W środowej serii gier, ‘pole position’ w walce o mistrzowski tytuł zapewniła sobie ekipa Speednetu, która ograła za komplet punktów AiP. Ponadto z bardzo dobrej strony pokazały się ekipy Hydry Volleyball Team oraz DNV VG, które kontynuują świetny okres. Zapraszamy na podsumowanie!
Flota Active Team – AXIS 3-0 (21-14; 21-17; 21-17)
W zapowiedziach przedmeczowych wypisywaliśmy różne scenariusze, z których wynikało, że AXIS nie jest jeszcze w tragicznej sytuacji. Oczywiście dobrze też nie jest, ale co do zasady – inni mają gorzej. Każda zdobycz punktowa z faworyzowaną Flotą miała przybliżyć ‘Czerwonych’ do utrzymania w drugiej klasie rozgrywkowej. Zadanie to nie było przesadnie ambitne. W obecnej kampanii Flota gubi bowiem punkty na potęgę. Skoro inni mogą, to czemu AXIS nie? W pierwszym secie rywalizacji gracze Fabiana Polita udzielili na to pytanie dość jednoznacznej odpowiedzi – byli po prostu słabi i naprawdę przykro się to oglądało. ‘Czerwoni’ ani trochę nie przypominali drużyny z tamtego sezonu. W środowy wieczór była to bardziej ekipa, która nie tak dawno spadała z drugiej do trzeciej ligi. Wracając do pierwszego seta, po dominacji Floty faworyzowana ekipa wygrała do 14, choć prawdę mówiąc – mogła jeszcze wyżej. W środkowej odsłonie AXIS się wreszcie przebudziło i do drugiej części seta, prowadzili z przeciwnikiem wyrównaną grę punkt za punkt (15-15). Niestety dla nich – po raz kolejny w obecnym sezonie, w końcówce nie wytrzymali presji i to przeciwnik zdobył kilka ostatnich oczek wygrywając finalnie do 17. Ostatni set to bardzo podobna historia. Wyrównana gra obu drużyn (13-13), po której nastąpił odjazd Floty, która wygrała do 17, a cały mecz 3-0. Warto podkreślić, że był to jeden z nielicznych przypadków w obecnym sezonie, w którym do gry Floty trudno się przyczepić. Ot, zagrali bardzo dobre spotkanie i jak na faworyta przystało zgarnęli komplet punktów. Brawo!
Czerepachy Volley – Maritex 3-0 (21-19; 24-22; 21-13)
Czerepachy w strachu! Początkowo myśleliśmy, że ubiegłotygodniowe spotkania ‘Żółwi’ z Oliwą oraz Tigerem to tylko oznaka pewnego znużenia ciągłego wygrywania za komplet punktów. W środowy wieczór przekonaliśmy się, że nie – przyczyna leży gdzie indziej, ale faktem jest, że mecze graczy w zielonych strojach nie są już tak jednostronnymi jak jeszcze kilka tygodni temu. Pierwszy set rywalizacji rozpoczął się według najbardziej prawdopodobnego scenariusza na ten wieczór – od kilkupunktowego prowadzenia faworyta (11-6). Z czasem Maritex przestał bić po outach i zniwelował po chwili stratę do jednego punktu (14-13). W dalszej części seta Czerepachy po atakach Igora Kazello, odskoczyli swoim rywalom na trzy punktu (20-17) i pomimo małej nerwówki wygrali seta do 19. Prawdziwe kłopoty czyhały na nich dopiero w drugim secie. Po świetnej zagrywce Maritexu oraz bardzo dobrym fragmencie grającego z konieczności na ‘sypie’ Marcina Gorlikowskiego, gracze w fioletowych strojach objęli prowadzenie 14-9! W dalszej części było 18-15, a w końcówce 20-18. Mimo kilku szans i piłek setowych ‘w górze’, gracze Michała Pietrasika nie zdołali wykorzystać ogromnej szansy i po chwili Czerepachy cieszyli się z wygrania seta do 22. W ostatniej partii Maritex nie zdołał już wskoczyć na tak wysoki poziom by realnie zagrozić swoim rywalom i finalnie przegrał w tej odsłonie do 13. Należy przyznać, że choć Maritex skończył mecz bez punktów to na pewno z podniesioną głową.
