W zapowiedziach przedmeczowych wskazywaliśmy na to, że w naszych oczach murowanym faworytem spotkania pozostaje ekipa CTO Volley. Mimo to zaznaczyliśmy, że ‘Pomarańczowym’ jeszcze nigdy w konfrontacji z MPS-em nie udało się sięgnąć po komplet punków. Nie inaczej było i tym razem, choć prawdę powiedziawszy – pierwszy set na to nie wskazywał. Choć spotkanie rozpoczęło się od wyrównanej walki, po której na tablicy wyników było 10-10 to w drugiej części seta zaczęła zarysowywać się przewaga CTO, które po dwóch asach serwisowych (jednego w linię, drugiego w 2 metr) byłego gracza MPS – Arkadiusza Kowalczyka, prowadzili już 19-15 i po chwili cieszyli się z pierwszego punktu w meczu. Do połowy drugiego seta wydawało się, że CTO kontroluje przebieg gry. Mimo prowadzenia 10-8 w połowie seta padło im przyjęcie i po serii pięciu punktów z rzędu to MPS objął prowadzenie 13-10. W dalszej części CTO zdołało co prawda doprowadzić do wyrównania (16-16), ale blok Jakuba Szczytko oraz skuteczna zagrywka Mateusza Kulińskiego przechyliła szale zwycięstwa na stronę MPS (19-16). Niepowodzenie w środkowej partii wyzwoliło w graczach CTO sportową złość. Od samego początku decydującej partii CTO grało o poziom wyżej od swoich rywali. Po skutecznej kontrze i ataku Łukasza Negowskiego, CTO objęło prowadzenie 10-3. Wynik z pierwszej części seta zdeterminował dalsze granie, w którym MPS przesadnie nie udawał, że spróbuje odwrócić losy rywalizacji.
Dzień: 2024-03-21
Szach-Mat – Flota Active Team 2
Po nieudanym początku Floty Active Team, zespół Karoliny Kirszensztein przystąpił w czwartkowy wieczór do trzeciego meczu w obecnym sezonie. Cóż, już przed meczem wiedzieliśmy, że o przerwanie złej passy będzie bardzo trudno. Nie pomyliliśmy się. Pierwsza odsłona to absolutna dominacja Szach-Matu, który kontrolował przebieg gry od samego początku aż pod koniec. Ba, osoby, które oglądały spotkanie z trybun doskonale zdają sobie sprawę, że długimi fragmentami Szach-Mat grał na zaciągniętym hamulcu ręcznym. Gdyby drużyna Dawida Kołodzieja była zagrożona to nie miałaby problemu z ograniem rywali. Ostatecznie mimo, że obie drużyny popełniały w pierwszym secie mnóstwo błędów, zdecydowanie więcej popełniła ich Flota (21-14). Druga odsłona wyglądała bardzo podobnie. Już na początku Szach-Mat zagrał tak jak na absolutnego faworyta przystało i zdemolował swoich rywali. W połowie seta na tablicy wyników było już 14-8, a to oznaczało, że w secie nie dostaniemy nawet namiastki emocji. Tym razem Szach-Mat wygrał tę partię do 15. Bardzo często bywa tak, że jak drużyna ‘nie dojeżdża’, a z całą pewnością można to powiedzieć o Flocie, to faworyzowana drużyna ma problem z mobilizacją i koncentracją na ostatnią partię. Nie inaczej było i tym razem. Grając na, ‘wyje*ce’ Szach-Mat miał w trzeciej odsłonie spore problemy. Błędy własne, ataki w aut, masa niedokładności niemal kosztowała ‘Szachistów’ utratę cennego punktu. Choć Flota miała w tej partii piłkę setową to ostatnie słowo należało do drużyny ‘królewskiej gry’. Za trzecią partię należy im się jednak nagana.
