Liga: Pierwsza Liga - Jesień 2021

Trójmiejska Strefa Szkód – Epo-Project

Obecny sezon w wykonaniu Trójmiejskiej Strefy Szkód to istne szaleństwo. Pozyskanie sponsora, zmiana nazwy, transfery, nowe stroje, kontuzje graczy, cztery porażki z rzędu na inaugurację sezonu, widmo grupy spadkowej. I co? Po tej wyliczance gracze Trójmiejskiej Strefy Szkód wrócili z zaświatów. Wygrana z Epo-Project była bowiem czwartym zwycięstwem z rzędu, dzięki czemu drużyna Mateusza Woźniaka wciąż ma realne szanse na to, by znaleźć się w grupie mistrzowskiej. Czy tak się stanie dowiemy się w przeciągu kilku dni. W poniedziałek ‘biało-niebiescy’ wykonali jednak swoje zadanie w 100%. Wynik 3-0 przeciwko Epo-Project jest kapitalnym rezultatem. Zarówno Redakcja, jak i Eksperci typowali bowiem, że spotkanie wynikiem 2-1 wygra ekipa z Żukowa. Aby tak się stało, Epo-Project musiałoby mieć tego dnia lepsze przyjęcie. Niestety dla nich, było zupełnie inaczej. Dość powiedzieć, że w samym pierwszym secie przyjmujący Piotr Watus miał na swoim koncie… sześć! asów serwisowych. Niech Was proszę nie zwiedzie sumaryczna liczba asów w trakcie spotkania, bowiem często było również tak, że Epo-Project w efekcie zagrywki oddawało swoim przeciwnikom piłkę za darmo, co w efekcie po chwili kończyło się punktem dla Trójmiejskiej Strefy Szkód. Patrząc na grę TSS-u nie sposób nie wysnuć wniosku, że było to ich zdecydowanie najlepsze spotkanie w obecnym sezonie, a zarazem nawiązanie do pięknych czasów, w których na widok tej drużyny przeciwnicy mieli pełne portki. Epo-Project z kolei w dwóch ostatnich meczach stracił cztery oczka i to, co do niedawna wydawało się nie do pomyślenia, może stać się realne. Może się bowiem okazać, że dla Epo zabraknie miejsca w grupie mistrzowskiej.

EviRent VT – Sprężystokopytni & Kitku

Nie ukrywamy, że wobec tego spotkania nie mieliśmy zbyt wielkich oczekiwań. Ba, wstawiając na facebooka ‘plan transmisji’ złapaliśmy się na tym, że uznaliśmy, że nie będzie to zbyt ciekawe spotkanie. Jako, że konkurencja również nie była zbyt ciekawa (nie wiedzieliśmy czy Decathlon zagra, a także mieliśmy w planach transmitować przyszłotygodniowe spotkanie MPS-u), padło na ten mecz. Ku naszemu zaskoczeniu, była to doskonała decyzja. Obie drużyny stworzyły nam bowiem bardzo ciekawe i wyrównane widowisko. Już początek meczu pokazał, że parafrazując słowa Pudziana – Sprężystokopytni – ‘tanio skóry nie sprzedadzą’. To właśnie oni w pierwszej części seta prowadzili 10-7, a następnie 15-10. Kiedy w powietrzu zaczynał unosić się charakterystyczny zapach niespodzianki, EviRent zaczął MOZOLnie odrabiać punkty. To właśnie kilka punktów będącego w bardzo dobrej dyspozycji przyjmującego – Macieja Mozola doprowadziły EviRent do wyrównania 16-16. Od tego momentu do samego końca seta mieliśmy już walkę punkt za punkt. Mieliśmy również to, co jest charakterystyczne dla Sprężystokopytnych. W końcówce to ich rywale mieli więcej szczęścia i to oni cieszyli się z wygranej pierwszego seta. Drugi set, w porównaniu do pierwszego, nie był tak emocjonujący. Obecny mistrz Siatkarskiej Ligi Trójmiasta odjechał swoim rywalom od stanu 16-16 na 19-16 i mieliśmy koniec wrażeń w tej partii. Trzeci set to jednak nawiązanie do świetnej – pierwszej odsłony. Od początku seta na jedno-dwupunktowe prowadzenie wyszli Sprężystokopytni. EviRent zdołał doprowadzić do wyrównania dopiero w połowie seta (10-10). Od tego momentu, podobnie jak to miało miejsce w pierwszym secie, mieliśmy zażartą walkę ‘łeb w łeb’, która tym razem zakończyła się punktem brązowych medalistów poprzedniego sezonu. Kto wie, być może owa końcówka będzie dla nich punktem zwrotnym? Jakby nie patrzeć. Drużyna wciąż ma duże szanse na utrzymanie.

