Dzień: 2023-11-20

CTO Volley – Tufi Team

Tym razem nie daliśmy się już nabrać. Mimo że logika nakazywała sądzić, że spotkanie mistrza z beniaminkiem pierwszej ligi wygra ten pierwszy to my – oszukaliśmy jednak system i postawiliśmy na ‘Tuffików’, którzy są jedną z rewelacji obecnego sezonu. To właśnie dla nich spotkanie rozpoczęło się w bardzo dobry sposób. Po czterech atakach w krótkim odstępie czasu Marka Rogińskiego, Tufi Team objęło prowadzenie 9-6 i ani na chwilę przewagi tej nie stracili. Na dobrą sprawę w trakcie seta był jeden moment, gdzie istniało dla nich zagrożenie straty punktu, kiedy po bloku Marcina Jędrzejczyka zrobiło się 16-15. Po chwili jednak Łukasz Arciszewski z Piotrem Watusem zapewnili pierwszy punkt w meczu drużynie, która w poprzednim sezonie występowała w drugiej lidze. Środkowa odsłona to najciekawsza partia w meczu. Po wyrównanej pierwszej części (10-10), na trzypunktowe prowadzenie wyszli gracze Tufi (14-11). Rozpędzić rywalom nie dał się jednak Damian Urbanowicz, który przyczynił się do tego, że po chwili mieliśmy remis po 18. Końcowa faza seta to dwa ataki Mikołaja Skotarka, po których CTO miało dwie piłki setowe (20-18). Efekt? Roztrwonienie zaliczki i przyglądanie się jak Tufi odwraca losy rywalizacji i zapewnia sobie wygraną do 23. Set ‘na otarcie łez’ zdawał się być do pewnego momentu – ‘setem na dobicie’. Lepiej w tę partię weszli bowiem gracze Mateusza Woźniaka, którzy po jednym z błędów rywali, prowadzili 10-6. Z czasem CTO wróciło jednak do jakościowego grania, do którego przez kilka sezonów nas przyzwyczaili. Po dwóch punktach Adriana Wieleby, gracze CTO objęli pierwsze prowadzenie w tej partii (17-15), którego nie wypuścili już do końca.

Merkury – Eko-Hurt

Bardzo ważne spotkanie dla końcowego układu tabeli. Wbrew opinii sporej części osób – nie było to spotkanie ważne wyłącznie dla Eko-Hurtu. Tak się bowiem składa, że Merkury wciąż nie ma zagwarantowanego miejsca na podium. Stawka spotkania była zatem bardzo duża. Już przed spotkaniem wiadomym było to, że mecz nie będzie przypominał tego, co oglądaliśmy w rundzie zasadniczej, w której Eko-Hurt ‘zmiótł z planszy’ swoich rywali. Poniedziałkowe spotkanie rozpoczęło się od mocnego pierwszoligowego grania (11-11). W naszym odczuciu szalenie ważnym momentem seta były dwa bloki z rzędu Merkurego (Rochna, Sledz), po których Merkury objął dwupunktowe prowadzenie (17-15) i po chwili wygrał seta do 18. Środkowa odsłona to konkretny zwrot akcji. Po dwóch skutecznych atakach Mikołaja Nowaka, Eko-Hurt odskoczył rywalom na pięć punktów (11-6) i od tego momentu aż do samego końca trzymał rywala na bezpieczny dystans. Ostatnia partia to niestety również niezbyt wielkie emocje. Co więcej – obraz gry, w którym jedna z drużyn ma stosunkowo dużą przewagę, oglądaliśmy od niemal samego początku. Po ataku Marcina Radziewicza było bowiem 7-4 dla Eko-Hurt i zasadniczo przewaga ta ani na chwilę nie stopniała. Finalnie Eko-Hurt dopiął po chwili swego i spotkanie zakończyło się podziałem punktów. To oznacza, że we wtorkowy wieczór Merkury powalczy z AIP o brązowe medale. Jeszcze więcej emocji powinno być w meczu, w którym Eko-Hurt zmierzy się z MPS-em Volley. Spotkanie te jest wyjątkowe, ponieważ z dużą dozą prawdopodobieństwa zadecyduje o tytule mistrzowskim w SL3. Kosmos jak ten sezon się poukładał.

