Dzień: 2024-03-28

Bossman Team – Flota Active Team

Po imponującym zwycięstwie z AIP, zespół Floty przystępował do spotkania z beniaminkiem rozgrywek – drużyną Bossman Team i to właśnie gracze Jakuba Kłobuckiego byli według Typerów faworytem spotkania. Jak na faworyta przystało, zespół w granatowych strojach zaczął od bardzo mocnego uderzenia i już po kilku chwilach, objął prowadzenie 8-3. Z czasem Flota, która weszła kiepsko w mecz zaczęła odrabiać straty i na półmetku seta przewaga Bossmana została zniwelowana do dwóch oczek (11-9). Na topniejącą przewagę, grający na pozytywnym mentalu ekipa Bossmana ponownie odskoczyła na kilka oczek, tym razem skutecznie (21-14). Po dysproporcji, którą widzieliśmy w pierwszym secie uznaliśmy, że Bossman nie będzie miał większych problemów z tym by wygrać kolejną odsłonę. Środkowa partia rozpoczęła się od prowadzenia beniaminka (7-5). W połowie seta sytuacja zaczęła się zmieniać na korzyść Floty. Po atakach Mikołaja Filanowskiego oraz Artsioma Traskunou, gracze Karoliny Kirszensztein wyszli na prowadzenie 15-12. Mimo niekorzystnej sytuacji, Bossman zdołał odrobić straty i po dwóch błędach rywali w końcówce mieli nawet piłkę meczową (20-19). W końcówce w bardzo ważnym momencie pomylił się najskuteczniejszy gracz Bossmana – Szymon Zalewski. To dało tlen Flocie, która po chwili doprowadziła do wyrównania w setach (23-21). Ostatnia odsłona rozpoczęła się od ‘brudnej gry’ obu drużyn. Od samego początku tej partii pomiędzy dwoma obozami iskrzyło. O ile poczynania poza boiskowe oceniamy na remis, tak na parkiecie lepiej radzili sobie gracze Floty, którzy prowadzili już 15-8. Kiedy wydawało się, że po chwili Flota dopnie swego, Bossman zaczął grać na dużo wyższym poziomie i sobie znanym sposobem, doprowadzili oni do wyrównania po 20. Końcówka tego szalonego spotkania to jednak skuteczne ataki Pawła Shylina oraz Mikołaja Filanowskiego, które zapewniły Flocie wygraną.

MPS Volley – Merkury

Trzynasty dzień meczowy w obecnym sezonie. Dla której z drużyn przedświąteczne granie okazało się bardziej pechowe? Cóż. Był to mecz z gatunku tych, po którym żadna ze stron nie może być do końca usatysfakcjonowana. Merkury, ponieważ jest to ich już kolejny mecz, w którym wygrywają dwie pierwsze odsłony, a następnie nie potrafią utrzymać koncentracji w rezultacie czego oddają punkt swoim rywalom. Wspomnicie słowa Redakcji – tych punktów na koniec sezonu będzie cholernie żal. Jeśli chodzi o Miłośników Piłki Siatkowej to ok – nie oni byli faworytem starcia i na pierwszy rzut oka, jeden punkt należy szanować. My widzimy jednak szklankę do połowy pustą i sądzimy, że ‘honorowe porażki’ na koniec ligi nic nie dają. Fakt jest taki, że po pięciu spotkaniach obecnego sezonu, MPS znajduje się na przedostatnim miejscu w lidze. Jak wyglądał sam mecz? Ano tak, że Merkury parł po ligowe punkty od pierwszego gwizdka sędziego. W pierwszym secie po ataku aktywnego Damiana Gila, Merkury objął pięciopunktowe prowadzenie (13-8), które z mniejszymi lub większymi odchyleniami, utrzymał już do końca. Środkowa odsłona była jeszcze bardziej jednostronnym widowiskiem niż pierwszy set. Choć zaczęło się podobnie i po punkcie środkowego – Marcina Sledza było 13-9, to nieco inny był epilog. Merkury w odróżnieniu od tego, co widzieliśmy w pierwszym secie podkręcił jeszcze tempo i finalnie dał ugrać rywalom zaledwie trzynaście oczek. Po dwóch pierwszych setach wydawało się, że podział punktów jest tak nieprawdopodobnym scenariuszem, o którym aż wstyd głośno mówić. A jednak, MPS zdecydowanie poprawił swoją grę w niemal każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła i po dwóch punktach Mateusza Kulińskiego, objął prowadzenie 10-8. Z czasem przewaga ekipy Jakuba Nowaka urosła do trzech oczek 17-14 i kiedy wydawało się, że za chwilę dopną swego – Merkury zdołał zdobyć trzy oczka z rzędu, które doprowadziły do wyrównania (17-17). Ostatnie słowo w meczu należało jednak do Miłośników Piłki Siatkowej, którzy po ataku Jakuba Szczytko zapewnili sobie jeden punkt w meczu. Tak jak wspomnieliśmy jednak na początku, po spotkaniu trudno było wyczytać optymizm na twarzy, któregokolwiek z zawodników biorących udział w meczu.