Volley Gdańsk – AVOCADO friends

Degrengolada Volley Gdańsk trwa w najlepsze. Gdyby zmagania w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta opisywał dziennik fakt, to prawdopodobnie powtórzyłby jedną z najgłośniejszych okładek po dwutysięcznym roku. Wstyd, żenada, kompromitacja, hańba, frajerstwo, nie wracajcie do domu. Tak. Przypominamy, że wspomniana okładka wyszła po przegranym meczu Polaków na mundialu, kiedy ich rywalem był Ekwador. Szczerze? Czy tamta dyspozycja kadrowiczów w stosunku do oczekiwań na nich narzuconych była gorsza niż to, co wyczynia obecnie najbardziej utytułowana drużyna w historii Siatkarskiej Ligi Trójmiasta? Mamy wątpliwości. Nie mówimy rzecz jasna o samym meczu z AVOCADO. Mówimy o całokształcie. Miarą tego, jak zdziadziała nam ekipa ‘żółto-czarnych’ jest to, że po przegranym spotkaniu zawodnicy tej drużyny rozważali, z kim mogliby zagrać potencjalny baraż. Cóż, nie wiem, na czym obecnie opierają swój optymizm ‘żółto-czarni’, ale jeśli się szybko nie ogarną to kto wie, mogą spaść bezpośrednio. Wiemy, że jest to mało prawdopodobne, ale czy kilka tygodni temu było prawdopodobne to, że znajdą się oni w grupie spadkowej? Mimo, że matematycznie Volley Gdańsk ma wciąż szansę na grupę mistrzowską to chyba nie wierzą w to nawet najbardziej szurnięte osoby. Co więcej, wydaje się, że właśnie za takie myśli zamykają ludzi w zakładach. Ok, dosyć o Volley. Skupmy się na AVOCADO friends. Nie wiemy, jak potoczy się druga część sezonu dla ekipy Arka Kozłowskiego. Niezależnie od tego wyrażamy mega szacunek dla tego, czego dokonali ‘Weganie’. Droga, którą przeszli od początku poprzedniego sezonu do teraz jest wręcz niewiarygodna. Obecnie – po ośmiu meczach ekipa ‘Roślinożerców’ ma 12 oczek i istnieje duża szansa na to, że znajdą się oni w grupie mistrzowskiej.

