Demolka. Nie pamiętamy takiego spotkania Staltestu od bardzo dawna. Wiemy, że za nami dopiero jeden mecz, ale na Boga – co stało się z rewelacją drugiej ligi poprzedniego sezonu? Przypominamy, że przecież jeszcze niedawno, Staltest z Szach-Matem wygrał. W poniedziałkowy wieczór nie przegrał po walce. Został po prostu zdemolowany. Pozostając w tematyce i przenosząc to na szachownice – Staltest przegrał ten pojedynek w trzech ruchach. Pierwsza odsłona? Ok, widać było, że gracze Arkadiusza Kozłowskiego mają problemy, ale jeszcze jako tako to wyglądało. Po dogłębnym przemyśleniu to chyba jednak to cofamy wspomniane słowa. Po ataku dobrze dysponowanego Filipa Wysockiego, było już 15-9 dla graczy w czarnych strojach. Po chwili, team Arka Kozłowskiego coś tam odrobił, ale i tak skończyło się na wyniku do 16. W dalszej części meczu, dysproporcja pomiędzy drużynami stawała się coraz większa. Szach-Mat widząc, że ich rywal nie jest najlepiej dysponowany, jechał z tematem. Staltest z kolei widząc, że nie idzie, zapętlili się w popełnianiu błędów, które produkowali taśmowo. Całej sytuacji nie pomagały również nerwy, wzajemne wyrzuty czy zwieszone głowy. Wynik 21-13 dość dobrze obrazuje obraz gry. Na całe szczęście dla Staltestu, na początku trzeciego seta zerwało transmisję. Nie było gry, nie było walki, nie było niczego. Oczywiście mowa tu o Stalteście, bo Szach-Mat zrobił to co miał zrobić. Widząc chwiejącego się rywala, posyłał mu kolejne ciosy i ostatecznie wygrał seta do 11, a cały mecz 3-0. Dwa mecze i pięć punktów? Rewelacyjny start sezonu. Brawo!
Dzień: 2024-08-26
Siatkersi – Empire Spikes Back
Ależ ładnie przywitali się z SL3 gracze Empire Spikes Back. W zapowiedziach przedmeczowych wskazywaliśmy na to, że faworytem będą Siatkersi. Argumentem na korzyść drużyny Macieja Tarulewicza był z pewnością fakt niemałego doświadczenia poszczególnych graczy w SL3. Te wobec dobrej dyspozycji rywali, zeszły jednak na dalszy plan. Ładne przywitanie z początku podsumowania nie dotyczyło tylko wyniku. Już w jednej z pierwszych akcji, kapitan ESB wykazał się postawą fair-play i przyznał się do dotknięcia piłki w bloku. W połowie seta, po kilku błędach Siatkersów, Imperatorzy objęli prowadzenie 12-9. Po chwili, kwestia wygranej pierwszego seta zdawała się być rozstrzygnięta. Na tablicy było bowiem 15-11. Mimo to, gracze Grzegorza Grabarskiego przekonali się, że koncentrację trzeba zachować do samego końca. Siatkersi wykorzystali bowiem chwilową ‘zawiechę’ swoich rywali i po asie Macieja Tarulewicza, doprowadzili do wyrównania po 17, a następnie po chwili cieszyli się z wygrania pierwszej odsłony do 21. To co nie udało się Imperatorom w pierwszym secie, dopięli w środkowej odsłonie. Po ataku Patryka Łabędzia, rozpoczęli oni partię od prowadzenia 5-1! Choć z czasem, przewaga drużyny stopniała do zaledwie jednego oczka (15-14) to tym razem skończyło się happy-endem i eksplozją radości z pierwszego punktu w lidze (21-18). Decydująca o zwycięstwie partia rozpoczęła się podobnie jak ta środkowa – od kilkupunktowego prowadzenia ESB (10-4). Dalsza część to podobny scenariusz do tego, co mieliśmy okazję oglądać w drugim secie. W skrócie – odrobienie części strat przez Siatkersów, które koniec końców okazały się nieskuteczne. Ostatecznie, Empire Spikes Back wygrywają swój debiutancki mecz w rozgrywkach. Brawo!
