Choć w teorii wciąż jest jeszcze szansa na to, że ACTIVNI Gdańsk zdołają się utrzymać to jesteśmy przekonani na 100%, że klamka już zapadła. Tak się bowiem składa, że w meczu ‘o życie’ ACTIVNI zagrają z walczącą o awans drużyną Inter Marine Masters i to rywale będą absolutnym faworytem starcia. Swoich szans ACTIVNI mogli upatrywać w dwóch minionych dniach meczowych, kiedy rywalizowali z drużynami, których pozycja w tabeli również nie była zbyt dobra. Jaki był tego efekt? Ano taki, że na sześć możliwych punktów ACTIVNI zgarnęli jeden. Pora to powiedzieć wprost – ACTIVNI na ten spadek zasłużyli jak mało kto. Do niedawna wydawało się, że podobnych sformułowań użyjemy w kontekście drużyny Bayer Gdańsk. Nic bardziej mylnego. Tak jak pisaliśmy w zapowiedziach, ‘prawdziwych facetów poznaje się po tym jak kończą, a nie zaczynają’. Finisz ‘Aptekarzy’ jest taki, że team Damiana Harica wygrał cztery z pięciu ostatnich spotkań. Co więcej – w ostatnich trzech meczach zgarnęli komplet dziewięciu oczek i w ligowej tabeli wskoczyli na…ósmą lokatę! Niesamowity zwrot akcji, niesamowita metamorfoza drużyny Bayer Gdańsk. Jak wyglądało środowe starcie? Cóż – było absolutną dominacją drużyny Damiana Harica. Prawdę mówiąc w żadnym z setów ACTIVNI nie mieli punktu zaczepienia. Wiecie – momentu, w którym prowadziliby z rywalem wyrównana grę. Tu każdy set wyglądał tak samo. Bayer już na początku wypracowywał sobie sporą przewagę i po chwili dowoził wygraną do końca. Brawo! A ACTIVNI? Cóż – nos podpowiada nam kolejny ‘wiatr zmian’, do którego dojdzie zapewne przed rozpoczęciem kolejnej edycji.
Liga: Trzecia Liga - Jesień 2024
BL Volley – Wolves Volley
Aby przypieczętować sobie utrzymanie w trzeciej lidze, ekipa ‘Wilków’ musiała sięgnąć w środowy wieczór po jeden punkt. Ranga meczu nie zmobilizowała przesadnie ‘Watahy’, którzy w kolejnym już spotkaniu wystąpili ‘gołą szóstką’. Początek spotkania należał do ‘Tygrysów’, którzy po asie serwisowym Bartosza Zdunka, objęli wysokie prowadzenie 10-4. Choć w dalszej części Wolves zniwelowali nieco straty (12-9) to wobec drugiej fali ataków BL Volley byli już bezradni. Jakby tego było mało sami popełniali sporo błędów i po kolejnych dwóch, BL wysunął się na prowadzenie 17-11 by po chwili bez problemów zgarnąć pierwszy punkt w meczu (21-14). Choć wynik środkowej partii był taki sam to jednak obraz gry nieco inny. Od początku seta Wolves Volley prowadziło z faworyzowanym rywalem wyrównaną grę, po której na tablicy wyników mieliśmy remis po 9. Druga część seta to jednak bardzo dobra gra w przyjęciu BL Volley, która w oczywisty sposób przełożyła się na przewagę, którą wypracowali. Jako że w drugą stronę ‘różnie z tym było’ to po asie serwisowym Damiana Chojnackiego było już 19-11 i po chwili team Wojciecha Strychalskiego cieszył się z wygranej partii do 14. Kiedy wydawało się, że trzeci punkt w meczu będzie dla BL formalnością to po udanym początku seta (4-1) zespół BL Volley zaczął mieć spore problemy. Tym razem to gracze Wolves Volley mogli podobać się w elemencie przyjęcia, po którym objęli oni prowadzenie 14-10 i po chwili cieszyli się z wygranego seta, który w naszym odczuciu pieczętuje ich utrzymanie w trzeciej lidze.
