Za nami poniedziałkowa seria gier. Bez wątpienia wydarzeniem tego dnia była pierwsza wygrana DNV S*M*A*S*H w obecnym sezonie. Ponadto, swoje spotkania zgodnie wygrywały drużyny, które znajdą się prawdopodobnie na podium rozgrywek w swoich ligach (Speednet, ZCP Volley Gdańsk czy Team Looz). Zapraszamy na podsumowanie!
Speednet 2 – DNV S*M*A*S*H 1-2 (21-19; 5-21; 13-21)
Powtarzaliśmy to wielokrotnie, ale skoro jest okazja to czemu nie. Każda, nawet najbardziej paskudna seria kiedyś się kończy. W poniedziałek skończyła się najdłuższa seria porażek z rzędu, jaką kiedykolwiek zanotowała jakakolwiek drużyna w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta. Licznik zatrzymał się na 24 porażkach. O tym, jak szalenie ważne było to zwycięstwo z psychologicznego punktu widzenia, nie trzeba nikogo przekonywać. Swego czasu w bardzo podobnej sytuacji byli gracze Speednetu, którzy później, w krótkim czasie zwyciężali jeszcze kilkukrotnie. Obecnie jednak drużyna znalazła się w sporym kryzysie, co dobitnie pokazał mecz z DNV S*M*A*S*H. Mimo, że w Redakcja oraz Eksperci jednogłośnie typowali na Speednet to wygrała ekipa DNV. Najbliżej wskazania poprawnego wyniku była właśnie Redakcja, która przewidywała, że DNV będzie w poniedziałkowy wieczór stać na zdobycie co najmniej jednego punktu. Pierwszy set rywalizacji był najciekawszy ze wszystkich trzech w meczu. Mimo, że Speednet 2 prowadził już 15-11 to po dwóch zepsutych piłkach oraz skutecznych atakach Karola Masuhra, DNV zdołało doprowadzić do wyrównania 15-15. Po niezwykle wyrównanej końcówce, Speednet zdołał postawić kropkę nad ‘i’ i wygrać seta do 19. O tym, co wydarzyło się w drugim secie, nie wiemy nawet co napisać. Zwykle nie krytykujemy drużyn, kiedy przegrywają z jakimiś mocarnymi ekipami. Kiedy grają jednak z drużynami o podobnym potencjalnie – nie ma zmiłuj. To, co wyprawiał Speednet w tej partii, przekracza ludzkie pojęcie. Dość powiedzieć, że w całym secie ‘Programiści’ zdobyli zaledwie pięć punktów, z czego dwa, za darmo oddali im rywale. W drugą stronę działało to nieco inaczej. Gościnni ‘Programiści’ oddawali swoim rywalom wszystko, co się dało. Sami z kolei myśleli chyba, że zamiast w siatkówkę to grają w zbijaka, gdyż całkiem sprytnie wychodziło im uchylanie się przed piłką, która po chwili wpadała w pole. Rzecz jasna nie byłoby tego, gdyby nie bardzo dobra gra ekipy DNV. Jak to mówią – gra się tak, jak pozwala na to przeciwnik. DNV nie pozwolił Speednetowi na nic. W ostatnim, decydującym o zwycięstwie secie nie było inaczej. Ok, Speednet zdobył nieco więcej punktów, ale finalnie DNV bez większych problemów ograło swojego rywala do 13, dzięki czemu cały mecz padł ich łupem 2-1. Brawo!
