Liga: Pierwsza Liga - Wiosna 2020

Trójmiejska Strefa Szkód – Speednet

Kilkanaście minut przed spotkaniem Trójmiejskiej Strefy Szkód ze Speednetem wywiadu udzielił jeden z zawodników TSSu – Wojtek Ingielewicz. Nie ukrywamy, że gracz ten bardzo nam zaimponował, bowiem nie owijał w bawełnę mówiąc, że idą po trzy punkty. Była to dosyć odważna deklaracja zważywszy na to, że w Speednecie mieli zagrać powracający do drużyny Grzegorz Gnatek czy Niko Domżalski. Pewność Wojtka zaprocentowała, co udowodnił świetną grą na przestrzeni całego meczu zgarniając tytuł MVP. Liderem drużyny Speednet był Grzegorz Gnatek, który ze względu na swój ogromny zasięg był praktycznie nie do zatrzymania. Przy okazji potrafił skutecznie pięciokrotnie zablokować rywala. To jednak nie wystarczyło do tego, aby Speednet wywalczył choćby jeden punkt. Mimo, że sumarycznie najmniej punktów Speednet zdobył w drugiej odsłonie, to paradoksalnie wydawało się, że w tym secie było najbliżej. ‘Różowi’ wygrywali na początku już 9-2, by po chwili roztrwonić całą przewagę i doprowadzić do sytuacji 9-10. Niewiarygodne. W trzecim secie drużyna walczyła do końca, lecz ostatecznie to TSS zdołał wyszarpać rywalowi punkty. Gdybyśmy mieli szukać głębiej to jesteśmy przekonani, że kluczową sprawą była sfera mentalna. W trakcie spotkania w drużynie TSSu doszło do kontuzji dwóch kluczowych graczy, ale Trójmiejscy, niejako nawiązując do szalonych lat dziewięćdziesiątych udowodnili, że są charakternymi chłopakami, którym nie przeszkadza byle dyskomfort. Nie chcielibyśmy być źle zrozumiani, ale wydaje nam się, że w Speednecie brakuje tego, co musi mieć klasowa drużyna – team spirit. Speednet owszem, ma świetnych graczy, ale wydaje nam się, że powinni popracować nad tym, jak stworzyć z tego drużynę. Szczególnie w sferze mentalnej.

Prototype Volleyball – Volley Gdańsk

Do spotkania przeciwko Volley Gdańsk drużyna Prototype przystępowała z dwoma wygranymi na koncie. Tydzień wcześniej w bardzo dobrym stylu pokonali BES-BLUM Kraken Team, a kilkadziesiąt minut wcześniej odnieśli zwycięstwo nad Strażą Pożarną. Planem minimum na wtorkowy wieczór było zdobycie dwóch punktów i udało się to zrealizować już po pierwszym spotkaniu. Nie oznacza to bynajmniej, że ‘Transformersi’ złożyli broń i zamierzali statystować w meczu przeciwko dwukrotnemu mistrzowi SL3. W pierwszym secie postawili swoim przeciwnikom bardzo trudne warunki. Partia ta była bardzo wyrównana, lecz pod koniec seta to drużyna Tomka Nurzyńskiego stanęła przed ogromną szansą na wygranie tej odsłony. Widmo utraty punktu sprawiło, że na parkiet wszedł Przemysław Wawer, jednak w rolę pierwszoplanowej postaci wcielił się najbardziej doświadczony gracz w ekipie Volley Gdańsk – Adrian Ossowski. W kluczowym momencie zablokował jednego z przeciwników, a następnie atakiem po skosie zakończył seta i gracze Volley cieszyli się ze zdobycia punktu. Drugi set to niemal kopia tego pierwszego. Początek był bardzo wyrównany (5-5), lecz później dzięki dwóm z rzędu atakom Markusa, gracze Prototype wyszli na minimalne prowadzenie, które utrzymywało się do końcówki. W pewnym momencie było już 18-16 dla Prototype Volleyball i wydawało się, że tym razem może się udać. Kolejna stykowa końcówka i kolejna piłka setowa niewykorzystana przez ‘Transformersów’. Ostatecznie, Volley udało się i tym razem. W końcówce seta swoją robotę wykonał MVP tego spotkania – Kuba Firszt. Volley, identycznie jak w pierwszym secie wygrał 23-21 i uważamy, że Prototype zabrakło nie tyle szczęścia co doświadczenia. Myślimy, że z czasem w takich stykowych sytuacjach będą w stanie zachować zimną krew i wygrać. Ostatnia partia była już bez historii. Gracze Volley na początku wypracowali sobie przewagę, której nie wypuścili do samego końca i trzy punkty trafiają na ich konto. Mimo wszystko, chyba sami nie spodziewali się tak trudnej i krętej drogi do tego celu.