BL Volley – Tiger Team 2-1 (21-18; 21-17; 20-22)
Choć w ‘Typie Redakcji’ wskazywaliśmy na kolejną porażkę Tiger Team w stosunku 0-3, to jednak napomknęliśmy, że gracze Dawida Staszyńskiego nie mają już aktualnie nic do stracenia. Grając na luzie można przykrywać pewne mankamenty i to z tyłu głowy pozwalało nam sądzić, że Tiger Team jest gotowy na pierwszy punkt w sezonie. Nie bez znaczenia przy tym wyobrażeniu był ostatni występ drużyny w meczu z Czerepachami Volley. Jeśli chodzi o środowe spotkanie to rozpoczęło się ono od niespodziewanego prowadzenia graczy w granatowych trykotach. Po dwóch atakach Marcina Kwidzińskiego, Tiger objął prowadzenie 6-3. Radość nie trwała jednak długo, bo już po chwili dwa ważne punkty dające prowadzenie BL, zdobył Adam Czapnik (9-7). Od tego momentu, aż do końca team Wojciecha Strychalskiego nie dał sobie zrobić krzywdy i wygrał partię do 18. Niepowodzenie w pierwszej odsłonie nie zniechęciło graczy z ostatniej drużyny w ligowej tabeli do podjęcia walki. Chwilę po połowie środkowej odsłony zespół Dawida Staszyńskiego prowadził nawet 15-13. Po chwili bardzo ważna i długa akcja dla losów seta padła łupem drużyny w biało-pomarańczowych barwach, którzy wysunęli się na prowadzenie 16-15 i po chwili cieszyli się z wygrania seta (21-17). Ostatni set to zupełnie inna historia, po której nie ma już w SL3 drużyny, która nie zdobyłaby choćby punktu. Już początek seta układał się wyśmienicie dla graczy Tiger Team, którzy objęli prowadzenie 10-6. W dalszej części seta ich przewaga sukcesywnie topniała i przeciwnikom udało się doprowadzić do wyrównania przy stanie po 20. W końcówce szczęście sprzyjało jednak Tigerowi, który wygrał grę na przewagi i cieszył się z pierwszego punktu w sezonie Jesień’24. Brawo, w ostatnich meczach było już naprawdę nieźle i ten punkt im się należał.
DNV VG – Złomowiec Gdańsk 3-0 (21-18; 21-15; 21-14)
Nie no… DNV VG wzięło chyba sobie do serca nasze kręcenie nosem sprzed kilku tygodni i zaczęło wygrywać za komplet punktów! Przypomnijmy, że jeszcze do niedawna DNV VG wygrało pięć spotkań, ale ani razu nie zdobyło przy tym trzech oczek. Sytuacja zmieniła się w ubiegłym tygodniu, w którym ‘żółto-czarni’ ograli Flotę. Nie inaczej było w środowy wieczór, w którym zespół Dariusza Kuny zmierzył się ze Złomowcem Gdańsk. Z tego miejsca – krótkie wyjaśnienie. Nie spodziewaliśmy się bowiem, że obejrzymy taką dominacją oraz połączenia tak dobrej gry Volleya i niestety – tak słabego Złomowca. Pierwszy set to najbardziej wyrównana partia w meczu. Początek spotkania należał do ‘Złomków’, którzy po ataku Mateusza Węgrzynowskiego, objęli trzypunktowe prowadzenie (11-8). Game-changerem był jednak fragment, w którym sprawy w swoje ręce wziął świetnie dysponowany w obecnej edycji Piotrek Ścięgosz. Po jego trzech atakach z rzędu, trzykrotni Mistrzowie SL3 objęli prowadzenie 16-14 i po chwili cieszyli się z pierwszego punktu w meczu. Im dłużej trwał mecz, tym coraz większy zjazd notowali gracze w miedzianych strojach. To rzecz jasna napędzało DNV VG, którzy rozpoczęli seta od prowadzenia 6-1! W dalszej części seta Złomowiec nie dawał sobie szans na odwrócenie losów rywalizacji. Kiedy mieli bowiem piłki w górze – bardzo często bili po autach. Ich przeciwnicy – wręcz przeciwnie i po kilkunastu minutach cieszyli się oni z drugiego seta. Ostatnia partia to jeszcze większa dysproporcja. Choć set zaczął się obiecująco (10-10), to kilka skutecznych kont sprawiło, że Volley objął prowadzenie 14-10, które z czasem jeszcze powiększył i finalnie wygrał partię do 14, a cały mecz 3-0. Wow – to naprawdę bardzo dobry okres ‘żółto-czarnych’. Brawo!
