Żartobliwie można powiedzieć, że tropiki w Trójmieście skończyły się wraz ze startem sezonu Jesień’19. Mamy jednak nadzieję, że emocje, które będą Wam towarzyszyć przez najbliższe trzy miesiące podniosą temperaturę i choć w małym stopniu zrekompensują deszczowe dni, które wkrótce nadejdą. Emocji zdecydowanie nie zabrakło już w pierwszym dniu rozgrywek. Z pewnością nikt nie spodziewał się potknięcia wicemistrza poprzedniej edycji – Trójmiejskiej Strefy Szkód. Zapraszamy do podsumowania poniedziałkowych spotkań!
I LIGA
Trójmiejska Strefa Szkód – Asy B Klasy 1-2 (16-21; 21-16;18-21)
Postanowiliśmy, że pierwszym opisem będzie rozstrzygnięcie, które okazało się największą sensacją pierwszej serii gier. Musimy Wam zdradzić, że przed sezonem kilku graczy Asów upierało się, że koniecznie chcą wystartować w pierwszej lidze i nie ukrywamy, że Redakcja miała co do tego spore wątpliwości. Nasz błąd! W rozmowie pomeczowej przyznaliśmy rację Kacprowi Kalczyńskiemu, że to właśnie Bordowi mieli rację. Redakcja nigdy nie upierała się, że ma monopol na wiedzę, o czym świadczy choćby fakt, że wytypowaliśmy zaledwie 4/6 wyników w minionej kolejce. Wracając do meczu – kapitalnie w drużynę Asów wkomponowali się ex-gracze Wstrząśniętych nie Zmieszanych. To co wyprawiał tego wieczoru Jakub Ciesielski, którego przynależność do drużyny nie była pewna do samego startu rozgrywek, oraz sypacz Mateusz Dobrzyński to, cytując klasyka, zupełnie inny poziom gry. Mateusz, niczym wytrawny dyrygent kierował swoimi graczami – lewa, prawa, środek, kiwki. W pełni zasłużony tytuł MVP. Co do przegranych, to Redakcja dawno nie widziała tak rozczarowanego gracza, jakim po meczu był kapitan drużyny – Patryk Pleszkun. Jako pocieszenie możemy przytoczyć i przypomnieć Czarnym pierwszy mecz, który rozegrali w SL3, w sezonie Wiosna’19. Może za kilka miesięcy też będziemy mówić, że była to największa sensacja w lidze?
Prototype Volleyball – Tiande Tufi Team 0-3 (14-21; 11-21; 19-21)
Niestraszny był dla drużyny Tiande Tufi Team robot, który dumnie prężył muskuły. Mowa tu oczywiście o logo drużyny Prototype. Drużyna Tiande w poniedziałkowy wieczór wystąpiła mając za sobą zaledwie jeden trening. Jeśli ktoś przed spotkaniem mógł oczekiwać niespodzianki, to upatrywał jej właśnie w fakcie ‘powolnego wchodzenia w sezon’. Nic bardziej mylnego. Ekipa Tuffików zdemolowała rywala. Kapitalne spotkanie rozegrali Piotrowie – Watus oraz Adamczyk. To między tymi graczami rozegrała się wewnętrzna walka o tytuł najlepszego gracza spotkania i tym razem górą był Piotr Watus. Oczywiście dla chłopaków najważniejsze są trzy punkty. Poza kompletem oczek wygrali coś jeszcze – wysłali sygnał do pozostałych drużyn, że będą walczyć o najwyższe cele. Trzeba przyznać, że mają wszystko, aby ten cel osiągnąć. Należy przypomnieć, że w poniedziałkowy wieczór zabrakło jeszcze dwóch etatowych graczy – kapitana Mateusza Woźniaka oraz podstawowego rozgrywającego Kamila Romańskiego. Tak naprawdę zwycięstwo nowej (starej) drużyny w stosunku 3-0 zagrożone było tylko przez chwilę – pod koniec trzeciego seta. Wtedy dwa proste błędy zawodników Prototype sprawiły, że Tiande Tufi Team wygodnie rozsiadł się na miejscu lidera I ligi.
II LIGA
DNV GL S*M*A*S*H – Mental Block 0-3 (6-21; 8-21; 11-21)
Żadne to usprawiedliwienie dla drużyny, jednak odnieśliśmy wrażenie jakoby część zawodników nie zdążyła wrócić z urlopu. Wśród ‘Białych’ zabrakło w poniedziałkowy wieczór etatowych graczy, którzy bardzo często reprezentowali swoją drużynę w poprzednim sezonie, z kapitanem Stanisławem Paszkowskim na czele. Zabrakło również najlepiej punktującego gracza drużyny – Bartosza Głassa. Mając naprzeciwko siebie rywala jakim była drużyna Mental Block nie dało się osiągnąć korzystnego rezultatu. Spotkanie, które zostało rozegrane na boisku numer trzy było nokautem. DNV został zmiażdżony przez rywali i dopisek S*M*A*S*H jest tego niejako odzwierciedleniem. Dosyć pastwienia się nad graczami z Łużyckiej. Drużyna w której kapitanem jest Katarzyna Wojewódzka udowodniła, że będzie walczyła o awans do wyższej klasy rozgrywkowej, a gracze tacy jak Marcin Jacyno, Łukasz Hernik czy Maciej Krajewski powalczą pewnie o miano najlepszych graczy ligi.