Volley Kiełpino – Dziki Wejherowo 0-3 (14-21; 20-22; 13-21)
Przed spotkaniem zastanawialiśmy się, czego możemy się spodziewać. Zastanawialiśmy się, jak będą prezentowali się gracze z Kiełpina, kiedy finalnie zaczną grać z rywalami o podobnym potencjale sportowym. W ostatnim czasie, w drużynie powiało nieco nutką optymizmu, bo nie dość, że ekipa Fabiana Polita zaprezentowała się najlepiej spośród drugoligowców w konfrontacji z CTO to na dodatek drużyna była uskrzydlona dwoma weekendowymi zwycięstwami w Żukowskiej Lidze Siatkówki. Cóż, powrót na parkiety SL3 okazał się dokładnie tym, czym okazuje się powrót żony do męża alkoholika i łajdaka – łomotem. Niestety dla graczy z Kiełpina, tym razem lepsi od nich okazali się zawodnicy Dzików Wejherowo. Choć pierwszy set zaczął się od walki punkt za punkt (6-6) to po chwili Volley Kiełpino popełniło trzy błędy własne, które sprawiły, że Dziki wyszły na trzypunktowe prowadzenie (9-6). Z czasem przewaga graczy z Wejherowa stawała się coraz bardziej okazała i kiedy na tablicy wyników pojawiło się 18-12 to było to jednoznaczne z końcem emocji w tej partii. Drugi set, ponownie lepiej rozpoczęli gracze w czerwono-czarnych strojach. Po chwili od gwizdka sędziego na tablicy wyników było 9-4 dla beniaminka drugiej ligi. Mimo sporej wydawałoby się przewagi, po chwili Volley Kiełpino zdołało wyrównać (14-14) i od tego momentu, do samego końca mieliśmy wyrównaną grę, która zakończyła się happy-endem dla Dzików. Decydujące dwa ciosy w tej odsłonie zadał Marcin Bryłkowski. Przegrana dwóch pierwszych setów w sposób oczywisty podziałała na Volley Kiełpino demobilizująco. Drużyna Fabiana Polita nie była w ostatnim secie w stanie nawiązać walki ze swoim rywalem, w konsekwencji czego przegrała tę partię do 13, a cały mecz 0-3.
Gonito Volley – BH Rent MiszMasz 1-2 (21-14; 18-21; 14-21)
W poniedziałkowy wieczór doszło do kilku spotkań drugoligowych, które miały niebagatelne znaczenie dla układu tabeli. Jednym z tych spotkań była rywalizacja pomiędzy Gonito Volley a BH Rent MiszMasz. Obie drużyny zdawały sobie doskonale sprawę z faktu, że potencjalna przegrana może sprawić, że ich sytuacja w kontekście spadków stanie się co najmniej nieciekawa. Poniedziałkowe starcie lepiej rozpoczęli gracze Gonito, którzy wykorzystali problemy z przyjęciem rywali i wyszli na prowadzenie 7-4. Po chwili, przewaga graczy w biało-pomarańczowych barwach po kiwce Michała Konopki tuż za blok wzrosła do 15-8 i w zasadzie emocje w tej partii były skończone. Finalnie Gonito wygrało tego seta do 14. Druga odsłona była zdecydowanie bardziej emocjonująca i nie mamy tu na myśli tylko emocji sportowych. Po wyrównanym secie, partię tę wygrała ekipa BH Rent MiszMasz, dzięki czemu doprowadziła do wyrównania. Z pewnością set ten będzie jeszcze długo rozpamiętywany przez ‘Tygrysy’, bowiem przy co najmniej trzech piłkach, według nich sędzia pomyliła się na korzyść rywali. Niezależnie od tego, czy tak było, czy też nie, przed trzecim setem doświadczona drużyna Gonito powinna zresetować głowy i wyjść na parkiet zostawiając emocje z boku. Nie wiemy, czy sytuacja z drugiego seta miała na to wpływ, ale Gonito nie było w stanie zagrać już na poziomie, który drużyna zaprezentowała w dwóch pierwszych setach. Inna kwestia jest też taka, że nie pozwoliła na to ekipa BH Rent, która kontrolowała przebieg seta mniej więcej od jego połowy i wygrała do 14, a cały mecz 2-1.