Kraken – Craftvena
Pisząc w zapowiedzi o tym spotkaniu w kontekście hitu trzecioligowych zmagań, nieco się przeliczyliśmy. Można rzec, że nic w tym meczu nie poszło tak jak powinno. Po pierwsze, w szeregach Craftveny tego dnia zabrakło zdecydowanego lidera zespołu, Michała Markiewicza, którego miejsce zajął Bartosz Zakrzewski, debiutując tym samym w obecnym sezonie SL3. Następnie, przy stanie 6:3 w pierwszym secie kontuzji kostki nabawił się rozgrywający Krakena Jurij Charczuk, co wyeliminowało go z dalszej gry w tym ważnym dla obu ekip spotkaniu, a miejsce na sypie zajęła Edyta Woźny. O ile ta przykra dla obu zaprzyjaźnionych ze sobą drużyn sytuacja mogła okazać się szansą dla zawodników Craftveny, nie zrobili wiele, aby kłopoty rywala wykorzystać. Co prawda udało im się chwilowo zniwelować przewagę Krakena do stanu 9:8, a później 12:11, jednak po otrząśnięciu się z chwilowego szoku ekipa Jurija Charczuka wrzuciła kolejny bieg i wygrała seta do 14. W kolejnej odsłonie, po dość wyrównanym początku, od stanu 8:6 rozpoczął się odjazd punktowy Krakena, który zakończył się wynikiem 21:15. Najciekawsze w tej odsłonie było chyba przerzucanie się komentarzami przez Jędrzeja Szadejko oraz Mariusza Weyera, którzy dotychczas reprezentowali barwy tej samej ekipy. W trzeciej partii już od początku Kraken oplótł rywala swoimi mackami i powoli zaczął go ciągnąć na dno. Na tablicy wyników widniało już 7:1 i zanosiło się na prawdziwą katastrofę dla zawodników Craftveny. Kilka udanych akcji oraz błędy przeciwnika sprawiły jednak, że set zakończył się stanem 21:13, a komplet punktów powędrował na konto Krakena. Gdybyśmy mieli podsumować, co zaważyło na takim, a nie innym wyniku tego spotkania, wskazalibyśmy zapewne bardzo słabe przyjęcie ‘Rzemieślników’, problem z wyprowadzeniem własnej dobrej akcji, oraz „szkolne” błędy w postaci wielokrotnego dotykania siatki czy nawet przebijania piłki sposobem dolnym w out. Jednym słowem, drużyna Craftveny ma spory materiał do analizy po tym spotkaniu. Zastanawiamy się również, jak potoczą się dalsze losy Krakena w najbliższych spotkaniach w kontekście kontuzji Jurija Charczuka, kapitana oraz założyciela drużyny.
CTO Volley – Old Boys
Sam początek spotkania nie wyglądał zbyt obiecująco dla ekipy Old Boys. Gracze CTO weszli w mecz na tzw. „pełnej”, przez co przez chwilę mogło wyglądać na to, że będzie to bardzo jednostronne spotkanie. Na szczęście jednak dla Old Boysów, tego dnia na parkiecie nie zabrakło Jakuba Wilkowskiego, który jak dostawał piłkę do ataku to przysłowiowo „nie było co zbierać”. Własnymi dobrymi akcjami gracze Bartka Kniecia przydusili co nieco rywala, który zaczął seryjnie popełniać błędy w ataku, co zmusiło ich do wzięcia czasu przy stanie 16:12 dla ekipy znad Raduni. Nie wybiło to jednak z rytmu graczy w białych koszulkach, którzy z konsekwencją godną podziwu utrzymywali wysoki poziom gry, dzięki czemu na tablicy wyników widniało już 19:15. Można powiedzieć ostatnia prosta do pewnego zwycięstwa. CTO jednak to nie pierwsze lepsze ogórki i chłopcy do bicia. ‘Pomarańczowi’ ostro spięli pośladki i dzięki własnej skuteczności oraz błędom rywali doprowadzili do stanu 19:18. Kiedy po zepsutej zagrywce Old Boysi mieli już przeciwników na widelcu (20:18) Jakub Nowak wziął sprawy w swoje ręce. Dwa potężne ataki tego zawodnika doprowadziły do wyrównania, po czym mogliśmy obserwować zażartą walkę punkt za punkt, w której dwóch Jakubów (Nowak oraz Wilkowski) grali zdecydowanie pierwsze skrzypce. Finalnie, po przyjęciu libero CTO zagrywki na drugą stronę siatki, bezlitosny w tym secie Jakub Wilkowski skończył atak z przechodzącej piłki, dzięki czemu Old Boysi mogli cieszyć się z wygranej seta. Można powiedzieć, że na tym ciekawa historia tego spotkania się kończy. W kolejnym secie CTO od stanu 10:9 sukcesywnie powiększało swoją przewagę i mimo zrywu ‘Dziadków’ mniej więcej w połowie partii (14:13) nie udało im się wrócić do jakości gry prezentowanej w pierwszej odsłonie. Finalnie, set zakończył się wynikiem 21:16 dla CTO i o zwycięstwie w meczu miała zadecydować ostatnia partia. Tutaj jednak chcielibyśmy spuścić zasłonę milczenia, aby przypadkiem nikogo nie urazić. Wystarczy powiedzieć, że set zakończył się wynikiem 21:9, a tytuł najlepszego gracza meczu powędrował do rąk Bartosza Sobstyla.
