Po porażce z ACTIVNYMI Gdańsk, ‘Rycerze’ przystępowali do dwunastego spotkania w sezonie Jesień’23. W naszych oczach byli oni faworytem starcia z Drużyną A, ale trzeba przyznać, że spodziewaliśmy się bardziej wyrównanego pojedynku. Już na początku spotkania, Husaria pokazała jednak, która ze stron będzie stroną wiodącą. Po kilku atakach Oliwiera Rymszy, ‘Rycerze’ rozpoczęli partię od prowadzenia 11-5. Mimo to w dalszej części seta, Husaria zaczęła popełniać błędy, a to sprawiło, że Drużyna A zdawała się wracać do gry (13-10). Niestety dla zespołu Michała Drozdowskiego była to jednak chwilowa niemoc rywala, który po kilku punktach Łukasza Chomika, objął prowadzenie 18-10 i po chwili cieszył się z wygranej seta. Druga odsłona rozpoczęła się niemal identycznie. Tym razem po kilku wymianach, Husaria rozpoczęła od prowadzenia 11-6. Mimo że z czasem prowadzili już 16-9 to finalnie dysproporcja pomiędzy drużynami nie była w tej partii już tak duża jak w premierowym secie. W końcówce Drużyna A podkręciła nieco dorobek punktowy, który stanął finalnie na czternastu punktach. Ostatni set to kontynuacja dobrej gry Husarii, która naprzeciw Drużyny A prezentowała się o wiele lepiej niż czyniły to niejednokrotnie wyżej notowane drużyny. Dobrze, przynajmniej do połowy seta radzili sobie sami gracze Drużyny A, którzy w połowie partii remisowali z Husarią po 11. ‘Rycerzom’ udało się odskoczyć swoim rywalom po dwóch asach serwisowych Jakuba Florczaka (14-11). Od wspomnianej zagrywki rozgrywającego, oblicze spotkania uległo zmianie i po chwili, zespół Husarii mógł cieszyć się z pierwszego kompletu punktów od 11 kwietnia, kiedy zdobyli 3 punkty w rywalizacji…z Drużyną A.
Dzień: 2023-11-14
Volley Surprise – Maritex Gdańsk
Ileż to razy w obecnym sezonie utyskiwaliśmy na formę Maritexu. Ba, jeszcze przed spotkaniem z Volley Surprise zastanawialiśmy się czy drużyna Macieja Skowrońskiego nie wypadnie pod koniec rejsu za burtę i w przyszłym sezonie zobaczymy ich na trzecioligowych parkietach. Po wczorajszym spotkaniu perspektywa na obecny sezon zmieniła się nie do poznania. Po tryumfie z Volley Surprise, Maritex wskoczył na ósme miejsce w ligowej tabeli i jest tylko o jedno miejsce niżej niż w edycji Wiosna’23. Rzecz jasna szczęście jednych oznacza ogromne tarapaty drugich. Po wtorkowej serii gier, w której Volley Surprise przegrało dwa mecze ich sytuacja w tabeli jest już niemal beznadziejna. Ruchome piaski zdają się nie przestawać wciągać graczy ze Słupska. Czy rzutem na taśmę, drużynie Volleya uda się wykaraskać z trzecioligowej pułapki? Przekonamy się niebawem. Jeśli chodzi o samo spotkanie to Maritex od początku zaskoczył rywali świetną zagrywką ‘z góry’, po której objął prowadzenie 7-4. W dalszej części gracze ze Słupska zdołali odwrócić losy rywalizacji i przez chwilę objęli oni prowadzenie 12-10. Niestety dla graczy w żółtych trykotach były to tylko miłe złego początki. Dalsza część seta to wyraźna przewaga graczy Macieja Skowrońskiego, którzy objęli kilkupunktową przewagę i finalnie ograli rywala do 16. Najciekawszym setem w meczu była jednak druga partia. Odsłona ta rozpoczęła się od świetnego grania Volley Surprise, po którym team Macieja Siacha objął prowadzenie 10-5. Dalsza część to jednak regularne odrabianie punktów przez Maritex. Sztuka ta, ‘biało-czarnym’ udała się już przy stanie po 11. Dalsza część to obopólna wymiana ciosów przez drużyny, która zaprowadziła nas do stanu po 19. W końcówce, dwa decydujące punkty dla Maritexu zdobył jednak Karol Jarosiński i po chwili drużyny zmieniły strony. Ostatnia odsłona to kolejna już próba zdobycia punktu w meczu przez Volley Surprise. Trzeba przyznać, że przez długą część seta scenariusz ten wydawał się dość prawdopodobny (16-14). Końcówka to jednak fragment, w którym gra Volleya się posypała. Efekt był taki, że po kilku punktach Maritexu, cieszyli się oni z kompletu punktów w meczu. Brawo!
