Dzień: 2024-03-18

22 BLT Malbork – Złomowiec Gdańsk

Po gładkim zwycięstwie z Maritexem, zespół 22 BLT Malbork stanął do zadania, które w teorii było tym trudniejszym. Z drugiej strony zastanawialiśmy się w jakiej formie zobaczymy Złomowców. Czy tej z początku sezonu, w którym gracze Witolda Klimasa zgarnęli sześć oczek w dwóch meczach czy jednak tej z meczu ze Staltestem, w którym Złomowiec był tylko tłem dla rywali. Początek spotkania rozpoczął się zgodnie z przewidywaniami i to zespół w niebieskich strojach przejął inicjatywę w meczu i po kilku punktach Bartosza Plasuna, objęli prowadzenie 11-8. W dalszej części sytuacja uległa jednak zmianie. Po dwóch atakach środkowego Maksymiliana Wilka, Złomowiec objął prowadzenie 17-16. Kolejne akcje to skuteczne ataki Marcina Bryłkowskiego, które zapewniły Złomowcom pierwszy punkt w meczu (21-17). Środkowa odsłona to zupełnie inna historia. Podobny był tylko początek, po którym ‘Lotnicy’ wyszli na kilkupunktowe prowadzenie (12-7). W dalszej części nie popełnili oni jednak błędów z premierowej odsłony. Zamiast tego poszli za ciosem i po chwili cieszyli się z doprowadzenia do wyrównania w setach (21-15). Ostatnia odsłona to zdecydowanie najciekawszy fragment meczu, który był wyrównany od samego początku. Spójrzcie sami: (4-4; 8-8; 12-12; 15-15). Pod koniec seta i kolejnych skutecznych atakach Bartka Plasuna, gracze BLT objęli prowadzenie 19-17 i zdawało się, że jest już po meczu. Mimo to Złomowiec zdołał obronić piłkę meczową i doprowadzić do wyrównania po 20. W końcówce więcej zimnej krwi zachowali jednak gracze BLT, którzy po błędzie w ataku jednego z przeciwników, cieszyli się z wygrania meczu w stosunku 2-1.

Bayer Gdańsk – BES Boys BLUM

Po dwóch wygranych na inaugurację, BES Boys BLUM miał się w poniedziałkowy wieczór zmierzyć z drużyną o wiele mocniejszą niż z ówczesnymi rywalami. Mimo, że Bayer w obecnym sezonie nie może poszczycić się zbyt dobrymi wynikami to jednak jest to ekipa, która stawia swoim rywalom poprzeczkę na dość wysokim poziomie. Niezależnie od tych słów, faworytem spotkania pozostawała ekipa BES Boys BLUM, która rozpoczęła spotkanie od bardzo dobrego grania. Po atakach bardzo aktywnych w obecnej edycji Michała Kanki oraz Dominika Jażdżewskiego, ‘Chłopcy’ objęli prowadzenie 10-5. Był to okres gry, w którym BBB wychodziło niemal wszystko tak jak wtedy gdy punkt po sprytnym zagraniu zdobył libero drużyny – Miłosz Szymczak. Z czasem przewaga ‘Chłopców’ nie topniała. Wręcz przeciwnie i po asie serwisowym Patryka Bruchmanna, było już 18-10 dla drużyny Ryszarda Nowaka. Końcówka to kilka oczek Bayera, które nie odwróciły rzecz jasna losów rywalizacji. Środkowa odsłona rozpoczęła się od prowadzenia BBB 6-1 co sprawiło, że w obozie Bayera zagotowało się ‘na czasie’. To jak było po chwili widać nie podziałało budująco, bowiem w krótkim odstępie czasu, Bayer zepsuł aż trzy zagrywki (12-5). Wysokie prowadzenie pozwoliło BES Boy’som na spokojne dowiezienie wyniku. Ostatnia odsłona była jednocześnie tą najbardziej wyrównaną. Początek seta to bardzo dobra dyspozycja obu drużyn w obronie i wynik na tablicy wskazywał remis po 5. W dalszej części świetnie zorganizowana gra BES Boys BLUM sprawiła, że gracze w szarych strojach objęli prowadzenie 14-7 i kiedy wydawało się, że jest już po wszystkim, dość niespodziewanie przebudzili się ‘Aptekarze’. Po kilku skutecznych akcjach Marka Podolaka, Bayer zniwelował stratę do zaledwie jednego oczka (17-16). Mimo to, chwilę później, kropkę nad ‘i’ postawił Dominik Jażdżewski, po którym BES Boys cieszyło się z kompletu oczek.