OMIDA Team – Wirtualna Polska 2-1 (20-22; 21-14; 21-15)
Obok meczu Trójmiejskiej Strefy Szkód z Asami B Klasy, mecz pomiędzy Omidą a Wirtualną Polską był zdecydowanie najciekawszym widowiskiem spośród sześciu spotkań, które rozegraliśmy w poniedziałek. W zapowiedziach przedmeczowych pisaliśmy, że OMIDA jest jednym z faworytów do wygrania całej ligi. Indywidualności, które posiadają zdecydowanie pozwalają snuć tego typu domysły. Jednak dla graczy Wirtualnej Polski była to nieistotna informację i można powiedzieć, że o 21:35 na sale wjechali ‘na pełnej’, dzięki czemu wygrali pierwszego seta do 20. Druga odsłona to już przewaga faworyzowanej drużyny i pewne zwycięstwo do 14. Trzecia partia to postawienie kropki nad „i” – 21 do 15 i całe spotkanie w stosunku 2-1. Co ciekawe, w Omidzie bardzo aktywnym graczem był Rafał Środa, który początkowo zamierzał zgłosić swoją drużynę do pierwszej ligi. Jako ciekawostkę możemy zdradzić, że jeden z naszych pierwszoligowych graczy stwierdził, że drużyna OMIDY z powodzeniem mogłaby w pierwszej lidze rywalizować. Tym większy ukłon dla biało-czerwonych, którzy już niejednokrotnie pokazali, że nie pękają przed nikim. Po zakończonym spotkaniu, mimo wygranej, nietęgą minę miała kapitan drużyny – Agnieszka Pasternak. Tym razem z uwagi na kontuzję kapitan wcieliła się w rolę… trenera i z boku pomagała swoim współpartnerom w odniesieniu zwycięstwa. Czy jest w pełni ukontentowana? Z pewnością w debiucie liczyła na 3pkt.
DCT Gdańsk – ALLSIX BY Decathlon 1-2 (21-16; 14-21; 18-21)
Jednym z powodów reorganizacji rozgrywek były właśnie takie mecze. Gdy po pierwszej partii wydawało się, że to Konternerowcy są faworytem, drugi bieg wrzucili zawodnicy ze sklepu sportowego. Po tym jak na tablicy wyników widniał wynik 1-1 w setach, wśród graczy obu drużyn dało się wyczuć napięcie. Ostatecznie, po zaciętej trzeciej partii zwyciężyli gracze Decathlonu i po spotkaniu nie kryli zadowolenia z premierowej wygranej. Mecz od początku prowadzony był w przyjaznej atmosferze, czego zwieńczeniem były uściski dłoni i wzajemna wymiana uprzejmości. Stare przysłowie mówi: ‘lepiej dwóch rannych niż jeden zabity’. Ten cytat dobrze oddaje podział punktów, który jest spowodowany wynikiem 1-2. Odrębne zdanie należy się zawodnikowi Decathlonu – Dawid Zdzuj zdobył aż 16 punktów i jest to wynik godny podziwu.
Port Gdańsk – Seargin 3-0 (21-13; 21-9; 21-10)
W zapowiedziach pisaliśmy, że ostatnie spotkanie rozegrane pomiędzy drużynami w edycji wiosennej przeszło do historii ligi, ponieważ Portowcy zagrali je w składzie czteroosobowym. W poniedziałek postanowili poprawić ten wynik i wystąpili w… pięciu. Co ciekawe, ich rywale również pojawili się w piątkę. Kolejny mecz zapisze się w historii SL3, tym razem z uwagi na najmniejszą liczbę graczy w obu drużynach. Zastanawiamy się jaki prezent dla statystyków przygotują w następnym sezonie? Wracając do meczu, to trzeba przyznać, że był to jednostronny pojedynek. Pewna wygrana w stosunku 3-0 dała Portowcom pierwsze miejsce. Radość nie trwała zbyt długo. Po kilkudziesięciu minutach zostali zdetronizowani przez ekipę Mental Block, która miała lepszy stosunek małych punktów. Co ciekawe, jest to już czwarta wygrana Portu w pięciu ostatnich spotkaniach. Gdy przypomnimy sobie, że na początku rozgrywek Wiosna’19 przegrali aż dziewięciokrotnie z rzędu, ich sukces wybrzmiewa zdecydowanie w innym tonie.
Uwielbiamy te teksty ?