Po dość nieoczekiwanej stracie punktu przez ekipę Volley Surprise, team ze Słupska przystępował do kolejnego spotkania w sezonie Wiosna’24. Nie było tajemnicą to, że Speednet będzie dla Volleya rywalem o wiele bardziej wymagającym niż miało to miejsce w spotkaniu z ‘Krukami’. Pierwszy set to jednak bardzo dobra dyspozycja ekipy występującej w delegacji, która wykorzystała kilka błędów przeciwników z początku seta i objęła prowadzenie 10-6. Z pewnością wynik ten miał swoje konsekwencje dla dalszych poczynań obu drużyn, bo ilekroć Speednet próbował odrabiać straty to Volley znajdował sposób na to by zdobywać kolejne punkty przybliżające ich do wygranej. Dodatkowo warto wspomnieć o bardzo dobrej grze w obronie Volley Surprise, która zdawała się być kluczem do wygrania seta (21-14). Porażka w pierwszej odsłonie wprowadziła Speednet w furię i całość była kopią tego, co oglądaliśmy w meczu Speednetu z Drużyną A na inaugurację. Porażka pierwszego seta, wkurw i łomot w drugiej partii. Tym razem jeszcze bardziej dotkliwy dla rywala, bo ten zdołał ugrać zaledwie sześć oczek. Ostatnia odsłona zapowiadała się kozacko. W połowie seta, czarna tablica wskazywała wynik po 11. Jako pierwsi istotną przewagę wypracowali sobie gracze Speednetu, którzy po kiwce Dominika Marlęgi, objęli prowadzenie 15-12. Mimo, że z czasem Volley próbował odwrócić losy rywalizacji to ostatecznie Speednet wygrał tę partię do 18, a cały mecz 2-1.
Dzień: 2024-03-13
Kraken – Wolves Volley
Nie ukrywamy, że spośród wszystkich środowych spotkań to właśnie w konfrontacji pomiędzy Krakenem a Wolves Volley mieliśmy jeden z większych bólów głowy w momencie, w którym trzeba było wskazać faworyta meczu. W naszym odczuciu układ sił zdawał się rozkładać po połowie. Mimo wszystko nieco więcej szans na tryumf dawaliśmy ‘Bestii’, która weszła w sezon z bardzo dobrą formą. Nasza predykcja zdawała się potwierdzać, bo po dobrej grze Krakena połączonego ze sporą nerwowością w obozie ‘Wilków’, a w konsekwencji z dużą liczbą niedokładności oraz błędów własnych, Kraken objął prowadzenie 13-8, by po chwili prowadzić już 17-10. Choć wygrana Krakena wydawała się być na wyciągnięcie ręki to zespół Jurija Charczuka postanowił zadbać o emocje wśród sympatyków własnej drużyny. Trochę na własne życzenie Kraken pozwolił swoim rywalom na rozwinięcie skrzydeł, co prawie sprawiło, że przegraliby seta. Ostatecznie udało się im jednak sięgnąć po zwycięstwo do 19. Początek drugiej partii to kontynuacja dominacji Krakena, który w połowie seta prowadził 10-5. Mimo to po raz kolejny w meczu nie potrafili pójść za ciosem, co było wodą na młyn dla ekipy Mikołaja Stempina, która po chwili doprowadziła do wyrównania po 13. Dalsza część seta to dobra zagrywka ‘Wilków’, z którą rywale mieli wyraźne kłopoty, po których ‘Wataha’ prowadziła 19-16 i finalnie doprowadziła po chwili do wyrównania. Ostatnia odsłona to zdecydowana przewaga ‘Wilków’, którzy w połowie seta wyciągnęli rywalom wtyczkę z ‘dostawą prądu’ i od prowadzenia 11-9 zrobili po chwili 21-12.