 

Speednet – Tufi Team

Siatkarska pornografia. Trudno innymi słowami opisać aktualną formę drużyny Mateusza Woźniaka. Chryste, ale to jest degrengolada. Jak można grać tak jak w poprzednim sezonie i po kilku miesiącach tak jak aktualnie? Tego nie da się wytłumaczyć. Tego nie da się zrozumieć. Tego nie da się oglądać, do cholery. Braki kadrowe? A kto ich nie ma? Przechodząc płynnie do spotkania, te rozpoczęło się od wyrównanej gry, po której uznaliśmy, że będzie to ciekawe widowisko (6-6). Cóż, już po chwili dobrze dysponowani ‘Programiści’ objęli prowadzenie 12-7, które z czasem urosło do stanu 17-10. Wówczas można było ‘Tuffików’ tłumaczyć. A to, że nie weszli dobrze w mecz, a to, że zaczęli nie po tej stronie, co by chcieli. A to, a sramto. Jak pokazał początek drugiego seta, dysproporcja pomiędzy obiema drużynami nie była przypadkiem. Po kilku punktach Mateusza Szturmowskiego, dla którego był to pierwszy mecz w sezonie, Speednet objął prowadzenie 10-5, które po chwili jeszcze powiększyli. Trzeba przyznać, że gracze Tufi nawet nie próbowali udawać, że próbują powstrzymać przeciwników. Spuszczone głowy, wzrok zwierząt prowadzących na ubój. Efekt? Wynik 21-12 dla Speednetu. Ostatnia odsłona to scenariusz, który w czwartkowy wieczór powtarzany był do znudzenia. Już w pierwszej części Speednet odskakiwał swoim rywalom i finalnie wysoko wygrał seta. Komplet punktów sprawia, że Speednet doskakuje do peletonu goniącego czołówkę i w bardzo dobrych nastrojach siadają do wielkanocnych stołów. A Tufi? Cóż, przemilczmy to.

Team Spontan – Wolves Volley

Spotkanie pomiędzy Spontanem a ‘Wilkami’ było bardzo ważne dla układu tabeli. Wszystko za sprawą tego, że w powszechnej opinii sporej grupy graczy to właśnie czwartkowi rywale miały być ekipami pomiędzy, którymi rozegra się kwestia wicemistrzostwa w drugiej klasie rozgrywkowej. Pierwsza odsłona należała do ‘Watahy’, która od początku spotkania prezentowała bardzo dobry poziom przyjęcia (11-11). Po wyrównanej pierwszej części seta zaczęła się zarysowywać przewaga graczy w czarnych strojach, którzy po atakach Michała Łubińskiego, dla którego był to pierwszy mecz w sezonie, objęli prowadzenie 18-13 i po chwili cieszyli się z wygrania pierwszej odsłony. Po świetnym pierwszym secie, w obozie Mikołaja Stempina pojawił się ‘wilczy apetyt’ na to by wygrać spotkanie. Niestety dla nich – rzeczywistość okazała się zupełnie inna niż oczekiwania. Team Spontan wszedł w środkową partię ‘z buta’ i po skutecznym bloku rozgrywającego, objęli prowadzenie 10-4. W dalszej części, ‘Wataha’ podjęła próbę odrobienia strat i sztuka ta im się prawie udała. W końcówce po niezłym fragmencie w ich wydaniu, Team Spontan prowadził już tylko jednym oczkiem (18-17). Ostatnia faza seta to skuteczne ataki Krzysztofa Lepera, które zapewniły Spontanowi wyrównanie w partii (21-17). Ostatnia odsłona to wyrównana walka, która zaprowadziła nas do stanu po 8. W drugiej części seta zaczęła zarysowywać przewaga ‘Spontanicznych’, którzy odskoczyli rywalom na cztery punkty (18-14) i po chwili cieszyli się z wygranej spotkania w stosunku 2-1.