Prototype – Straż Pożarna Gdańsk

Spotkanie Transformersów z Mundurowymi można podzielić na trzy różne części. Każdy set to całkiem inna historia, która po złożeniu w całość nie trzyma się kupy. W pierwszej odsłonie zobaczyliśmy to, co najlepsze w Straży Pożarnej. Swoją grą nawiązali do pierwszego sezonu, w którym przez długi czas uchodzili za jednego z faworytów. W partii tej bardzo dobrze na rozegraniu sprawował się Michał Mańkowski, który zaprezentował szereg kombinacyjnych i efektywnych rozwiązań. O ile pierwsza część tego seta była w miarę wyrównana, to w dalszej części Strażacy włączyli drugi bieg i odjechali swoim przeciwnikom. Ostatecznie wygrali seta do 13 i wydawać by się mogło, że do końca spotkania będą stroną dominującą. Stało się całkowicie inaczej. W drugim secie to PROtotype doszedł do głosu i przez całą odsłonę dominowali nad swoim rywalem. Bardzo dobrą partię w przyjęciu rozegrał Mateusz Bednarek, który świetnie wkomponował się w drużynę podnosząc jej jakość. Na uwagę zasługuje też występ Tomka Nurzyńskiego, dla którego był to pierwszy tytuł MVP w historii Siatkarskiej Ligi Trójmiasta. Wywalczył go sobie bardzo dobrą grą w bloku, dokładając do tego kilka punktów po atakach z środka. Wracając do spotkania to najlepszą odsłonę zobaczyliśmy dopiero na koniec meczu. W trzeciej partii obie drużyny pokazały swoją najlepszą formę, co sprawiło, że w końcu doczekaliśmy się prawdziwych emocji. Po bardzo wyrównanej walce, seta i co za tym idzie – całe spotkanie wygrała drużyna PROtotype Volleyball, dopisując do swojego konta kolejne dwa oczka. Plan minimum na wtorkowy wieczór został zatem wykonany.

BES-BLUM Kraken Team – Epo-Project

Patrząc na protokół przedmeczowy oraz na samych zawodników Epo-Project, nie można było nie odnieść wrażenia, że od poprzedniego tygodnia dużo się zmieniło. Owszem, wiedzieliśmy że drużyna z Żukowa ma szeroki i wyrównany skład, jednak obecność zaledwie trzech graczy, którzy odnieśli zwycięstwo nad Trójmiejską Strefą Szkód była dla nas niemałym zaskoczeniem. W miejsce kilku nieobecnych zawodników wskoczyli debiutanci w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta. Jeden z nich – Cezary Labudda zdobył aż 15 punktów i zasłużenie zgarnął tytuł najbardziej wartościowego gracza meczu. Tytuł ten mógł oczywiście trafić do Roberta Skwiercza gdyby nie… no właśnie. Gdyby BES-BLUM potrafił w kluczowych momentach przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, a mieli ku temu kilka okazji. Pod koniec pierwszego seta to właśnie BES-BLUM miał piłkę setową i wszystko w swoich rękach, aby podstawić kropkę nad ‘i’. Tak się jednak nie stało i końcówka tej partii to długa walka w zwarciu. Ostatecznie obronną ręką wyszli z niej gracze Epo-Project i to oni cieszyli się z pierwszego punktu. Druga odsłona ponownie była bardzo wyrównana i ponownie na finiszu to gracze z Żukowa unieśli ręce w geście triumfu. Mimo takiego obrotu wydarzeń, ekipa BES-BLUM nie złożyła broni i postanowiła w ostatniej odsłonie powalczyć o choćby punkt. Podejście do sprawy jakże inne niż w przegranym meczu z Prototype się opłaciło i tym razem Kraken potrafił zagrać siatkówkę, z której ich pamiętamy. Ostatecznie, spotkanie zakończyło się 2-1 dla Epo-Project, choć trzeba przyznać, że BES-BLUM przy odrobinie szczęścia mógł ten mecz wygrać. Tak się jednak nie stało i na pierwszą wygraną w lidze muszą poczekać minimum do czwartku.