AiP – Merkury

W zapowiedziach przedmeczowych wskazywaliśmy na to, że Merkury ma z AIP ‘rachunki do wyrównania’. Wśród drużyn w pierwszej lidze nie jest bowiem łatwo znaleźć ekipę, z którą Merkury miałby niekorzystny bilans bezpośrednich pojedynków. Jeśli takowe się znajdą to jest to raczej wyjątek potwierdzający regułę. AIP do bezpośredniej rywalizacji przystępowało tuż po imponującej wygranej ze Speednetem za komplet punktów. To z kolei pozwalało sądzić, że Merkury choć jest faworytem to w meczu może ‘mieć ciężary’. Cóż, wybaczcie ten spoiler, ale gówno prawda. Mecz zakończył się zwycięstwem ekipy Piotra Peplińskiego za komplet punktów i prawdę mówiąc, ciekawie było tylko w ostatnim secie. Pierwsza odsłona rywalizacji rozpoczęła się od fali błędów w ataku ekipy Adriana Ossowskiego, po którym czterokrotny mistrz SL3 objął prowadzenie 9-6. Oczywiście nie było tak, że wynik był wyłącznie wypadkową błędów rywali. Po kilku perfekcyjnych kiwkach Mikołaja Rochny, dla którego był to pierwszy mecz obecnego sezonu, Merkury prowadził już 15-7 i wydawało się, że koniec zbliża się wielkimi krokami. W dalszej części faworyzowana ekipa złapała jednak zadyszkę co sprawiło, że AIP zniwelowało straty do dwóch oczek (17-15). Ostatnie słowo w secie należało jednak do ‘Planetarnych’, którzy się w porę ogarnęli. Środkowa odsłona rozpoczęła się dla Merkurego równie mocno co premierowa partia. Nim się obejrzeliśmy, Merkury prowadził 9-5. Po chwili po raz kolejny w meczu w ich poczynania wdarła się nonszalancja. Ataki w out, zepsute zagrywki, sporo niedokładności sprawiły, że po chwili na tablicy wyników mieliśmy remis po 12. Kiedy zrobiło się nerwowo, Merkury zdołał się od tego odciąć i po chwili ruszył z kolejną falą punktów, wygrywając partię do 16. Tak jak wspomnieliśmy, najwięcej działo się w trzecim secie, w którym można było odnieść wrażenie, że Merkury zabrał nas swoim wehikułem czasu do meczu sprzed kilkunastu dni. Wtedy również wygrali pewnie dwie pierwsze odsłony i w trzecim zaczęły się schody. Ostatecznie spotkanie z Old Boysami zakończyło się podziałem punktów. W poniedziałkowy wieczór, po ataku Jakuba Sulimy, AIP miało piłkę setową (20-19). Mimo to po chwili Merkury zdołał wyjść z opresji i po dwóch atakach Damiana Gila w końcówce, cieszyli się oni z pierwszego kompletu punktów w sezonie Wiosna’24.

