najbardziej utytułowana drużyna w trzeciej lidze w historii SL3. Ok, ostatni sezon zakończył się małym rozczarowaniem, jednak nie zmienia to postaci rzeczy. Chilli Amigos to w trzeciej lidze marka. Połowa pierwszego seta była w miarę wyrównanym pojedynkiem i zaprowadziła nas do stanu 10-10. Mniej więcej od połowy seta, Chilli ‘zrobiło różnice’. Ta była widoczna szczególnie w obronie, w której ‘Papryczki’ doprawdy imponowały. W połączeniu z niezłymi atakami, wynik na tablicy 17-12, nie mógł nikogo dziwić. Ostatecznie Husaria próbowała jeszcze gonić, ale na zmianę oblicza seta, było już za późno. Drugi set rozpoczął się lepiej dla Husarii, która objęła prowadzenie 9-6. Niestety dla graczy Grzegorza Żyły-Stawarskiego, ci zaczęli po chwili lawinowo popełniać błędy i oddawać punkty swoim rywalom za darmo. Mimo dość nieciekawego fragmentu, w dalszej części nadal prowadzili 17-15, ale końcówka należała już do ‘Papryczek’. W końcówce szale zwycięstwa na stronę Chilli, przechylił tandem Kowalewski-Gasperowicz. Przegrana dwóch setów, nie podłamała Husarii, która dalej parła po choć jeden punkt. Finalnie sztuka ta im się udała. Gracze w szarych trykotach dobrze weszli w seta, a następnie pod koniec meczu wypracowali sobie kilkupunktową zaliczkę i po chwili mogli cieszyć się z wygranej partii.