Liga: Trzecia Liga - Jesień 2024

Kraken – Maritex

W środowy wieczór wrócił stary nie(dobry) Maritex. Przez kilka tygodni rozgrywek drużynę ‘Fioletowych’ najczęściej grillowaliśmy. Kiedy w ostatnim czasie zagrali kilka dobrych spotkań, zdjęliśmy nieco nogę z gazu i mało tego – pochwaliliśmy drużynę za przegrane spotkanie z Czerepachami. Jak się okazało – był to błąd. Maritex gra dobrze wtedy, kiedy spada na nich krytyka. Pisząc już totalnie serio – w środowy wieczór wróciliśmy do najczarniejszych rozdziałów Maritexowej historii w obecnym sezonie. Bez ładu. Bez pomysłu. Bez jakości i co najgorsze – bez wiary i chęci. Maritex wszedł w mecz, przepraszamy za określenie – posrany ze strachu. To była zupełna inna twarz niż w meczu z Czerepachami, a przecież to ‘Żółwie’ byli rywalami. Z czego to wynika? Może właśnie z tego, że tam grali bez presji – nikt przecież nie oczekiwał cudów. Tu po niezłych meczach Maritex uwierzył, że można coś ugrać z faworytem, a to splątało im nogi i ręce. Dobra – zostawmy to. Skupmy się na Krakenie, bo w pierwszej odsłonie rywalizacji widzieliśmy POTĘŻNĄ BESTIĘ. Dość powiedzieć, że pierwsza partia rozpoczęła się od prowadzenia Krakena…8-0! Pierwszy punkt w meczu Maritex zdobył obijając blok rywali. Finalnie udało im się uciułać 9 punktów, a pierwsza odsłona skończyła się dwoma asami środkowego Krakena. Co ciekawe – w całym meczu Maritex pozwolił rywalom na zdobycie 10 asów, co jest jednym z najbardziej porażających wyników w ostatnim czasie. Ba – był to jednocześnie najgorszy wynik Maritexu w historii występów tej drużyny w Inter Marine SL3. Środowa odsłona nie zmieniła obrazu gry. Nadal górą byli gracze Jurija Charczuka, którym zdobywanie punktów sprawiało taką trudność jak zablokowanie telefonu czy włączenie światła w pokoju (21-11). W trzecim secie Maritex pokusił się o rekordowe 14 punktów, ale mamy dla nich złą wiadomość. Gracze Krakena wychodząc z domu powiedzieli swoim Żonom, że wrócą za 1,5 godziny. Byłoby głupio, gdyby wrócili wcześniej, więc ci – postanowili dać rywalom nieco tlenu. Ostatecznie wynik trzeciej partii to 21-14. Wygrana za komplet punktów sprawia, że Kraken wskakuje na czwarte miejsce w lidze i do podium rozgrywek traci zaledwie jeden punkt. Brawo!

Port Gdańsk – BL Volley

W zapowiedziach przedmeczowych wskazaliśmy na to, że trudno szukać lepszego rywala dla BL Volley niż Port Gdańsk. Historycznie jest to bowiem drużyna, którą gracze Wojciecha Strychalskiego ubijali jak Pudzian karpia na słynnym filmiku na Youtubie: … Dokładnie tak wyglądała gra obu drużyn w pierwszym secie. Choć to gracze Portu Gdańsk rozpoczęli świetnie spotkanie (10-5), to po krótkiej dominacji zostali stłamszeni przez rywala, a następnie – ogłuszeni. Po chwili było bowiem już 10-10, a następnie 14-11. Warto zaznaczyć, że od wspomnianego ‘dobrego momentu Portu’, team Arkadiusza Sojko zdobył jeden punkt przy dziewięciu drużyny BL Volley. Dalsza część seta to kontynuacja dobrej gry drużyny w biało-pomarańczowych barwach zakończona zwycięstwem do 13. Środkowa odsłona rozpoczęła się od świetnej gry w przyjęciu oraz obronie ‘Tygrysów’, po której ci – wyszli na prowadzenie 11-3! Kiedy wydawało się, że po chwili będą się oni cieszyć z drugiego punktu w meczu, ewidentnie zwolnili i dali swoim rywalom ‘urosnąć’. Po kilku udanych akcjach ‘Portowcy’ wyszli nawet na prowadzenie 15-14. Choć BL wydawał się być w poważnych tarapatach, to finalnie zdołali się jednak odkręcić i po dwóch atakach Wojciecha Kiełba w końcówce, mogli cieszyć się z drugiego punktu w meczu. Ostatni set to powtórka ‘jakości’ Portu, którą mieliśmy okazję oglądać w pierwszej odsłonie. Podsumowując – było naprawdę kiepsko, a grając w taki sposób przeciwko BL Volley – nie da się ugrać punktów. Po wygranym spotkaniu za komplet punktów, ‘Tygrysy’ przesunęły się w ligowej tabeli na wysokie – szóste miejsce.