22 BLT Malbork – Maritex

Po pięciu punktach w pierwszym dla ‘Lotników’ tygodniu w SL3, team w niebieskich strojach przystępował w poniedziałek do dwóch kolejnych pojedynków w sezonie Wiosna’24. Tym razem naprzeciw 22 BLT stanęły ekipy Maritexu oraz Złomowca Gdańsk. Patrząc na historię oraz to jak obie ekipy radzą sobie w obecnym sezonie, pierwszy mecz miał być dla ‘Niebieskich’ teoretycznie łatwiejszy. Cóż. Był łatwy i to nawet bardzo. Niestety dla Maritexu, ale powoli staje się to normą, a sam Maritex wygląda jak ledwo człapiąca zwierzyna, rzucona na pożarcie wygłodniałym drapieżnikom. Ilekroć bowiem w obecnym sezonie Maritex gra mecz to za każdym razem kończy się tak samo. W łeb. W łeb. W łeb i w poniedziałkowy wieczór, a jakże – w łeb. Pisząc pół żartem pół serio rozważamy czy Maritex nie powinien mieć tygodnia – dwóch przerwy. Wszystko po to by w szybkim czasie nie pobić rekordu Marcina Najmana w przyjmowaniu kolejnych ciosów na czaszkę. Sam mecz? Momenty Maritex miał. Tak było do stanu po 14 w pierwszym secie, ale finał był taki, że zespół Michała Pietrasika przez dłuższą chwilę nie mógł zrobić przejścia i finalnie przegrał do 15. Błędy w ataku. Błędy w ustawieniu. Błędy w przyjęciu. Błędy w rozegraniu. Błędy w komunikacji. Błędy na zagrywce. Błędne myślenie. Tak, to siedem grzechów głównych Maritexu, choć tego typu wyliczankę bez końca mogłyby kontynuować nawet dzieci bawiące się tego dnia na trybunach. Dramat w trzech aktach. Drugi set bez forsowania tempa padł łupem niebieskich do 14. Ostatnia odsłona to jeszcze mocniejsi ‘Lotnicy’, którzy jechali na duracellach, podczas gdy ich rywale korzystali z baterii słonecznych zapominając niestety, że w poniedziałek przez cały dzień pogoda była do dupy. Finał tej partii to wygrana ‘Lotników’ do 11 i całego meczu w stosunku 3-0.

Wolves Volley – Fux Pępowo

Kiedy po wylosowaniu grup rozważaliśmy, która z ekip może potencjalnie stanowić dla Fuxa jakiś problem to bez wahania wskazywaliśmy na ‘Watahę’. Już w minionych edycjach, zespół Mikołaja Stempina udowodnił, że nawet jeśli rywalizuje z mocarnymi drużynami to ‘nie pęka’ i jest w stanie nawiązać równorzędną walkę. Czy teza ta potwierdziła się w poniedziałkowy wieczór? Cóż, mamy co do tego bardzo poważne wątpliwości. Początek rywalizacji to problemy z przyjęciem w ‘wilczym obozie’, po którym gracze z Pępowa objęli prowadzenie 10-4. W dalszej części Fux nie zwalniał i po bloku oraz ataku Adama Myślisza, objął prowadzenie 18-9, by po chwili cieszyć się ze zwycięstwa. Cóż. Patrząc na pierwsze sety Fuxa z Hapag-Lloyd oraz Wolves Volley trudno nie odnieść wrażenia, że ci pierwsi zawiesili poprzeczkę znacznie wyżej, a przecież nie tak to powinno wyglądać. Sprawę z tego faktu zdawali sobie sprawę sami gracze Wolves Volley, którzy w drugim secie zagrali zdecydowanie lepiej i w pewnym momencie prowadzili już 9-6. Z czasem Fux podkręcił nieco tempo i druga część seta to wyrównana gra obu drużyn. W końcówce, po ataku Tomasza Głębockiego było już 19-17 dla Wolves i stosunkowo blisko na stratę pierwszego punktu w sezonie przez ‘Koniczynki’. W ostatnich akcjach seta, ‘Wilki’ popełniły jednak kilka błędów i z wygranej w partii cieszyli się gracze Andrzeja Pipki. Ostatnia odsłona nie była już tak emocjonująca. Fux po ataku Piotra Czerwińskiego szybko objął kilkupunktowe prowadzenie (9-5) i od tego momentu aż do ostatniego gwizdka sędziego w meczu, Fux nie dał sobie zrobić krzywdy i po dwóch atakach Tomasza Piaska w końcówce, cieszył się z czwartego kompletu oczek w sezonie Wiosna’24.

