Za nami pierwszy dzień meczowy w sezonie Wiosna’25. W poniedziałkowy wieczór z bardzo dobrej strony pokazały się Czerepachy Volley oraz Bayer Gdańsk, które w przekonujący sposób wygrały swoje spotkania. Zapraszamy na podsumowanie!
Bayer Gdańsk – Port Gdańsk 3-0 (21-15; 21-16; 21-18)
Plotki o ‘Aptekarzach’, które docierały do Redakcji okazały się w 100% prawdziwe. Jak można było bowiem usłyszeć, Bayer Gdańsk bardzo solidnie przepracował okres przygotowawczy i całkiem słusznie został przez nas uznany jako faworyt do wygrania za komplet punktów. Na ‘Aptekarzach’ nie zrobiły wrażenia trzy transfery ‘do pierwszego składu’ w zespole przeciwników. Już od początku spotkania gracze w granatowo-zielonych strojach narzucili rywalom swoje warunki gry i na półmetku premierowego seta prowadzili 10-5. Pod koniec seta, gdy oglądaliśmy nieco gorszy jakościowo fragment obu drużyn na zasadzie ‘za wysoko siatka, za małe boisko’, gracze ‘z doków’ zdołali zniwelować straty do trzech oczek (18-15), ale ostatnie słowo w secie należało już do teamu Damiana Harica. Środkowa odsłona to w zasadzie kopia tego, co oglądaliśmy w pierwszym secie. Bayer Gdańsk po kiwce najlepszego gracza spotkania – Fabiana Polita wyszedł na prowadzenie 11-7, które z czasem powiększył do 17-11 i tak dużej przewagi nie dało się już roztrwonić (21-16). Ostatni set to zupełnie inna historia. Klasyka gatunku, w którym zespół nasycił się już wygraną i mylnie uznał, że trzecią partię wygra się na stojąco. Po atakach debiutującego w SL3 Wiktora Pawlaka to jednak Port Gdańsk wyszedł na prowadzenie 7-2. Z czasem zaczęli jednak popełniać coraz więcej błędów i kiedy na tablicy wyników mieliśmy remis po 11 to podskórnie wiedzieliśmy już jak to się zakończy. Ostatecznie ‘team z Leverkusen’ wygrał tę partię do 18, a cały mecz 3-0 i w doskonałych nastrojach opuszczali halę Ergo Arena.
Hapag-Lloyd – Chilli Amigos 0-3 (13-21; 8-21; 8-21)
Przed meczem zastanawialiśmy się jak będzie wyglądało to starcie. Z jednej strony wszystkie argumenty sportowe przemawiały na korzyść aktualnych brązowych medalistów – Chilli Amigos. Z drugiej strony pamiętaliśmy, że team w czerwonych strojach jest jak piekarnik i w trakcie sezonu dość długo się nagrzewa. Doskonałym tego potwierdzeniem był miniony sezon. Ważnym czynnikiem wskazującym na to, że niekoniecznie będzie to ‘spacerek’ dla ‘Amigos’ było to, że Hapag-Lloyd się w ubiegłym sezonie dość mocno rozbestwił. Jak było w poniedziałkowy wieczór? Cóż, kibice liczący na niezłe widowisko mogli czuć zawód. Hapag-Lloyd ‘dojechał’, ale paliwa w baku wystarczyło im na zaledwie pół pierwszego seta. Co ciekawe, Chilli zaczęło grać lepiej w momencie dla siebie bardzo trudnym – po kontuzji debiutującego w SL3 – Michała Kwiatka. Od stanu 12-12, Hapag-Lloyd popełnił kilka błędów i to, co jest klasyką w niektórych drużynach – nie potrafili się absolutnie otrząsnąć. W efekcie zamiast nawiązać jeszcze walkę, ‘Pomarańczowi’ wpadli w spiralę błędów i do końca seta zdobyli zaledwie jeden punkt przy aż dziewięciu rywali (21-13). Niestety dla ‘Logistyków’, w dalszej części było jeszcze gorzej i poprzeczka zawieszona swoim rywalom wisiała na bardzo niskim poziomie. Niższym niż można było tego oczekiwać. Efekt? Dwa razy wynik do ośmiu i na pierwsze ligowe punkty w sezonie Hapag-Lloyd musi jeszcze poczekać. A Chilli? Podwójne brawa. Raz, że sytuacja z początku spotkania ich nie złamała, a dwa, że takie spotkania jak poniedziałkowe Chilli musi wygrywać za komplet oczek.