Inter Marine Masters – Team Spontan

Spotkanie pomiędzy drużynami było anonsowane jako absolutny hit poniedziałkowej serii gier. Naprzeciw siebie stanęły bowiem drużyny, które jeszcze w niedziele mogły pochwalić się identycznym bilansem – siedmiu zwycięstw oraz jednej porażki. Czy kiedy kurz opadł, to możemy mówić o tym, że jesteśmy ukontentowani? Cóż – niekoniecznie. Nie jest to oczywiście wina Inter Marine Masters, którzy zagrali bardzo dobre spotkanie i zgarnęli trzy punkty. Jeśli można mieć pretensje, to do Team Spontan, który przegrał wczoraj drugie spotkanie z rzędu. Jeszcze do niedawna ich sytuacja była kapitalna. Aktualnie gracze Piotra Raczyńskiego zdają się rekonstruować miniony sezon, w którym awans zaprzepaścili w drugiej części sezonu. Wracając jednak do meczu – do połowy seta zespół w pomarańczowych strojach trzymał fason i do graczy w białych strojach tracili zaledwie jeden punkt (12-11). Druga część seta to jednak przewaga ‘Mastersów’, którzy po dobrej zagrywce Jacka Ragusa, objęli prowadzenie 16-12 i kilkupunktową przewagę utrzymali do samego końca (21-17). Środkowa odsłona to bardzo dobry początek Spontana, który po ataku Aleksandra Tomaszewskiego, objął prowadzenie 6-3. Po chwili trzema punktami z rzędu popisał się jednak Andrzej Masiak i jak się po chwili okazało – był to początek problemów ‘Pomarańczowych’ w tej partii. Dalsza część to wyraźna przewaga ‘Mastersów’, którzy wygrali seta do 14. Wynik ostatniej odsłony może nieco zakłamywać prawdziwy obraz gry. Można bowiem wysnuć wniosek, że była to bardzo wyrównana i emocjonująca partia. Prawda jest jednak taka, że osoby biorące udział w meczu lub oglądające transmisje na facebooku wiedzą, że ‘Mastersi’ kontrolowali przebieg gry i przez całą partię byli o jeden krok przed rywalami, wygrywając finalnie do 19, a cały mecz 3-0.