Hydra Volleyball Team – Volley Gdańsk
W zapowiedziach przedmeczowych wskazaliśmy, że o ile we wtorkowy wieczór nie wydarzy się coś absolutnie nieprzewidzianego to Volley Gdańsk będzie świętował tytuł mistrzowski drugiej ligi. Zadanie stawiane przed ‘Akademikami’ nie było bynajmniej najłatwiejszym. We wtorek mierzyli się oni z Hydrą Volleyball, która podobnie jak Volley grała w poprzednim sezonie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Mimo to, w naszych oczach Volley był wyraźnym faworytem starcia. Ci goście już od dawna grali w innej lidze. Nawet, kiedy bowiem tracili punkty to i tak nie sposób nie było nie odnieść wrażenia, że sufit drużyny wykracza zdecydowanie powyżej drugą ligę. Wiedzieliśmy, że Volley podejdzie do wtorkowego meczu bardzo zmobilizowany. Poza tytułem mistrzowskim chcieli oni dokonać tego w bardzo dobrym stylu. Czy się udało? Jeszcze jak. Szanowni Państwo, to był koncert w wykonaniu graczy Jakuba Kłobuckiego. W pierwszej odsłonie, gracze w czerwonych strojach prezentowali doskonałą formę w obronie i na dodatek wykorzystali problemy z przyjęciem Hydry, co sprawiło, że na półmetku seta prowadzili oni już 13-6. Dalsza część partii to czysta formalność, w której kropkę nad ‘i’, postawił atakujący Volleya – Szymon Zalewski. Środkowa odsłona to kontynuacja przewagi jakości w wykonaniu Volleya Gdańsk. Po punktowym bloku najlepszego gracza spotkania – Adriana Zajkowskiego, Volley objął prowadzenie 14-8 i stało się jasne, która z drużyn wygra tę partię. Po chwili gracze Jakuba Kłobuckiego dopięli swego i…mogli cieszyć się z wygranej całej drugiej ligi! Do rozegrania obu drużynom został trzeci set. Od początku świeżo upieczony pierwszoligowiec starał się udowodnić, że w sezonie Jesień’23 byli bezapelacyjnie najlepszą drużyną drugiej ligi. Po skutecznej zagrywce Mikołaja Lange, na tablicy wyników było 6-1 dla ‘Akademików’. Od tego momentu aż do samego końca, Volley trzymał swojego rywala na bezpieczny dystans i trzeba przyznać, że spacyfikowanie ‘Bestii’, przyszło im nad wyraz łatwo.
Old Boys – AVOCADO friends
Miało być prosto, gładko i przyjemnie. Mowa o tym, że Old Boysi byli w naszych oczach dość wyraźnym faworytem i sytuacji nie zmieniał tu fakt, że AVOCADO prezentuje w obecnej edycji bardzo wysoką formę. Pierwszy set rywalizacji szedł po myśli drużyny Bartłomieja Kniecia, którzy po kilku błędach ‘Roślinożerców’, objęli wysokie prowadzenie 11-6. Komfortowa sytuacja ‘Dziadków’ trwała do ataku Kamila Durnakowskiego, po którym zespół z Pruszcza Gdańskiego prowadził 14-8. Po chwili ‘Weganie’ podjęli jeszcze próby odwrócenia stanu rywalizacji, ale jedynie na co było ich stać to zniwelowanie straty z 6 do 3 punktów (18-15). Końcówka to kolejne błędy ‘Wegan’, która zaowocowała wygraną ‘Dziadków’ do 17. Drugi set to wymiana ciosów, którą oglądaliśmy od pierwszego gwizdka sędziego do stanu po 11. W środkowej fazie partii lepiej wyglądali jednak gracze AVOCADO, którzy po dwóch atakach z rzędu Mikołaja Tempczyka, objęli prowadzenie 15-12. W dalszej części ‘Dziadki’ próbowały odwrócić losy seta, ale poza imponującym atakiem Jakuba Wilkowskiego, po którym piłka od bloku przeciwnika poleciała pod sam sufit – drużyna z Pruszcza nie miała zbyt dużo argumentów. Finał był taki, że ‘Weganie’ doprowadzili po chwili do wyrównania w setach. Ostatnia partia przez długi moment układała się idealnie dla Old Boys. W końcówce prowadzili oni już 20-17. Mimo to, trzy kolejne punkty zdobyli ‘Weganie’. Ostatecznie w przypadku drużyny z Pruszcza Gdańskiego skończyło się wyłącznie na strachu, bo sytuacyjną piłkę w idealne miejsce posłał po chwili Jakub Krasiewicz, po czym Old Boys mogli cieszyć się z bardzo ważnego tryumfu.
