O tym, że do utrzymania MPS Volley potrzebuje jednego punktu, było wiadomo od kilku dobrych dni. Stawka meczu ewidentnie zmotywowała graczy w niebieskich strojach, którzy tłumnie (jak na siebie) stawili się na długo przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Spotkanie rozpoczęło się dla nich w wymarzony sposób. Po skutecznych atakach Mateusza Zalewskiego oraz Kulińskiego, MPS Volley objął prowadzenie 10-6. W dalszej części Miłośnicy Piłki Siatkowej kontrolowali przebieg gry i ani na chwilę nie pozwolili rywalom na rozwinięcie skrzydeł. Efekt? Wygrana seta do 16, która zapewniła im bezpieczne przezimowanie przed edycją Wiosna’25. Dalsza część meczu nie miał już dla MPS-u znaczenia w kontekście układu tabeli. Nieco inaczej na sprawę patrzyli gracze Marka Ogonowskiego, którzy wygrywając dwa kolejne sety zapewnili sobie awans w ligowej tabeli na ósme miejsce. Środkowa odsłona to dobra gra ‘Programistów’, którzy po dwóch atakach z rzędu Kamila Lewandowskiego, objęli prowadzenie 14-9. W dalszej części było już 17-10 i kiedy zanosiło się na to, że drużyny zaraz zamienią się stronami, ‘Miłośnicy Piłki Siatkowej’ podgonili nieco wynik i finalnie przegrali tę partię do 18. Ostatni set rywalizacji wyglądał podobnie jak środkowa partia. Po skutecznym bloku grającego na środku – Marka Ogonowskiego, Speednet 2 objął prowadzenie 15-11. W dalszej części MPS zbliżył się do rywala na dwa punkty (16-14), ale ostatnie słowo należało już do ‘Różowych’.
Dzień: 2024-11-26
Staltest Pomorze – Merkury
Nie będziemy Was drodzy czytelnicy oszukiwać. Mecz pomiędzy Staltestem a Merkurym nie rokował zbyt mocno. Ba, wydawało nam się, że dla obu drużyn mecz będzie raczej ‘przykrą koniecznością’ niż emocjonującym starciem, które wyzwoli z dwóch ekip dodatkowe siły. Po spotkaniu możemy stwierdzić, że ostatecznie tak źle nie było. Ba, długimi fragmentami mecz mógł się podobać i gracze, którzy wybrali Ergo Arenę, a nie kanapę i tv nie mają raczej powodów do narzekań. Jako że stawka meczu nie była zbyt wielka, Merkury postanowił nieco zamieszać w składzie i kilku zawodników zobaczyliśmy na innych niż standardowych dla siebie pozycjach. Dla przykładu – Aleksandra Tobolewskiego zobaczyliśmy na lewym skrzydle i warto zaznaczyć tu, że wspomniany gracz został wybrany najlepszym zawodnikiem spotkania! Wracając jednak do samego meczu – pierwszy set to kilkupunktowa przewaga pięciokrotnych Mistrzów SL3. Chwilę po półmetku seta było 14-10 i wówczas wydawało się, że to koniec marzeń Staltestu o wygraniu seta. W dalszej części po kilku atakach Kamila Wołka oraz Ariela Ellwarda, Staltest zniwelował stratę do jednego oczka (18-17). Ostatnie słowo w secie należało jednak do graczy w granatowych strojach, którzy wygrali do 19. Na prawdziwą niespodziankę zapowiadało się jednak dopiero w drugiej odsłonie. Choć po ataku Aleksandra Tobolewskiego, Merkury prowadził już 17-14 to w końcówce Staltest doprowadził do gry na przewagi (20-20). Jakby tego było mało, do końca seta mieli aż pięć piłek setowych. Niestety dla siebie, żadnej nie wykorzystali i całą zabawę w końcówce seta zepsuł Adam Miotk (30-28). Ostatni set wyglądał tak jak wydawało nam się, że będzie wyglądał cały mecz. Precyzując – faworyt wytrącił argumenty swoich rywali. Należy przy tym zauważyć, że stało to się dopiero w drugiej części seta (9-9, 21-14).