AiP – Speednet

W zapowiedziach przedmeczowych wskazywaliśmy na to, że spotkanie może mieć niebagatelne znaczenie dla końcowego układu tabeli. Historycznie obie drużyny były bowiem sąsiadami w ligowej tabeli. Pierwszy set pokazał, że w obecnej edycji może być podobnie. Niestety druga oraz trzecia partia to zupełnie inna historia, o czym za chwilę. Początek spotkania rozpoczął się od świetnej i wyrównanej gry obu drużyn (6-6). Jako pierwsi na kilkupunktową przewagę zdołali wyjść gracze Adriana Ossowskiego, którzy po ataku Mariusza Seroki, objęli prowadzenie 13-10. Mimo to, Speednet nie zamierzał składać broni i w dalszej części, po dwóch atakach Łukasza Żurawskiego doprowadził do wyrównania po 16. Dalsza część seta to świetne ciosy to jednych, to drugich, po których stan na tablicy wyników wynosił 20-20. W końcówce Speednet miał trzy piłki setowe. Mimo to AIP za każdym razem wychodziło z opresji i po skutecznej kontrze Mariusza Seroki, cieszyli się z wygrania premierowej odsłony 26-24. Niestety tak jak wspomnieliśmy na początku, kolejne odsłony nie były już tak emocjonujące. Środkowa partia rozpoczęła się od stanu 9-6, na którą ekipę AIP skutecznym atakiem wyprowadził Jakub Sulima. Mimo to, Speednet podobnie jak w pierwszej odsłonie doprowadził z czasem do wyrównania po 14 i kiedy wydawało się, że będziemy mieli powtórkę z rozrywki, AIP zostawiło swoich rywali ‘na peronie’. Po kilku bardzo ważnych punktach środkowego – Dawida Glanera, AIP objęło prowadzenie 19-16 i po chwili cieszyli się z wygrania meczu. Ostatnia odsłona od samego początku układała się dla AIP w wymarzony sposób. Po jednym z ataków Jana Krasińskiego, AIP objęło prowadzenie 14-7 i choć pod koniec Speednet próbował odrabiać straty, to AIP wygrało partię do 17, a cały mecz w stosunku 3-0.

Hapag Lloyd – Fux Pępowo

Pojedynek Dawida z Goliatem. Aż 111 osób oddało swój typ na to, że Fux Pępowo wygra mecz. Oczywiście, aby uzmysłowić sobie skalę podamy, że jednocześnie na Hapag typ oddało zaledwie pięć osób. Zastanawiamy się czy nie było przypadkiem tak, że komuś przy oddawaniu typu omsknął się po prostu palec. Sądziliśmy bowiem, że na boisku numer 2 obejrzymy konkretne, trzecioligowe lanie. Ku naszemu zaskoczeniu, Hapag Lloyd zagrał KAPITALNEGO pierwszego seta i z całą pewnością był to ich najlepszy set w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta. Na półmetku pierwszej partii, tuż po świetnym lobie Michała Kądzieli było bowiem po 10. Co ciekawe nie było to ostatnie słowo graczy w pomarańczowych strojach, którzy po ataku oraz bloku Mateusza Siwko wyszli na prowadzenie 15-14. Kto wie jak potoczyłby się ten set, gdyby nie jedna, aczkolwiek w naszym odczuciu kluczowa sytuacja w secie. Po bloku jednego z graczy z Pępowa piłka dość wyraźnie zmierzała na out. Mimo sygnału od zawodników z drużyny, Bartłomiej Piechocki odbił piłkę i zamiast prowadzenia Hapagu, to FUX wysunął się na prowadzenie 16-15 i po chwili wygrał pierwszego seta. Niezbyt dobra forma sprawiła, że Fux na drugą odsłonę wyszedł w pełni zmobilizowany. Chwilę po gwizdku sędziego było już…13-1! Cierpienie graczy w pomarańczowych strojach przerwał po chwili Michał Kądziela. To rzecz jasna nie odwróciło losów rywalizacji i Fux wygrał tę partię do 4. Więcej emocji było za to w ostatnim secie, w którym Hapag-Lloyd dotrzymywał swoim rywalom kroku aż do połowy seta (10-9). W dalszej części partii uwypukliła się jednak przewaga ‘Koniczynek’. Trzeba przyznać jednak, że ‘nie takiego spotkania się spodziewaliśmy’.