CTO Volley – Szach-Mat

Jak to szło? ‘Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą’? Cóż, Szach-Mat powalczył w pierwszym i drugim secie. Trzecia odsłona to zdecydowana przewaga rywali, którzy wygrali partię do 9. To oznacza z kolei, że aby Szach-Mat mógł myśleć o utrzymaniu – musi liczyć na cud. Konkretniej liczyć na to, że Flota w dwóch najbliższych spotkaniach zdobędzie zaledwie jeden punkt. Cóż, więcej logiki upatrujemy w baśniach Andersena. Cudy to się dzieją w Licheniu. Ok, nie odbierajmy drużynie Szach-Mat nadziei. Pierwszy set rywalizacji to dobre granie Szach-Matu do stanu po 11. Niestety dla nich, po chwili serię punktów z zagrywki zdobył Damian Urbanowicz, po której na tablicy wyników było już 16-11. Co ciekawe, mimo nieciekawego położenia Szach-Mat zdołał zniwelować stratę do jednego oczka i zdawał się ‘wracać do gry’ (17-16). Końcowa faza seta to jednak więcej jakości po pomarańczowej stronie siatki (21-19). Środkowa odsłona to dwupunktowa przewaga CTO, która zdawała się prowadzić drużynę do zwycięstwa w meczu. Sytuacja odwróciła się dopiero w końcówce, gdzie po dwóch blokach Dawida Kołodzieja, Szach-Mat wyszedł na prowadzenie 18-16 i po chwili cieszył się z doprowadzenia do wyrównania. Ostatni set to zupełnie inna historia. Bez ładu, bez składu, bez pomysłu jak zaskoczyć rywala. Źle, nudno, przewidywalnie. Grę Szach-Matu moglibyśmy scharakteryzować wiadomym określeniem. Wówczas musielibyśmy się jednak wstydzić za wulgaryzmy, a tego nie chcemy. Tak czy siak to CTO było w tym rozdaniu ‘Panem sytuacji’. Finalnie zespół z Malborka opędzlował rywali do 9, a cały mecz 2-1.

AIP – Speednet

O ile dla Speednetu poniedziałkowe spotkanie nie miało większego znaczenia w kontekście pozycji w tabeli, tak dla drużyny AIP było bardzo ważne. Tak się bowiem składa, że gracze Adriana Ossowskiego wciąż liczą się w walce o pierwsze – historyczne podium w pierwszej lidze. Po poniedziałkowym starciu, ‘Przyjaciele’ zbliżyli się do celu o jeden punkt. Aby jednak znaleźć się wśród grona medalistów będą oni musieli wygrać wtorkowe spotkanie z Merkurym i na dodatek zdobyć w meczu komplet punktów. O tym jednak będzie jeszcze okazja w zapowiedziach. Jeśli chodzi o poniedziałkowe starcie to rozpoczęło się ono od lepszej gry ‘Przyjaciół’, którzy po skutecznych atakach Konrada Gregorowicza oraz Jana Krasińskiego, objęli prowadzenie 11-7. Tuż po nim, gracze Speedentu byli zmuszeni wziąć pierwszy ‘czas’. Ten na niewiele się zdał. Po ataku Dawida Glanera w końcówce, gracze AIP prowadzili już 18-13 i po chwili postawili kropkę nad ‘i’ (21-17). Środkowa partia to wyrównana walka do stanu 11-10 dla Speednetu. Dalsza część seta to przewaga ‘Programistów’, którzy po dwóch atakach z rzędu Pawła Kolana, objęli prowadzenie 17-13 i prowadzenia nie wypuścili już do końca (21-16). Ostatni set to najciekawsza partia w meczu, choć trzeba przyznać, że początek na to absolutnie nie wskazywał. Po kapitalnym otwarciu seta przez Sławomira Janczaka, Speednet zaczął tę partię od prowadzenia…6-1. W SL3 nie ma jednak zaliczki, której nie dałoby się roztrwonić. Nim się obejrzeliśmy, AIP doprowadziło do remisu po 9. Dalsza część seta to obopólna wymiana ciosów, która zaprowadziła nas do gry na przewagi. W niej szale zwycięstwa na stronę przechylił Mariusz Seroka oraz przytomne zachowanie w końcówce w wykonaniu Konrada Gregorowicza. Finalnie AIP wygrało partię do 21 i może się szykować do wtorkowego meczu o medale.

BL Volley – Wolves Volley

Ligowe ostatki w wykonaniu obu drużyn to spotkanie, które miało zadecydować o piątym miejscu w tabeli. Nieco więcej szans na tryumf dawaliśmy ekipie BL Volley, która do spotkania przystępowała w bardzo dobrych nastrojach wynikających z faktu, że w ostatnim czasie ograli oni ówczesnego lidera – Flotę Active Team. Z drugiej strony bagatelizowanie ‘Wilków’ to bardzo zły pomysł, o czym w obecnej edycji przekonało się kilka ekip. Samo spotkanie rozpoczęło się dość zaskakująco, bo od ogromnej przewagi drużyny BL Volley. Owszem, w naszych oczach byli oni faworytem, aczkolwiek spodziewaliśmy się wyrównanej walki. Tymczasem po kilku chwilach od pierwszego gwizdka sędziego w meczu, ‘Wataha’ popełniała sporo błędów, a to sprawiło, że z remisu 8-8 zespół Mikołaja Stempina tracił po chwili już siedem punktów (16-9). Dalsza część seta to kontynuacja dobrej i pewnej gry ekipy BL, która finalnie wygrała tę partię do 14. Dalsza część meczu wyglądała tak jakby obie drużyny przy okazji zmiany stron podmieniły się również koszulkami. O ile pierwsza część drugiego seta była wyrównana (12-12), tak z każdą kolejną wymianą zarysowywała się przewaga zespołu ‘Wilków’. Warto podkreślić postawę fair play zespołu ‘Tygrysów’, który za każdym razem ‘przyznawał się’ do różnych zdarzeń za co punkty trafiały finalnie do ‘Wilczego obozu’. Kiedy na konto ‘Watahy’ trafiło 17 oczko (17-13) stało się jasne, że w meczu dojdzie do wyrównania. Ostatnia odsłona rozpoczęła się od bardzo dużej przewagi ‘Wilków’, która rozpoczęła partię od prowadzenia…9-2! Okazała przewaga zespołu w czarnych strojach wystarczyła do tego by ‘Wilki’ dociągnęły bez problemów wynik do końca i po chwili mogli cieszyć się z piątego miejsca w trzeciej lidze. Oj tak, był to niezwykle udany sezon w wykonaniu zespołu Mikołaja Stempina.