MiszMasz – Chilli Amigos (Baraż o III ligę)
Cudu nie było. Nie ukrywamy, że choć z podziwem patrzyliśmy na dokonania ‘Amigos’ w drugiej części sezonu to trudno było nam wyobrazić sobie scenariusz, w którym mieliby oni ograć drużynę, która jeszcze pół roku temu rywalizowała w drugiej lidze. Z drugiej strony, kiedy na przedmeczowej rozgrzewce zobaczyliśmy, że MiszMasz na najważniejszy mecz w tym sezonie ma zaledwie sześciu graczy to uznaliśmy, że ‘pchają się w gips’. Co ciekawe i jest już pewną tradycją – przed rozpoczęciem meczu gracze MiszMaszu poprosili rywali o to by ich środkowy mógł grać cały mecz w pierwszej linii na co ci wyrazili zgodę. Postawa fair-play towarzyszyła graczom obu drużyn przez całe spotkanie. Sędzia się pomylił? Ok – przyznajemy się i jedziemy dalej. Oj tak – złej krwi nie było tu ani trochę. A aspekty sportowe? Set zaczął się od wyrównanej walki, po której mieliśmy wyniki 13-13. Faworyzowana ekipa dopiero w dalszej części seta wskoczyła na wyższe obroty i finalnie wygrała partię do 17. Środkowa odsłona rozpoczęła się od wysokiego prowadzenia teamu Michała Grymuzy (8-3). W dalszej części trzecioligowcy nie zwalniali i po chwili mieliśmy 14-8 a następnie pewną wygraną do 13, która pieczętowała utrzymanie w trzeciej klasie rozgrywkowej. Trzeci set rywalizacji nie miał już w zasadzie żadnego znaczenia. O ile pierwsza część seta była w miarę wyrównana tak w drugiej części, team Michała Grymuzy odskoczył rywalom i finalnie wygrał tę partię do 16, a cały mecz 3-0. Choć finalnie w tym sezonie im się upiekło to jednak przed kolejną edycją muszą zrobić swoisty ‘rachunek sumienia’.
DNV VG – BES Boys BLUM
Do wtorkowego wieczoru, team Daniela Bąby mógł mieć nadzieję na to, że uda im się awansować do elity. Aby tak się jednak stało, gracze w szarych trykotach musieli wygrać z DNV VG i to za komplet punktów. Cóż – nie ten czas i nie ten przeciwnik, bo trzeba sobie powiedzieć wprost – gracze DNV VG na tle swoich rywali wyglądali jak profesor przy studencie i to na dodatek takim, który często zamiast być na wykładzie odsypia wczorajsze ‘balety’. Spotkanie rozpoczęło się od wspólnego badania przeciwnika, po którym czarna tablica wyników wskazywała remis 8-8. Warto podkreślić przy tym, że była to część, w której po obu drużynach widać było stawkę meczu i towarzyszące temu nerwy oraz zepsute zagrywki. Kiedy początkowy stres puścił, DNV VG po kapitalnym bloku Pawła Hulińskiego, wysunęło się na prowadzenie 14-11. Końcówka seta to bardzo dobre wymiany z obu stron, po których to DNV VG mogli cieszyć się z pierwszego punktu (21-17). Środkowa odsłona to wyrównana partia obu drużyn do stanu 10-10. Po arcyważnych zagrywkach Piotra Ścięgosza, ‘żółto-czarni’ wysunęli się na prowadzenie 13-10 i w drugiej części seta jeszcze powiększyli swoją przewagę wygrywając finalnie do 14. Tuż po ostatnim gwizdku w tej partii stało się jasne, że team Dariusza Kuny wraca na ‘salony’. Czy to nasyciło graczy w żółto-czarnych trykotach? Skądże znowu. Jak to szło? Jak kraść to miliony, jak kochać to księżniczkę a jak awansować to właśnie w takim stylu w jakim dokonali tego trzykrotni Mistrzowie SL3. Trzeci set to potwierdzenie dominacji DNV VG i ich pewna wygrana do 17, która była zwieńczeniem kapitalnego sezonu w ich wydaniu! Brawo!
Tufi Team – Flota Active Team
To już pewna tradycja w Inter Marine SL3. Pisaliśmy o tym w zapowiedzi, ale z małym wyjątkiem ilekroć mierzą się ze sobą obie drużyny – Flota Active Team dostaje po łbie. Prawdę mówiąc na mecz decydujący o podium rozgrywek, gracze Mateusza Woźniaka nie mogli trafić na lepszego dla siebie przeciwnika. Jesteśmy bowiem przekonani, że gdyby zamiast Floty rywalizowali dziś z MPS-em Volley czy Speednetem 2 to mieliby zdecydowanie większe problemy by zdobyć trzy punkty. Początek spotkania nie zapowiadał jednak, że pójdzie im ‘tak gładko’. Do stanu 13-13 trudno było określić, która z drużyn wygra. Sytuacja zaczęła krystalizować się po atakach Mateusza Woźniaka oraz Mateusza Osieckiego, po których Tufi objęli prowadzenie 15-13. Choć z czasem Flota doprowadziła do wyrównania po 18 to ostatnie słowo należało już do teamu Mateusza Woźniaka (21-18). Środkowa partia to absolutna demolka w wykonaniu ‘Tuffików’. Kiedy stało się jasne, że Flota nie ma już szans na podium rozgrywek to w drastyczny sposób przełożyło się to na ich grę. Po kilku skutecznych akcjach, Tufi prowadziło bowiem…9-2! Mając takie prowadzenie i będąc jednocześnie tak doświadczoną drużyną, Tufi nie miało problemu by ograć rywala do 10. Niestety dla nich, z boiska nr 2 napływały nieciekawe wieści. Ich główny rywal w walce o podium – DNV VG również bardzo dobrze radzili sobie z rywalem a to oznaczało, że szanse na bezpośredni awans się oddalały. Mimo to, nie przeszkodziło to graczom Tufi Team kontynuować ‘swojego meczu’. Już na półmetku po skutecznym bloku Mateusza Osieckiego, Tufi wysunęło się na prowadzenie 10-6 i w dalszej części nie dali już sobie zrobić krzywdy. Wynik 3-0 oraz rezultat meczu DNV VG – BES Boys BLUM sprawiły, że Tufi Team zagra w środowy wieczór po raz kolejny. Tym razem ich rywalem będzie Eko-Hurt a stawką meczu będzie to, która z drużyn zagra w przyszłym sezonie w elicie.
