Za nami ostatni dzień meczowy w obecnym tygodniu rozgrywek. Nawiązując do Świąt – bez wątpienia był to Wielki Czwartek drużyny Team Spontan, która rozbiła za komplet punktów Maritex. Zapraszamy na podsumowanie!
ACTIVNI Gdańsk – SiiPower 3-0 (21-7; 21-12; 21-12)
Do środowego wieczoru – ACTIVNI pozostawali jedną z dwóch niepokonanych drużyn w czwartej lidze. Splot niefortunnych zdarzeń oraz dobra forma rywali sprawiła, że wspomniana seria dobiegła końca. Czwartkowa rywalizacja z SiiPower była zatem idealną okazją do tego by powstałe rany mogły zabliźnić się w ekspresowym tempie. Co ciekawe – przed meczem gracze SiiPower wspominali Redakcji, że szykują na swoich rywali pewne rozwiązania taktyczne. Cóż – teoria jedno, a praktyka drugie, bo już chwilę po pierwszym gwizdku sędziego, team Artura Kurkowskiego objął prowadzenie 8-3. Dalsza część seta to kontynuacja wyraźnej przewagi, zakończona tryumfem do 7! W środkowej odsłonie team Fabiana Ehrlicha poradził sobie już znacznie lepiej. Choć początek spotkania wskazywał na największe mordobicie w obecnym sezonie (13-1), to w dalszej części seta to SiiPower zdobyło więcej punktów od swojego rywala. Owszem – marne to pocieszenie, ale zawsze coś. Ostatecznie team Artura Kurkowskiego wygrał tę partię do 12. Nie inaczej było w finałowym secie, który rozpoczął się bardzo podobnie (8-1). Sygnał do odrabiania strat dał ‘Niebieskim’ Sebastian Rohde, po którego atakach zrobiło się ‘tylko’ 10-7 dla faworyzowanej ekipy. Co ciekawe – ci musieli wziąć nawet czas, po którym – ruszyli z kolejną falą ataków (15-8). Ostatecznie, po kilku atakach najskuteczniejszego gracza ACTIVNYCH – Mateusza Woźniaka, wygrali oni finałową partię do 12, a cały mecz 3-0. Dzięki zwycięstwu – wskoczyli na szóste miejsce w tabeli.
Wolves Volley – ADS Volley 3-0 (21-10; 21-19; 21-17)
W trakcie przedmeczowej rozgrzewki kapitan ADS Volley całkiem słusznie zauważył, że przed drużyną ADS Volley najważniejsze mecze sezonu. Team Jakuba Florczaka ma za sobą mecze z ‘ligowymi koksami’ i w teorii – znajdują się oni aktualnie na etapie sezonu z drużynami, które są w zasięgu. Cóż – z całą pewnością nie potwierdził tego pierwszy set. Potwierdził za to coś innego, o czym informowaliśmy kilkanaście dni temu. W naszym odczuciu ADS po dobrym początku sezonu zanotował bardzo duży zjazd i dziś – nie są w stanie postawić się drużynie ze środka trzecioligowej stawki. Początek spotkania upłynął pod kątem zagrywki z obu stron. W przypadku Wolves Volley – ta wyrządziła sporą krzywdę rywalom, bo od początku meczu mieli wyraźny problem z przyjęciem. Jaka była odpowiedź graczy ADS Volley? Cóż – kilka zepsutych zagrywek, po których ‘underdog’ nie dawał sobie nawet szansy na powodzenie. Ostatecznie pierwszy set zakończył się zwycięstwem Wolves Volley do 10. Środkowa odsłona to moment, w którym ADS mógł uwierzyć w powodzenie i odwrócenie stanu rywalizacji. Pod koniec środkowej partii mieliśmy remis 17-17 i wygrana w secie pozostawała kwestią otwartą. Choć ‘Wilkom’ nie szło przesadnie dobrze, to należy zauważyć, że w końcówce zachowali oni więcej ‘zimnej krwi’ i drugi punkt w meczu trafił do ‘Watahy’. Ostatnia odsłona do stanu 11-11 mogła się nawet podobać. Wówczas myśleliśmy, że dalsza część seta będzie wyrównana i emocjonująca. Po chwili kilka punktów zdobył bardzo dobrze dysponowany w czwartkowy wieczór – Michał Łubiński i ostatecznie Wolves Volley zgarnęli szalenie ważny komplet punktów – brawo!