Hydra Volleyball Team – AXIS

Po niedawnym spotkaniu z MiszMaszem, w którym Hydra o mało nie straciła punktu w meczu, w którym dominowała, byliśmy przekonani, że ‘Bestia’ wyciągnęła z tamtego meczu odpowiednie wnioski. Cóż. Jak się okazało w czwartkowy wieczór – niekoniecznie. Ale po kolei. Do pewnego momentu tego spotkania, Hydra grała niemal perfekcyjną siatkówkę i stłamsiła rywala. W pierwszym secie gracze w złotych strojach rozpoczęli od prowadzenia 6-3, które z czasem urosło do stanu 15-10. Po chwili na kontach zespołu Sławomira Kudyby był pierwszy punkt w spotkaniu. To, co jednak ‘Bestia’ zrobiła w drugim secie było wręcz niewiarygodne. Początek partii rozpoczął się od miażdżącej przewagi drużyny w złotych strojach. AXIS na tle swoich rywali wyglądało tak, jak wyglądają dzieci z drugiej b, które mają rywalizować z chłopakami z 7c, którzy akurat w tym czasie mieli okienko. Nie, wcale nie przesadzamy. Druga odsłona rozpoczęła się bowiem od prowadzenia Hydry w stosunku…11-2! Im bardziej AXIS starało się odmienić losy seta, tym więcej nerwowości było w ich szeregach, a to z kolei sprawiało, że tracili oni kolejne punkty. Oj, nie była to nawet namiastka formy z poprzednich spotkań. Hydra grała kapitalnie i finalnie stłukła rywala do 8. Czy po TAKICH dwóch pierwszych setach można było spieprzyć sprawę? Potrzymaj mi piwo, pomyśleli brązowi medaliści poprzedniego sezonu. Ostatni set rozpoczął się od stanu 8-3 dla AXIS, po którym ich rywale zmuszeni byli wziąć czas. Mimo to, Hydra odzyskała po chwili kontrolę i zdołała doprowadzić do wyrównania po 12. Kiedy wydawało się, że po chwili pójdą oni za ciosem, nagle przebudzili się ‘Czerwoni’, którzy po kilku atakach Krzysztofa Lewandowskiego w końcówce wygrali partię do 16. Oj, dziwny to był mecz.

Hapag Lloyd – Craftvena

W zapowiedziach przedmeczowych wskazaliśmy na to, że Craftvena stanie w czwartkowy wieczór przed szansą na podreperowanie swojej sytuacji w tabeli oraz przełamania niekorzystnej serii spotkań bez zwycięstwa. Okazja do tego zdawała się idealna. Rywalem ‘Rzemieślników’ była bowiem ekipa Hapag-Lloyd, która w obecnej kampanii nie zdobyła ani jednego punktu i ma zdecydowanie mniejsze doświadczenie w ligowych zmaganiach. Powiedzmy to wreszcie – Craftvena miała obowiązek wygrać za komplet punktów i swoje zadanie wykonała. Chwilę po pierwszym gwizdku sędziego, gracze w czarnych strojach prowadzili już…10-2. Trzeba przyznać, że ‘Pomarańczowi’ mieli we wspomnianym okresie spore problemy w przyjęciu, komunikacji czy wreszcie w wykończeniu akcji. Na kryzys, drużyna ‘Logistyków’ zareagowała jednak w dość dobry sposób i zniwelowała straty do trzech oczek (13-10). Druga część seta to jednak kilka udanych ataków Krzysztofa Lewandowskiego, po których Craftvena ponownie odskoczyła rywalom, tym razem skutecznie (19-10; 21-12). Środkowa odsłona to kopiuj – wklej tego, co widzieliśmy w premierowej odsłonie. Na półmetku seta było 11-3 dla Craftveny, po czym Hapag-Lloyd nieco nadgonił. Końcówka seta to jednak wyraźna przewaga graczy w czarnych strojach, którzy wygrali seta do 9. Ostatnia partia rywalizacji nie przyniosła zwrotu akcji. Powiedzmy to sobie szczerze – widzieliśmy już lepsze mecze ‘Logistyków’ w obecnym sezonie. Po chwili od rozpoczęcia seta, Craftvena wypracowała sobie pokaźną zaliczkę i spokojnie wygrała odsłonę do 16, a cały mecz 3-0.

BES Boys BLUM – DNV

Kaszubski walec jedzie dalej. Pięć spotkań, pięć wygranych, pięć kompletów punktów. Ok, to, że ‘Chłopcy’ zdobyli w czwartek komplet punktów nie dziwi nikogo. Byli absolutnym pewniaczkiem, ale takie spotkania też trzeba umieć wygrywać. Spotkania takie jak te z DNV uczy koncentracji i tego by rywali nie lekceważyć. Początek spotkania to dominacja ‘Chłopców’, którzy po ataku środkowego – Patryka Bruchmanna objęli prowadzenie 8-3. W dalszej części seta, gracze w białych strojach mieli spore problemy z tym by przebić się przez blok oraz dobić do parkietu. Efektem tej niemocy było prowadzenie ‘Chłopców’ 18-8, po którym postawili oni kropkę nad ‘i’. Kiedy ‘Chłopcy’ zobaczyli, że rywale nie są w czwartkowy wieczór zbyt dobrze dysponowani to przed drugim setem dokonali kilka zmian oraz roszad w składzie. Mimo to, BES Boys BLUM nie mieli problemów z tym by dominować. Choć w połowie seta było zaledwie 9-8 dla graczy w szarych trykotach to po chwili, gracze Ryszarda Nowaka wskoczyli na wyższy poziom i objęli prowadzenie 17-10. Finalnie graczom DNV udało się sięgnąć po 14 oczek. Ostatnia odsłona to absolutnie jednostronne widowisko. Po ataku Marcina Platy, gracze BBB na półmetku seta prowadzili już siedmioma punktami (10-3) i w dalszej części nie mieli problemów z tym by przewagę ‘dowieźć’ (21-9). Wygrana za komplet punktów sprawia, że BES Boys BLUM rozsiadł się przed świętami na samym szczycie. Brawo!