Husaria Assistance Partner – ACTIVNI Gdańsk
Cudu nie było. Zgodnie z zapowiedziami oraz Typerami w aplikacji SL3, ACTIVNI ograli rywali i na dodatek sięgnęli po komplet punktów. Dzięki temu wciąż mają matematyczne szanse na podium rozgrywek. Aby tak się jednak stało muszą liczyć na to, że na finiszu ligi Speednet zacznie gubić punkty. Na te rozważania przyjdzie jednak czas. Sam mecz? Cóż, tego typu spotkania ktoś mądry określił kiedyś mianem meczów dla koneserów. No bo powiedzmy sobie wprost – Husaria nie miała zbyt dużo argumentów by sprawić, że ACTIVNI graliby ‘pod prądem’. Ci drudzy z kolei nie musieli jakoś przesadnie forsować tempa. W naszym odczuciu ich wygrana za komplet punktów nie była ani na chwile zagrożona i to mimo faktu, że patrząc na rozkład punktowy można byłoby wysnuć inne wnioski. Mecz z Husarią, ACTIVNI wykorzystali również do tego by spróbować nowych rozwiązań oraz zamian graczy na poszczególnych pozycjach. Pierwszy set to wyraźna przewaga, która zarysowała się już na początku spotkania (8-4 czy 14-7). Po ataku Czarka Labuddy stało się jasne, że to ACTIVNI wygrają tę partię (17-10). Nieco ciekawiej było w środkowej odsłonie. Po pierwszej połowie seta, na tablicy wyników widniał bowiem remis po 9. Jako tako drużyna Husarii trzymała się do stanu 15-13 dla ACTIVNYCH. Niestety dla nich, dalsza część to wyraźna przewaga czwartej siły obecnego sezonu. Finalnie partia ta zakończyła się tak jak pierwszy set, wynikiem do 15. Ostatnia odsłona to najpoważniejsza próba Husarii na pokuszenie się o jeden punkt w meczu. Mimo że ACTIVNI prowadzili już 12-7, to w dalszej części Husaria wyszła nawet na prowadzenie (17-16). Tak jak pisaliśmy jednak kilka zdań wcześniej, nawet wtedy nie czuć było, że Husaria pokusi się o niespodziankę. Po chwili ACTIVNI wrócili zza światów i po dwóch punktach kapitana drużyny, wygrali seta do 17, a cały mecz 3-0.