Hydra Volleyball Team – MPS Volley 2-1 (20-22; 21-18; 21-19)
Wyciągając wnioski tylko na podstawie nazw i historii obu drużyn moglibyśmy sądzić, że był to absolutny hit rozgrywek Inter Marine SL3. Nie będziemy jednak czarować. Jeśli uznalibyśmy, że był to faktycznie hit to na pewno taki mocno zakurzony. Ani jedni ani drudzy po swoim ‘prime’ nie mogą nawiązać do wyników z przeszłości i aktualnie są drużynami z środka drugoligowej stawki. Jako faworyta meczu wskazaliśmy Hydrę i choć MPS był bardzo bliski tryumfu to ostatecznie ‘Bestia’ cieszyła się z wygranej. Początek spotkania należał do Miłośników Piłki Siatkowej, którzy w odróżnieniu od swoich rywali – nie tracili punktów w tak bezsensowny sposób. Oj tak – Hydra popełniała wówczas masę błędów, po których MPS wysunął się na prowadzenie 13-8. W dalszej części seta gracze MPS-u pozazdrościli rywalom i po kilku atakach w środek siatki roztrwonili wysoką wydawałoby się zaliczkę (20-20). Mimo to, w końcówce to MPS zachował więcej zimnej krwi i po skutecznym ataku Krzysztofa Daszkiewicza mogli cieszyć się z pierwszego punktu w meczu (22-20). Pierwszą część środkowej odsłony zapamiętamy z bardzo dobrej gry Mateusza Szczepańskiego, który był najjaśniejszą z głów Hydry. Niestety po chwili doznał kontuzji stawu skokowego, która wyeliminowała go z dalszej gry. Cała sytuacja nie zdekoncentrowała jednak graczy w złotych strojach, którzy pod koniec seta prowadzili 19-12 i choć rywal zniwelował w końcówce straty, to Hydra zdołała doprowadzić do wyrównania w setach (21-18). Finałowa partia zdawała się układać lepiej dla Miłośników Piłki Siatkowej, którzy wykorzystali niedokładne przyjęcie rywali i przez dłuższą część seta utrzymywali czteropunktowe prowadzenie (14-10). Kilkupunktowa zaliczka – co pokazały dwa pierwsze sety sprawiała, że team, który prowadził – osiadał na laurach. Nie inaczej było i tym razem. W końcówce seta oglądaliśmy popis gry Dawida Plichtowicza, który zdobył dla swojej drużyny kilka bardzo ważnych punktów dających Hydrze prowadzenie i w konsekwencji wygraną meczu.
Maritex – Team Spontan 0-3 (20-22; 14-21; 19-21)
W zapowiedziach przedmeczowych wskazywaliśmy na to, że faworytem meczu będzie Maritex. Cóż – gdybyśmy mogli cofać czas – zmienilibyśmy zdanie. Już chwilę przed meczem daliśmy znać kapitanowi Maritexu, że ‘prawdopodobnie wygrają rywale J’. Mimo potężnych problemów kadrowych – team w fioletowych strojach radził sobie zaskakująco dobrze. Ba – w drugiej części to właśnie oni prowadzili 17-14 i wówczas nic nie wskazywało na potencjalny ‘spontaniczny come-back’. Po chwili team w fioletowych strojach popełnił jednak kilka koszmarnych błędów, a to dało tlen rywalom, który słabszy moment rywala wykorzystał idealnie i wygrał do 20. Środkowa odsłona nie była już tak emocjonująca. Mimo, że do składu dołączył siódmy gracz – Maritex nie prezentował się lepiej i w konsekwencji – bez większej walki uległ do 14. Dość ciekawie było w trzecim secie, w którym po ataku oraz bloku Krzysztofa Lepera, Spontan wysunął się na prowadzenie 12-9. Po kilku minutach Maritex za sprawą Stanisława Płochockiego zdołał zniwelować straty do jednego oczka (18-17), ale ostatnie słowo należało do ‘Spontanicznych’, którzy wygrali do 19. Podsumowując spotkanie nie sposób nie wspomnieć o tym, że mimo wygranej za komplet punktów – nie był to najlepszy występ drużyny Piotra Raczyńskiego. Liczba zepsutych zagrywek w trakcie meczu doprowadziła w końcówce do dość nietypowego i nerwowego momentu po pomarańczowej stronie siatki. Ostatecznie skończyło się bez konsekwencji i Team Spontan doskoczył do drużyn, które w dalszej części sezonu mogą powalczyć o podium.
