Najbardziej wyrównane i emocjonujące spotkanie spośród wszystkich lig. Przed samym spotkaniem doszło do pewnych roszad, które sprawiły, że finalnie – składy obu drużyn były inne niż te, które pierwotnie opublikowaliśmy na facebooku. Dla przykładu – kontuzjowanego sypacza Speednetu – Marka Ogonowskiego zastąpił rozgrywający ACTIVNYCH – Marcin Nowicki. To właśnie jego team wygrał pierwszego seta do 20. W drugiej odsłonie wydawało się, że DT1 po chwili będzie już po dwóch wygranych setach. Sytuacja ta uległa jednak zmianie w drugiej połowie seta, w którym DT2 przechylił szale zwycięstwa na swoją korzyść (25-23). Drużyna, która wygrała drugą partię poszła za ciosem i ich łupem padł również trzeci set (25-20). Kiedy DT1 znalazł się w opałach to wyciągnął ze swojej talii prawdziwego asa, którym we wtorkowy wieczór był bez wątpienia Igor Kazello. Niemal 30 punktów wspomnianego gracza pozwoliło drużynie DT1 odwrócić losy rywalizacji i finalnie wygrać 4 oraz 5 seta.
Dzień: 2023-11-28
Dream Team 1 – Dream Team 2 (II liga)
W oczach kibiców zasiadających na trybunach panowało przekonanie, że faworytem spotkania będzie ekipa, w której na ‘sypie’ zagrał świeżo upieczony MVP drugiej ligi – Jakub Kłobucki. Od początku spotkania DT2 prezentował się jednak bardzo dobrze i po dobrym drugoligowym graniu doszliśmy do gry na przewagi, w której więcej zimnej krwi zachowała ekipa Sławomira Kudyby (27-25). Druga partia to jedyny set, w którym przewaga jednej z drużyn była widoczna gołym okiem. Ta została udokumentowana ponowną wygraną DT2, tym razem do 18. Trzecia odsłona to wyrównany set, który tym razem zakończył się szczęśliwie dla zespołu Jakuba Kłobuckiego (25-23). W każdej kolejnej partii, obie drużyny grały coraz lepiej. DT1 miał w czwartym secie swoje szanse na to by doprowadzić do tie-breaka. Finalnie jednak, a jakże – po grze na przewagi z tryumfu cieszyła się ekipa, która przed meczem była stawiana w roli underdoga.
Dream Team 1 – Dream Team 2 (I liga)
Przed spotkaniem doszło do bardzo wielu zmian w składach drużyn gwiazd pierwszej ligi. Dla przykładu – dwóch desygnowanych do gry zawodników przekazało nam informację, że nie stawią się na meczu na…dwie godziny przed meczem. To nie zepsuło jednak zabawy graczom, którzy około 21:30 rozpoczęli mecz. W pierwszym secie zarysowała się przewaga drużyny, która w swoim składzie miała MVP ligi – Igora Ciemachowskiego. Finalnie zespół, w której na sypie grał Rafał Dobrowolski utrzymał przewagę i wygrał pierwszego seta do 22. Jeszcze lepiej poszło im w drugiej odsłonie, w której prowadzili 19-11 i finalnie pozwolili przeciwnikom na ugranie 20 oczek. Trzecia odsłona to przebudzenie zespołu Piotra Peplińskiego, który po dobrej grze wygrał tę partię do 19. Czwarta i jak się okazało – ostatnia partia to przewaga DT1 (20-15). Pod koniec seta DT2 zrobił dużo by odwrócić losy rywalizacji, ale ostatecznie końcówka należała do zespołu, który wygrał dwie pierwsze odsłony.
TGD – ACTIVNI Gdańsk (BARAŻ O 2 LIGĘ)
W zapowiedziach przedmeczowych wskazaliśmy na to, że faworytem spotkania będzie ekipa z wyższej ligi. Finalnie, ‘Drogowcy’ faktycznie wygrali mecz, ale trzeba przyznać, że w pewnych momentach spotkania, ich wygrana stała pod wielkim znakiem zapytania. Rzecz jasna nie mówimy tu o pierwszym secie, w który ‘Drogowcy’ weszli na pełnej. Po zagrywce Kacpra Goszczyńskiego, zawodnicy w niebieskich strojach prowadzili już 12-6. Po dwóch skutecznych atakach Cezarego Labuddy można było uznać, że ACTIVNI wracają do gry (12-9). Jak się jednak okazało był to chwilowy zryw i w dalszej części, po ataku Macieja Kota było już 18-9 dla TGD, co oznaczało koniec emocji w tej partii. Środkowa odsłona to zwrot akcji, którego się nie spodziewaliśmy. Po skutecznym bloku Artura Kurkowskiego, zespół ACTIVNYCH prowadził 14-8. Z czasem przewaga ACTIVNYCH stopniała do trzech punktów (16-13), ale w końcówce seta byliśmy świadkami drugiej fali w wykonaniu ACTIVNYCH, po których trzecioligowiec doprowadził do wyrównania w setach. Początek trzeciej partii to kontynuacja pięknego snu ACTIVNYCH o drugiej lidze (5-1). Niestety dla nich, ze snami bywa tak, że najczęściej zostają one przerywane przez budzik w najmniej odpowiednim momencie. Nie inaczej było i tym razem. Dalsza część seta to przewaga TGD, które wskoczyło na bardzo wysoki poziom, co pozwoliło im wyjść na prowadzenie 13-8, a następnie wygrać partię do 14. Taki wynik oznacza, że zespół Macieja Kota melduje się w przyszłym sezonie w drugiej klasie rozgrywkowej.