AXIS – Staltest Pomorze
Punktualnie o godzinie 19:00, na centralnym boisku zmierzyły się rewelacje obecnego sezonu w drugiej lidze. W zapowiedziach przedmeczowych wskazaliśmy, że faworytem spotkania pozostają gracze Staltestu, którzy na drugoligowych parkietach mają zdecydowanie większe doświadczenie. Mimo to, pierwsza odsłona należała do beniaminka drugiej klasy rozgrywkowej, którzy po ataku środkowego – Danylo Ignatenko, objęli prowadzenie 9-6. Z czasem Staltest zaczął skutecznie kiwać, a to z kolei sprawiło, że team Arka Kozłowskiego doprowadził do wyrównania po 12. Po kilku chwilach, gracze w czerwonych strojach zaczęli lepiej czytać grę i ponownie objęli prowadzenie (17-14). W końcówce gracze w czerwonych strojach nie dali już sobie zrobić krzywdy i finalnie wygrali pierwszą partię do 18. Środkowa odsłona to zupełnie inna historia. Niemal od początku seta uwypukliły się problemy z przyjęciem drużyny AXIS, które Staltest perfekcyjnie wykorzystał. Na półmetku seta było już 10-5 dla byłych wegan. W dalszej części seta, team Arka Kozłowskiego nie zwalniał tempa i finalnie pozwolił rywalom na jedynie 12 oczek w secie. Ostatnia odsłona rozpoczęła się od niecodziennej sytuacji, w której Staltest przez dłuższą chwilę nie mógł połapać się we własnym ustawieniu. Po kilkuminutowym zamieszaniu drużyny wznowiły grę i po dwóch atakach Mateusza Batyry, Staltest objął prowadzenie 9-5. Dalsza część seta to znacznie lepsza dyspozycja nowego wicelidera rozgrywek, który finalnie wygrał tę partię do 15, a cały mecz 2-1.
Tufi Team – Flota Active Team
Problemów kadrowych ‘Tuffików’ ciąg dalszy. W czwartkowy wieczór w szeregach Tufi Team zabrakło między innymi absolutnego lidera drużyny – Piotra Watusa. To sprawiło, że zespół musiał nieco pokombinować i wynikiem tej kombinacji był nominalny libero na lewym skrzydle. Dla równowagi w obozie Floty zabrakło Pawła Shylina, który jest jednym z większych pechowców w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta. Można zatem powiedzieć, że mieliśmy status quo. Początek spotkania należał do Tufi Team, którzy wykorzystali problemy z przyjęciem Floty i objęli prowadzenie 10-6. Mimo powiedzenia A, zespół Tufi nie był w stanie powiedzieć B i błyskawicznie solidną zaliczkę roztrwonił. Po ataku Macieja Majewskiego na tablicy wyników było po 11. To czego nie zrobili gracze Tufi, zrobili gracze Floty. Pisząc precyzyjnie poszli oni za ciosem i druga część seta to ich absolutna dominacja udokumentowana wygraną do 17. Środkowy set to bardzo duże emocję. Choć z pewnością jest to mało znany fakt to właśnie Tufi Team zagrało kiedyś najdłuższego seta w historii Siatkarskiej Ligi Trójmiasta (39-37 z Volleyem Gdańsk). Piszemy o tym teraz bo w czwartkowy wieczór zanosiło się na powtórkę. Niezwykle wyrównana partia, po której gracze Floty mają z pewnością kaca moralnego. W pewnym momencie prowadzili już 20-18 i byli o włos od wygrania spotkania. Niewykorzystane sytuacje lubią się mścić czego namacalny dowód dostaliśmy w czwartkowy wieczór. Do wyrównania (20-20) doprowadzili Piotr Adamczyk oraz Łukasz Arciszewski (20-20). Ostatnia faza seta to walka łeb w łeb, która zakończyła się dwoma skutecznymi atakami Marka Rogińskiego (32-30). Ostatnia odsłona rozpoczęła się kapitalnie dla Tufi, którzy zaczęli seta od prowadzenia 8-3. Mimo to z czasem było po 11 i wydawało się, że oglądamy powtórkę pierwszego seta. Tym razem inny był jednak epilog. W dalszej części seta, Tufi objęło trzypunktowe prowadzenie (16-13) i po chwili dowieźli cenne zwycięstwo do końca (21-18).