Tak jak pisaliśmy w zapowiedzi – spotkanie obu drużyn, które w drugiej lidze rozegrały grubo ponad 100 spotkań. Tego jednak już nie ma, przynajmniej na jakiś czas. Nieznacznym faworytem w naszym odczuciu byli ‘Spontaniczni’, którzy w miejsce transferów out pozyskali jakiś graczy. Jeśli chodzi bowiem o MiszMasz – z drużyny odeszła duża część graczy, a póki co o wzmocnieniach ani widu, ani słychu. Przeczuwaliśmy jednak, że będzie to wyrównane starcie i się nie zawiedliśmy. Pierwszy set choć był wyrównany, to na jego przestrzeni jednak MiszMasz miał delikatną przewagę 1-2 punktów. Po zagrywce Ernesta Kurysa było 17-15 dla graczy Michała Grymuzy. W końcówce ‘Spontaniczną planetę’ uratował jednak bohater tej drużyny – Mariusz Krynicki. Co to jest za dzik. Niemal 200 punktów w poprzednim sezonie to nie przypadek. Wracając do pierwszego seta, ten zakończył się zwycięstwem ‘Pomarańczowych’ do 19. Nie inaczej było w drugim secie, którego na półmetku MiszMasz prowadził 11-7. Z czasem w grze spadkowicza z drugiej ligi zaczęło się jednak coś psuć i Team Spontan doprowadził do wyrównania po 15. Dalszej części się zapewne domyślacie (21-19). Wtorkowe spotkanie zdawało się być czymś w rodzaju Remake Dnia Świstaka. Zamiast tego był co prawda ‘set świstaka’. W trzecim secie MiszMasz prowadził 15-12, a mimo to po raz kolejny dali sobie wyszarpać zwycięstwo z rąk. Jak to szło? Prawdziwą drużynę poznaje się po tym jak kończy, a nie zaczyna? No to Team Spontan skończył z trzema punktami na koncie. Choć MiszMasz był bliski w każdym secie, na ich ‘rachunkach’ nie było żadnego ‘wpływu środków’.
Liga: Trzecia Liga - Jesień 2024
BL Volley – Inter Marine Masters
Choć od ostatniego spotkania obu drużyn minęło już kilkanaście tygodni to odnosimy wrażenie, że rany po wspominanej porażce Inter Marine, jeszcze się nie zabliźniły. Choć ‘Mastersi’ o tym głośno nie mówili, odnosiliśmy wrażenie, że poprzedni mecz z BL uwierał ich jak kamyczek w bucie. Niby nic, a jednak. O mobilizację w zespole nie było zatem zbyt trudno. Już na początku spotkania, gracze w białych trykotach pokazali ‘nowy ład’. Po serii błędów ‘Tygrysów, było już 12-7 dla Inter Marine. W dalszej części seta, gracze Wojciecha Strychalskiego nie mieli nawet pomysłów jak powstrzymać rywali. A to lewe, a to prawe skrzydło. Środek? Proszę bardzo. Kiwka? A jakże, w polu i to dwa razy. Ostateczny wynik 21-13 nie mógł zatem przesadnie dziwić. Na nieco większe emocję musieliśmy poczekać do środkowej partii, przy czym nie mamy pewności, czy słowo nieco i tak nie jest podkręcone. No bo zaczęło się tak, że po ataku Andrzeja Masiaka, ‘Mastersi’ prowadzili już 6-0. W dalszej części było 16-12 i prawdę mówiąc nie można było mieć poczucia, że ‘coś się kroi’. Ostatecznie, Inter Marine wciągnęło do zabawy swoich rywali, poświęciło im nieco uwagi, dali nawet uwierzyć w jakąś więź czy równość, ale kiedy im się to znudziło – najzwyczajniej w świecie zabrali zabawki i skończyli seta na swoich zasadach. W trzecim secie nonszalancja, która dawała o sobie wcześniej znać się zemściła. Fani Kubusia Puchatka powiedzieliby nawet, że dali swoim rywalom pobrykać. To skończyło się tak, że BL Volley, objął prowadzenie 8-5. Choć w dalszej części Inter Marine doprowadzili do wyrównania po 14, to wobec kolejnej fali, byli już bezradni. Ostatecznie BL wygrał tę partię do 16, a w meczu doszło do podziału punktów, w którym ‘Mastersi’ wzięli udany rewanż za spotkanie z poprzedniego sezonu.