Port Gdańsk – ACTIVNI Gdańsk
Spośród wszystkich 48 drużyn w lidze – to właśnie Port Gdańsk skończył sezon jako pierwszy zespół. Ligowe ostatki wyzwoliły w ‘Portowcach’ specjalną mobilizację. W obozie ‘z doków’ miano bowiem świadomość, że team wciąż nie jest pewny utrzymania w lidze oraz tego czy nie będą musieli gracz meczu barażowego. Pierwszy set rywalizacji podsycił tylko te obawy, bo faworyzowana drużyna od samego początku meczu miała spore problemy ze sforsowaniem zasieków rywali. Pierwszy set to wyrównana walka od samego początku aż do stanu 15-15. W końcówce seta ‘Portowcy’ popełnili kilka błędów na zagrywce oraz w ataku i po chwili, dość zaskakująco z pierwszego punktu w meczu cieszyli się ACTIVNI. Niestety dla nich – to by było na tyle z dobrych wiadomości. W drugim secie rywalizacji oglądaliśmy bowiem drużynę dobrze znaną z obecnego sezonu. Znaną z tego, że gra słabo, wolno, niedokładnie, niechlujnie. Po bardzo chaotycznej pierwszej części seta, ‘Portowcy’ objęli prowadzenie 10-6. W dalszej części dwoma asami serwisowymi popisał się Paweł Dobrzeniecki i zasadniczo – było już pozamiatane (17-10 – 21-11). Decydujący o zwycięstwie set nie przyniósł zaskakujących rozstrzygnięć. Choć do połowy seta ACTIVNI trzymali fason (10-10) to po dłuższym przestoju ACTIVNYCH, zespół Arkadiusza Sojko objął prowadzenie 17-12 i po chwili cieszył się z pozytywnego zakończenia sezonu Jesień’24. Choć mogło być kilka punktów więcej to 15 oczek w najsilniejszej trzeciej lidze w historii jest naprawdę dobrym wynikiem. A ACTIVNI? Cóż – mają jeszcze szansę na utrzymanie, ale te zdają się być już naprawdę małe.
Tiger Team – Oliwa Team
Wtorkowe spotkanie było dla ‘Tygrysów’ przedostatnią szansą na odniesienie pierwszego zwycięstwa w sezonie Jesień’24. To, że nawet przeciwko dobrej Oliwie jest to możliwe, pokazała ostatnio ekipa Wolves Volley, która mimo iż nie była faworytem meczu, zaprezentowała się z bardzo dobrej strony. Z takiej, a z pewnością nie w pierwszym secie nie zaprezentowała się jednak ekipa ‘Tygrysów’, która rozpoczęła spotkanie w swoim stylu. Od samego początku spotkania Tiger Team nie mógł znaleźć skutecznego sposobu na to by zdobywać punkty. Ba – rywale nie chcieli im w tym przesadnie pomagać, bo sami popełniali mało błędów i na półmetku seta mieliśmy prowadzenie Oliwy 11-4. Choć w dalszej części Oliwa prowadziła już…17-7 to w końcowej fazie seta zlitowali się nieco nad chwiejącym przeciwnikiem i zamiast go wykończyć – pozwolili im na zdobycie kilku punktów. Tak czy siak – było to absolutnie jednostronne widowisko. Niezbyt nachalna postawa przeciwników mogła nieco uśpić czujność rywali, którzy w drugiej części seta nie zdołali tak stłamsić rywali. Choć rozpoczęło się dla Oliwy kapitalnie i po punkcie Pawła Jasnocha prowadzili już 6-1 to w dalszej części seta, Tiger Team poprawił przyjęcie i zaprezentował zdecydowanie inną siatkówkę. Wyrównana gra obu drużyn trwała do stanu po 16. Dopiero pod koniec Oliwa uzyskała dwa punkty przewagi, której nie roztrwonili już do końca (21-19). Jeśli ktoś po drugim secie miał nadzieje na to, że w trzeciej partii będzie równie ciekawie – musiał czuć się rozczarowany. Już na półmetku seta stało się jasne, że to Oliwa po chwili wygra. Po ataku Adriana Jaromka było bowiem 11-6. Dalsza część seta to kontynuacja dobrej gry faworyta spotkania, który finalnie wygrał partię do 14, a cały mecz 3-0 poniekąd rehabilitując się za ostatnią porażkę.