VB Sulmin – Only Spikes 3-0 (21-11; 21-8; 21-19)
Wow, ale to był ‘wjazd na pełnej’ do ligi. Przed spotkaniem wywiadu udzielił kapitan drużyny z Sulmina – Kacper Wiczkowski. Jako że nie wszyscy będą go mieli okazję obejrzeć mini skrót. Ów kapitan dość odważnie stwierdził, że jego team jest w stanie powalczyć o czołowe lokaty. Wówczas uznaliśmy, że jest to typowe ‘prężenie muskułów’ tak typowe dla nowych drużyn. Po chwili jednak, gdy ‘Brzuszki’ rozpoczęły swój mecz, wszystko stało się jasne. Choć trzeba przyznać, że dużą pracę swoimi błędami wykonali gracze Only Spikes, to po chwili od pierwszego gwizdka Sędzi prowadzącej zawody mieliśmy już 11-5 dla VB! Z czasem przewaga graczy w czarnych strojach nie topniała i po punktach duetu Wiczkowski – Treder, gracze z Sulmina cieszyli się z pierwszego punktu w meczu. W drugim secie gra zespołu Kacpra Wiczkowskiego wyglądała jeszcze lepiej! Po bardzo dużych problemach w rozegraniu w zespole Only Spikes, rywale wypracowali sobie olbrzymią zaliczkę 15-5 i wówczas stało się jasne, że włos z głowy im już nie spadnie (21-8). W ostatnim secie zaczęło się coś wreszcie dziać i wpływ na to miały dwie rzeczy. Pierwsza to fakt, że gracze z Sulmina nie grali już tak dobrze, a druga to fakt, że team w żółtych strojach przestał popełniać na masową skalę tak koszmarnych błędów. Efekt był taki, że w drugiej części seta team Patryka Łabędzia prowadził 17-16 i choć był blisko uszczknąć ‘kawałek tortu’, to w ostatecznym rozrachunku nie zostały im nawet okruszki. Finalnie cały tort w postaci trzech punktów ‘wrócił w Brzuszkach’ graczy z Sulmina.
Osada Truso – Port Gdańsk 3-0 (21-16; 21-19; 23-21)
Po fiasku związanym z brakiem awansu, Osada Truso przystępowała w poniedziałkowy wieczór do dwóch spotkań w ramach rozgrywek SL3. Pierwszym rywalem drużyny z Elbląga była przemodelowana drużyna Portu Gdańsk, która do spotkania podchodziła tuż po porażce 0-3 z Bayerem Gdańsk. Dość wyraźnym faworytem konfrontacji była ekipa z Elbląga, która zaczęła spotkanie bardzo nerwowo i już na samym początku pozwoliła rywalom nieco odskoczyć (3-7). Z czasem Osada prezentowała się coraz lepiej i po dwóch asach serwisowych z rzędu Łukasza Nejdrowskiego zdołali doprowadzić do wyrównania po 12. Kiedy z kolei wskoczyli na wysokie obroty to wygrali finalnie do 16. Kiedy wydawało się, że ‘Osadnicy’ pokonali już największą trudność, team Kacpra Bielińskiego miał ją tak naprawdę przed sobą. Drugi i trzeci set były bowiem prawdziwą ‘drogą przez mękę’. W środkowej odsłonie oglądaliśmy grę punkt za punkt, która doprowadziła nas do stanu po 19. Wówczas trudno było przewidywać, która z drużyn sięgnie po wygraną. Ostatecznie po ataku Oliwiera Slipaczuka oraz punktowym bloku Kamila Dobosza z wygranej w secie cieszyła się Osada (21-19). Ostatni set to bardzo przyjemna do oglądania partia. Podobnie jak w środkowej odsłonie i tym razem ‘Portowcy’ nie odpuszczali i prawdę mówiąc – różnice, które były przed meczem ‘na papierze’ się całkowicie zatarły. Choć po bloku Oliwiera Slipaczuka Osada prowadziła 20-18 to na ostatni cios musieli jeszcze chwilę poczekać. Ostatecznie wygrali tę partię do 21 i na inaugurację zainkasowali bardzo ważny komplet punktów.