Prototype Volleyball – Bes-Blum Kraken Team

Bez wątpienia największa niespodzianka w środowej serii gier. Prototype, który początkowo miał grać w drugiej lidze chyba uśpił czujność BES-BLUM. Nie ukrywamy, że patrząc na wynik przecieraliśmy oczy ze zdumienia. Od początku meczu Michał Markiewicz spisywał się bardzo dobrze na zagrywce. Po kilku akcjach ‘Transformersi’ wygrywali już 5-0, by po chwili Kraken zniwelował tę przewagę i doprowadził do remisu 6-6. Gdy w drugiej części seta graczom Prototype ponownie udało się uzyskać kilkupunktową przewagę uznaliśmy, że już nic nie jest w stanie wyrwać im zwycięstwa w tej odsłonie. Z tyłu głowy mieliśmy jednak ich historyczny pojedynek przeciwko Straży Pożarnej, po którym rękoma i nogami podpisalibyśmy się pod sloganem, że niemożliwe nie istnieje. BES-BLUM zaczął odrabiać straty, jednak ostatecznie to ekipa Tomka Nurzyńskiego cieszyła się z pierwszego punktu w lidze. Trzeba przyznać, że wpływ na to miała świetna gra w obronie. O ile w przypadku zawodników tej drużyny należy winszować, to w przypadku Krakena należałoby graczy zganić. Uważamy, że problemy z przyjęciem były ich największą zmorą i przyczyną finalnej porażki w stosunku 3-0. Warto dodać, że w drużynie Prototype debiutował w środę nowy rozgrywający, który z zadania wywiązał się bardzo obiecująco i z zaciekawieniem będziemy przyglądać się jego współpracy z kolegami z drużyny. Jego występ przyćmił jednak środkowy – Karol Grajewski, który końcówkę meczu zmienił w swoisty ‘one man show’ punktując na bloku w trzech akcjach z rzędu, a w całym spotkaniu zdobywając ich aż sześć, czym po raz kolejny udowodnił swój świetny timing i warunki fizyczne. Wracając do BES-BLUM, to najlepszym komentarzem niech będzie fakt, że jeden z graczy zasugerował, aby pomeczowy opis nie był dla nich zbyt brutalny. My jednak wyznajemy zasadę, że szklanka jest w połowie pełna i nadejdą jeszcze lepsze dni!

Omida Team – Volley Gdańsk

W takich momentach bardzo żałujemy, że kibice nie mogli obejrzeć spotkania na żywo. Nie ukrywamy, że liczyliśmy na bardzo dobry mecz. To nie był absolutnie ten moment, kiedy za dzieciaka otwieraliście zamrażarkę, sięgaliście po Algidę, a w środku znajdowaliście koperek. Ten mecz nie rozczarował. Był emocjonujący, był ciekawy, było w nim mięsko czyli to, czego oczekiwaliśmy po tym spotkaniu. Zgodnie z tym, co pisaliśmy w zapowiedziach, drużyna Omidy zebrała bardzo fajną ekipę, w efekcie czego muszą się z nimi liczyć nawet najwięksi. Bardzo szybko przekonała się o tym drużyna Volley, która mimo wyrównanej pierwszej części seta oddała pole rywalom, a Ci w bezwzględny sposób wykorzystali swą szansę i wygrali tę partię do 15. Bardzo dobrze w zespole odnalazł się atakujący Mateusz Szturmowski, dla którego był to pierwszy mecz z nową drużyną. Środkowa odsłona była już inna niż pierwsza. Od początku do końca trwała wyrównana walka punkt za punkt i w końcówce seta ‘Logistycy’ stanęli przed ogromną szansą na zostanie pierwszą drużyną w historii SL3, która wygra z Volleyem. Niestety dla nich, nie wykorzystali momentu, w którym prowadzili 19-18 i ostatecznie pozwolili swoim rywalom na zdobycie 3 punktów i wygranie seta. Trzecia odsłona w większości przebiegała pod dyktando ‘Logistyków’. Ci prowadzili przez długi okres 2-3 punktami. W końcówce meczu, gdy toczyła się gra na przewagi, Bartek Koźlewicz uruchomił Przemka Wawera, który mówiąc kolokwialnie – zgasił światło w hali. To jest doprawdy niesamowite, że ten gość może się pomylić przy stanie 10-10, ale gdy dostaje piłkę przy wyniku 20-20 jest bezwględny jak kat, dla którego ścięcie głowy jest jak otworzenie wieczka od jogurtu. Ostateczny wynik to 2-1 dla Volley Gdańsk i kolejny mecz bez porażki na koncie. Wracając do Omidy to widać, że krystalizuje się tam coś naprawdę fajnego.