BES-BLUM Kraken Team – Epo-Project

Możemy powiedzieć to oficjalnie – BES-BLUM Kraken Team gra obecnie zdecydowanie lepszą siatkówkę niż na początku obecnego sezonu. Ich problemem jest jednak to, że poziom całej ligi również poszedł bardzo w górę i jakby nie patrzeć, Kraken padł tego ofiarą. Nie można mówić, że gracze BES-BLUM się kompromitują czy przynoszą wstyd ich sponsorowi. Uważamy wręcz przeciwnie. Inne drużyny w lidze (nie chcemy wytykać palcami) powinny się od Bes-Blum uczyć wytrwałości, cierpliwości, dążenia do celu czy braku zniechęcania się. Jesteśmy niemal przekonani, że w podobnej sytuacji – 80% drużyn by się poddało. Mimo, że obecnie jest mało prawdopodobne, że Kraken zdoła się utrzymać to w oczach zawodników tej drużyny wciąż widzimy radość z gry, co nam mega imponuje. Pierwszy set meczu przyjaźni rozpoczął się od prowadzenia faworytów (Epo) 8-5. Mimo, że w dalszej części gracze z Żukowa prowadzili już 16-11 to nie ustrzegli się w końcówce nerwówki. Wszystko za sprawą tego, że Bes-Blum dzięki dobremu fragmentowi doprowadził do wyrównania 18-18. Końcówka, po bloku Adama Myślisza i zagrywce Damiana Kolki należała jednak do Epo, którzy wygrali seta do 19. Druga odsłona obyła się bez nerwówki w wykonaniu Epo-Project. Drużyna z Żukowa dość szybko wyszła na kilkupunktowe prowadzenie (11-7) i nie miała większych problemów z wygraniem seta do 15. Do pełni szczęścia, drużynie Epo brakowało ostatniego, wygranego seta. Od początku ostatniej partii na parkiecie trwała wyrównana walka. Mimo tego, po ataku Damiana Kolki na trzypunktowe prowadzenie (10-7) wysunęli się gracze Epo-Project. Drużyna Miłosza Szymczaka nie zdołała jednak zbyt długo cieszyć się z prowadzenia, bowiem po chwili podopieczni Ryszarda Nowaka doprowadzili do wyrównania 13-13. Trzynastka okazała się pechowa dla Epo, bowiem Kraken poszedł po chwili za ciosem i wysunął się na prowadzenie 17-15. Mimo, że Epo-Project zdołało doprowadzić do wyrównania to końcówka należała już do drużyny BES-BLUM, która po grze na przewagi wygrała seta do 20. Patrząc z perspektywy całego meczu, ten punkt im się zdecydowanie należał.

EviRent VT – Volley Gdańsk

Nie będziemy Was oszukiwać – nie oczekiwaliśmy, że spotkanie pomiędzy EviRentem a Volley Gdańsk będzie hitem. Byliśmy niemal przekonani, że najbardziej prawdopodobny wynik to 3-0 dla ‘Niebieskich’. Nie dlatego, że EviRent jest w swoim prime. Nie dlatego, że demolują swoich rywali. Wreszcie nie dlatego, że pozostają oni głównym faworytem do mistrzowskiego tytułu. Wszystko za sprawą tego, że ‘żółto-czarni’ są cholernie daleko do tego, by o ich grze mówić ok. Mogą się gracze Volley Gdańsk wściekać. Mogą tupać nogami i mówić, że Redakcja się na nich uwzięła. My staramy się mówić to, co widzimy i w historii SL3 Volley nie jest pierwszą, a także nie ostatnią drużyną, którą krytykujemy. Z drugiej strony, co mielibyśmy chwalić? Fakty są takie, że Volley Gdańsk po porażce z EviRentem znajduje się na… ósmym miejscu w ligowej tabeli. Szok, niedowierzanie. Jest taki żenujący żarcik, który ma już brodę. Czy Wasze smartfony, drodzy graczy Volley Gdańsk wyświetlają Waszą drużynę odpalając stronę czy musicie jednak scrollować? Ok, żeby nie było aż tak ponuro. Bądź co bądź znalazłyby się obecnie w SL3 drużyny, z którymi Volley by wygrał. Kto wie, może gdyby w pierwszym i drugim secie mieli więcej szczęścia to byliby w stanie urwać punkt swoim rywalom? Cóż, sami widzicie, że trudno to obronić. Jeśli chodzi o ich rywali – EviRent to dawno nie widzieliśmy w ich wykonaniu takiej mobilizacji. Na mecz z wicemistrzem poprzedniego sezonu przyszło aż dziewięciu graczy. Widać, że po porażce ze Speednetem, drużyna w niebieskich trykotach za wszelką cenę będzie chciała uniknąć, podobnych wpadek. Wygrana 3-0 w dobrym stylu pokazuje, że pogłoski o śmierci EviRent są mocno przesadzone.

