To, co wydarzyło się na boisku numer 1 to jakaś magia. Oj tak. To był magiczny wieczór dla Chilli Amigos. Nie mówimy tu wyłącznie o wyniku, choć ten rzecz jasna jest bardzo ważny. Ważniejsze jest naszym zdaniem to, że radość, którą oglądaliśmy na twarzach graczy Chilli przypominała tę po zwycięskim secie w drugiej lidze. Atmosferka i dobry vibe niosły ‘Papryczki’ od samego początku spotkania. Mimo dobrej gry, Tiger Team łatwo nie odpuszczał, a to sprawiło, że mieliśmy remis po 16. Kulminacyjnym momentem seta była sekwencja ataku oraz bloku Michała Kowalewskiego, po którym ‘Papryczki’ wysunęły się na prowadzenie 18-16. Ekipa ‘Tygrysów’ próbowała odrabiać straty, ale po chwili popełnili dwa błędy, które dały pierwszy punkt w meczu zawodnikom w czerwonych strojach. Środkowa odsłona to kapitalna gra Chilli Amigos i zastanawiamy się czy nie był to najlepszy set w ich wykonaniu od kilku sezonów. Po jednym z ataków Krzysztofa Gasperowicza było bowiem…14-5 dla Chilli! W końcówce Tiger się nieco odkręcił i finalnie uciułał w tej partii trzynaście oczek. Trzeci set zdawał się układać lepiej dla graczy Dawida Staszyńskiego, którzy po skutecznym ataku Marcina Kwidzińskiego, objęli prowadzenie 13-9. Przełomowym momentem seta był ten, w którym w polu serwisowym stanął Karol Sękielewski. Po kilku świetnych zagrywkach, Chilli odrobiło straty (14-14), a następnie objęli prowadzenie 17-14! W końcówce, Tiger zdołał doprowadzić do wyrównania po 19, ale ostatnie słowo należało już do ‘Amigos’, których w równie świetnych humorach – w obecnym sezonie nie oglądaliśmy. Ostateczny wynik seta to 22-20, który dał Amigos komplet punktów.
Dzień: 2023-11-07
Merkrury – Speednet
Po rozczarowującej porażce z Eko-Hurtem, Speednet przystępował do kolejnego spotkania w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta. Niestety dla nich – skończyło się podobnie jak w pierwszym spotkaniu, na porażce 0-3. Powtórzenie tego wyniku sprawia, że teza o tym, że Speednet radzi sobie najlepiej z najlepszymi drużynami w SL3, się nieco zdewaluował. Co ciekawe – Merkury mógł podchodzić do spotkania pełen obaw. Tak się składa, że gracze Piotra Peplińskiego przegrali w rundzie zasadniczej z każdym z rywali, z którym spotkają się w rundzie mistrzowskiej. Nie inaczej było ze Speednetem. Wtorkowe spotkanie rozpoczęło się od prowadzenia czterokrotnych mistrzów SL3, na które kilkoma skutecznymi atakami wyprowadził Damian Gil (12-8). W dalszej części seta, Merkury kontynuował ‘swoją grę’ w efekcie, czego na tablicy wyników było już (17-12). W końcówce, Speednet nieco podkręcił tempo i zminimalizował stratę do dwóch oczek (18-16). Końcówka to jednak popis przyjmującego, Mikołaja Rochny, który zapewnił Merkuremu pierwszy punkt w meczu. Środkowa odsłona to najciekawszy fragment gry. Partia ta rozpoczęła się od mocnego grania zespołu Speednetu, który po ataku Karola Strzałkowskiego, prowadził 11-7. Po kolejnym ataku wspomnianego przyjmującego, było już 18-15 i podobnie jak w pierwszym spotkaniu z Eko-Hurtem, tym razem Speednet również wypuścił wygraną z rąk. Niewiarygodne. Zasada do trzech razy sztuka się nie sprawdziła. Po atakach Maćka Mozola oraz Konrada Przekadzińskiego, Merkury doprowadził do stanu po 20, a reszty możecie się tylko domyślać. Ostatni set to dokładnie to, co oglądaliśmy w pierwszym spotkaniu Speednetu tego dnia. W skrócie – Speednet nie był w stanie nawiązać walki z rywalem i wyglądało to tak, jakby nawet niespecjalnie próbowali. Finalnie, Merkury sięga po komplet punktów i wciąż ma wszystko w swoich rękach w kontekście piątego mistrzostwa w SL3.
