Liga: Grupa mistrzowska - I liga

INTERMARINE – Volley Gdańsk

Mecz pomiędzy INTERMARINE a Volley Gdańsk, zgodnie z oczekiwaniami, nie zawiódł. Obie drużyny zaprezentowały się z bardzo dobrej strony stwarzając emocjonujące widowisko, które na kilka godzin przed jego rozpoczęciem było poważnie zagrożone. Wszystko za sprawą absencji kilku graczy drużyny INTERMARINE. W szeregach drużyny Masters zabrakło między innymi liderów – Andrzeja Masiaka oraz Pawła Kolana. Ostatecznie gracze Krzysztofa Wyrzykowskiego dotarli na mecz w siedmioosobowym składzie. Przez wspomniane braki kadrowe można było przypuszczać, że będzie to jednostronne widowisko. Tak się jednak nie stało, bowiem gracze Masters zaprezentowali się z bardzo dobrej strony i wydawało się, że w odróżnieniu od pierwszego spotkania, tym razem uda im się zdobyć choćby punkt. Bardzo blisko tego było w pierwszym, a jeszcze bliżej w drugim secie, w którym pod koniec prowadzili kilkoma punktami. Tak się jednak nie stało i mimo największego doświadczenia ekipa Masters nie potrafiła dociągnąć partii do końca. W końcówkach setów, w ich szeregach szwankowało przyjęcie, a tak wytrawny gracz jak Volley sprawia wrażenie pitbulla, który przez kilka lat był trzymany w klatce i karmiony surowym mięsem. Gdy tylko poczują krew nigdy nie odpuszczają. Tak było i tym razem i to właśnie ‘żółto-czarni’ wygrali dwa pierwsze sety, które były bardzo wyrównane. Trzecia odsłona to już przewaga obecnego mistrza rozgrywek. Kilkupunktowa nadwyżka była utrzymywana przez większość seta i jedenasta wygrana w tym sezonie stała się faktem. Dzięki temu zwycięstwu Volley ma już cztery punkty przewagi nad drugą w tabeli Stężycą i kolejne mistrzostwo jest już na wyciągnięcie ręki.

Tiande Tufi Team – Nasz-Dach Stężyca

Przed spotkaniem dało się usłyszeć, że będzie to mecz decydujący o kształcie podium na koniec rozgrywek. Ewentualna wygrana Stężyczan w stosunku 3-0 sprawiłaby, że szanse na srebrny medal Tuffiki mieliby tylko na papierze i chyba sami by w taki scenariusz nie uwierzyli. Pierwszy set wydawał się potwierdzeniem najczarniejszej wizji dla drużyny Mateusza Woźniaka. Mimo mocnego początku Tiande dało się zagonić do narożnika i trzeba przyznać uczciwie, że byli drużyną słabszą. Różnica pomiędzy obiema ekipami była bardzo widoczna, szczególnie w zagrywce, z którą Tiande Tufi Team miało większe kłopoty niż niegdyś Marcin Najman w walce z debiutującym Pudzianem. Zachowując jednak powagę, nie da się nie dostrzec, że ten element nie jest im obcy. Druga odsłona to niejako potwierdzenie słów podsumowujących pierwszego seta. Poza mocną zagrywką, tradycyjnie bardzo dobrze prezentowali się Karol Richert oraz Piotr Skowroński. Gdy wydawało się, że trzeci set będzie tylko formalnością, w grze Stężyczan coś się zacięło. Mimo, iż mieli rywali już na widelcu i prowadzili 19-18 to musieli zadowolić się tylko dwoma punktami. W końcówce meczu nie mogliśmy wyzbyć się wrażenia deja-vu. W spotkaniu pomiędzy drużynami, które miało miejsce w sezonie zasadniczym, w jednej z kluczowych dla wyniku akcji, sędzia podjął kontrowersyjną decyzję, która według Tufi pozbawiła ich punktu. Zwykło się mówić, że w przyrodzie nic nie ginie, a pożyczone będzie oddane. W poniedziałkowym spotkaniu to gracze ze Stężycy długo nie mogli pogodzić się z decyzją sędziowską. Paradoksalnie, dla obu drużyn wynik jest bardzo niekorzystny, ponieważ Stężyczanie liczyli na komplet punktów, a dla Tiande była to już piąta porażka w sezonie.