Osada Truso – Inter Marine Masters
Miał być awans, miało być świętowanie, miało być piwko w drodze powrotnej do Elbląga. Rzeczywistość w poniedziałkowy wieczór była jednak taka, że owszem – Osada zrealizowała plan, ale tylko połowicznie. Mowa tu o wygranej z MiszMaszem. Porównując to jednak do innej dyscypliny – w czasie, gdy MiszMasz można określić jako rywala z wagi koguciej, Inter Marine Masters było rywalem z wagi ciężkiej, który raz, że był wytrzymały na ciosy, a dwa, że sam bił bardzo mocno. Kiedy po dwóch atakach Grzegorza Myślińskiego w drugiej części premierowej partii było 16-14 dla Osady, gracze z Elbląga nie przypuszczali, że tak to się wszystko poukłada. Już po chwili ‘Mastersi’ dorzucali do koszyczka kolejne punkty. To, co było z pewnością siłą drużyny w białych trykotach to element nieprzewidywalności. Cztery kolejne punkty dla ‘Mastersów’ zdobywało bowiem…czterech różnych zawodników (Ragus, Kowalewski, Masiak, Chełmiński). W końcowej fazie seta Osada miała jednak jeszcze swoją szansę, ale nie zdołali wykorzystać piłki setowej i po ataku w aut oraz skutecznym bloku Andrzeja Masiaka, Inter Marine cieszyli się z wygranej pierwszego seta. W środkowej odsłonie obie drużyny nie zwalniały i prawdę mówiąc – trudno było się nudzić oglądając spotkanie z boiska numer 2. Zdecydowanie lepiej w partię weszli gracze w białych strojach, którzy wykorzystali problemy z koncentracją rywali. Po dwóch odgwizdanych dotknięciach siatki z rzędu przez drużynę występującą w delegacji, Inter Marine objęli prowadzenie 11-6. Po chwili zanotowali oni jednak spory przestój i mieli spory problem z tym by zrobić przejście (13-13). W dalszej części raz jeszcze podkręcili tempo i tym razem okazało się to skuteczne (21-18). Ostatni set rywalizacji to walka o szalenie ważny punkt dla układu tabeli. Wiecie – jeden punkt mniej dla bezpośredniego rywala w walce o srebrne medale, a jednocześnie jeden więcej dla siebie. Cóż – było o co walczyć. To, co wydarzyło się w trzecim secie wyglądało bardzo podobnie do premierowej partii. Po ataku kapitana – Kacpra Bielińskiego, Osada prowadziła 16-13, a mimo to – w dalszej części dała sobie wydrzeć zwycięstwo z rąk. Finalnie bardzo dobrze grający zawodnicy Inter Marine wygrali partię do 19, a cały mecz 3-0. Wow – to było naprawdę dobre!
Czerepachy Volley – MiszMasz
Dzieje się dokładnie to, o czym pisaliśmy w zapowiedziach przedmeczowych. Mowa rzecz jasna o tym, że MiszMasz dostał w poniedziałkowy wieczór dwa razy bęcki. Raz od Osady Truso, a raz od Czerepachów Volley. To z kolei sprawia, że ich sytuacja na jedną kolejkę przed końcem staje się dramatyczna. Jako, że w meczu z Oliwą, MiszMasz również nie będzie faworytem, nad drużyną Michała Grymuzy zbierają się czarne chmury. Jeśli chodzi o spotkanie z ‘Żółwiami’, w zapowiedzi wypunktowaliśmy siedem elementów, w których Czerepachy byli lepsi od swojego rywala. Mimo ogromnej dysproporcji ‘na papierze’, nie przekładało się to w jakiś szczególny sposób na grę obu drużyn w pierwszej odsłonie. Owszem, ‘Żółwie’ objęły na półmetku kilkupunktowe prowadzenie (13-9), ale po dobrej grze w bloku MiszMaszu, ex-drugoligowiec zdołał zniwelować stratę do jednego oczka (18-17). Ostatnie słowo w secie należało już do drużyny Dawida Gałki (21-18). Środkowa odsłona to partia, o której gracze MiszMaszu chcieliby jak najszybciej zapomnieć. Set ten był bowiem ogromną dysproporcją i po problemach w rozegraniu i skończeniu ataków, MiszMasz nie był w stanie nawiązać walki (15-5, a następnie 21-8). Ostatni set to w miarę wyrównana gra do stanu 11-9 dla faworyzowanej ekipy, która po chwili wykorzystała gorszy fragment rywali i po asach serwisowych Łukasza Dębskiego, objęli prowadzenie 15-10, a następnie wygrali do 15. Co ciekawe, na boisku obok kończył się właśnie drugi set rywalizacji Inter Marine – Osada Truso, po którym stało się jasne, że Czerepachy zostały Mistrzem trzeciej ligi! Brawo!