Eko-Hurt – Szach-Mat

Do spotkania z Szach-Matem, drużyna ‘Hurtowników’ przystąpiła z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony dopiero co wygrali piąte spotkanie z rzędu w sezonie Jesień’21, przez co podtrzymali passę spotkań bez porażki. Z drugiej strony, strata punktu z przedostatnią drużyną w ligowej tabeli powodem do wypinania klaty nie była. Niezależnie od tego, wygrana z Szach-Matem sprawiłaby, że Eko-Hurt znalazłby się w bardzo dobrym położeniu. To, co działo się w pierwszym secie to istne szaleństwo. Pod koniec pierwszej partii to Szach-Mat prowadził dwoma oczkami, po czym miał piłkę setową. Po trzech błędach własnych Szachistów przed podobną sytuacją stanęli ich przeciwnicy. Taka wymiana ciosów trwała jeszcze dłuższą chwilę. Pod koniec seta sędzia prowadzący zawody przyznał punkt Szach-Matowi, który dawał im wygraną w secie. Drużyny zdążyły już nawet zmienić strony gdy rozgrywający drużyny Szach-Mat (Łukasz Ceyrowski) powiedział jednemu z zawodników Eko-Hurt, że punkt należał się właśnie ‘Hurtownikom’. Cóż, sytuacja ta sprawiła, że sędzia wycofał się z pierwotnej decyzji i drużyny wróciły na swoje miejsca. Mimo, że atmosfera aż kipiała, jednym tekstem, w którym wspomniany wcześniej sprawca całego zamieszania stwierdził, że przekazał tę informację nieoficjalnie, rozładował napięcie po obu stronach siatki. Jakby nie patrzeć, jako Redakcja mega propsujemy zachowaniom fair-play i tak jest też tym razem. Finalnie set ten padł łupem ‘Hurtowników’, którzy wygrali go do 26. Druga i trzecia odsłona nie miały prawa zbliżyć się poziomem emocji do pierwszej partii. Ona była po prostu zbyt dobra. Dobra w dwóch ostatnich odsłonach była również ekipa Szach-Matu, która wygrała je do 17, pokazując się z bardzo dobrej strony. W ostatnim czasie poddawaliśmy w wątpliwość to, czy Szach-Mat stać w obecnym sezonie na coś naprawdę wielkiego. Cóż, po poniedziałkowym meczu twierdzimy, że ich stać.

Eko-Hurt – Sprężystokopytni & Kitku

Czasami, jak drużynie nie idzie, jej gracze zaczynają zastanawiać się, co ma na to wpływ. Niektórzy przestają walić browary dzień przed meczem, inni postanawiają, że na kolejny mecz stawią się co najmniej pół godziny wcześniej, aby się skoncentrować. Jeszcze inni próbują upatrywać swojej szansy w numerologii. Mecz z Eko-Hurtem był dla Sprężystokopytnych siódmym meczem w sezonie Jesień’21, więc gracze liczyli zapewne na szczęśliwą siódemkę. Niestety – i tym razem było inaczej. Tak szczerze to przyznamy, że Sprężystokopytnych nam najzwyczajniej w świecie żal. Ileż razy w obecnym sezonie było tak, że to oni mogli wygrać spotkanie? Patrząc na stosunek wygranych i przegranych jest to wręcz nieprawdopodobne i niewytłumaczalne, ze ‘Niebiescy’ nie wygrali jak dotąd ani jednego spotkania. Fakty są jednak nieubłagane. Mówią, że matematyka nie kłamie i chyba faktycznie coś w tym jest. Pierwszy set był bez większej historii. ‘Czyściwo’ dość szybko wypracowało sobie kilkupunktową zaliczkę, która wystarczyła im do wygrania pierwszej partii do 15. Prawdziwe mistrzostwo świata wydarzyło się w drugiej odsłonie. Kapitalne wymiany, obrony które rozwaliły nam czachę, kontrowersje sędziowskie czy wreszcie gra na przewagi, w której sytuacja zmieniała się częściej niż pościel w ‘Rozi’. Finalnie partię tę wygrali gracze Eko-Hurt. Wydarzenia z trzeciego seta, a raczej jego zakończenia sprawiły, że towarzyszyło nam silne uczucie deja vu związane z meczem Sprężystokopytnych ze Speednetem. W pierwszym secie Speednet wygrał do 16 (Eko do 15). Drugi set to gra na przewagi. Trzeci to wygrana Sprężystkopytnych do 16 (z Eko do 17).