Inter Marine Masters – Tiger Team

Nie ukrywamy. Zupełnie inaczej wyobrażaliśmy sobie poniedziałkowy wieczór. W zapowiedziach przedmeczowych uznaliśmy, że jeśli ‘Mastersi’ mają gdzieś zgubić punkty, to w meczu z Team Spontan, a nie Tiger Team. Stało się jednak zupełnie inaczej i to w meczu z ‘Tygrysami’ doszło do podziału punktów. Ach ta trzecia liga. Tylko tu wicelider może gubić punkty z ostatnią drużyną w lidze, która nie wygrała ani jednego spotkania. Jeśli jednak gracze Inter Marine Masters uważnie śledzili rozgrywki w ostatnim czasie, to wiedzieli, że Tiger Team zaczyna ‘coś grać’. Pierwszy set wysnutej przed chwilą tezy rzecz jasna nie potwierdza. Partia ta była bowiem ‘flashbackiem’ tych najczarniejszych wspomnień z obecnej kampanii. Wspomnień, w których Tiger wciela się w rolę statysty, który z boku przygląda się na pierwszoplanowe postaci. W nie wcielili się gracze Andrzeja Masiaka, którzy pewnie ograli rywala do 12. Środkowa odsłona to zupełnie inna historia, w której do stanu po 15 oglądaliśmy wyrównaną partię. Choć po atakach Wiktora Chełmińskiego oraz Marcina Bartosiaka było już 19-15, a następnie 20-17, to gracze w białych trykotach nie potrafili zakończyć zabawy. Konsekwencją nonszalancji w końcówce było to, że po atakach Dominika Maciejewskiego oraz Tomasza Jakubczyka, Tiger doprowadził do wyrównania po 20. Od tego momentu obie drużyny naprzemiennie stawały przed okazją na wygranie seta, ale po bloku Wojciecha Janaszka oraz błędzie jednego ze skrzydłowych ‘Mastersów’, szczęście uśmiechnęło się do Tigera, który wygrał seta do 25. Ostatni set rywalizacji należał do graczy Inter Marine Masters, którzy wypracowali sobie 2-3 punktową przewagę, której Tiger Team nie był w stanie zniwelować przez całą długość seta. Ostatecznie team Andrzeja Masiaka wygrał tę partię do 18, a cały mecz 2-1. Niestety dla nich trudno w zaistniałych okolicznościach nie wspomnieć o sporym niedosycie.

Team Spontan – Oliwa Team

Do czwartkowego wieczoru w Inter Marine SL3 pozostawały zaledwie trzy drużyny, które w edycji Jesień’24 nie zaznały goryczy porażki. Trzecioligowe Czerepachy Volley, czwartoligowe Kraken Team oraz ekipa, która o 21:00 stanęła do rywalizacji z Oliwą Team – drużyna Spontan. Choć w naszych oczach ‘Spontaniczni’ byli faworytem starcia, to nie sposób było nam przejść obojętnym wobec coraz lepszej formy drużyny Oliwy. O tym, że nie będzie to łatwa przeprawa, gracze Piotra Raczyńskiego zorientowali się już na przedmeczowej rozgrzewce, na której – Oliwa robiła bardzo dobre wrażenie. Dodatkowo, jeśli Spontan oglądał ostatnie magazyny to mógł się dowiedzieć, że w naszych oczach to właśnie Oliwa dysponuje jednym z największych potencjałów do rozwoju spośród wszystkich drużyn w lidze. Początek spotkania należał jednak do Spontana, który na półmetku seta prowadził 10-8, a następnie 17-14. Kiedy wydawało się, że team Piotra Raczyńskiego ma bezpieczną przewagę, Oliwa doprowadziła do wyrównania po 18. Końcówka seta to bardzo wyrównana gra obu drużyn i gra ‘na przewagi’. Dodatkowo w końcówce seta pomiędzy ekipami zaczęło ‘iskrzyć’ i gracze po zdobytych punktach w dość osobliwy sposób (ala Tomek Fornal) celebrowali zdobycie punktu. Ostatecznie, pierwsza odsłona padła łupem Oliwy Team (27-25)! Środkowa odsłona to bardzo udany rewanż ‘Spontanicznych’, którzy zdemolowali rywala wygrywając do 10. Cała partia dowiodła to, że choć Oliwa dysponuje potencjałem, to jednak bardzo często faluje formą, której nie są w stanie ustabilizować. Decydujący o zwycięstwie set rozpoczął się lepiej dla Oliwy, która po dwóch skutecznych atakach Damiana Breszki, objęła prowadzenie 9-6. Dwu-trzypunktową przewagę, team z ‘serca Gdańska’ utrzymał aż do końcówki seta, w której Spontan zdołał doprowadzić do wyrównania po 17. Ostatnie słowo w meczu należało jednak do Oliwy, która po blokach Adama Wyrzykowskiego oraz Pawła Jasnocha, wygrała do 18.