BL Volley – Inter Marine Masters
Choć od ostatniego spotkania obu drużyn minęło już kilkanaście tygodni to odnosimy wrażenie, że rany po wspominanej porażce Inter Marine, jeszcze się nie zabliźniły. Choć ‘Mastersi’ o tym głośno nie mówili, odnosiliśmy wrażenie, że poprzedni mecz z BL uwierał ich jak kamyczek w bucie. Niby nic, a jednak. O mobilizację w zespole nie było zatem zbyt trudno. Już na początku spotkania, gracze w białych trykotach pokazali ‘nowy ład’. Po serii błędów ‘Tygrysów, było już 12-7 dla Inter Marine. W dalszej części seta, gracze Wojciecha Strychalskiego nie mieli nawet pomysłów jak powstrzymać rywali. A to lewe, a to prawe skrzydło. Środek? Proszę bardzo. Kiwka? A jakże, w polu i to dwa razy. Ostateczny wynik 21-13 nie mógł zatem przesadnie dziwić. Na nieco większe emocję musieliśmy poczekać do środkowej partii, przy czym nie mamy pewności, czy słowo nieco i tak nie jest podkręcone. No bo zaczęło się tak, że po ataku Andrzeja Masiaka, ‘Mastersi’ prowadzili już 6-0. W dalszej części było 16-12 i prawdę mówiąc nie można było mieć poczucia, że ‘coś się kroi’. Ostatecznie, Inter Marine wciągnęło do zabawy swoich rywali, poświęciło im nieco uwagi, dali nawet uwierzyć w jakąś więź czy równość, ale kiedy im się to znudziło – najzwyczajniej w świecie zabrali zabawki i skończyli seta na swoich zasadach. W trzecim secie nonszalancja, która dawała o sobie wcześniej znać się zemściła. Fani Kubusia Puchatka powiedzieliby nawet, że dali swoim rywalom pobrykać. To skończyło się tak, że BL Volley, objął prowadzenie 8-5. Choć w dalszej części Inter Marine doprowadzili do wyrównania po 14, to wobec kolejnej fali, byli już bezradni. Ostatecznie BL wygrał tę partię do 16, a w meczu doszło do podziału punktów, w którym ‘Mastersi’ wzięli udany rewanż za spotkanie z poprzedniego sezonu.
BEemka Volley – Szach-Mat
Z pojazdami bywa tak, że wyjeździe z salonu, te zanim zacznie się ‘piłować’, trzeba najpierw ‘dotrzeć’. Tak może sobie tłumaczyć poniedziałkową porażkę drużyny BEemki Volley, która uległa z Szach-Matem 1-2. Co ciekawe, taki obrót spraw nie zaskoczył wyłącznie graczy Daniela Podgórskiego czy Redakcji, która obstawiała pewny tryumf drużyny w różowych barwach. Na to, że to BEemka wygra spotkanie stawiało ponad 80% typerów biorących udział w zabawie. Mecz rozpoczął się tak, że wiele osób uznało, że nic ciekawego się tu nie wydarzy. Tryumfator drugiej ligi prowadził grę i kiedy po asie serwisowym Michała Ryńskiego było 18-13 dla ‘Zmotoryzowanych’, stało się jasne, że krzywda im się już nie stanie 21-14. Co ciekawe, do podobnej sytuacji doszło w drugim secie, ale całą narracje, którą zbudowaliśmy można rozbić o kant dupy. Pod koniec drugiej odsłony, BEemka prowadziła 18-15 i wszystko wskazywało na scenariusz, który oglądaliśmy w pierwszym secie. Nic bardziej mylnego. Po chwili, Szach-Mat doprowadził do wyrównania po 18, a w końcówce dwa błędy BEemki zadecydowały, że w setach mieliśmy remis po 1. Ostatni set to nieco inny obraz gry. Po wyrównanej pierwszej części (12-12), to ‘Szachiści’ wypracowali sobie dwupunktową zaliczkę (17-15), której nie wypuścili już do końca (21-19). Jak się później okazało, to nie był jedyny szczęśliwy moment drużyny w poniedziałkowy wieczór.