Wilki Północy – Craftvena 2-1 (21-16; 13-21; 21-18)
Zestawienie ze sobą drużyn Wilków oraz Craftveny sprawiło, że po raz kolejny w obecnym sezonie mieliśmy problem z tym, aby jednoznacznie wskazać faworyta meczu. Co ciekawe, po raz kolejny w trudnym wyborze brała udział drużyna ‘Rzemieślników’. Gracze w czarnych koszulkach miewają w obecnym sezonie różną dyspozycję. Kolejnym czynnikiem, chyba nawet ważniejszym niż ten pierwszy jest to, że w trzeciej lidze, szczególnie w środkowej strefie tabeli, jest bardzo dużo ekip o podobnym potencjale sportowym. Mecz rozpoczął się od mocnego uderzenia Wilków, które błyskawicznie objęły prowadzenie 5-1. Po serii błędów w ataku Craftveny przewaga ta urosła do stanu 15-7 i kiedy wydawało się, że drużyny zmienią po chwili strony, dla równowagi zaczęły psuć Wilki (16-13). Mimo zniwelowania przewagi rywali, Craftvena nie była już w stanie dogonić rywala i ostatecznie to Wilki wygrały 21-16. Drugi set rozpoczął się od pewnych problemów w rozegraniu i wykończeniu Wilków. Kłopoty rywali chętnie wykorzystali gracze Craftveny, którzy objęli prowadzenie 6-3. W dalszej części seta mieliśmy bardzo podobną, tyle że odwrotną sytuację, co w pierwszym secie. Tym razem to Craftvena uzyskała dość wyraźną przewagę (14-9), którą po chwili roztrwoniła (14-13). Mimo tego, graczom w czarnych koszulkach udało się wygrać tę partię do 13, na co niewątpliwy wpływ miała koszmarna niemoc rywali w ataku. Trzecia odsłona rozpoczęła się lepiej dla ‘Rzemieślników’. Jako, że był to typowy mecz błędów, w trzecim secie nie mogło być inaczej. Craftvena, po serii błędów wypuściła prowadzenie i po chwili to rywale cieszyli się z wyniku 9-8. Mimo, że po chwili ponownie prowadzili gracze w czarnych koszulkach (14-11) to raz jeszcze wypuścili oni tę przewagę (16-16), a w dalszej części seta musieli uznać wyższość rywali.
Oliwa Team – BH Rent MiszMasz 3-0 (24-22; 21-18; 21-15)
W zapowiedzi przedmeczowej wskazywaliśmy, że to BH Rent MiszMasz będzie faworytem starcia. Dodatkowo pisaliśmy o tym, że MiszMasz będzie miał większe problemy z Gonito. Cóż, dobrze że w internecie nic nie ginie. Zawsze możecie pokazać Redakcji jakich durni z siebie zrobiliśmy. W skrócie – było dokładnie odwrotnie niż to, co nasmarowaliśmy w zapowiedzi. Musimy Wam powiedzieć, że wyniki w drugiej lidze są niekiedy sporą zagadką. Spójrzcie na drużynę BH Rent MiszMasz. 5 lipca, nie tak przecież dawno. Mecz z Gonito. Wynik? 0-3 po słabej grze. Kilka dni wcześniej, 24 czerwca – mecz z Oliwą. Wynik? Wygrana 2-1. Obecnie to 2-1 z Gonito i 0-3 z Oliwą. Czy widzicie tu sens, logikę rozum i godność człowieka? My się pogubiliśmy. W każdym razie, przechodząc do meczu. Pierwszego seta lepiej rozpoczęli ‘Oliwiacy’, którzy wyszli na prowadzenie 7-4. Mimo, że w końcówce Oliwa prowadziła już 18-14 to w swoim starym zwyczaju postanowiła dostarczyć kibicom nieco emocji i dopuściła rywali do gry na przewagi. Na szczęście dla siebie, zdołali oni przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę (24-22). Drugi set, podobnie jak pierwszy, rozpoczął się od prowadzenia Oliwy Team (8-4). W dalszej części seta Oliwa prowadziła już 18-12, ale i tym razem pozwoliła swoim rywalom na zbyt dużo. Finalnie wygrali oni tę partię do 18. Ostatnia odsłona tej rywalizacji ponownie należała do Oliwy. Mając skrzydłowych w takiej formie, w jakiej byli gracze Oliwy, BH Rent nie miał zbytnio argumentów, by się temu przeciwstawić. Finalnie Oliwa wygrała tę partię do 15, a cały mecz 3-0. Mimo, ze matematycznie Oliwa wciąż ma szansę na spadek to my wiemy to niemal na 100%. W obecnym sezonie Oliwa uniknie nerwówki z sezonu Wiosna’21.
