Za nami poniedziałkowa seria gier, w której doszło do trzech pojedynków w pierwszej lidze. Po wczorajszych spotkaniach, Merkury oraz BEemka Volley pozostają niepokonanymi drużynami w najwyższej klasie rozgrywkowej. Na zapleczu elity, Fux Pępowo w dobrym stylu ograł Old Boys, a w czwartej lidze – po raz kolejny, świetnie zaprezentowała się ekipa Siatkersów. Zapraszamy na podsumowanie!
22 BLT Malbork – AIP 0-3 (21-23; 16-21; 11-21)
Poniedziałkowy wieczór nie był dla 22 BLT Malbork wymarzonym dniem w SL3. Na początek drużyna Szymona Szymkowiaka zmierzyła się z AiP, a następnie z Merkurym i na sześć możliwych punktów, zdobyli zero. Kto wie jak potoczyłyby się losy drużyny gdyby pierwszy set rywalizacji z AiP ułożył się inaczej? Tego już się nie dowiemy. Spotkanie rozpoczęło się od wyrównanej gry obu ekip, po której mieliśmy remis 9-9. Po kilku skutecznych atakach kapitana ‘Lotników’, objęli oni prowadzenie 15-12 i byli na dobrej drodze do pierwszego punktu w meczu. Po chwili show w bloku zademonstrował środkowy AiP – Dawid Glaner (17-17). Końcówka seta to bardzo emocjonująca partia, w której nie brakowało kontrowersji sędziowskich oraz zwrotów akcji. Ostatecznie ciśnienie lepiej wytrzymali gracze Adriana Ossowskiego, którzy po ataku Mariusza Seroki, zapewnili sobie pierwszy punkt w meczu (23-21). W dalszej części spotkania, ‘Lotnicy’ nie zdołali wskoczyć już na wysoki poziom. Zamiast tego co rusz nadziewali się na blok rywali, którzy w całym meczu mieli ich aż…14 i pod tym kątem był to ich najlepszy występ w historii SL3. Jakby tego było mało – team 22 BLT popełniał sporo błędów w ataku i nie miał szansy ‘odgryźć się rywalowi’. Drugi set zakończył się wynikiem 21-16. Jeszcze gorzej, team Szymona Szymkowiaka wyglądał w trzeciej odsłonie. Jak źle zaczęli (1-5), tak źle skończyli (11-21). Gdybyśmy z meczu mogli wyjąć pierwszego seta, w którym beniaminek zaprezentował się dobrze to moglibyśmy mówić o jednym z najgorszych spotkań drużyny w ich występach w SL3.
Osada Truso – Wolves Volley 1-2 (14-21; 13-21; 21-9)
To miał być szybki i przyjemny wieczór w Ergo Arenie. Szybki z dwóch względów. Po pierwsze Osada Truso w zdecydowanej większości przypadków rozgrywa dwa spotkania jednego wieczoru. Po drugie miał być szybki wieczór, bo i plan był taki, by rywala opędzlować za komplet punktów i w doskonałych nastrojach, wrócić do Elbląga. Zadanie to nie było przesadnie ambitne. Na Wolves Volley wylała się po ostatnim meczu fala krytyki i uznaliśmy, że w poniedziałkowy wieczór nie mają argumentów by sytuacja miała ulec zmianie. Ku zaskoczeniu zdecydowanej większości Typerów (aż 97% stawiało na Osadę!) to Wolves Volley lepiej rozpoczęli spotkanie. Po sporej niedokładności w zespole z Elbląga i konsekwentnej grze ‘Wilków’, ci drudzy objęli prowadzenie 10-5. Kiedy na tablicy wyników, Wolves Volley prowadzili już 14-8, Osada zdążyła wykorzystać dwa czasy. To jak możecie się domyślić nic nie zmieniło i ‘Wilki’, które charakteryzowały się bardzo stabilnym przyjęciem ‘dowieźli’ wynik do końca (21-14). Punkt, który sam w sobie był już niespodzianką nie nasycił drużyny Wolves Volley. Ależ z nas głupcy. Nie wiedzieliśmy, że powiedzonko ‘głodny jak wilk’ odnosiło się do chęci skonsumowania ligowych punktów przez drużynę Karola Ciechanowicza. Choć druga odsłona rozpoczęła się od stanu 5-5, to Wolves Volley szybko połapali się, że ten ich rywal to jest tak naprawdę mocny, ale tylko na papierze. W rzeczywistości można ich ‘ogolić’ z czego ‘Wataha’ chętnie skorzystała i gładko wygrała środkową partię do 13. Ostatni set to wreszcie przebudzenie teamu z Elbląga. Oczywiście marne to dla nich pocieszenie, bo poniedziałkowy wieczór może nieść za sobą opłakane konsekwencję. A Wolves Volley? Szacuneczek. Tego to my się nie spodziewaliśmy.