AIP – Speednet 0-3 (11-21; 20-22; 15-21)
Spotkanie było anonsowane jako hit środowej serii gier. Nie ma się co przesadnie dziwić. Mierzyły się bowiem drużyny z drugiego oraz trzeciego miejsca w ligowej tabeli. Czy wobec tego mieliśmy do czynienia z meczem, o którym rozmawialibyśmy jeszcze długo po jego zakończeniu? Cóż – niekoniecznie i nie jest to oczywiście wina Speednetu – ci zagrali kolejny bardzo dobry mecz i kontynuują drogę do pierwszego w historii tytułu mistrzowskiego. Przyczepić można się wyłącznie do AiP, bo poza drugim setem – nie pokazali w środowy wieczór zbyt dobrej siatkówki. Pokusimy się nawet o stwierdzenie, że pierwszy set rywalizacji był jednocześnie tym najsłabszym w wydaniu drużyny Adriana Ossowskiego w obecnym sezonie. Bez ładu, bez składu, bez przyjęcia, bloku, obrony, rozegrania czy ataku. W skrócie – w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła AiP było od przeciwników gorsze. Wobec tego, mocne lanie z pierwszego seta było formalnością. Z ‘siatkarskiego snu’ gracze w fioletowo-czarnych strojach przebudzili się w trakcie zmiany stron. Od początku drugiej odsłony to właśnie ‘Przyjaciele’ objęli prowadzenie 6-3. Z czasem gra obu drużyn się jednak wyrównała i pod koniec seta mieliśmy remis po 19. Jako pierwsi piłkę setową mieli gracze AiP, którzy po skutecznym ataku środkowego – Michała Pałubickiego, wyszli na prowadzenie 20-19. Ostatnie słowo w secie należało jednak do Speednetu, którzy po skutecznych atakach skrzydłowych – Mateusza Szturmowskiego oraz Łukasza Żurawskiego, wygrali seta do 20. Ostatni ‘rozdział’ środowej rywalizacji to wyraźna przewaga graczy w różowych strojach, którzy po asie serwisowym Macieja Miścickiego, objęli prowadzenie 17-10 i po chwili cieszyli się z arcy-ważnego kompletu oczek. Jeśli na ostatniej prostej nic się nie ‘wykrzaczy’, to właśnie Speednet rozpocznie grupę mistrzowską z ‘pole position’. Brawo!
