Za nami wtorkowe granie, w którym kilka drużyn rozegrało po dwa spotkania. W trzeciej lidze nastąpiła zmiana lidera. Stało się to po trzecim zwycięstwie Maritexu w stosunku 3-0. Z bardzo dobrej strony pokazała się ekipa Speednetu 2, która rozbiła Flotę Active Team. Zapraszamy na podsumowanie!
Flota TGD Team – Kraken Team 3-0 (21-15; 21-11; 21-18)
Flota TGD Team była jedną z ostatnich drużyn, która do wtorkowego wieczoru nie rozegrała jeszcze spotkania. Ex-drugoligowiec był przed sezonem uznawany jako jeden z głównych kandydatów do awansu do drugiej ligi. Czy drużynie Karoliny Kirszensztein udało się to potwierdzić? Cóż – po pierwszym spotkaniu z Kraken uznaliśmy, że tak. Niestety dla siebie czas pokazał, że z realizacją planu mogą być ciężary. Jeśli chodzi o spotkanie z teamem Robeta Skwiercza to rozpoczęło się ono bez zaskoczeń. Faworyzowana drużyna prezentowała się dobrze zarówno w przyjęciu jak i obronie a to wystarczyło by wypracowali sobie kilkupunktową zaliczkę (12-8). W dalszej części przewaga faworyta się jeszcze powiększała i finalnie wygrali oni pierwszego seta do 15. Długi fragment środkowego seta nie zwiastował tego jak jednostronna będzie to partia. Na początku obie drużyny zdobywały ‘punkt za punkt’ i taki stan trwał do wyniku 6-6. Dalsza część seta to potężne problemy Krakena w przyjęciu. Dodatkowo team w granatowych barwach miał olbrzymie problemy by zatrzymać dobrze dysponowane skrzydła (Gradulewski – Goszczyński) i wynik 17-7 był idealnym odzwierciedleniem wydarzeń boiskowych. Ostatni set to partia, w której Kraken podjął rękawice i w końcówce był bliski wygrania seta (17-17). Ostatnie piłki to jednak kolejne punkty Floty, która zgarnęła komplet oczek. Jeśli chodzi o Krakena to sytuacja robi się nieciekawa. Trzecie spotkanie – trzecia porażka. Po serii trzynastu zwycięstw z rzędu z tamtego sezonu nie ma już śladu. Kto wie czy nie nadchodzą teraz ‘chude lata’.
ADS Volley – Maritex 0-3 (13-21; 19-21; 14-21)
Maszyna Michała Pietrasika się nie zatrzymuje. Przed wtorkową serią gier, sympatycy ‘Fioletowej drużyny’ mogli mieć obawy o wynik spotkania. Te wynikały z faktu, że w stosunku do dwóch pierwszych spotkań, Maritex dokonał prawdziwej rewolucji kadrowej ze zmianami pozycji zawodników włącznie. Choć ADS Volley nie położył się przed rywalem to już po kilku wymianach zarysowała się przewaga faworyzowanej drużyny, która po asie serwisowym Pawła Strzałkowskiego, objęła prowadzenie 9-5. Mimo że w dalszej części Maritex nie uniknął chwilowego przestoju (13-10), to jednak w drugiej części seta absolutnie zdominowali rywala i w konsekwencji, wygrali seta do 13. Wówczas nikt nie spodziewał się jaki come-back zanotuje w drugiej części team Jakuba Florczaka. Choć ADS (Absolutnie Denny Start) rozpoczęli seta tak jak rozwinięcie skrótu w nawiasie (9-3), to w dalszej części zaprezentowali się oni świetnie w grze z obrony i kontry, po których doprowadzili do zniwelowania straty do jednego oczka (10-9). Dalsza część seta to bardzo przyjemna dla oka siatkówka i przede wszystkim wyrównana gra, w której nie brakowało emocji. W taki sposób dobiliśmy do stanu po 19. Ostatnie dwa punkty to skuteczne akcje Andrzeja Ossowskiego oraz Kamila Warnke, które dały Maritexowi trzecią wygraną w sezonie (21-19). Po fiasku związanym z brakiem punktu w drugim secie z graczy ADS ewidentnie zeszło powietrze. W trzecim secie ‘nie byli oni już sobą, o nie’. Mimo że team Jakuba Florczaka prowadził w tej partii 8-3, to w dalszej części seta nie byli w stanie poradzić sobie z coraz lepiej zorganizowaną drużyną rywali. Efekt był taki, że po kilku punktach Stanisława Płochockiego oraz Księdza Strzały, Maritex objął prowadzenie i po chwili cieszyli się z trzeciego kompletu oczek w sezonie Wiosna’25.