Merkury – Bossman Team
Spotkanie pomiędzy obiema drużynami było anonsowane jako te, które z pewnością nie zawiedzie najbardziej wymagających sympatyków amatorskiej siatkówki. Cóż, nie zawiedliśmy się. Początek rywalizacji należał do Bossmana, który wszedł lepiej w spotkanie i po chwili od pierwszego gwizdka sędziego, prowadził 7-4. Gracze Jakuba Kłobuckiego kontrolowali grę do stanu 15-13 i był to mniej więcej moment, w którym w meczu pojawiły się pierwsze kontrowersje oraz ‘mind games’. Cała sytuacja nie wpłynęła zbyt dobrze na Bossmana, który stracił po chwili prowadzenie i to oni musieli odrabiać straty (19-17). Co ciekawe sztuka ta im się udała i po ataku Dawida Romaniszyna mieli nawet piłkę setową, której finalnie nie wykorzystali. Parafrazując pewną piosenkę. ‘Czasem się zdarzy, że i Bossman się sparzy’ i właśnie tak było w tej partii. Niewykorzystane sytuacje się mszczą i z tego skorzystała ekipa Merkurego, która wygrała seta do 20. Utracona szansa z pierwszej partii podziałała na ‘Granatowych’ w bardzo dobry sposób. Po wyrównanym początku (12-11), Bossman obrał kurs ku zachodzącemu słońcu, zostawiając zapłakanego i machającego Merkurego na pomoście (21-16). Decydująca partia to kolejne gwoździe wbijane przez Szymona Zalewskiego, po których BOSSman prowadził 12-9. Z czasem Merkury doprowadził do wyrównania po 15, ale po chwili doszło do pewnego zamieszania z ich ustawieniem, po którym Merkury zdawał się być myślami gdzie indziej. To przy bardzo dobrej dyspozycji beniaminka rozgrywek sprawiło, że wygrali oni spotkanie 2-1. Mimo że typowaliśmy na Merkurego, wynik zawodów nas przesadnie nie zdziwił.
CTO Volley – Flota Active Team
Po rewelacyjnym występie Floty Active Team, który mieliśmy okazję oglądać we wtorkowy wieczór, gracze Karoliny Kirszensztein przystępowali do spotkania z jednym z głównych pretendentów do mistrzowskiego tytułu. Mimo to nastroje we flotowym obozie były bardzo bojowe. Poza dobrą formą, Flota mogła pochwalić się tym, że ilekroć mierzyła się w SL3 z CTO to za każdym razem swoje spotkania wygrywała. Nie ma co do tego wątpliwości – w środowym spotkaniu najwięcej emocji było w pierwszej odsłonie, w której Flota grała na wysokim poziomie, po którym CTO miało spore problemy ze sforsowaniem zasieków rywali. Od początku spotkania obie drużyny walczyły punkt za punkt (10-10), lecz jako pierwsi solidną zaliczkę wypracowali sobie gracze w granatowych strojach (18-15). Mimo trzypunktowego prowadzenia, CTO zdołało odrobić w końcówce straty i po skutecznych atakach Grzegorza Dymińskiego, ‘Pomarańczowi’ cieszyli się z wygrania premierowej odsłony (21-19). Wygrana w pierwszym secie uskrzydliła graczy Macieja Szymuli, którzy po dokładnie 89 bloku w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta w wykonaniu Arkadiusza Kowalczyka, prowadzili już 10-5. W dalszej części seta, CTO kontynuowało ‘swoją grę’ i finalnie wygrali partię do 14. Ostatnia odsłona rozpoczęła się od kontynuacji problemów w przyjęciu zespołu Karoliny Kirszensztein, po którym CTO objęło prowadzenie 5-3. Z czasem Flota podjęła próbę wygrania seta i objęła nawet prowadzenie 15-14, ale końcówka spotkania to wyraźna przewaga zespołu ‘Oranje’, udokumentowana wygraną partii do 15. Komplet punktów sprawia, że zespół Macieja Szymuli wskoczył na fotel wicelidera pierwszej ligi.