Flota Active Team – Hydra Volleyball Team (BARAŻ O 1 LIGĘ)
Dla obu drużyn wtorkowe spotkanie barażowe nie było nowością. W przeszłości zarówno Flota, jak i Hydra poznały smak rywalizacji barażowych i co ważniejsze – skończyło się to dla nich szczęśliwie. To oznaczało, że dla którejś z drużyn szczęśliwa karta musiała się odwrócić. W naszym odczuciu nieznacznym faworytem starcia była ekipa Floty, która już w meczu z Tufi Team wlała w serca swoich sympatyków pokaźną dawkę optymizmu. Spodziewaliśmy się jednak, że będzie to bardzo wyrównane starcie i cóż – nie zawiedliśmy się. Choć wynik 3-0 wskazuje na to, że Flota wygrała mecz bez problemu to jednak Hydra w trakcie spotkania miała swoje szansę na tryumf, których finalnie nie wykorzystała. To właśnie zespół Sławomira Kudyba lepiej rozpoczął mecz. Po kilku atakach motoru napędowego – Filipa Ziółkowskiego, ‘Bestia’ rozpoczęła mecz od prowadzenia 6-3. Ich mniejsza bądź większa przewaga trwała aż do samej końcówki, gdy prowadzili 19-18. Na ostatniej prostej w trybach ‘Bestii’ doszło do awarii i po blokach Kirila Bohdana oraz Mikołaja Filanowskiego, Hydra dała sobie wydrzeć zwycięstwo z rąk. Środkowa odsłona to kolejna niewykorzystana szansa graczy w złotych strojach. Choć pod koniec partii trzecia siła drugiej ligi prowadziła już 19-17 to na finiszu byliśmy świadkami deja vu, po którym Flota ponownie cieszyła się z wygrania. Ta oznaczała, że gracze Karoliny Kirszensztein wystąpią w przyszłym sezonie w pierwszej lidze. Ostatni set – nieco sparingowy to przewaga Floty, która finalnie wygrała tę partię do 19. Trzeba przyznać, że gracze w granatowych strojach odrobili lekcje. W SL3 często było im bowiem zarzucane to, że w meczach, gdzie presja była bardzo wysoka,Flota nie do końca potrafiła się odnaleźć i finalnie przegrywała mecz. Wtorkowa konfrontacja zdaje się zadawać tej teorii kłam.
BES Boys BLUM – Drużyna A
Ligowe ostatki miały być dla drużyny BES Boys BLUM czymś w rodzaju plastra na ranę, którą z pewnością były nieciekawe wyniki w obecnym sezonie. Często mówi się o tym, że drużyny sportowe po spadku mają ogromne problemy z tym by odnaleźć się w nowej dla siebie rzeczywistości. Nie mówimy tu wyłącznie o Siatkarskiej Lidze Trójmiasta. Problem jest bowiem większy i wykracza poza hale treningową Ergo Areny. Przykład drużyny BES Boys BLUM jest tylko jedną kroplą w morzu przypadków, o których sportowy świat słyszał tak wiele razy. Tak czy siak – wtorkowa seria gier była dla BES Boys BLUM świetną okazją do podreperowania sytuacji w tabeli. Jeśliby bowiem wygrali za komplet punktów, wówczas skończyliby sezon na dziewiątym miejscu w tabeli. Do pewnego momentu wszystko zdawało się układać po ich myśli. Pierwszy set rywalizacji rozpoczął się bowiem od prowadzenia ‘Chłopców’ 12-6, na które drużynę wyprowadził skutecznym atakiem Arkadiusz Wasilewski. Kiedy pod koniec seta ten sam gracz zdobył 18 punkt dla swojej drużyny i różnica punktowa wynosiła aż 6 oczek, stało się jasne, która z drużyn wygra premierową partię. Środkowa odsłona to jednak inna historia. Mimo że partia ta rozpoczęła się od prowadzenia 6-3 i wydawało się, że zdołają oni pójść za ciosem – Drużyna A przebudziła się z zimowego letargu i co najważniejsze – znalazła sposób na przechytrzenie rywali. W środkowej odsłonie okazało się bowiem, że ‘Chłopcy’ niezbyt dobrze radzą sobie z ‘kiwkami’ graczy w czarnych strojach. Efekt? Stan 10-9 dla Drużyny A, po którym gra ‘Chłopców’ się całkowicie posypała. Po serii punktów ‘Czarnych’ objęli oni prowadzenie 16-10 i po chwili cieszyli się z wyrównania w setach. To oznaczało z kolei, że dziewiąte miejsce dla BES Boys BLUM oddaliło się bezpowrotnie. W trzecim secie, gdy z drużyn zeszło już nieco powietrze byliśmy świadkami dość jednostronnego widowiska, którego epilogiem było zwycięstwo BBB do 11.