Dream Volley – Port Gdańsk 3-0 (21-11; 21-17; 22-20)
Po inauguracji, w której Dream Volley sięgnął po trzy punkty, team Mateusza Dobrzyńskiego stanął przed szansą na dwie kolejne wygrane za pełną pulą. Zarówno w meczu z Portem Gdańsk jak i ADS Volley, team w niebieskich strojach był zdecydowanym faworytem i w obu przypadkach wskazywaliśmy na to, że sięgną oni po trzy oczka. Przeczucie podpowiadało nam jednak, że jeśli ‘Marzyciele’ mają się gdzieś pomęczyć to będzie to raczej spotkanie z Portem Gdańsk. Cóż – intuicja nas zawiodła. Już od początku spotkania, ex-drugoligowcy narzucili rywalom swoje warunki gry i po bloku Tomasza Nurzyńskiego, objęli prowadzenie 11-5. W dalszej części seta, Port Gdańsk nie miał pomysłu jak odwrócić losy rywalizacji i po chwili, Dream cieszył się z wygranej seta ‘bez większej historii’. Trudno nie odnieść wrażenia, że im dłużej trwało spotkanie tym było ciekawsze. Drugi set rozpoczął się bowiem lepiej dla ‘Portowców’, którzy rozpoczęli od prowadzenia 5-2. Po imponującej obronie oraz skutecznej kontrze Michała Hawrylika, Dream wysunął się z czasem na prowadzenie 9-7 i od tego czasu aż do końca seta mieli delikatną przewagę, która zakończyła się ich wygraną do 17. Tak jak wcześniej wspomnieliśmy – trzeci set był zdecydowanie najciekawszą partią w meczu. Po przespanym początku ‘Marzycieli’ oraz bardzo dobrej zagrywce drużyny ‘z doków’ to Port Gdańsk lepiej wszedł w finałową partię (8-2). Mimo wysokiego prowadzenia, ich przewaga systematycznie topniała i jak możecie się domyślić – do remisu doszło dopiero pod sam koniec seta (19-19). Choć Port Gdańsk miał jeszcze setballa to i tym razem, Dream Volley wyszedł z opresji obronną ręką i po chwili cieszyli się z drugiego kompletu oczek w sezonie Wiosna’25.
Flota TGD Team – Port Gdańsk 1-2 (18-21; 20-22; 21-17)
W zapowiedziach przedmeczowych nie zadrżała nam ręka, stawiając na pewną wygraną Floty TGD Team. W naszych predykcjach utwierdziły nas pierwsze wtorkowe spotkania, w których Port Gdańsk przegrał z Dream Volley, natomiast Flota TGD Team ograła za komplet punktów Kraken Team. Już na samym początku spotkania zameldował się zdecydowanie najlepszy gracz meczu – Wiktor Pawlak, który do spółki z Tomaszem Bobcowem, wyprowadził drużynę ‘z doków’ na prowadzenie 7-4. Dalsza część seta to coraz większe problemy Floty z przyjęciem czy obroną piłek posyłanych przez gracza, który dołączył do Portu przed obecnym sezonem (16-9). Choć z czasem Flota TGD uruchomiła wreszcie Sebastiana Sołtysa co pozwoliło im zniwelować straty do stanu 19-17 to ostatnie słowo należało już do teamu Arkadiusza Sojko (21-18). Środkowa odsłona zaczęła się od chaotycznej gry obu ekip, w której nie brakowało ataków w siatkę lub aut. Jako pierwsi ‘ogarnęli się’ gracze Portu Gdańsk, którzy po atakach Macieja Gałdy, objęli prowadzenie 9-5. Z czasem Flota zastosowała dobrze znaną taktykę – ‘gramy środkiem’. Po kilku atakach lidera drużyny – Sebastiana Sołtysa, team Karoliny Kirszensztein objął prowadzenie 15-14. W końcówce seta, team ‘z doków’ był w poważnych tarapatach. Po skutecznym bloku rozgrywającego – Wojciecha Sagatowskiego, Flota TGD objęła prowadzenie 19-17 i byli o włos od wyrównania stanu rywalizacji. Końcówka seta to po raz kolejny popis świetnie dysponowanego Wiktora Pawlaka, po którym ‘Portowcy’ mogli świętować pierwsze zwycięstwo w sezonie (22-20). Ostatnia odsłona to partia, w której ‘Portowcy’ ewidentnie zdjęli nogę z gazu. W finałowej odsłonie, Flota TGD objęła wysokie prowadzenie, na którą team wyprowadził skutecznymi atakami Kacper Goszczyński (10-6). W dalszej części Port Gdańsk nie zdołał już odrobić strat i mecz zakończył się podziałem punktów (21-17).