Volley Surprise – Zmieszani
Spotkanie pomiędzy Volley Surprise a Zmieszanymi było jednym z najciekawszych wydarzeń, do którego doszło we wtorkowy wieczór w hali treningowej Ergo Arena. Należy przy tym zauważyć, że zaczęło się dość niemrawo. Już na początku spotkania Zmieszani zdołali odskoczyć rywalom na cztery punkty (9-5). Po chwili przewaga zespołu Edyty Woźny robiła się coraz pokaźniejsza i w drugiej części seta wynik na tablicy wskazywał ośmiopunktową przewagę Zmieszanych (17-9). Końcówka seta to nieco lepsza gra Volley Surprise, którzy po dwóch punktach Mariusza Kuczko, podreperowali nieco dorobek punktowy (21-14). Tak jak wspominaliśmy na początku, dalsza część spotkania to zdecydowanie ciekawsza rozgrywka. Bardzo duży wpływ na taki stan rzeczy mieli sami gracze Volley Surprise, którzy prezentowali się o niebo lepiej niż na początku meczu. Mimo to po świetnych blokach Michała Kocbucha, to Zmieszani objęli prowadzenie 11-7 i zdawali się być na podobnej drodze co w pierwszym secie. Sygnał do odrabiania strat bardzo dobrą zagrywką dał Bartosz Siach. Po dobrym fragmencie, ‘Słupszczanom’ udało się doprowadzić do wyrównania po 17. Końcówka seta to wymiana ciosów pomiędzy drużynami. Bliżej wygranej zdawali się być gracze Volley Surprise, którzy mieli kilka piłek setowych. Niestety dla nich brakowało im odrobinę szczęścia tak jak przy stanie 21-20, kiedy sędzia odgwizdał podwójną piłkę jednego z graczy w żółtych strojach. W decydującym momencie seta więcej zimnej krwi zachowali gracze Zmieszanych, którzy po dwóch punktach Tomasza Jakubowskiego przechylili szale zwycięstwa na swoją stronę. Finalnie wygrali tę partię do 23. Ostatni set to powtórka tego, co oglądaliśmy w środkowej odsłonie, przynajmniej pod względem towarzyszącym nam emocji. Tuż po półmetku seta, lepszą sytuację mieli gracze Volley Surprise, którzy prowadzili 14-12. Mimo to Zmieszani zdołali odrobić stratę i pod koniec partii prowadzić już 20-18. Tym razem w końcówce szczęście uśmiechnęło się jednak do graczy występujących w delegacji, którzy po atakach Mariusza Kuczko oraz Bartosza Siacha zdołali wyrwać rywalom trzeci punkt z rąk.
Port Gdańsk – Craftvena
Obecna słaba forma ‘Portowców’ nie jest przypadkiem. Wtorkowa rywalizacja z Craftveną była czwartą porażką z rzędu i z całą pewnością jest to powód do niepokoju dla drużyny. Co gorsze, ‘Portowcy’ nie przegrywają meczów po heroicznej walce czy po jakiś gigantycznym pechu. Przegrywają w pełni zasłużenie i nie inaczej było we wtorkowy wieczór. Choć nie było to najlepsze otwarcie Craftveny, jakie oglądaliśmy w obecnym sezonie to i tak drużyna Bartka Zakrzewskiego nie miała problemów z tym by objąć prowadzenie 12-8. O tym, która z drużyn wygra partię dowiedzieliśmy się po świetnej zagrywce Michała Markiewicza, który wyprowadził ‘Rzemieślników’ na prowadzenie 18-9. Ostatecznie skończyło się na 14 oczkach dla Portu. W drugim secie dyspozycja zespołu Arkadiusza Sojko była już znacznie lepsza. Do połowy seta mieliśmy nawet problem z tym, by wskazać, która z drużyn wygra tę partię (10-10). Jako pierwsi na prowadzenie wyszli gracze Portu Gdańsk, którzy po ataku Wojciecha Hołowienko prowadzili 14-12. Niestety dla nich, bardzo ważne punkty w kulminacyjnym momencie seta zdobył Ivan Buka. Dodatkowo po chwili kolejną sekwencję udanych zagrywek wykonał ‘Markus’, po których ‘Rzemieślnicy’ odskoczyli rywalom na trzy oczka (19-16) i za chwilę cieszyli się z wygrania meczu. Trzeci set to kolejna próba Portu na ugranie choć jednego oczka. W połowie seta zdawało się to dość prawdopodobne. Duża w tym zasługa samych graczy Craftveny, którzy wykazali się postawą fair play i podpowiedzieli sędziemu, że punkt powinien zostać przyznany drużynie ‘z doków’ (14-11). Mówi się, że ‘dobro wraca’. Nie wiemy czy jest to regułą, ale po chwili dobra karma wróciła do ‘Rzemieślników’, którzy zdołali w dalszej części seta odwrócić stan rywalizacji i finalnie wygrać partię do 18, a cały mecz 3-0.