Chilli Amigos – Siatkersi 1-2 (16-21; 22-20; 20-22)
Jeśli w społeczności SL3 pozostawali niedowiarki, którzy nie wierzyli w metamorfozę Siatkersów i deprecjonowali ich wygraną z Tigerem uznając, że był to wypadek przy Tygrysiej pracy – to po poniedziałkowej serii gier, pochowali się oni po kątach. Drugim rywalem teamu Macieja Tarulewicza była faworyzowana ekipa Chilli Amigos, która w dziesięciu ostatnich spotkaniach, tryumfowała aż dziewięć razy. Warto podkreślić, że tak świetny wynik przyczynił się do brązowych medali drużyny w poprzedniej edycji. Co ciekawe – w ostatnich tygodniach obie drużyny spotykały się na sparingach, w których dominowała ekipa w czerwonych strojach. Sparingi i przedsezonowe gierki to jedno, a zmagania w lidze drugie. Przekonaliśmy się o tym już po kilku pierwszych wymianach, po których team w jasnych strojach objął prowadzenie 11-8. Choć w dalszej części ‘Amigos’ próbowali odwrócić losy rywalizacji to popełniali oni sporo ‘szkolnych błędów’, po których wytrącali sobie argumenty z rąk i po chwili to ich rywale cieszyli się z pierwszego punktu (21-16). Środkowa partia mogła się naprawdę podobać. Po wyrównanej pierwszej części, po której mieliśmy remis po 13, trzy bardzo ważne punkty z rzędu zdobył Maciej Wąsicki, po których Chilli objęło prowadzenie 16-13. Choć pod koniec ‘Amigos’ prowadzili już 20-17 to po kilku świetnych obronach i skutecznych kontrach Macieja Kota, Siatkersi doprowadzili do wyrównania po 20. Ostatnie słowo w secie należało jednak do zespołu w czerwonych trykotach, którzy zdobyli dwa kończące punkty w środkowej odsłonie (22-20). O zwycięstwie w meczu musiał zadecydować trzeci set, w którym bliżsi zwycięstwa byli gracze Chilli Amigos. Choć prowadzili oni 20-17 to w końcówce mieli potężny problem z postawieniem kropki nad ‘i’ i finalnie po festiwalu błędów, oddali ‘pewne punkty’ rywalom, którzy wygrali do 20, a cały mecz 2-1. Wow, brawo!
22 BLT Malbork – Merkury 0-3 (18-21; 15-21; 13-21)
Team Merkurego życzyłby sobie pewnie tego, by ich bardzo dobra gra przeszła niezauważona. Aby się tylko nie wychylić na tyle, by Redakcja nie zaczęła pompować balonika. W przeszłości jak wiemy, różnie z tym bywało. Z drugiej strony trudno przejść obojętnie obok kilku faktów:
- Lider pierwszej ligi
- Aktualnie najdłuższa seria zwycięstw z rzędu w całej Inter Marine SL3
- Ponad 50 punktów po własnych akcjach to wynik, którego Merkury nie miał…od kilku sezonów
- Świetna atmosfera
Podsumowując – jest naprawdę dobrze. Pierwszy set rywalizacji był jednocześnie tym, w którym Merkury miał największe problemy. Nie, nie chodzi o to, że team z Malborka im realnie zagroził, ale o to, że przez długi czas, Merkury miał problem ze sforsowaniem zasieków rywala. Ilekroć zdobywali punkt, rywal był blisko. Z czasem drużynie Piotra Peplińskiego udało się urwać i po akcji Macieja Mozola, objęli prowadzenie 18-14, a następnie wygrali do 18. Środkowa odsłona to coraz większa przewaga pięciokrotnych Mistrzów SL3, którzy już na półmetku prowadzili 10-6. Z czasem po ataku Szymona Szymkowiaka, ‘Lotnicy’ zbliżyli się do rywala na dwa oczka (17-15), ale to było wszystko na co było ich w tej partii stać (21-15). Ostatni set zapamiętamy z kilku solidnych monster blocków w wykonaniu Merkurego. Warto podkreślić, że w całym meczu mieli oni aż 11 bloków, a łącznie z meczem z AiP – drużyna z Malborka została tego dnia zablokowana…26 razy! Niebywałe. Kiedy po ataku Damiana Gila, na tablicy wyników było 15-9 dla Merkurego to było to jednoznaczne z końcem emocji w secie oraz meczu (21-13).