 

 

Trójmiejska Strefa Szkód – Epo-Project

Pomimo faktu, że przed meczem wskazywaliśmy Trójmiejską Strefę Szkód w roli faworyta, to podświadomie wiedzieliśmy, że kroi nam się dobry mecz. Nie myliliśmy się. Było to spotkanie dwóch drużyn, które mają w sobie pokłady bardzo dużej jakości. Początek meczu należał do podopiecznych Patryka Pleszkuna. Mimo, że w początkowej fazie spotkanie było wyrównane, to po chwili zarysowała się delikatna przewaga TSS-u. Punktem zwrotnym był moment, w którym wspomniany wcześniej kapitan zdobył punkt z zagrywki, a po chwili Dominik Błoński dołożył dwa skuteczne ataki. Ten ostatni, bez wątpienia będzie pociechą TSSu w perspektywie całego sezonu, czego namiastkę dał we wtorkowy wieczór, zdobywając najwięcej punktów w swojej drużynie. Wracając do meczu, od tego momentu TSS kontrolował przebieg seta, choć jak to w poprzednich sezonach mieli w zwyczaju, w końcówce zrobiło się nerwowo. Ostatecznie wygrali jednak tę partię. Trzeba uczciwie oddać, że sił niebieskim wystarczyło tylko na tę odsłonę. Od drugiej partii do zakończenia meczu byli drużyną zauważalnie gorszą od Epo. Nie wiemy, czy wynikało to ze zmęczenia, czy z rozkręcających się z minuty na minutę graczy Przemka Walczaka. W jego drużynie pokaz jakości dał rozgrywający Michał Długozima, środkowy Adam Myślisz czy wreszcie Damian Kolka. Nie bylibyśmy jednak uczciwi gdybyśmy nie powiedzieli, że w drużynie od drugiego seta brakowało po prostu słabszych punktów. Wszyscy stanęli na wysokości zadania. Jak to się mówi? Łańcuch jest tak silny jak jego najsłabsze ogniwo.

Straż Pożarna Gdańsk – Speednet

 

Inauguracyjnym spotkaniem pierwszoligowym była rywalizacja pomiędzy Strażakami a Speednetem. Przed spotkaniem, jako faworyta wskazaliśmy drużynę ‘Różowych’. W pierwszym secie zarówno po stronie jednych jak i drugich widzieliśmy sporo błędów. Zepsute zagrywki, dotknięcia siatki. Nie dało się nie odnieść wrażenia, że zawodnikom brakuje ogrania. Oczywiście z wiadomych względów nie ma się co tej sytuacji dziwić. Tak jak pisaliśmy w zapowiedzi, w drużynie Straży nie brakowało nowych zawodników. W zespole zadebiutowali: Bartosz Błyskal, Daniel Wajs oraz Marcin Okuniewski. Zabrakło z kolei etatowych graczy z poprzedniego sezonu – środkowego Mateusza Pytela czy Damiana Buźniaka – rozgrywającego, który wspomagał niekiedy drużynę również grą na przyjęciu. Mimo braku wspomnianej dwójki ‘Mundurowi’ zdołali zwyciężyć w pierwszej partii 21-19. Kolejna odsłona należała do Speednetu, który wygrał seta do 17. W drużynie z Gdyni również nie obyło się bez absencji. Jak się okazało, kontuzji nadal nie wyleczyli Mateusz Urbanowicz czy Niko Domżalski. Zabrakło również środkowego Grzegorza Gnatka, a Kamil Lewandowski, niejako z konieczności po kontuzji, zagrał jako libero. Tych małych minusów we wtorkowy wieczór było zbyt dużo, aby wygrać ze strażakami. Trzeci set był potwierdzeniem tych słów. Różowi nie byli słabsi o klasę. Byli słabsi o kilka procent prawie w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła i to Straż, w pełni zasłużenie może cieszyć się z pierwszej wygranej. Na osłodę ‘Programistom’ pozostaje jeden punkt.