Speednet 2 – Port Gdańsk 1-2 (12-21; 21-15; 18-21)
Przyznamy Wam szczerze, że po meczu Speednetu z DNV nie wierzyliśmy, że ‘Programiści’ będą w stanie nawiązać równorzędną walkę z ‘Portowcami’. To nie miało się wręcz prawa udać. Nie dość, że z DNV ekipa ‘Programistów’ zaprezentowała się słabo, to na dodatek w dotychczasowej rywalizacji z ‘Portowcami’ na ich koncie widniało okrągłe zero, podczas gdy Port zdobył aż 18 oczek. Cóż, sami chyba przyznacie, że stawianie na Speednet byłoby nie lada szaleństwem? Mimo tego wstępu oraz faktu, że w typie Redakcji pojawiło się 0-3 to w zapowiedzi przedmeczowej wskazywaliśmy na to, że dystans dzielący obie drużyny jeszcze nigdy nie był tak mały. Kiedy, jak nie teraz, pytaliśmy ‘Różowych’. Cóż, nie dość że Speednet wygrał z Portem seta to mało brakowało do tego, aby wygrał również cały mecz. Gdyby ‘Programiści’ w końcówce potrafili wyciąć swój układ nerwowy i grali konsekwentną, dobrą siatkówkę to wygraliby tę partię. Wtedy my moglibyśmy z kolei napisać, że poniedziałkowy wieczór był typowym przykładem ambiwalentnych uczuć. Z piekła do nieba. Prawdziwy roller-coaster sportowych emocji itd. Oj, mielibyśmy pożywkę. Mimo, że ‘Programistom’ nie udało się wygrać, mimo że przegrali również z DNV to finalnie wracali chyba do domów z podniesionymi głowami. Z pewnością doświadczenie zebrane w poniedziałkowych meczach kiedyś zaprocentuje. Jeśli chodzi z kolei o Port to mimo pewnych problemów należy im się szacunek za to, że w trzecim secie mimo kłopotów udało im się wyciągnąć i wygrać tę partię. To jest właśnie doświadczenie, o którym tyle piszemy.
ZCP Volley Gdańsk – Oliwa Team 3-0 (21-19; 21-12; 21-12)
Po kapitalnym meczu, w którym Oliwa Team zgarnęła w meczu z BH Rent MiszMasz komplet oczek przyszedł czas na zdecydowanie mocniejszego rywala. Mówiąc wprost – na rywala z wagi ciężkiej. Tak właśnie należy określać drużyny, które znajdują się obecnie na miejscach 1-5. Dla Oliwy, mecz przeciwko ZCP Volley Gdańsk był przedostatnim spotkaniem z drużynami, pomiędzy którymi rozegra się walka o medale. Po meczu możemy napisać, że mało brakowało, a o spotkaniu, które pozornie miało być nudne, mówilibyśmy jeszcze przez kilkanaście magazynów. Wszystko za sprawą tego, jak w pierwszym secie zaprezentowała się Oliwa. Po wyrównanym początku (6-6) to drużyna z serca Gdańska wysunęła się na prowadzenie (10-7). Co więcej, każdy skuteczny atak napędzał Oliwę tak, że wydawało się, że są oni w stanie sprawić niespodziankę. Niestety dla nich, ich radość była równie długa, co radosny lot Ikara. Jak skończyła się historia tej mitycznej postaci każdy chyba pamięta. Mniej więcej tak skończyła się również gra Oliwy. Było pięknie, było przyjemnie, było zdumiewająco, ale koniec końców to Volley Gdańsk przechylił szalę zwycięstwa na swoją stronę. Trzeba jednak przyznać, że z perspektywy całego seta, podopieczni Przemysława Wawera mieli kłopoty podobne do tych, które swego czasu towarzyszyły Najmanowi w Oktagonie. Drugi i trzeci set drużyna ZCP Gdańsk zagrała tak, jak wypada zagrać drużynie aspirującej do mistrzowskiego tytułu. W skrócie – ograła swojego rywala bez większych problemów. Mimo to, wieczór w wykonaniu Oliwy był naprawdę udany. A ZCP? Mimo, że czasami krytykowaliśmy drużynę to trzeba im oddać jedną bardzo ważną rzecz. Dziewięć wygranych spotkań, z czego osiem za komplet oczek robią wrażenie.