Speednet 2 – Tufi Team 0-3 (18-21; 19-21; 15-21)
Przedmeczowe predykcje się sprawdziły. Choć obie drużyny przystąpiły do meczu w osłabionym składzie to obraz gry nie różnił się przesadnie od tego co oglądaliśmy kilka miesięcy temu kiedy Tufi wygrało ze Speednetem za komplet punktów. Oczywiście Speednet grał o wiele lepiej niż miało to miejsce w ich późniejszym starciu z Czerepachami. Cóż to jednak za pocieszenie skoro na ich koncie po dwóch meczach jest zero punktów? Szansę na zdobycz punktową i na to by z Ergo Areny nie wracać w wietrzny wieczór ‘na golaska’ oglądaliśmy w pierwszym oraz drugim secie. Owszem – Speednet 2 miał swoje momenty. W premierowej odsłonie team Marka Ogonowskiego prowadził nawet 9-6 czy 15-13. Choć Tufi miało w tej odsłonie kłopociki to jednak kilka ataków Piotra Watusa dało ex-pierwszoligowcom tlen i pierwszy punkt w meczu (21-18). Choć wynik drugiego seta na to nie wskazuje to jednak obraz gry był zupełnie inny. To team Mateusza Woźniaka od początku seta wskoczył na wysokie obroty i na półmetku prowadził już 12-6. Choć z czasem było już 19-13 to w końcówce seta w ich szeregi wkradło się rozprężenie, które o mały włos nie skończyłoby się dla nich stratą punktu (21-19). W ostatniej odsłonie Tufi podobnie jak w drugim secie dość szybko zbudowało sobie przewagę (11-6). Różnica była jednak taka, że tym razem nie pozwolili sobie na rozprężenie, dzięki czemu na ich konta trafiły trzy oczka (21-15).
VB Sulmin – Sharks 1-2 (11-21; 18-21; 21-15)
Po zwycięstwie za komplet punktów w bardzo dobrym stylu VB Sulmin przystępował do spotkania, w którym rywal był wyraźnie bardziej wymagający niż miało to miejsce w przypadku Only Spikes. O tym, że tak będzie pisaliśmy już w zapowiedziach. W przestrzeni SL3 pojawia się bowiem sporo głosów, że Sharks są poważnym kandydatem do podium rozgrywek. Jakość w drużynie Pashy Kudinova widzieliśmy od pierwszej piłki w meczu. O ile do pewnego momentu VB Sulmin jeszcze jako tako się trzymał (7-5), tak z czasem do Sulmina ponownie zawitała karuzela. Pech drużyny Kacpra Wiczkowskiego polegał jednak na tym, że tym razem to oni siedzieli w środku i od szalonego tempa zrobiło im się niedobrze. Efekt? Wysoka wygrana teamu zza naszej wschodniej granicy (21-11). Środkowy set stał już na zdecydowanie wyższym poziomie. Gracze VB Sulmin – jako aktualny lider czwartej ligi (po wygranej z Only Spikes) uznali, że nie wypada przegrywać w takim stylu. W rezultacie ich gra w środkowej partii wyglądała już zdecydowanie lepiej i faworyzowany rywal miał poważne problemy z tym by wygrać. Ostatecznie w końcówce gracze z Sulmina popełnili dwa błędy i po bloku Yaroslava Abramvycha cieszyli się z premierowej wygranej w SL3. Gracze Pashy Kudinova postanowili w trzecim secie nawiązać do swojej nazwy. Jak bowiem wiadomo, rekiny nie polują w momencie, kiedy są najedzone. Kierują się bowiem instynktem oszczędzania energii i nie ryzykują, jeśli nie muszą. Taka taktyka w perspektywie całego sezonu może nieść za sobą poważne konsekwencje. Podsumowując wynik spotkania. Nieraz lepiej, kiedy mówimy o dwóch rannych, a nie jednym zabitym. Tak było i w tym przypadku.
Osada Truso – Kraken Team 2-1 (21-17; 21-17; 15-21)
Zasadniczo to się pogubiliśmy. Nie wiemy bowiem czy trzeba przypominać Osadzie przez co nie awansowali w zeszłym sezonie? Czy team z Elbląga kuma, że bardzo często awans robi się właśnie w meczach z beniaminkami? Że jeśli przeszkodą w drodze do drugiej ligi są pogubione punkty to lepiej ten margines zostawić na topowe drużyny, a te, które rywalizowały w zeszłym sezonie w czwartej lidze ‘odprawić z kwitkiem’? Wydawało nam się, że te wnioski zostały wyciągnięte. Osada przystępowała bowiem do meczu tuż po zwycięstwie z Portem Gdańsk. Dodatkowo wygrała z Krakenem pierwszego oraz drugiego seta i kiedy mieli przed nosem linie mety to nadepnęli na sznurówkę z drugiego buta i zaliczyli spektakularną wywrotkę. Zanim kilka słów o finałowej partii, słówko o środkowej odsłonie, bo to już wtedy Kraken uwierzył, że rywala da się ukąsić. Choć przez pewien czas szli z rywalem ‘jak równy z równym’, to finalnie Osada wygrała seta do 17. Trzeci set rozpoczął się od stanu 6-6. Z czasem Kraken zaprezentował się bardzo dobrze w grze w obronie oraz kontry. Tego nie można powiedzieć o faworycie z Elbląga, któremu ‘bronić nie kazano’ i w rezultacie team Roberta Skwiercza wypracował sobie sześciopunktową zaliczkę (13-7), której już nie wypuścili (21-15).