ACTIVNI Gdańsk – MiszMasz

Przed spotkaniem informowaliśmy o sporych problemach kadrowych MiszMaszu, którzy próbowali nawet znaleźć dla siebie zastępstwo. Ostatecznie im się to nie udało i team Michała Grymuzy musiał wystąpić bez swoich dwóch podstawowych przyjmujących. Mimo wszystko sądziliśmy, że przeciwko przeżywającej potężny kryzys drużynie ACTIVNYCH, MiszMasz sobie poradzi. Już początek spotkania pokazał jednak, że będzie o to bardzo trudno. Po dwóch punktach Kuby Kwiatkowskiego, ACTIVNI objęli prowadzenie 9-3. Z prowadzenia team Artura Kurkowskiego nie cieszył się jednak zbyt długo, bo po chwili MiszMasz doprowadził do wyrównania po 10 i wyrównana gra trwała do stanu po 16. W końcówce seta odskoczyli rywalom na trzy oczka (19-16) i po chwili cieszyli się z pierwszego punktu w meczu. Środkowa odsłona to bardzo wyrównana gra obu ekip, po której na tablicy wyników mieliśmy remis po 17. W końcówce środkowej partii ataki pieczętujące zwycięstwo ACTIVNYM zapewnił Maciej Kot, Artur Kurkowski oraz Kuba Kwiatkowski (21-19). Ostatni set rywalizacji rozpoczął się od wysokiego prowadzenia ACTIVNYCH. Po kilku atakach Macieja Kota oraz błędach MiszMaszu, team Artura Kurkowskiego objął prowadzenie 8-4. Choć w dalszej części po ataku Pawła Urbaniaka prowadzili już 12-6, to moment dekoncentracji oraz niedokładnego przyjęcia sprawił, że ACTIVNI błyskawicznie roztrwonili swoją przewagę (14-14). W końcowej fazie seta MiszMasz popełnił błąd ustawienia w kluczowym momencie, po którym ACTIVNI objęli prowadzenie i po chwili, po punkcie Marcina Nowickiego cieszyli się z kompletu oczek, po którym uciekli ze strefy spadkowej. Brawo. To był bardzo ważny krok w kierunku utrzymania!

Bayer Gdańsk – Kraken

Wow, ależ nam Bayer zaimponował w pierwszym secie. Generalnie – nieźle było przez całe spotkanie, ale pierwszy set był poziomem, do jakiego Bayer powinien dążyć na stałe. Ba, stawiamy dolary przeciwko orzechom, że gdyby taki poziom jak w premierowej odsłonie z Krakenem prezentowali cały sezon, dziś mieliby co najmniej kilka wygranych na koncie. Wspomniana świetna partia to wiele świetnych twarzy drużyny. A to atak, a to sypka, a to blok, a to przede wszystkim świetna gra w obronie. Zbierając to do kupy, na półmetku seta ‘Aptekarze’ prowadzili 11-7! Co ciekawe, w dalszej części nie zwalniali, tylko nieustannie cisnęli przeciwnika i pod koniec prowadzili aż siedmioma oczkami 17-10! W końcowej fazie seta Kraken nieco podreperował dorobek punktowy, ale i tak zdołał uciułać tylko 15 punktów, co jak na faworyta – kiepski wynik. Warto podkreślić tu jednak to, że to nie Kraken zagrał słabo. To Bayer zagrał najlepszego seta od kilkunastu (kilkudziesięciu?) spotkań! Przed drugim setem zastanawialiśmy się czy team Damiana Harica będzie w stanie utrzymać tak wysoki poziom. Cóż – nie był. Choć w środkowej partii nie wyglądali źle, to aby myśleć o wygranej z Krakenem trzeba zagrać świetnie. Po pewnych problemach w przyjęciu Kraken wysunął się na prowadzenie 10-6. Po chwili po raz kolejny Bayer prezentował się świetnie w obronie i zniwelował straty do jednego oczka (12-11). W drugiej części seta Krakenowi udało się jednak złamać swoich rywali i po punktach Volodymyra Krolenko oraz Alieksandra Trushyna, doprowadzili do wyrównania w setach (21-17). Ostatnia odsłona to najmniej emocjonująca partia w meczu. W secie tym ‘Aptekarze’ popełniali już sporo błędów i nie byli w stanie nawiązać walki z rywalem, przegrywając finalnie do 16.