TGD – MiszMasz
Pod względem atrakcyjności, ciężaru gatunkowego oraz samych emocji w spotkaniu było to najciekawsze wydarzenie wtorkowej serii gier. Należy przy tym zauważyć, że we wtorek doszło do kilku innych spotkań, które miały ogromny wpływ na końcowy układ tabeli. Jeśli chodzi o konfrontację TGD oraz MiszMaszu to było ono szalenie ważne z uwagi na utrzymanie w drugiej klasie rozgrywkowej. W naszych oczach nieznacznym faworytem spotkania była ekipa MiszMasz. Przez długi fragment pierwszego seta, nasze predykcje zdawały się potwierdzać. To zespół Michała Grymuza lepiej rozpoczął spotkanie. Mniej więcej w połowie seta zdołali oni wypracować sobie trzypunktową zaliczkę (13-10). Kiedy po ataku Damiana Kolki, na tablicy wyników było już 18-13 uznaliśmy, że w partii nic ciekawego się już nie wydarzy. Po chwili ‘Drogowcy’ wrzucili jednak wyższy bieg i po ataku Kacpra Goszczyńskiego doprowadzili oni do wyrównania po 20. Końcówka seta to granie na fajnym drugoligowym poziomie. Po bardzo ciekawych wymianach ciosów, Kacper Goszczyński popisał się skutecznym blokiem, po którym gracze TGD cieszyli się z wygranej seta. Druga odsłona to prawdziwy horror. Tym razem to ‘Drogowcy’ mieli nieznaczną przewagę. Mimo że pod koniec prowadzili już 20-18 to jednak nie wykorzystali dwóch piłek setowych. Po chwili doszło do walki na przewagi, w której byliśmy świadkami sytuacji, która była rozpamiętywana przez TGD jeszcze długo po ostatnim gwizdku sędziego. Po ataku z prawego skrzydła zawodnika TGD, sędzia nie dopatrzył się tego, że piłka została dotknięta w bloku przez jednego z graczy MiszMaszu. Efekt? Stracona szansa TGD i po chwili MiszMasz doprowadził do wyrównania w setach. Ostatnia odsłona to kontynuacja ciekawego i zaciętego widowiska (15-15). W końcówce bardzo ważną pracę wykonali skrzydłowi MiszMaszu. Po dwóch atakach Damiana Kolki oraz Mateusza Berbeki, MiszMasz dopiął po chwili swego i zrobił bardzo ważny krok w kierunku utrzymania w drugiej lidze. Trzeba przyznać jednak, że było bardzo gorąco.
Tiger Team – Bayer Gdańsk
Spośród wszystkich 38 drużyn w SL3, to właśnie Tiger Team był pierwszą drużyną, dla której sezon Jesień’23 dobiegł końca. Graczom Dawida Staszyńskiego zależało zatem na tym, by ostatni mecz sezonu ułożył się po ich myśli. Cóż, stało się zupełnie na odwrót. Od początku rywalizacji, Bayer Gdańsk narzucił swoim rywalom dość wysokie tempo, których ci nie mogli dotrzymać. Po bloku Andrzeja Ossowskiego oraz asie Macieja Lipińskiego, Bayer objął wysokie prowadzenie 10-2! Po chwili kilka ważnych punktów dla Tigera zdobył jednak Mateusz Cieśluk, po których przewaga nie była już tak drastyczna (12-8). Niestety dla Tigera nie była też na tyle mała, że można ją było odrobić. Finalnie Bayer grając dobrą siatkówkę dowiózł prowadzenie do końca (21-13). Środkowa odsłona to wreszcie nieco ciekawsze widowisko. Zadbali o to przede wszystkim sami gracze Tiger Team, którzy wskoczyli na zdecydowanie wyższy level. W połowie drugiego seta, na tablicy wyników widniał remis po 12. Jako pierwsi istotne prowadzenie objęli gracze Tiger Team, którzy po dwóch atakach Krzysztofa Mądrego, prowadzili 18-14. Niestety dla nich, mimo że mieli rywali na widelcu to w dalszej części seta dopuścili rywali do głosu. Odrabianie strat rozpoczęło się od tego, że Bayer Gdańsk nie dał się kolejny raz oszukać i udało im się wreszcie zablokować kiwkę rozgrywającego przeciwników. Dalsza część to popis indywidualny Macieja Lipińskiego, który zdobył trzy ostatnie punkty w secie i zapewnił Bayerowi zwycięstwo do 19. Ostatnia partia to wyrównana walka, którą oglądaliśmy do stanu 12-12. Tym razem na prowadzenie wyszli gracze Bayera, którzy po ataku Andrzeja Ossowskiego, odskoczyli rywalom na dwa oczka (16-14) i po chwili cieszyli się z siódmego zwycięstwa w sezonie.