Kryj Ryj – Hapag-Lloyd
Choć nigdy nie widzieliśmy w akcji ‘Mordeczek’ to pewne przypuszczenia mogliśmy jednak wysnuć. Tak jak pisaliśmy w zapowiedziach – w drużynie Kryj Ryj znajduje się kilku graczy, którzy występowali w przeszłości w SL3 i na tej podstawie, mogliśmy wysnuć pewne wnioski. Jeśli chodzi o ten najważniejszy, dotyczący wyniku to obstawialiśmy komplet punktów debiutantów. Nie bez znaczenia był w tym fakt, że ich rywalem była ekipa ‘Logistyków’, która choć w SL3 rozegrała już 14 spotkań to wciąż czeka na premierowy punkt. Co ciekawe – tego punktu w historii drużyny, najbliżej było właśnie w poniedziałkowy wieczór. Choć team Kryj Ryj posiadał przewagę to jednak Hapag-Lloyd dzielnie walczył i zdołał odrobić cztery punkty (18-14), doprowadzając do remisu po 19. Ostatecznie, dwa błędy ‘Pomarańczowych’ w końcówce, sprawiły że pierwszy punkt w meczu trafił do debiutantów. Premierowy skalp podziałał na drużynę w najlepszy możliwy sposób. W dalszej części meczu, grało się im zdecydowanie lepiej co bardzo szybko przełożyło się na wynik kolejnych setów. Po kilku skutecznych atakach kapitana – Ryszarda Rakowicza oraz znanego z parkietów SL3, Daniela Szydłaka, ‘Mordeczki’ objęły prowadzenie 8-2. Choć w dalszej części nie ustrzegli się błędów, ostatecznie wygrali tę partię do 15. Ostatnia odsłona rozpoczęła się od w miarę wyrównanej walki. Po asie serwisowym Artema Elokhina, ‘Logistycy’ tracili do swoich rywali tylko trzy punkty (11-8). Druga część seta to jednak dominacja drużyny Kryj Ryj, która zgarnia pierwszy komplet punktów w SL3.
Aqua Volley – Craftvena
Nie będziemy nikogo czarować. W naszym odczuciu, dość wyraźnym faworytem spotkania była Craftvena, która przed sezonem dokonała kilku ciekawych transferów, przepracowała okres przygotowawczy, a na dodatek – wydawało nam się, że do zespołu wróciła atmosfera. Zasadniczo to samo moglibyśmy powiedzieć o graczach Aqua Volley, którzy dopiero ‘na swoim’, cieszą się siatkówką. Pierwszy set spotkania od samego początku był bardzo wyrównany. Delikatną przewagę posiadali co prawda gracze Aqua Volley. Kiedy w końcówce seta, dobrze dysponowany Michał Maliszewski się pomylił, układ sił zdawał się zmieniać. Po chwili, asem serwisowym popisał się ‘Markus’ i to Craftvena wyszła na prowadzenie 21-20. Ostatecznie, trzy ostatnie piłki w secie skończyli gracze Mateusza Drężka i to oni cieszyli się z premierowego punktu (23-21). Środkowa odsłona to jednostronne widowisko, w której Craftvena wcieliła się w rolę statystów. Choć w połowie seta, ‘Rzemieślnicy’ prowadzili nawet 12-11 to im dłużej trwała ta partia, tym gorzej sobie radzili. Ostatecznie, po kilku oczkach Oskara Lipińskiego, Aqua Volley wygrała partię do 15. Przez długi czas w ostatnim secie zanosiło się na to, że ‘debiutanci’ idą po pełną pulę. Niemal przez całego seta prowadzili bowiem dwoma-trzema punktami. Taki stan trwał do momentu, kiedy na tablicy wyników było 20-18. Ostatnie punkty w meczu zdobyli jednak gracze w czarnych strojach i po ataku Mateusza Pytlika, Craftvena uratowała jeden punkt w meczu. Po takim meczu, obie drużyny mogą czuć pewien niedosyt. Craftvena, bo pierwszy mecz okazał się niewypałem. Aqua Volley, bo mogli spokojnie pokusić się o komplet oczek.