Hapag-Lloyd – Siatkersi
W zapowiedziach przedmeczowych napisaliśmy jednoznacznie, że historia, w której Hapag-Lloyd w konfrontacji z Siatkersami oraz Empire Spikes Back pokusi się o trzy punkty, jest raczej bardzo mało prawdopodobna. W naszym przekonaniu, Hapag-Lloyd podchodził do meczu z Siatkersami jako absolutny ‘underdog’. Mimo to, pierwszy set rywalizacji był absolutnie piorunujący w wykonaniu ‘Pomarańczowych’ i wówczas można było się zastanawiać jaka jest przyczyna: Hapag-Lloyd podszedł do meczu rozgrzany po spotkaniu z ESB Siatkersi dokonali pewnych roszad na pozycjach i było to pewnym novum Hapag-Lloyd podchodził do meczu uskrzydlony srebrnym medalem na weekendowym turnieju Dobra, nie będziemy strzelać, ale o ile wygrana ‘Logistyków’ nie jest już szokiem tak rozmiary porażki Siatkersów – już jak najbardziej. Była to bowiem druga najwyższa porażka drużyny w SL3 w jednym secie (po meczu z Aqua)! Przed drugim setem, Siatkersi powrócili do ustawienia, które znamy z obecnego sezonu. Choć gra drużyny w jasnych strojach wyraźnie się poprawiła to jednak nie wystarczyło to do tego by zdominować swoich rywali. Wyrównaną grę oglądaliśmy mniej więcej do stanu po 8. Druga część seta to przewaga teamu Joanny Kożuch, który wyszedł na prowadzenie 14-11. W dalszej części Hapag-Lloyd prowadził już 20-17, ale w końcówce nie potrafili zadać decydującego ciosu. To sprawiło z kolei, że Siatkersi doprowadzili do wyrównania po 20. W końcowej fazie seta szczęście ponownie uśmiechnęło się do graczy w pomarańczowych barwach, którzy wygrali seta do 22! Ostatni set rywalizacji to bardzo wyrównana gra od początku aż do stanu 19-19! Ostatnie dwie akcje meczu to udane ataki Sebastiana Lipskiego oraz Hasana Tolgi Kayi, po których ‘Pomarańczowi’ cieszyli się z pierwszego zwycięstwa za komplet punktów w historii występów w SL3! Wow – brawo! Hapag-Lloyd jest w naszym odczuciu jednym z największych zwycięzców sezonu Jesień’24!
Empire Spikes Back – Hapag-Lloyd
Do bezpośredniego starcia obie drużyny podchodziły z wielkimi nadziejami. Nadzieje ‘Logistyków’ polegały na tym, że chcieli oni za wszelką cenę poprawić dorobek punktowy w sezonie Jesień’24. Okazja do tego wydawała się być całkiem niezła, bo z tymi samymi ekipami, w rundzie zasadniczej Hapag-Lloyd ugrał trzy punkty! Jeśli chodzi o Empire Spikes Back to gracze Grzegorza Grabarskiego chcieli przede wszystkim wziąć udany rewanż za spotkanie z rundy zasadniczej. Dodatkowo przy odrobinie szczęścia, ESB mieli szansę na to by w ligowej tabeli wysunąć się na ósme miejsce. Pierwszy set to wyraźna przewaga ‘Imperatorów’, którzy po bloku swojego kapitana, wysunęli się na prowadzenie 16-9. Choć w dalszej części przewaga ESB stopniała do trzech oczek (17-14) to ostatnie słowo należało do nich (21-15). Środkowa partia to zdecydowanie najciekawszy fragment meczu. Po bardzo wyrównanej partii, wydawało się, że to ESB przechyli szale zwycięstwa na swoją stronę. Po skutecznym ataku powołanego do meczu Gwiazd – Patryka Łabędzia, wysunęli objęli prowadzenie 19-17. Po chwili dwoma skutecznymi akcjami, które doprowadziły ‘Logistyków’ do wyrównania popisał się Sebastian Lipski (19-19). Końcówka seta to walka na przewagi zakończona udanym atakiem Mateusza Siwko (23-21), który zapewnił drużynie wyrównanie stanu rywalizacji. Ostatni set rozpoczął się lepiej dla drużyny Joanny Kożuch, którzy wypracowali sobie trzypunktową zaliczkę (6-3). Komfortową sytuację team w pomarańczowych barwach utrzymywał do stanu 15-10! W końcowej fazie seta, ESB zanotowało jednak zryw, po którym zdobyli oni..11 punktów przy zaledwie jednym oczku swoich rywali i zapewnili sobie dwa punkty w meczu. Z czasem okazało się, że te wystarczyły do przegonienia Siatkersów w ligowej tabeli! Brawo!