BES Boys BLUM – Fux Pępowo 2-1 (21-16; 21-17; 12-21)
Ech, mamy problem z drużyną BES Boys BLUM. No, bo wiecie – sytuację BBB można rozpatrywać dwutorowo. Z jednej strony są oni beniaminkiem, który może pochwalić się kapitalnym bilansem 7 zwycięstw w 8 meczach. Jest jednak druga strona medalu. Wczorajsze spotkanie było już kolejnym, w którym gracze w szarych strojach nie potrafią zachować koncentracji przez całe spotkanie. Albo wchodzą w mecz bardzo słabo, albo po dobrym początku przegrywają finałową partię. Tak było w zbyt często by uznać to za przypadek. Początek spotkania rozpoczął się bardzo dobrze dla teamu w szarych trykotach, który po kilku asach serwisowych Daniela Bąby objął prowadzenie 12-5! Po tak wysokim prowadzeniu stało się jasne, że nic złego BBB się już tu nie wydarzy i po dalszej grze punkt za punkt, trzecia siła obecnego sezonu wygrała do 16. Środkowa odsłona wyglądała bardzo podobnie. Po kilku wymianach faworyzowana drużyna objęła prowadzenie 10-6, po której mogli sobie pozwolić na podobną grę jak w pierwszym secie. Warto tu zwrócić uwagę na fakt, że Fux nie dał sobie szans na lepszy wynik między innymi dlatego, że mówiąc obrazowo ‘nie szanował zagrywki’ (21-17). Kiedy wydawało się, że mająca absolutną kontrolę nad poczynaniami boiskowymi drużyna BBB sięgnie po chwili po trzeci punkt w meczu, nastąpił absolutny zwrot akcji. Sparaliżowani gracze BES Boys BLUM rozpoczęli tę partię od stanu…1-8! Choć w dalszej części seta gracze BBB próbowali ratować przespany początek, to były to próby daremne. Po kilku chwilach Fux cieszył się z punktu pocieszenia, który przybliżył ich do utrzymania w drugiej lidze (tak, to wciąż nie jest przesądzone).
Bayer Gdańsk – Kraken 1-2 (21-15; 17-21; 16-21)
Wow, ależ nam Bayer zaimponował w pierwszym secie. Generalnie – nieźle było przez całe spotkanie, ale pierwszy set był poziomem, do jakiego Bayer powinien dążyć na stałe. Ba, stawiamy dolary przeciwko orzechom, że gdyby taki poziom jak w premierowej odsłonie z Krakenem prezentowali cały sezon, dziś mieliby co najmniej kilka wygranych na koncie. Wspomniana świetna partia to wiele świetnych twarzy drużyny. A to atak, a to sypka, a to blok, a to przede wszystkim świetna gra w obronie. Zbierając to do kupy, na półmetku seta ‘Aptekarze’ prowadzili 11-7! Co ciekawe, w dalszej części nie zwalniali, tylko nieustannie cisnęli przeciwnika i pod koniec prowadzili aż siedmioma oczkami 17-10! W końcowej fazie seta Kraken nieco podreperował dorobek punktowy, ale i tak zdołał uciułać tylko 15 punktów, co jak na faworyta – kiepski wynik. Warto podkreślić tu jednak to, że to nie Kraken zagrał słabo. To Bayer zagrał najlepszego seta od kilkunastu (kilkudziesięciu?) spotkań! Przed drugim setem zastanawialiśmy się czy team Damiana Harica będzie w stanie utrzymać tak wysoki poziom. Cóż – nie był. Choć w środkowej partii nie wyglądali źle, to aby myśleć o wygranej z Krakenem trzeba zagrać świetnie. Po pewnych problemach w przyjęciu Kraken wysunął się na prowadzenie 10-6. Po chwili po raz kolejny Bayer prezentował się świetnie w obronie i zniwelował straty do jednego oczka (12-11). W drugiej części seta Krakenowi udało się jednak złamać swoich rywali i po punktach Volodymyra Krolenko oraz Alieksandra Trushyna, doprowadzili do wyrównania w setach (21-17). Ostatnia odsłona to najmniej emocjonująca partia w meczu. W secie tym ‘Aptekarze’ popełniali już sporo błędów i nie byli w stanie nawiązać walki z rywalem, przegrywając finalnie do 16.