ADS Volley – Dream Volley 1-2 (21-18; 13-21; 20-22)
Choć w drugim secie rywalizacji z Maritexem było naprawdę blisko, to ADS Volley musiał obejść się smakiem. Ostatecznie ich spotkanie z faworyzowaną ekipą skończyło się wynikiem 0-3. W zapowiedziach przedmeczowych uznaliśmy, że podobny los czeka ich w meczu z Dream Volley. Już kilka pierwszych wymian w meczu pokazały, że nie musi to być dla ‘Marzycieli’ tak łatwe spotkanie jak sądziliśmy. Chwilę po półmetku seta, zespól w niebieskich strojach popełnił kilka błędów, po których ADS objął prowadzenie 13-10. Dalsza część seta to konsekwentne punktowanie zespołu ADS połączone z kolejnymi błędami Dream Volley i coraz większą frustracja. Trzy składowe, o których przed chwilą napisaliśmy to gotowa receptura na pierwszy punkt dla underdoga spotkania (21-18). Środkowa partia to set, w którym ‘Marzyciele’ odzyskali równowagę. Nieco większa kultura gry oraz prosta i skuteczna siatkówka wystarczyła do tego, by Dream Volley bez problemu doprowadził do wyrównania (21-13). Po obrazie gry z drugiego seta byliśmy niemal przekonani, że podobnie będzie wyglądał trzeci set. Nic bardziej mylnego. Decydująca o zwycięstwie partia rozpoczęła się od prowadzenia zespołu Mateusza Dobrzyńskiego (7-3). Nie trzeba być wytrawnym obserwatorem by zauważyć, że wtorek nie był najlepszym dniem Dream Volley w SL3. Po chwili ‘wtorkowa klasyka’. Błędy, pomyłki, niedokładność, nerwy. Efekt? 9-9. W dalszej części fawory wpadł już w prawdziwe tarapaty. Po kiwce w aut Mateusza Dobrzyńskiego, ADS objął prowadzenie 19-17 i był już o włos od wygranej. Taktyka Dream Volley na wtorkowy wieczór była jednak dość powszechna i sprowadzała się do dwóch słów. Podpuścić – skasować. Bardzo dobrą robotę w końcówce wykonał Darek Tomaszewski, którego kilka punktów pozwoliło ‘Marzycielom’ uciec spod topora (22-20).
Flota Active Team – Speednet 2 0-3 (19-21; 17-21; 13-21)
Żałujcie, że nie widzieliście min graczy Floty Active Team po zakończonym spotkaniu. Kondukt pogrzebowy połączony z mega wkur*wieniem. Oj, czujemy że grupa messengerowa ex-pierwszoligowca po meczu niemal eksplodowała. Czy nas to dziwi? Skądże znowu, też byśmy się wściekli. Sytuacja o której piszemy dotyczyła tego, że sześciu graczy, którzy rywalizowali ze Speednetem, dowiedziała się o absencjach kolegów dwie godziny przed rozpoczęciem spotkania. Jako że inni już wcześniej zapowiedzieli nieobecność to Flota wystąpiła w spotkaniu gołą szóstką i jak możecie się domyślić – skończyło się kompletną katastrofą. Sytuacji nie pomógł rzecz jasna fakt, że trafili tego dnia na nabuzowaną ekipę Speednetu, która absolutnie nie przypominała samej siebie sprzed dwóch tygodni. Już na początku, ‘Programiści’ wysunęli się na prowadzenie 5-1. Z czasem gra się wyrównała i na półmetku mieliśmy remis po 10. Oglądając spotkanie z boku trudno nie było jednak odnieść wrażenia, że to Speednet jest lepiej dysponowany. Pod koniec seta, team Marka Ogonowskiego objął prowadzenie 19-16 i po chwili cieszyli się z pierwszego punktu w sezonie Wiosna’25 (21-19). Środkowa partia zwiastowała nam zwrot akcji. Na początku seta, Speednet popełniał sporo prostych błędów, które wyprowadziły Flotę na prowadzenie (10-8). Po chwili nastąpił jednak absolutny twist i po kilku punktach duetu Janczak – Mejer, Speednet 2 wysunął się na prowadzenie 14-10. Choć położenie teamu Karoliny Kirszensztein było nieciekawe to zdołali doprowadzić do wyrównania po 14. Niestety dla nich było to wszystko na co było ich stać. Po chwili Speednet po raz kolejny pokazał więcej jakości i bez problemu wygrał partię do 17. Trzecia odsłona to prawdziwa demolka i co by nie mówić – upokorzenie faworyzowanego rywala. Choć wynik nie do końca na to wskazuje to obraz gry był obrazem nędzy i rozpaczy Floty i dobrą zabawą Speednetu. ‘Programiści’ grając już na pełnym luzie nie popełniali błędów i finalnie zdemolowali rywala do 13, zgarniając pierwszy komplet punktów od…28 sierpnia 2024 r. Brawo!