AXIS – BEEmka Volley

To jest niesamowite. Niewiarygodne. Niebywałe. Drużyna, którą niemal wszyscy jednym tchem wskazywali jako tę, która z pewnością powalczy o awans, rywalizowała w poniedziałkowy wieczór z beniaminkiem rozgrywek, który jeśli w przeszłości awansował, to po chwili spadał. Kiedy oddawaliśmy ‘Typ Redakcji’ to kusiło nas by dać jeden punkt ‘Czerwonym’. Wówczas pomyśleliśmy jednak: ‘na Boga, to się nie wydarzy’. Cóż. No faktycznie się nie wydarzyło, bo AXIS zrobił coś, o czym nie myśleli sami zawodnicy tej drużyny. To była miazga i nie jakieś punkty osiągnięte przypadkiem czy błędach sędziowskich. Nie, AXIS zasłużyło na wygraną za komplet punktów. Zagrało świetnie. Nie boimy się tego powiedzieć. Mimo, że w SL3 ‘Czerwoni’ zagrali dokładnie 80 spotkań to właśnie w poniedziałek zagrali najlepszy mecz ever. Owszem, można pobiadolić troszkę o tym, że BEemka popełniła w meczu mnóstwo błędów. O tym, że precyzji u nich było tyle ile u Arkadiusza Milika przy wykończeniu akcji, ale raz jeszcze. To AXIS wygrało, a nie BEemka przegrała. Poza tym jak to mówią – gra się tak jak przeciwnik pozwalał. Ten był często pragmatyczny i nie szukał trudnych rozwiązań. Prosta siatkówka, która była jednocześnie bardzo skuteczna. Oczywiście pikanterii całej sytuacji dodaje fakt, że absolutnie kluczowym graczem do tryumfu AXIS był…Tomasz Sadowski, który w przeszłości występował w BEemce, a w meczu zdobył 14 punktów, co było jednocześnie jego najlepszym dorobkiem punktowym w SL3 w jednym meczu. Nie ma co. Dobrze to sobie skurczybyk wymyślił. Na koniec słówko o BEemce, do której w poniedziałkowy wieczór wróciły ‘demony przeszłości’. Ledwo co wspominaliśmy bowiem o tym, że BEemka zdawała się zerwać z łatką, która się do nich przykleiła i mamy kolejny ‘chichot losu’. Od przyszłego tygodnia trzeba swój drugoligowy wizerunek budować od nowa.

Pekabex – Chilli Amigos

Po koszmarnych występach drużyny Chilli Amigos w ostatnim czasie, w drużynie doszło do pewnej rewolucji na mocy, której na rozegraniu zobaczyliśmy Radosława Czernieckiego. To z kolei sprawiło, że na libero pojawiła się wyrwa, którą załatał…środkowy – Michał Kowalewski. Już przed meczem wskazywaliśmy, która z drużyn jest zdecydowanym faworytem starcia. Jak mogliśmy się dowiedzieć w wywiadzie przedmeczowym od kapitana Pekabexu – ich celem była dobra zabawa i zdobywanie dużej liczby punktów. Cóż. Ani jednego, ani drugiego nie brakowało. Mecz przebiegał bowiem w dobrej atmosferze, a i punktów Pekabex zdobył najwięcej do tej pory. Pierwszy set rywalizacji był nawet do pewnego momentu dość wyrównany (7-5 dla Chilli). To co mogliśmy zaobserwować w tym fragmencie to niemoc Chilli w wykończeniu akcji i najlepsza jak do tej pory gra Pekabexu w obronie. Sytuacja zmieniła się w dalszej części seta, gdy w polu serwisowym stanął kapitan drużyny – Grzegorz Walukiewicz. Po kilku asach tego gracza, ‘Amigos’ odjechali przeciwnikom na 17-7 i po chwili wygrali pierwszego seta. Środkowa odsłona to wysokie prowadzenie Chilli (10-3), która finalnie skończyła się wynikiem 21-9. W ostatnim secie, Pekabex rozpoczął partię od wyniku…0-7! Niemoc drużyny w biało-zielonych barwach nie po raz pierwszy w sezonie przełamała wspierana przez własnych kibiców Martyna Kowalkę. Po chwili kolejne skuteczne ataki dołożył Sylwester Król, Bartosz Bańkowski oraz Adam Miksa, co wywołało wręcz ekscytację na trybunach oraz w obozie Pekabexu (9-7). Wspomniany fragment był z pewnością najlepszym w wykonaniu Pekabexu w całych rozgrywkach SL3. Dalsza część seta to jednak dominacja Chilli Amigos, które ostatecznie wygrywa tę partię do 11, a cały mecz 3-0.