Staltest Pomorze – Złomowiec Gdańsk
Odkąd gracze Arkadiusza Kozłowskiego przerzucili się z kiełków na mięso, gra drużyny zmieniła się nie do poznania. Virgin Avocado vs CHAD Staltest. Nie no, nie możemy wyjść z podziwu co tu się wyrabia. W środowy wieczór zespół Staltest Pomorze podchodził do kolejnego, trzeciego już bardzo trudnego rywala. Po tym jak przerżnęliśmy w typerku nie daliśmy się po raz kolejny nabrać i tym razem oddaliśmy typ na Staltest. Przyznamy, że nie sądziliśmy wówczas, że ex-weganie zgniotą rywala jak komara na ręce. Choć spotkanie zaczęło się dla nich niemrawo i dostali oni trzy czapy od Złomowca (7-3), to z czasem wskoczyli na bardzo wysoki poziom, który prezentują od początku obecnej edycji. Po problemach w przyjęciu graczy w ‘rudych’ strojach, Staltest wysunął się na delikatne prowadzenie (16-14), które dowiózł do końca seta (21-17). Środkowa partia to absolutny popis gry w wykonaniu zawodników Arka Kozłowskiego, którzy wskoczyli na topowy poziom, co w konsekwencji sprawiło, że wygrali go do…10! Ostatni set przywrócił wiarę w graczach Złomowca na to, że mogą coś wskórać. Po błędzie serwisowym jednego z graczy Staltestu, gracze Witolda Klimasa prowadzili w tej partii 12-9 i byli na dobrej drodze do jednego oczka w meczu. Niestety dla nich, druga część seta to kompletna klapa w ich wydaniu, co przy dobrej i bardzo jakościowej siatkówce rywali sprawiło, że Staltest cieszył się finalnie z kompletu punktów. Wiemy, że ten tekst może się za chwilę brzydko zestarzeć, ale jest to najlepsza wersja drużyny od bardzo długiego czasu. Brawo!
Volley Surprise – Kruk Volley
Po kilku miesiącach przerwy, zespół ze Słupska wraca na parkiety Siatkarskiej Ligi Trójmiasta. Pierwszym rywalem zespołu Macieja Siacha była ekipa ‘Kruków’, a to z całym szacunkiem dla rywali mogło oznaczać dość gładkie wejście w sezon. Wydawało się bowiem, że ‘Słupszczanie’ są absolutnym faworytem i strata punktu przez ‘żółto-czarnych’ byłaby odebrana w kategorii dużej niespodzianki. Cóż, jak możecie się domyślać tak właśnie się stało, choć przez bardzo długi moment nic na to nie wskazywało. Pierwszy set rozpoczął się od szybkiego objęcia prowadzenia przez drużynę występującą w delegacji. Po kiwce Łukasza Grabki, ‘Słupszczanie’ objęli prowadzenie 8-5 i choć przez chwilę Kruk zniwelował stratę do jednego oczka (15-14), to finalnie Volley wygrał tę partię do 16. Jeszcze lepiej drużynie Macieja Siacha poszło w środkowej odsłonie, w której Surprise byli o kilkanaście procent lepsi od rywali w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła. Atak, rozegranie, przyjęcie, blok czy zagrywka. Kiedy to wszystko zsumujemy to prowadzenie 12-5 nie mogło nikogo dziwić. W drugiej części seta, Volley nie zwalniał i finalnie set ten zakończył się ich zwycięstwem do 11. Po dwóch pierwszych odsłonach wydawało się rzeczą niemal niemożliwą, aby losy rywalizacji miały się w jakiś sposób odwrócić. Cóż. Witamy w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta, gdzie niemożliwe nie istnieje. Ostatni set zdawał się być pod kontrolą Volley Surprise, które na półmetku prowadziło 11-7. Mimo to po chwili wśród zawodników ze Słupska zaobserwowaliśmy festiwal błędów, niedokładności czy gry, która mówiąc delikatnie była do dupy (wiecie jaką naprawdę mieliśmy na myśli). Słabszy moment. Według dość powszechnej wiedzy, kruki są jednymi z najmądrzejszych zwierząt na naszym planecie. W związku z powyższym nie miały one problemu z tym by zlokalizować i co najważniejsze wykorzystać kryzysu rywala. Dzięki temu ostatni set padł ich łupem i nos podpowiada nam, że taki wynik przed spotkaniem braliby w ciemno.