Speednet – Eko-Hurt 2-1 (21-19; 13-21; 21-14)
O tym, jak szalenie ważnym meczem dla obu drużyn było bezpośrednie starcie niech świadczy fakt, że obie ekipy dopisały przed meczem po dwóch graczy. Ekipa Speednetu sięgnęła po mającego na swoim koncie jedno spotkanie w SL3 – Grzegorza Surtela oraz… Wojtka Grzyba. Jeśli chodzi o ‘Hurtowników’ to skład drużyny zasilili doskonale znani w obozie Speednetu – Łukasz Żurawski oraz Aleksander Lech. Jeśli chodzi o nowe nabytki to w poniedziałkowy wieczór mieliśmy okazję oglądać tylko tych po stronie Eko-Hurt. Sam mecz, tak jak wspominaliśmy, miał ogromne znaczenie dla układu tabeli. Speednet wygrywając mecz za komplet punktów zniwelowałby stratę do lidera na jedno oczko. Jeśli chodzi o Eko-Hurt to drużyna Konrada Gawrewicza wciąż nie ma zapewnionego bytu w grupie mistrzowskiej. W związku z tym, można śmiało powiedzieć, że jeszcze nigdy tyle drużyn nie kibicowało Speednetowi, co w poniedziałkowej rywalizacji. Ta rozpoczęła się… od trzech bloków Grzegorza Gnatka w bardzo krótkim odstępie czasu, po którym było 5-1 dla Speednetu. Mimo tak mocnego uderzenia, Eko-Hurt zdołał się błyskawicznie podnieść i doprowadzić do wyrównania 7-7. Od tego momentu do samego końca trwała zażarta rywalizacja, która zakończyła się happy-endem dla Speednetu (21-19). Druga odsłona również była wyrównana, ale tylko do pewnego momentu (11-11). Drugą część seta ‘Różowi’ całkowicie przespali, albo inaczej. Nie byli w stanie zatrzymać Eko-Hurt, który zagrał na bardzo wysokim poziomie. Finalnie set ten padł łupem Eko-Hurt 21-13. Decydująca o wygranej odsłona rozpoczęła się idealnie dla Speednetu. Po czterech punktach duetu Gnatek&Grzelak, ‘Różowi’ prowadzili 5-1. Od tego momentu, do samego końca ‘Różowi’ kontrolowali przebieg boiskowych wydarzeń i w pewny sposób wygrali tę partię do 14. Na koniec pewna refleksja. Są takie mecze, w których wynik nie zadowala żadnej ze stron. Takim właśnie starciem był mecz Speednetu z Eko-Hurt.
Team Looz – Port Gdańsk 3-0 (21-11; 21-13; 23-21)
Drużyna Team Looz miała jeden plan na poniedziałkowy wieczór. Wygrać mecz za komplet punktów. Mimo, że z pewnymi problemami to sztuka ta się udała. Dzięki zwycięstwu za komplet oczek, ekipa w czarnych koszulkach wskoczyła na fotel lidera. Owszem, na chwilę obecną mają o dwa mecze więcej od Zmieszanych, ale nie zmienia to postaci rzeczy. Na ten dzień czekali bardzo długo. Początek rywalizacji wyglądał dokładnie tak, jak miało wyglądać spotkanie pretendującej do mistrzostwa drużyny z ekipą, która ma obecnie spore problemy kadrowe oraz formę odbiegającą od tej, która pozwoliła im swego czasu zająć trzecie miejsce w lidze. Nie minęła chwila, a Team Looz prowadził już 12-5. Co więcej, wynik ten ich zbytnio nie zadowolił, bowiem po ataku Mateusza Michalskiego było 18-8 i kwestia wygranej w tym secie była rozstrzygnięta. Drugi set rywalizacji nie odbiegał zbytnio scenariuszem od tego, co widzieliśmy w pierwszej odsłonie. Po bloku stosunkowo nowego nabytku drużyny Team Looz – Szymona Burdynewicza, na tablicy wyników było 9-2. W drugiej części seta ‘Portowcy’ zdołali nieco podkręcić wynik punktowy, ale finalnie i tak to rywale cieszyli się z wysokiej wygranej (21-13). Ostatni set był zdecydowanie najciekawszą partią meczu. Mimo, że Team Looz zaczął tak, jak w dwóch pierwszych odsłonach (12-6) to jednak po zdecydowanie lepszej grze ‘Portowców’, epilog był zgoła inny. Dzięki konsekwentnej grze i dwóm asom serwisowym Kamila Sołomina Port Gdańsk zdołał doprowadzić do wyrównania (16-16). Od tego momentu do samego końca mieliśmy walkę punkt za punkt. To, co udało się ‘Portowcom’ w meczu ze Speednetem, z Team Looz już nie przeszło. Grę na przewagi tym razem wygrali przeciwnicy i to oni mogli cieszyć się z kompletu oczek.