Trójmiejska Strefa Szkód – AVOCADO friends

O tym, że spotkanie pomiędzy Trójmiejską Strefą Szkód a AVOCADO friends może być wyrównanym widowiskiem wiedzieliśmy na długo przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Potwierdzeniem tych słów był ubiegłotygodniowy turniej na Pogórzu, w którym obie ekipy zagrały bardzo wyrównane spotkania. W naszym kąciku typerów doszło przed meczem do ciekawej sytuacji, w której Redakcja stawiała na 2-1 dla TSS-u, podczas gdy zarówno Pani Agnieszka jak i Maciej Kot obstawiali, że to ‘Weganie’ wygrają mecz. Pierwszy set rozpoczął się od wyrównanej gry (5-5). Jako pierwsi na trzypunktowe prowadzenie wyszli ‘Weganie’, którzy po ataku Patryka Okulewicza prowadzili 9-6. Z prowadzenia nie pocieszyli się jednak zbyt długo, bowiem rywale błyskawicznie wyrównali (9-9). Od tego momentu, do samej końcówki seta mieliśmy bardzo wyrównane widowisko, które na swoją korzyść po dwóch błędach AVOCADO przechyliła Trójmiejska Strefa Szkód (24-22). Z pewnością strata pierwszego oczka zabolała ‘Wegan’ tym bardziej, że nie dało się nie odnieść wrażenia, że gracze Arka Kozłowskiego przegrali na własne życzenie. W trakcie pierwszej odsłony atakowali oni w siatkę aż… pięciokrotnie. Druga odsłona rozpoczęła się podobnie jak pierwsza – od wyrównanej walki. Ta zaprowadziła graczy do stanu 15-14 dla Avocado. Po dwóch skutecznych atakach będącego tego dnia w kapitalnej formie – Dawida Romaniszyna, ‘Roślinożercy’ prowadzili już trzema oczkami (17-14) i spokojnie dowieźli prowadzenie do końca. Ostatnia odsłona pod kątem emocji nie zawiodła. Ok, może zawiodła, ale graczy w koszulkach o butelkowej barwie. W partii tej ‘Weganie’ od samego początku sprawowali się bardzo dobrze, co sprawiło, że w drugiej części seta prowadzili już 16-11 i nic nie zapowiadało katastrofy, która miała za chwilę nadejść. Niestety dla ‘Wegan’, zaczęli oni popełniać większą liczbę błędów, przez co ich zaliczka co chwilę topniała. Mimo, że pod koniec wygrywali 19-16 to seta, a w konsekwencji cały mecz wygrały ‘Tuffiki’. Pogoń w trzeciej odsłonie była wręcz kapitalna. Dzięki wygranej TSS wskakuje na siódme miejsce w ligowej tabeli.