Aqua Volley – Hapag-Lloyd 3-0 (21-13; 21-7; 21-10)
Pisaliśmy o tym w zapowiedzi. Dla Aqua Volley czwartkowe spotkanie było doskonałą okazją do wrócenia na szczyt ligowej tabeli. Aby tak się jednak stało – team Mateusza Drężka musiał wygrać z Hapag-Lloyd za komplet punktów. We wspomnianej zapowiedzi pisaliśmy również, że potencjalny brak kompletu punktów dla ‘Wodników’ byłby z pewnością jedną z największych sensacji w obecnym sezonie. Na początku spotkania nie oglądaliśmy jednak jakiejś gigantycznej przewagi graczy w ciemnych strojach. Ba – po sporej liczbie błędów i nieporozumień u faworyta, na półmetku seta mieliśmy remis 10-10! Wyrównana sytuacja trwała do stanu po 12 i później byliśmy świadkami tego, co już bardzo dobrze w kontekście ‘Logistyków’ znamy. Choć team w pomarańczowych barwach miał niezłe przyjęcie to miał jednak problem ze skutecznością w ataku. Po chwili problemy rywali wykorzystali gracze Aqua Volley, którzy wygrali partię do 13. Dalsza część meczu to jednak wyraźna przewaga faworyzowanej ekipy. Już na początku środkowej odsłony gracze Aqua zaczęli od miażdżącej przewagi, po której tablica wyników wskazywała…8-0! Mniej więcej w tym momencie zaczęliśmy się zastanawiać czy nie jesteśmy właśnie świadkami powtórki z pamiętnego meczu z ACTIVNYMI, w którym Hapag-Lloyd dostał największe lanie w historii swoich występów w lidze. Po chwili gracze w pomarańczowych strojach zdobyli jednak kilka punktów i finalnie skończyli tę partię z siedmioma oczkami na koncie. Ostatni set nie zmienił oblicza spotkania. Wyrównana wymiana trwała do stanu 7-7. W dalszej części oglądaliśmy popis jednej drużyny, która wygrała do 10 i w konsekwencji – odzyskała fotel lidera czwartej ligi – brawo!
MysterElektroRockets – Siatkersi 1-2 (19-21; 21-9; 20-22)
Spotkanie pomiędzy drużynami było anonsowane jako hit czwartoligowych rozgrywek i nie chodziło tu bynajmniej wyłącznie o kwestie sportowe. Już w zapowiedziach przedmeczowych pisaliśmy, że obie ekipy miały w przeszłości wspólne mianowniki i w teorii – mogło to pomóc Siatkersom w rozpracowaniu rywali. Cytując słowa jednej osoby biorącej udział w meczu – MysterElektroRockets zostali rozpracowani ‘jak flaszka w Sylwestra’. Trzeba uczciwie przyznać, że nie było to najlepsze jakościowo spotkanie, które widzieliśmy. Od pierwszego gwizdka sędziego nie brakowało bowiem prostych błędów, ataków w out oraz siatkę. To, co z pewnością podnosiło jednak rangę spotkania to fakt, że w pierwszym secie było ono bardzo wyrównane (15-15). Jako pierwsi na kilkupunktową przewagę wyszli Siatkersi (18-15) i po chwili cieszyli się z wygrania premierowej odsłony do 19. Środkowy set to zupełnie inna historia, w której ‘Rakiety’ zostały odpowiednio skalibrowane i po miażdżącej przewadze – team z Karczemek objął prowadzenie…8-1! Tak pokaźnej zaliczki nie dało się zepsuć. Choć w drugiej części seta Siatkersi się ‘ogarnęli’, to nie byli w stanie nawiązać walki z rywalem i finalnie przegrali tę partię do 9. W decydującej o zwycięstwie partii za sprawą emocji aż kipiało. Lepiej rozpoczęli gracze Macieja Tarulewicza, którzy prowadzili 5-1. Już po chwili stracili jednak prowadzenie i to rywal prezentował się lepiej (8-6). W dalszej części spotkania gra obu ekip się wyrównała i przy stanie 20-20 nie mieliśmy zielonego pojęcia, w którą stronę to pójdzie. Ostatecznie po asie rozgrywającego Sebastiana Wilmy i błędzie jednego z rywali – to Siatkersi ‘odpalili rakietę’, wygrywając seta do 20. Brawo!