AIP – Merkury 1-2 (16-21; 21-17; 16-21)
W naszym odczuciu środowe spotkanie było dla Merkurego najważniejszym meczem od tych z sezonu Wiosna’24, które decydowały o piątym tytule mistrzowskim. Wszystko za sprawą faktu, że potencjalna porażka sprawiałaby, że mieliby już zaledwie matematyczne szansę na grupę mistrzowską. To z kolei byłoby absolutnie największą sensacją obecnego sezonu. Żeby była jasność – po wygranym spotkaniu z AIP, sytuacja Merkurego wciąż nie jest idealna. Plus dla najbardziej utytułowanej drużyny jest jednak taki, że wciąż wszystko w ich rękach i nie muszą liczyć na inne drużyny. Samo spotkanie rozpoczęło się od wyrównanej gry obu drużyn, po której mieliśmy wynik po 15. W dalszej części seta gracze Piotra Peplińskiego uzyskali jednak optyczną przewagę i po kilku punktach Damiana Gila oraz Adama Miotka, wygrali seta do 16. W środkowej odsłonie lepiej wiodło się graczom AIP, którzy do zapewnienia sobie grupy mistrzowskiej bez oglądania się na innych – potrzebowali jednego punktu. Po skutecznej zagrywce Jana Krasińskiego, gracze w fioletowo-czarnych strojach objęli wysokie prowadzenie 10-6. Choć w dalszej części seta Merkury zdawał się ‘wracać do gry’, to w końcówce po kilku atakach Mariusza Seroki, gracze AIP ponownie odjechali na kilka punktów i po chwili cieszyli się z doprowadzenia do wyrównania (21-17). Wydawało się, że w trzecim secie AIP pójdzie po wygraną. Po bardzo dobrym otwarciu prowadzili bowiem 8-5 i nic nie wskazywało na to, że sytuacja ulegnie tak szybko zmianie. Najpierw Merkury doprowadził do wyrównania po 8, a następnie po serii kapitalnej zagrywki Pawła Dolaka, objęli pięciopunktową zaliczkę (15-10), którą utrzymali do samego końca (21-16). Za tydzień mecz o ‘być albo nie być’.
Hydra Volleyball Team – Fux Pępowo 3-0 (21-14; 21-16; 21-19)
‘Bestia’ nie zwalnia tempa. Tym razem na drodze rozpędzonej Hydry stanęła ekipa z Pępowa. Skończyło się tak, że zespół Sławka Kudyby opędzlował kolejnego rywala i na dodatek wrócił do wygrywania za komplet punktów. Dzięki temu wskoczyli na piąte miejsce w ligowej tabeli i jeśli dziś powtórzą to z Challengersami, będą mieli o jeden punkt mniej od lidera rozgrywek. Czy można było sobie wyobrazić lepszy come-back po porażce z BES Boys BLUM? Choć spotkanie z Fuxem nie rozpoczęło się dla Hydry zbyt dobrze (4-7), to po niemrawym początku zespół Sławka Kudyby ruszył do ataku i po bloku wspomnianego kapitana, objęli prowadzenie 13-9. To jak się okazuje nie były jedyne zmartwienia ‘Koniczynek’, które tego dnia z całą pewnością nie były ‘czterolistne’. Choć team z Pępowa wyglądał nieźle w obronie (szczególnie libero), to niestety mieli oni spore problemy z wykończeniem akcji i w dalszej części Hydra prowadziła już 18-10. Ostateczny wynik tej jednostronnej partii to 21-14. Wiadomym było to, że team Andrzeja Pipki nie rozegra już równie słabego seta. Choć w drugiej części było nieco lepiej to dalecy jesteśmy od chwalenia beniaminka drugiej ligi. Do pewnego momentu Fux trzymał gardę i na czarnej tablicy wyników był remis po 16. Końcowa faza seta to jednak przewaga ‘Bestii’, która zdobyła pięć punktów z rzędu i mogła się cieszyć ze zwycięstwa w meczu (21-16). Do podniesienia z parkietu był jeszcze trzeci punkt, ale tu – sytuacja się nieco skomplikowała. Po skutecznym ataku Sebastiana Markowskiego, Fux prowadził w pewnym momencie 16-12 i zdawał się iść po ‘nagrodę pocieszenia’. W dalszej części seta tercet Birunt – Ziółkowski oraz Gierszewski zapewnili ‘Bestii’ wygraną seta do 19, a całego meczu 3-0. Brawo!