Speednet – CTO Volley
Po udanej inauguracji, w której Speednet ograł beniaminka rozgrywek – drużynę Old Boys, zespół nieobecnego w środowy wieczór Łukasza Żurawskiego podejmował rywala, który według wielu obserwatorów jest jednym z głównych faworytów do tytułu mistrzowskiego. Początek spotkania układał się idealnie dla piątej siły poprzedniego sezonu. Po jednym z ataków Karola Strzałkowskiego, było bowiem 6-2 dla ‘Różowych’. Z czasem faworyzowana drużyna rzuciła się do odrabiania strat i w połowie seta doprowadzili oni do wyrównania po 11. Dalsza część seta to bardzo wyrównana gra obu ekip, po której przed szansą na wygranie partii stanął Speednet. Mimo prowadzenia 20-18 w końcówce środkowy tej drużyny popełnił jednak dwa błędy w ataku, które sprawiły, że finalnie z pierwszego punktu cieszyli się gracze CTO. To, co nie udało się Speednetowi w pierwszej odsłonie, gracze w różowych strojach zrobili w środkowej partii (21-19). Zanim do tego doszło w środkowym secie byliśmy świadkami wyrównanej gry obu drużyn, którą bardzo przyjemnie się oglądało. Warto zaznaczyć tu fakt, że po obu stronach siatki trudno było dopatrzyć się wzajemnych złośliwości czy złej krwi, którą tak często oglądamy na parkietach pierwszej ligi. Wracając do środkowego seta, to po ataku Kamila Szlejtera, Speednet cieszył się z wyrównania stanu rywalizacji. Ostatnia partia należała już do CTO Volley, które inicjatywę w meczu przejęło niemal na samym początku (6-4). Skromne prowadzenie pozwoliło graczom w pomarańczowych strojach na to by trzymać swojego rywala na dystans. Ostatecznie w końcówce graczom CTO udało się przewagę powiększyć i finalnie wygrali oni tę partię do 17, a cały mecz w stosunku 2-1.
Chilli Amigos – Drużyna A
Wydaje się, że zespół Chilli Amigos przegrał spotkanie z Drużyną A na długo przed pierwszym gwizdkiem sędziego. ‘Papryczkom’ nie umknęła bowiem bardzo dobra forma Drużyny A, którą ci prezentują od początku obecnej edycji. Wobec własnej nieciekawej formy, w głowach Chilli Amigos zaczęła coraz mocniej rezonować myśl ‘a co jeśli w trzeciej lidze zmienił się układ sił’? Cóż. Odpowiedź na to czy faktycznie tak się stało dostaliśmy już chwilę po premierowym gwizdku sędziego w meczu. Po trzech punktach na początku meczu w wykonaniu Daniela Iwaszko, ‘Czarni’ prowadzili 9-4. Ok, Drużynę A trzeba pochwalić, ale to co wyprawiali w przyjęciu oraz na siatce gracze Amigos było siatkarskim kryminałem. Mimo nieciekawego obrazu gry, Chilli zdołało po chwili doprowadzić do stanu po 11 i kiedy wydawało się, że odzyskują oni rytm – Drużyna A ruszyła z kolejną falą, która dała im pierwszy punkt w meczu (21-17). Patrząc na wydarzenia w drugim secie trudno nie było odnieść wrażenia, że scenariusz na tę partię nakreślił inny zespół. Chilli Amigos wyraźnie poprawiło grę i w konsekwencji objęło prowadzenie 18-12. Kiedy ‘witali się już z gąską’ wróciły ‘stare demony’ tej drużyny, czyli kiepskie rozegranie, brak wykończenia, błędy na siatce. Prawdę mówiąc nie mielibyśmy najmniejszego problemy by wskazać SIEDEM GRZECHÓW GŁÓWNYCH drużyny w czerwonych strojach. Jako, że Drużyna A nie jest w ciemię bita, to potrafili to wykorzystać i po chwili cieszyli się z wygrania seta do 20. Kiedy ‘Amigos’ leżeli już na łopatkach i nie mieli ochotę na dalszą walkę – Drużyna A postanowiła dobić przeciwnika, który mimo ogromnego doświadczenia był w środę tak zakręcony, że przez 10 minut mieli problem z ustawieniem. Oj, nie był to dzień Amigos. Drużyna A za to kontynuowała świetną grę i po drużynie Karola Majkowskiego nie było w zasadzie widać tego, że w tym zestawieniu personalnym, widzą się po raz pierwszy w życiu. Ostatecznie ‘Czarni’ sięgają po komplet punktów i w doskonałych nastrojach oczekują na kolejne spotkanie.