Oliwa Team – AVOCADO friends
Po bardzo słabym poniedziałkowym spotkaniu ze Zmieszanymi, Oliwa przystępowała do spotkania w fatalnych nastrojach. Nie da się bowiem udawać, że wszystko jest ok, kiedy drużyna śrubuje liczbę spotkań bez zwycięstwa. Dodatkowo po wspomnianych porażkach, sytuacja Oliwy w ligowej tabeli zrobiła się bardzo nieciekawa. To oznaczało, że drużyna ‘z serca Gdańska’ musiała poszukać punktów z ‘Weganami’, co było o tyle trudne, że to rywale byli wyraźnym faworytem konfrontacji. Początek spotkania w wykonaniu Oliwy był bardzo dobry. Po asie serwisowym Dawida Karpińskiego, Oliwa wypracowała sobie pięciopunktową przewagę (11-6). Niestety dla nich, pięć kolejnych punktów trafiło na konta ‘Roślinożerców’, którzy tym samym doprowadzili do wyrównania po 11. Po chwili ‘Weganie’ poszli za ciosem i po ataku Dominika Marlęgi, objęli prowadzenie 19-15. W końcówce popełnili jednak kilka błędów przez co finalnie wygrali skromną przewagą dwóch punktów (21-19). Nie inaczej było w środkowej odsłonie. Po zagrywce powracającego do składu Mateusza Batyry, AVOCADO prowadziło 11-7 i zdawali się być na doskonałej drodze do bezproblemowego wygrania seta. Po kilku atakach Jakuba Klimczaka w środkowej strefie partii, Oliwa zminimalizowała stratę do jednego oczka (17-16). W końcówce ‘Weganie’ prowadzili już 20-18, a mimo to najedli się w ostatnich wymianach stracha. Doszło do sytuacji, w której ‘Weganie’ po raz kolejny w sezonie wzięli dwa czasy w jednej akcji, co wywołało niemałą konsternację w szeregach rywali. Kto wie czy właśnie ten element w jakimś stopniu nie przyczynił się do tego, że ‘Roślinożercy’ dopięli po chwili swego i mogli cieszyć się z ósmego zwycięstwa w sezonie. Trzeci set to mały zwrot akcji. Mimo że po ataku Piotra Kozłowskiego, zespół ‘Wegan’ prowadził 17-15, to w końcówce dał sobie wydrzeć zwycięstwo z rąk. Po dwóch punktach w wykonaniu Dawida Karpińskiego oraz Tomasza Kowalewskiego, Oliwa zdobyła bardzo cenny punkt w kontekście utrzymania w lidze.
TGD – Team Spontan
Absolutnie kluczowe spotkanie dla obu drużyn w kontekście utrzymania. Gdyby do spotkania miało dojść jeszcze kilka dobrych tygodni temu to nasza optyka na mecz byłaby zupełnie inna. Wówczas zdecydowanym faworytem byłaby ekipa Team Spontan. Obecna forma drużyny Piotra Raczyńskiego sprawiła, że w roli faworyta wskazaliśmy beniaminka rozgrywek, który od jakiegoś czasu wysyła coraz wyraźniejsze sygnały o tym, że spodobało im się w drugiej lidze i w zasadzie nigdzie się nie wybierają. Chęci jedno, wyniki drugie. Aby myśleć o utrzymaniu TGD musiało wygrać wtorkową potyczkę. Myśl ta tak zakorzeniła się w umysłach ‘Drogowców’, że od początku spotkania włączyli oni ‘BEAST MODE’ i na tle swoich rywali wyglądali KAPITALNIE. Zanim kibice rozsiedli się wygodnie na trybunach hali treningowej, TGD po ataku Maksima Miklashevicha prowadzili…12-2! Kiedy zanosiło się na kompromitację ‘Spontanicznych’ – ci zdobyli kilka punktów, co oczywiście nie było w stanie zmienić oblicza seta (21-9). Jeśli ktoś myślał, że pierwszy set był wypadkiem przy pracy Spontana, to po chwili musiał w popłochu zmieniać swoje zdanie. Po dwóch atakach Piotra Skierkowskiego, ‘Drogowcy’ rozpoczęli tę partię od prowadzenia 10-4. Dalsza część seta to sukcesywne wysysanie resztek energii z drużyny Team Spontan. TGD grało szybciej, skuteczniej, mądrzej, byli lepsi w ataku, przyjęciu, zagrywce i blokach. Wynik drugiego seta, w którym gracze w niebieskich strojach wygrali do 12 nie mógł nikogo dziwić. Ostatni set to jakiś promyk nadziei dla Spontana. Na półmetku partii było bowiem po 11-11. Światełko w tunelu okazało się po chwili nie wyjściem z beznadziejnej sytuacji, a nadjeżdżającym pociągiem w niebieskich barwach. Po dwóch blokach najlepszego gracza spotkania – Maksima Miklashevicha, TGD prowadziło 17-13 i po chwili cieszyło się z pierwszego kompletu punktów w drugoligowych rozgrywkach. To, co ważniejsze to fakt, że po wtorkowym spotkaniu TGD uciekło ze strefy śmierci.