Czerepachy Volley – Maritex

Czerepachy w strachu! Początkowo myśleliśmy, że ubiegłotygodniowe spotkania ‘Żółwi’ z Oliwą oraz Tigerem to tylko oznaka pewnego znużenia ciągłego wygrywania za komplet punktów. W środowy wieczór przekonaliśmy się, że nie – przyczyna leży gdzie indziej, ale faktem jest, że mecze graczy w zielonych strojach nie są już tak jednostronnymi jak jeszcze kilka tygodni temu. Pierwszy set rywalizacji rozpoczął się według najbardziej prawdopodobnego scenariusza na ten wieczór – od kilkupunktowego prowadzenia faworyta (11-6). Z czasem Maritex przestał bić po outach i zniwelował po chwili stratę do jednego punktu (14-13). W dalszej części seta Czerepachy po atakach Igora Kazello, odskoczyli swoim rywalom na trzy punktu (20-17) i pomimo małej nerwówki wygrali seta do 19. Prawdziwe kłopoty czyhały na nich dopiero w drugim secie. Po świetnej zagrywce Maritexu oraz bardzo dobrym fragmencie grającego z konieczności na ‘sypie’ Marcina Gorlikowskiego, gracze w fioletowych strojach objęli prowadzenie 14-9! W dalszej części było 18-15, a w końcówce 20-18. Mimo kilku szans i piłek setowych ‘w górze’, gracze Michała Pietrasika nie zdołali wykorzystać ogromnej szansy i po chwili Czerepachy cieszyli się z wygrania seta do 22. W ostatniej partii Maritex nie zdołał już wskoczyć na tak wysoki poziom by realnie zagrozić swoim rywalom i finalnie przegrał w tej odsłonie do 13. Należy przyznać, że choć Maritex skończył mecz bez punktów to na pewno z podniesioną głową.

BL Volley – Tiger Team

Choć w ‘Typie Redakcji’ wskazywaliśmy na kolejną porażkę Tiger Team w stosunku 0-3, to jednak napomknęliśmy, że gracze Dawida Staszyńskiego nie mają już aktualnie nic do stracenia. Grając na luzie można przykrywać pewne mankamenty i to z tyłu głowy pozwalało nam sądzić, że Tiger Team jest gotowy na pierwszy punkt w sezonie. Nie bez znaczenia przy tym wyobrażeniu był ostatni występ drużyny w meczu z Czerepachami Volley. Jeśli chodzi o środowe spotkanie to rozpoczęło się ono od niespodziewanego prowadzenia graczy w granatowych trykotach. Po dwóch atakach Marcina Kwidzińskiego, Tiger objął prowadzenie 6-3. Radość nie trwała jednak długo, bo już po chwili dwa ważne punkty dające prowadzenie BL, zdobył Adam Czapnik (9-7). Od tego momentu, aż do końca team Wojciecha Strychalskiego nie dał sobie zrobić krzywdy i wygrał partię do 18. Niepowodzenie w pierwszej odsłonie nie zniechęciło graczy z ostatniej drużyny w ligowej tabeli do podjęcia walki. Chwilę po połowie środkowej odsłony zespół Dawida Staszyńskiego prowadził nawet 15-13. Po chwili bardzo ważna i długa akcja dla losów seta padła łupem drużyny w biało-pomarańczowych barwach, którzy wysunęli się na prowadzenie 16-15 i po chwili cieszyli się z wygrania seta (21-17). Ostatni set to zupełnie inna historia, po której nie ma już w SL3 drużyny, która nie zdobyłaby choćby punktu. Już początek seta układał się wyśmienicie dla graczy Tiger Team, którzy objęli prowadzenie 10-6. W dalszej części seta ich przewaga sukcesywnie topniała i przeciwnikom udało się doprowadzić do wyrównania przy stanie po 20. W końcówce szczęście sprzyjało jednak Tigerowi, który wygrał grę na przewagi i cieszył się z pierwszego punktu w sezonie Jesień’24. Brawo, w ostatnich meczach było już naprawdę nieźle i ten punkt im się należał.