Speednet 2 – Czerepachy Volley 0-3 (11-21; 12-21; 15-21)
Wyjaśnijmy to już na początku – to nie był udany dzień Speednetu 2 w Inter Marine SL3. Nie deprecjonujemy rzecz jasna Tufi Team oraz Czerepachów – ci byli bowiem faworytem spotkań z ‘Programistami’ na długo przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Jesteśmy w stanie pokusić się o tezę, że Speednet 2 przegrałby nawet ze Speednetem 8. Nie wiemy jak czuli się w poniedziałkowy wieczór kibice Speednetu, bo sorry, wydaje nam się, że własne matki przestały im kibicować. Pierwszy set? Demolka do 11. Zaczęło się co prawda niewinnie, bo na półmetku seta było ‘tylko’ 11-8 dla graczy w zielonych strojach. Z czasem gra ‘Programistów’ się posypała i finalnie beniaminek drugiej ligi wygrał do 11. To nie sprawiło bynajmniej, że w dalszej części seta przestali się na swoich rywalach wyżywać. Cały mecz przypominał bitkę za szkołą, w której do nierównej walki staje dzieciak z pierwszej klasy, a naprzeciwko siebie ma chłopa z 6 klasy, który na dodatek kiblował trzy lata z rzędu. Choć koloryzujemy to dawno nie widzieliśmy tak bezradnych ‘Programistów’. Po trzech atakach z rzędu Sergieja Ivanenko, ‘Żółwie’ prowadzili 17-7 i stało się jasne, że za chwilę wygrają seta (21-12). Czy można powiedzieć, że Czerepachy miały jakikolwiek problem w trzecim secie? Cóż – byłoby to naciągane i to dość mocno. Można było mieć poczucie, że team Dawida Gałki gra na zaciągniętym hamulcu ręcznym i gdyby nie to już wcześniej zakończyliby męki rywali. Ostatecznie set wygrany do 15, cały mecz 3-0, fotel lidera. Czegoż chcieć więcej?
BEemka Volley – EKO-HURT 2-1 (15-21; 21-16; 21-16)
Czytający przedmeczowe zapowiedzi gracze Eko-Hurtu musieli mieć nietęgie miny. Multimedaliści Inter Marine SL3 zostali w niej przedstawieni bowiem jako team, który może mieć potężne problemy z utrzymaniem w pierwszej lidze. Żeby nie było – to nie był wyłącznie nasz osąd. Ponad 80% typerów w aplikacji SL3 wskazywało na to, że to BEemka wygra. Co ciekawe – zdecydowana większość wskazywała na to, że będzie to komplet punktów. Plan na poniedziałkowy wieczór został BEemce wybity z głów już w pierwszym secie rywalizacji. To co rzucało się wówczas w oczy to zdecydowanie większa kultura gry po stronie Eko-Hurtu, który popełniał zdecydowanie mniej błędów. Chwilę po półmetku seta, ‘Hurtownicy’ prowadzili 15-12 i choć BEemka próbowała coś zmienić w swojej grze (zmiany zawodników) to jednak próby te okazały się daremne. Jeden – zero dla Eko-Hurtu. Środkowa odsłona wyglądała tak jak można się było tego spodziewać przed meczem. O ile pierwsza część seta była wyrównaną partią (10-9) tak w drugiej części seta po kilku punktach Macieja Rzepczyńskiego, BEemka wysunęła się na prowadzenie 15-11 co po chwili dało im wyrównanie w setach (21-16). Decydująca o zwycięstwie partia to dość wyraźna przewaga BEemki, która kontrolowała przebieg gry od pierwszej do ostatniej piłki. Już na początku objęli prowadzenie 7-3 i trzymając rywala na dystans, wygraną okazała się formalnością (21-16).