MiszMasz – Staltest Pomorze

Piękna seria drużyny Staltest Pomorze trwa! Biorąc pod uwagę spotkanie z końcówki sezonu, mecz ze Staltestem był szóstym zwycięstwem z rzędu, co sprawia, że Staltest ma jedną z najdłuższych serii w całej Siatkarskiej Lidze Trójmiasta. Nie jest jednak tak, że czwartkowy wieczór w ich wydaniu był perfekcyjny. W pierwszym secie, gracze Arkadiusza Kozłowskiego byli wielokrotnie w tarapatach, co z kolei sprawiało, że w ich szeregach było sporo ekspresji oraz nerwowości. Patrząc na to jak pokrzykują na siebie poszczególni zawodnicy byliśmy niemal pewni, że to MiszMasz wygra pierwszą odsłonę. Ci, choć prowadzili przez niemal całego seta nie zdołali powiedzieć ostatniego słowa. Chwilę po półmetku partii, MiszMasz prowadził 14-11. Po chwili Staltest doprowadził do wyrównania po 17 i w końcówce po punktach skrzydłowych (Batyra & Klimczak) zapewnili sobie pierwszy punkt w meczu. Fiasko z drugiego seta sprawiło, że MiszMasz zareagował identycznie jak w analogicznym momencie z meczu z Hydrą. W skrócie – w jednym secie było blisko, a później gracze Michała Grymuzy przyjęli role statystów. Środkowa odsłona rozpoczęła się od stanu 7-1 dla Staltestu, po którym MiszMasz się już nie podniósł. Trzecia odsłona to wyrównany początek (5-5), po którym zespół Arkadiusza Kozłowskiego odskoczył na sześć oczek (12-6) i po kilku chwilach cieszyli się z piątego zwycięstwa w obecnym sezonie. Dzięki trzem oczkom, Staltest wskakuje na fotel wicelidera. Biorąc pod uwagę fakt z kim do tej pory rywalizowali, ich sytuacja zdaje się być kapitalna.

Drużyna A – Activni Gdańsk

Miarą tego jak Drużyna A rozbudziła apetyty świetną grą od początku sezonu było to, że całkiem spora liczba osób typowała, że zdobędą oni punkt w rywalizacji z faworyzowaną ekipą ACTIVNYCH Gdańsk. Tyle teoria. Praktyka wyglądała tak, że rozdrażniona środową porażką drużyna ACTIVNYCH rozpoczęła spotkanie od bardzo dobrej gry. Po kilku atakach Kacpra Kwiatkowskiego z początku meczu, zespół Artura Kurkowskiego objął prowadzenie 8-4. Mimo początkowego niepowodzenia, Drużyna A zdołała po chwili zniwelować przewagę rywali (10-9), ale kiedy ACTIVNI poczuli minimalne zagrożenie to bez litości wcisnęli pedał gazu. Efekt był taki, że do końca seta ACTIVNI zdobyli 11 oczek, natomiast Drużyna A zaledwie 2. Środkowa partia to nieco lepsza gra ‘Czarnych’, którzy popełniali nieco mniej błędów niż miało to miejsce w premierowej odsłonie (8-8). Druga część seta to wyraźna przewaga faworyzowanej ekipy, która pod koniec partii prowadziła już 20-12. W końcówce Drużyna A zdołała zdobyć cztery oczka, przez co obraz całego seta może być nieco rozmyty. Ostatnia odsłona to dominacja brązowych medalistów poprzedniego sezonu, którzy rozpoczęli tę partię od stanu 10-5. Druga część seta to kontynuacja błędów w komunikacji Drużyny A, które nie pozwoliły im nawet pomyśleć o nawiązaniu walki. Co tu dużo mówić – ACTIVNI byli tego dnia przeciwnikiem zbyt mocnym. Drużyna A z kolei zagrała najsłabszy mecz w obecnym sezonie, który pokazał, że przed nimi wciąż dużo pracy.