Osada Truso – MiszMasz
Plan Osady Truso na poniedziałkową serię gier zakładał dwie wygrane za komplet punktów, po której Osada gwarantowałaby sobie awans do drugiej klasy rozgrywkowej. Pierwszym krokiem do realizacji celu było pokonanie MiszMaszu, który w ostatnim czasie wpadł w potężny dołek. Już chwilę po pierwszym gwizdku sędziego stało się jasne, że MiszMaszowi będzie bardzo trudno o niespodziankę. Po atakach Dawida Strzyżewskiego oraz Kamila Dobosza, Osada objęła prowadzenie 12-8. Choć z czasem MiszMasz doprowadził do wyrównania po 15, to po dobrej grze w obronie drużyny z Elbląga, po chwili cieszyli się oni z pierwszego punktu w meczu (21-16). Środkowa odsłona to szansa, na którą czekał MiszMasz. Wiadomym było bowiem, że jeden punkt diametralnie zmienia ich położenie w kontekście walki o utrzymanie. Choć Osada miała małą przewagę przez niemal całego seta, to po skutecznym ataku Mateusza Berbeki, MiszMasz zniwelował stratę do jednego oczka (17-16). Końcówka seta to jednak więcej zimnej krwi Osady, która po błędzie jednego z rywali, cieszyła się po chwili z drugiego punktu w meczu (21-19). Ostatni set nie przyniósł już jakiś większych emocji. Gracze Kacpra Bielińskiego dość szybko objęli kilkupunktowe prowadzenie (10-7), które pozwoliło im trzymać swojego rywala na dystans i w konsekwencji przyniosło im trzeci punkt w meczu (21-15).
Czerepachy Volley – Team Spontan
Oj, Czerepachy Volley mogą czuć do nas żal i prawdę mówiąc – byłby on uzasadniony. Ledwie chwilę temu wspomnieliśmy bowiem o tym, że planem ‘Żółwi’ na obecny sezon było wygranie wszystkich 13 spotkań i zgarnięcie kompletu 39 oczek. Jak to w życiu bywa – dopóki o tym nie mówiliśmy, plan był realizowany w 100%. Od początku spotkania wszystko wskazywało na to, że passa będzie podtrzymana. ‘Żółwie’ weszli bowiem w mecz na bardzo wysokim poziomie, do którego Spontan nie mógł się zaadaptować. Po sporych problemach w przyjęciu zagrywki Kirila Bohdana, Czerepachy rozpoczęły partię od prowadzenia 9-3. Z czasem zagrywką popisał się Vlad Bodnar i na tablicy wyników było już 17-10. W końcowej fazie seta, team w zielonych strojach ewidentnie wyhamował i finalnie skończył partię wynikiem 21-16. Na półmetku środkowej odsłony, faworyzowany zespół prowadził 12-7. Z czasem w tryby maszyny dostał się jednak piasek i zespół Dawida Gałki zaczął popełniać sporo błędów, co w połączeniu z coraz lepszą grą Spontana sprawiło, że ich przewaga stopniała do jednego punktu (15-14). W końcówce seta team w zielonych strojach zdobył jednak kilka punktów blokiem i po chwili cieszył się z wygrania seta do 18. Trzecia partia to jednak zupełnie inna historia, w której Spontan prowadził na półmetku seta 10-6. Z czasem wszystko zdawało się wracać do normy i po kilku udanych akcjach, faworyzowana ekipa doprowadziła do wyrównania po 12. Po chwili popełnili jednak trzy błędy z rzędu, po których Spontan wyszedł na prowadzenie 15-12, którego nie wypuścił już do końca i pierwszy przegrany set w Inter Marine SL3 przez Czerepachy stał się faktem (21-15).