Maritex Gdańsk – Zmieszani
Nie było powtórki z poniedziałkowego wygranego spotkania z Oliwą i tym razem Zmieszani musieli przełknąć gorycz porażki. Trzeba przy tym uczciwie przyznać, że przy odrobinie szczęścia wynik zawodów mógł potoczyć się inaczej dla zespołu Edyty Woźny. Chwilę po pierwszym gwizdku sędziego, Maritex wskoczył na wysokie obroty i po dwóch atakach Mateusza Osieckiego, objął prowadzenie 11-6. Mimo że zapowiadało się na spore lanie, Zmieszani poprawili się w wielu elementach siatkarskiego rzemiosła i błyskawicznie doprowadzili do wyrównania po 12. Dalsza część seta to popis gry w przyjęciu graczy w biało-czarnych barwach i uważamy, że to jeden z głównych powodów tego, że Maritex ponownie odskoczył na 19-16. Końcówka partii to nieco nerwów w wydaniu zespołu Macieja Skowrońskiego, ale finalnie partia ta zakończyła się dla nich happy-endem (21-19). Środkowa odsłona to minimalne prowadzenie Zmieszanych, na które drużynę skutecznym blokiem wyprowadził Piotr Gabzdyl (12-10). Ekipie Edyty Woźny nie udało się zbyt długo wspomnianej przewagi utrzymać. Po skutecznej zagrywce Przemysława Malujdy, Maritex odzyskał kontrolę nad meczem (18-15) i po chwili mógł cieszyć się z wygranego seta. Ostatnia odsłona to pewien zwrot akcji. Tym razem to Zmieszani kontrolowali przebieg gry i w końcówce prowadzili 20-16. Jako że w pierwszej i drugiej odsłonie, Maritex postanowił zadbać o nieco dramaturgii, to Zmieszani postanowili nie pozostawać im dłużni. Efekt? Trzy kolejne oczka trafiły do Maritexu, ale ostatnie słowo w meczu należało już do Zmieszanych, którzy po ataku Michała Kocbucha, cieszyli się z jednego punktu w meczu.
Eko-Hurt – Speednet
To dość zabawne (dla Speednetu pewnie mniej), że w momencie, w którym zwróciliśmy uwagę na fakt, że są oni jedyną drużyną w SL3, która w obecnym sezonie za każdym razem dzieliła się punktami – tym razem punktu nie zdobyła. Nie dość, że ‘Programiści’ przegrali z Eko-Hurtem, to po chwili identycznym wynikiem (0-3) zakończył się ich pojedynek z Merkurym. To oznacza, że niemal na pewno wymiksowali się oni z grupy drużyn, które powalczą w obecnym sezonie o podium rozgrywek. Co ciekawe – gdyby Speednet miał w spotkaniu odrobinę więcej szczęścia to obecnie perspektywa na końcowe miejsce w lidze byłaby zupełnie inna. Do połowy pierwszego seta to Eko-Hurt był stroną dominującą. Przede wszystkim popełniali oni mniej błędów i to wystarczyło by na półmetku partii prowadzili 12-9. W tym momencie ‘aparaturę z tlenem’ podał Speednetowi środkowy – Piotr Wojtkiewicz, który świetną zagrywką doprowadził do wyrównania po 13. W dalszej części seta z pierwszego planu nie schodzili środkowi Speednetu, którzy zdobywali co chwilę punkty i wyprowadzili swoją drużynę na prowadzenie 18-16. Na problemy Eko-Hurtu, po raz kolejny świetnym lekarstwem okazał się Igor Ciemachowski, który kilkoma atakami w końcówce seta przechylił szale zwycięstwa na korzyść ‘Hurtowników’ (22-20). Środkowa odsłona wyglądała nieco inaczej. Eko-Hurt kontrolował przebieg gry i kiedy na tablicy wyników było 19-16 wydawało się, że po chwili ‘zgaszą światło swoim rywalom’. Po chwili jednak Speednet doprowadził do wyrównania (19-19), a kiedy wydawało się, że doprowadzą do wyrównania w setach – Eko-Hurt po raz kolejny wyszedł z opresji i ponownie usłyszeliśmy konkretny wku*w graczy Speednetu, którzy mieli rywala na widelcu. Ostatnia odsłona to partia, w której Speednet wciąż rozpamiętywał to co wydarzyło się w dwóch pierwszych odsłonach. Finał tego był taki, że poprzeczka, którą zawiesili gracze w różowych strojach wisiała na dość niskim pułapie. Finalnie, Eko-Hurt wygrał tę partię do 15, a cały mecz 3-0, po czym wrócił na fotel lidera pierwszej ligi.