Old Boys – Dream Volley

Nie ma nudy na koniec sezonu. Swoją cegiełkę do takiego obrazu dołożyli gracze Old Boys, którzy po zwycięstwie w stosunku 2-1 z Dream Volley muszą czekać na rozstrzygnięcie spotkania BEemka Volley – Hydra Volleyball Team. Dopiero wtedy okaże się, czy Old Boys awansowali do pierwszej klasy rozgrywkowej. Obecnie mają oni bowiem trzy oczka przewagi nad BEemka. Mają również gorszy stosunek małych punktów, a to z kolei oznacza, że wygrana w stosunku 3-0, sprawi, że Old Boys zagrają w przyszłym tygodniu spotkanie barażowe. O tym będziemy jeszcze jednak rozmawiać. Jeśli chodzi o poniedziałkowe starcie to po raz kolejny dostaliśmy dowód tego, o czym mówimy od dawna. Dream Volley prezentuje się najlepiej spośród wszystkich drużyn w drugiej lidze w liczbie popełnionych błędów na mecz. Precyzując – popełniają ich naprawdę mało i trzeba się napocić, by drużynę Mateusza Dobrzyńskiego ograć. W poniedziałkowy wieczór do wspomnianego elementu, ‘Marzyciele’ dorzucili również świetną grę w obronie, a to z kolei przyczyniło się do tego, że Dream zgarnął bardzo ważny punkt. Pierwszy set rywalizacji to jednak dość wyraźna przewaga drużyny z Pruszcza Gdańskiego, którzy ograli rywala do 15. Środkowa odsłona to bardzo wyrównana partia do stanu po 15. To właśnie w drugiej części seta los zaczął sprzyjać drużynie w szarych trykotach, którzy po ataku Darka Tomaszewskiego wyszli na prowadzenie 19-17, a następnie wygrali seta do 19. Ostatnia odsłona to dobra gra Old Boys do stanu 14-10. W dalszej części w dobrze działające tryby Old Boys wdarł się piasek, który spowolnił cały proces (18-18). Końcówka to jednak punkty tercetu Gronkowski – Wilkowski – Krasiewicz (21-18). Mimo wygranej w stosunku 2-1, trudno było mówić o euforii. Zamiast tego mamy nerwowe oczekiwanie na środowy wieczór.

TGD – Zmieszani

Nie da się w ostatnim czasie nudzić z drużyną TGD. Mówiąc precyzyjniej – ‘Drogowcy’ rozpieszczają swoich fanów, choć trzeba przyznać, że jest to związek, który od drugiej strony wymaga sporo wytrwałości. Nie da się bowiem oglądać meczów TGD ot tak. Przed spotkaniem najlepiej zaopatrzyć się w dwa pudełeczka relanium. Co ciekawe – jako, że ze Zmieszanymi jest niemal identycznie, to stało się jasne, że nudzić się nie będziemy. Stawkę meczu podbijał również fakt, że obie drużyny nie miały zapewnionego utrzymania. Mecz jak na rangę oraz nasz wstęp, rozpoczął się dość normalnie, bez fajerwerków. W połowie seta Zmieszani zdołali urwać się swoim rywalom i po blokach Marcina Gorlikowskiego oraz Michała Kocbucha, objęli prowadzenie 14-10. Przewaga ta po ataku Krzysztofa Misztala, została w końcówce zmniejszona do jednego punktu (19-18). Ostatnie słowo należało jednak do zespołu Edyty Woźny (21-18). Środkowa odsłona to najbardziej jednostronna partia w meczu. Od samego początku to TGD narzucili swoje warunki gry. Na przestrzeni seta prowadzili 6-2; 11-6 czy 16-9. Skończyło się na 14 oczkach na koncie Zmieszanych i trzeba przyznać, że było to naprawdę dobre drugoligowe granie w wydaniu TGD. Ostatni set to horror. Partia ta do pewnego momentu układała się kapitalnie dla TGD, którzy po kilku punktach kapitana, objęli prowadzenie 15-10. Po chwili obejrzeliśmy jednak show w bloku w wydaniu Zmieszanych, który wyprowadził zespół Edyty Woźny na prowadzenie 16-15. Dalsza część partii to dwie niewykorzystane piłki meczowe Zmieszanych (20-18). Do samego końca niewykorzystanych piłek meczowych w wydaniu obu drużyn było całe mnóstwo. Ostateczny wynik seta to…33-31! O tym, że końcówka należała do TGD zadecydowały dwa błędy Zmieszanych w końcówce.