EviRent VT – Speednet

Hit pierwszej ligi nie zawiódł. Jeśli chodzi o zawód to mogą mieć go co jedynie gracze EviRentu, którzy w swoim trzydziestym trzecim spotkaniu w ramach Siatkarskiej Ligi Trójmiasta ponieśli drugą porażkę. Co ciekawe, po raz drugi przegrali oni ze Speednetem, który obecnie jest w swoim prime. Jeszcze nigdy Speednet nie grał tak dobrze, jak ma to miejsce w ostatnim czasie. Przed sezonem przewidywaliśmy, że ‘Różowi’ mają realne szanse na to, by na koniec sezonu znaleźć się na podium. Obecnie plan i cel jest jeden – mistrzostwo. W czwartkowy wieczór ‘Różowi’ na tle obecnego mistrza wyglądali naprawdę kozacko. To Speednet w czwartkowy wieczór wcielił się w rolę profesora, a EviRent w rolę ucznia. Jeśli weźmiemy pod uwagę wyłącznie drugiego seta to napisalibyśmy nawet, że niezbyt lotnego. Takiego, który musi po lekcjach zostać na ‘kółku wyrównawczym’. Pisząc zapowiedź spotkania zadrżała nam ręka, kiedy pisaliśmy 2-1 dla EviRentu. Sądziliśmy, że Speednet ma ogromną szansę na wygranie tego meczu. Wiedzieliśmy, że są mocni, ale gwałt do 10? Tego się nie spodziewaliśmy i uważamy, że nawet najbardziej niepoprawni optymiści o tym nie myśleli. Kto wie, czy wynik drugiego seta nie był pokłosiem tego, co wydarzyło się pod koniec pierwszej partii. EviRent prowadził w niej bowiem 19-16, by po chwili odbić się od prawdziwej różowej ściany. Tak, cztery bloki z rzędu odcisnęły swoje piętno na graczach w niebieskich koszulkach. Jak mawia na twitterze młodzież było widać, że ‘psycha sitting’. EviRent ogarnął się dopiero w trzecim secie. Gracze w niebieskich koszulkach szybko wyszli na prowadzenie 12-6 i wydawało się, że zaraz zakończą seta na swoja korzyść. Speednet miał jednak nieco inny plan i ku zaskoczeniu przeciwników dość szybko odbudował stratę. W końcówce na tablicy wyników ponownie pojawił się remis 16-16, ale końcówka należała już do EviRentu. Podsumowując – ledwo skończyło się spotkanie, a już nie możemy doczekać się rewanżu.

Trójmiejska Strefa Szkód – BES-BLUM Kraken Team

Wydaje się, że w związku z tym, że nie udało się przełożyć meczu BES-BLUM Kraken Team, admin ich profilu na facebooku prawdopodobnie już nigdy nie napisze, że liga SL3 jest najlepszą ligą w Polsce. Tak, jak pisaliśmy w zapowiedzi, ekipa Ryszarda Nowaka próbowała przełożyć spotkanie na późniejszą godzinę. Niestety na to musiałoby się zgodzić mniej więcej trzydziestu zawodników, co jest niemal niemożliwe. W związku z tym, Bes-Blum musiał radzić sobie w meczu z Trójmiejską Strefą Szkód osłabiony brakiem kilku graczy. Mimo to, po meczu możemy śmiało napisać, że Kraken zaprezentował się naprawdę godnie. Początek meczu rozpoczął się od prowadzenia ‘Tuffików’. Po chwili od pierwszego gwizdka sędziego TSS prowadził już 5-1. Pomimo tego, że z czasem TSS prowadził już 15-8 to nie potrafił uniknąć bardzo nerwowej końcówki. Kraken Team konsekwentnie odbudowywał stratę do momentu, gdy pod koniec seta rywale prowadzili 20-18. Po dwóch kiwkach grającego z konieczności na sypie Wojtka Elminowskiego, BES-BLUM zdołał doprowadzić do wyrównania. Końcówka po ataku z środka Łukasza Arciszewskiego należała jednak do TSS-u (22-20). Druga odsłona nie przyniosła już tylu emocji. Mimo, że od początku tej partii to Kraken wyszedł na kilkupunktowe prowadzenie (6-3) to z czasem więcej jakości było po stronie TSS-u, który bez większych problemów wygrał tę partię do 16. Ostatnia odsłona była zdecydowanie najciekawszym setem w meczu. Obie drużyny stworzyły w nim wyrównane widowisko. Bardzo rzadko w SL3 zdarza się, żeby w jednym z setów, od samego początku aż do końca jedna z drużyn nie zdołała wyjść na trzypunktowe prowadzenie. Finalnie, w końcówce po bloku Łukasza Arciszewskiego oraz ataku Piotra Adamczyka, seta wygrali gracze TSS. Wygrana, choć nie bez problemów sprawia, że TSS łapie kontakt z drużynami będącymi wyżej w tabeli.