ACTIVNI Gdańsk – BL Volley
To, co wydarzyło się w poniedziałkowy wieczór na boisku numer 1 jest wręcz niewiarygodne. Kto wie czy wydarzenia z trzeciego seta, do których za chwilę przejdziemy nie przesądzą o spadku ACTIVNYCH do czwartej klasy rozgrywkowej. Choć konsekwencje wspomnianej partii mogą być druzgocące, to pierwszy set rywalizacji ułożył się idealnie dla graczy Artura Kurkowskiego. Początek spotkania to dość wyrównana gra, która zaprowadziła nas do stanu po 11. Od półmetka seta zaczęła zarysowywać się przewaga ACTIVNYCH, którzy po ataku oraz asie Macieja Kota objęli prowadzenie 18-15 i po chwili cieszyli się z wygrania seta (21-17). Środkowa odsłona wyglądała już inaczej. Po kilku atakach Wojciecha Kiełba było Bez Lipy. Precyzując – BL objął prowadzenie 13-9 i choć w dalszej części seta ACTIVNI zbliżyli się do rywala na jeden punkt (18-17), to ostatnie słowo w secie należało do graczy w biało-pomarańczowych barwach (21-18). Zdecydowanie najwięcej działo się w trzecim secie, w którego BL weszło…tragicznie. Zupełnie inaczej było w przypadku ACTIVNYCH, którzy po bardzo dobrej grze objęli bardzo wysokie prowadzenie 14-5! Choć czysto teoretycznie takiej przewagi nie da się roztrwonić, to jednak gracze ACTIVNYCH w pewnym momencie poprosili o potrzymanie piwa! Choć pod koniec meczu ACTIVNI nadal prowadzili 18-11 i nic nie wskazywało na taki obrót spraw, to w końcowej fazie seta team Artura Kurkowskiego zaczął za dużo kombinować. Zamiast skutecznej gry z pierwszej części partii, ACTIVNI próbowali skończyć rywala innymi środkami. To jak można się domyślać – nie przyniosło oczekiwanego skutku. Każdy kolejny punkt dla BL Volley napędzał tę drużynę, a w przypadku ACTIVNYCH wręcz odwrotnie – tłamsił ich. Z czasem po serii błędów wiedzieliśmy już jaki będzie epilog historii. Po kilku kolejnych wymianach stało się jasne, że BL Volley stał się sprawcą jednego z największych come-backów w historii ligi. Brawo!
Wolves Volley – Oliwa Team
Wow – tego to my się nie spodziewaliśmy. Choć gracze Wolves Volley zagrali w ostatnim czasie dwa bardzo dobre spotkania, w których zrobili ogromny krok w kierunku utrzymania w trzeciej lidze, to w kontekście ich pojedynku z Oliwą – byliśmy dość sceptyczni. O ile ‘Wilków’ można było w ostatnim czasie chwalić, tak grą Oliwy byliśmy zachwyceni do tego stopnia, że w ostatnim magazynie zastanawialiśmy się czy w przyszłym sezonie będą już gotowi na awans. Ilekroć jednak odlatujemy z naszymi predykcjami – dzieje się coś takiego. Pierwszy set rywalizacji nie wskazywał na to, że taki będzie epilog. Po ataku Kamila Krasińskiego, Oliwa wyszła na prowadzenie 13-9 i bez większych problemów wygrali pierwszą odsłonę pięcioma oczkami (21-16). Przed drugim setem Wolves Volley pozmieniali nieco pozycje i ich gra zaczęła wyglądać już zupełnie inaczej. Po asie serwisowym Krzysztofa Mrożka, gracze w czarnych strojach objęli prowadzenie 6-2. Mimo to, z prowadzenia nie cieszyli się zbyt długo. Po chwili Oliwa doprowadziła bowiem do wyrównania po 8 i wydawało się, że odzyskują oni kontrolę nad poczynaniami boiskowymi. Jak się po chwili okazało – wobec drugiej fali ‘Watahy’ byli już bezradni. Po dobrej grze w bloku oraz sporej niedokładności w ataku ‘Oliwiaków’, Wolves Volley objęli prowadzenie 18-15 i po chwili cieszyli się z doprowadzenia do wyrównania w setach (21-18). Ostatnia partia rozpoczęła się lepiej dla ‘undergoda’ spotkania. Po ataku Mikołaja Moszczenko, Wolves prowadzili na półmetku 10-6 i choć z czasem ich prowadzenie się zmieniało (nawet do 7 punktów), to finalnie wygrali seta z przewagą czterech oczek (21-17). Brawo – rewelacyjna robota!