Fux Pępowo – Old Boys 2-1 (21-19; 21-19; 19-21)
Połapać się w aktualnych realiach drugiej ligi jest nie lada wyzwaniem. Wydawało nam się, że jakiś tam klucz do typowania ogarnęliśmy. Mianowicie – Old Boysi po falstarcie wskoczyli na wysokie obroty. Fux Pępowo z kolei miał w naszych oczach na tyle kiepską formę, że nie wróżyliśmy im zbyt dobrze. Oba aspekty dały nam jasną odpowiedź co do tego, która z drużyn będzie miała w środę więcej argumentów. Pierwszy set rywalizacji to bardzo wyrównana gra obu stron, która zaprowadziła nas do stanu po 16. Kluczowym momentem seta były dwa ataki Maksymiliana Magdziarka, po których team z Pępowa wysunął się na prowadzenie 18-16 i po chwili, ‘Koniczynki’ mogły cieszyć się z pierwszego punktu w meczu. Środkową partię zapamiętamy ze sporej liczby zepsutych zagrywek ex-pierwszoligowca, po których Fux objął prowadzenie 11-8. Z czasem Old Boysi wrzucili wyższy bieg i po punktach Tomasza Krygiera oraz Macieja Jeżewskiego, objęli nawet prowadzenie 15-13. Końcówka seta to duża jakość po stronie zespołu Dominika Szadacha. W ostatnich piłkach w secie z bardzo dobrej strony pokazał się Tomasz Piask, który po obiciu piłki o blok dał swojej drużynie ‘handicap’, którego już nie zmarnowali. W trzecim secie team z Pruszcza Gdańskiego walczył o nagrodę pocieszenia w postaci choćby jednego punktu. Przez bardzo długi czas wydawało się, że nie będą mieli z tym problemu. Na początku prowadzili bowiem 7-2, a następnie w dalszej części 15-10. Oczywiście nie ma takiej przewagi, której nie można roztrwonić. Po dwóch błędach z rzędu z lewego skrzydła, Old Boys stracili całą zaliczkę (19-19) i byli o włos od przegranej. Ostatecznie dwie ostatnie akcje meczu dały drużynie z Pruszcza Gdańskiego jeden punkt. To rzecz jasna marne pocieszenie.
BEemka Volley – AIP 2-1 (21-15; 19-21; 21-17)
Do poniedziałkowego spotkania, BEemka przystępowała w świetnych nastojach. Team Daniela Podgórskiego był bowiem jedną z trzech drużyn w pierwszej lidze, które nie przegrały jeszcze spotkania. Spotkanie z AIP miało być ‘podwójną pieczenia’. Przedłużeniem passy oraz wzięcie rewanżu za kilka sezonów upokorzeń z rąk swoich rywali. AiP obok Speednetu była bowiem ekipą, z którą BEemka jeszcze nigdy nie wygrała. Początek spotkania to pokaz mocy ze strony ‘Różowych’. Po dwóch blokach z rzędu Bartosza Kulawego, ‘Niemiecki koncern samochodowy’ odskoczył rywalom na pięć oczek (10-5). Przewaga w grze na siatce, szczególnie w bloku pozwalała im trzymać rywala na bezpieczny dystans (16-10) i w konsekwencji pewną wygraną do 15. W środkowej odsłonie gra obu drużyn nam się wyrównała. W zdobywaniu punktów, obie drużyny przyjęły inną taktykę. W czasie gdy ataki BEemki rozkładały się dość równomiernie, AiP przyjęło taktykę – ‘wszystko na prawe’. Choć było to czytelne dla wszystkich osób oglądających czy biorących udział w meczu, BEemka nie miała za bardzo pomysłu jak temu zaradzić (19-19). Końcowa faza seta to skuteczne akcje powracającego do składu Karola Richerta oraz siódmy tego wieczoru blok Dawida Glanera (21-19). Ostatni ‘rozdział’ poniedziałkowego spotkania to przewaga BEemki, na którą pracowali oni przez pół seta (12-9). Choć w dalszej części team Adriana Ossowskiego zbliżył się do rywali na jeden punkt (18-17) to ostatnie słowo należało do ‘Różowych’, którzy wygrywając trzecie spotkanie z rzędu są na dobrej drodze do grupy mistrzowskiej. Brawo!